piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 37

Louis pov*

Zszedłem na dół do kuchni i przyłożyłem lód do klatki. Bolała niemiłosiernie, tym samym nie dając mi spać. Na zegarze wybiła równo 3:00, a ja siedziałem jak idiota w kuchni. Zmieniłem delikatnie miejsce obkładu, po czym się skrzywiłem. Ja pierdolę. Czemu to tak boli. Biorąc głęboki wdech, czułem, jak rozrywa mi klatkę.

-Wiesz, jakim debilem jesteś?-podniosłem głowę do góry i zobaczyłem zaspaną Mię w wejściu. Dziewczyna podeszła do mnie z wkurzoną miną.

-Nie chciałem Cię budzić. Nic mi nie jest-odparłem, przesuwając się. Najlepiej, jak umiałem, starałem się zachować powagę i obojętność. W końcu mi się nie udało, bo czując ból, złapałem ręką bok klatki.

-Chodź do pokoju-mruknęła, otwierając szafkę z tabletkami. Poszedłem pierwszy na górę. Nie wiem, jakim cudem tam dotarłem, ale mi się udało. Powoli położyłem się na łóżku, starając się, nie wykonać gwałtownych ruchów. Wyprostowany leżałem na miękkiej pościeli, gdy zobaczyłem Mię. Dziewczyna podała mi tabletki, które od razu wziąłem. Może chociaż one pomogą.-Przez Ciebie zarywam noc.

-Nie kazałem Ci wstać-parsknąłem, ale pod wpływem jej spojrzenia, momentalnie się zamknąłem. Co jakiś czas gryzłem się w język, żeby nie powiedzieć nic głupiego. Mia usiadła okrakiem na moich udach i zaczęła wcierać maść w moją posiniaczoną klatkę. Zamknąłem oczy, po czym odpływałem.-Masz zajebiste, delikatne ręce.

-Ty za to jesteś jakimś frajerem, który boi się przyznać, że go coś boli.

-Boli mnie i co? Przyznałem się-odpowiedziałem, patrząc na dziewczynę. Mia skończyła wcierać maść, a zamiast tego podała mi worek z lodem. Przyłożyłem to do klatki. Pozostało mi czekanie, czy to wszystko zadziała. Brunetka wróciła z łazienki. Położyła się obok i zgasiła światło.

-Nie waż się mnie budzić prędzej niż o jedenastej-warknęła na mnie, na co się uśmiechnąłem. I o co ona właściwie się złości? Kazałem jej cokolwiek robić? Nie, więc po co się wkurza.  Zamknąłem oczy,zasypiając w kilka minut. Spało mi się dobrze, bo prawie nie czułem dyskomfortu, powodowanego przez moją obitą klatkę. Nie czułem do czasu....Mia wybudzając się, przypadkiem uderzyła mnie łokciem.

-Kurwa Mia-syknąłem, zaciskając zęby.

-Boże Louis przepraszam. Nie chciałam. Serio nie chciałam, przepraszam.

-Daj buzi w policzek i będziemy kwita-Mia nachyliła się nade mną, żeby dać mi buziaka. W ostatniej chwili okręciłem głowę tak, że nasze usta się złączyły-Widzisz, już tak nie boli.

-Nie byłbyś sobą, gdybyś tego nie zrobił-uśmiechnęła się, przez co całkowicie straciłem rozum. Mrugnąłem kilka razy powiekami i się otrząsnąłem.

-Nie byłabyś sobą, gdybyś tego nie powiedziała-odgryzłem się, mrugając do dziewczyny.-Więc co dziś robisz?

-Idę do Kevina lub Maxa.

-Nie, nie idziesz-poinformowałem dziewczynę.-Nawet o tym nie myśl.

-Takkk-przeciągnęła wyraz, patrząc na mnie.-Bo ja się przejmuję. No, ale skoro nie, to idziemy do lekarza.

-Też nie-fuknąłem.-Jest okey, jakbyś nie zauważyła.

-Właśnie widzę. Stękasz przy najmniejszym ruchu. A więc gdzie ty chcesz iść?

-Ja? Wiem....impreza. Alkohol mnie wyleczy-uśmiechnąłem się, patrząc na minę Mii. Wyglądała, jakbym powiedział coś, co brzmiało po chińsku.-Nie patrz tak. Pójdziemy.

-Nie jadę z Tobą. Jak się najebiesz, to nie jesteś sobą. Nie będę ryzykowała, że coś zrobisz i to ja będę musiała Cię targać do domu, czego w sumie nie zrobię.

-Spokojnie. Będę grzeczny-zakpiłem.-Weź ze sobą Kevina, będzie śmiesznie.

-Jak Ci wpierdoli?-uśmiechnęła się, patrząc na moje rysy twarzy, które momentalnie się spięły.

-Chyba pamiętasz, co się stało ostatnio-warknąłem. Dziewczyna założyła ręce na klatce i z sarkastycznym uśmiechem, zaczęła:

-Ty masz coś z klatką, a z tego co mi wiadomo, Kevin ma tylko obite ciało, czyli siniaki i jakieś rozcięcia. Reasumując, to ty wychodzisz na debila.

-Nie przeginaj mała szmato...

-O nie, nie, nie. Nie jestem szmatą, dupku. Zmień ton, bo wylecisz z tego domu!-podniosła na mnie głos, przez co zacząłem się śmiać.

-Jesteśmy u mnie,więc to ty możesz stąd wylecieć. Chyba należy mi się pewne słowo, nie?

-A no tak. Pierdol się-dziewczyna pokazała mi środkowy palec, a ja zmrużyłem oczy. Nim się obejrzałem, zdążyła iść do łazienki, więc sobie darowałem. Tak czy siak będzie miała przesrane. Powoli się ubrałem, jakoś przeżywając ten ból. Chyba jednak pójdę do tego lekarza.-Żegnam frajerze-wyszła ubrana i skierowała się w stronę drzwi.

-Stój!-krzyknąłem.-Nienawidzę, gdy ktoś mi się stawia. Nienawidzę, gdy ktoś mnie przezywa, więc sobie do cholery daruj. Skończyłaś?-ścisnąłem dziewczynie nadgarstek, a wystarczył jeden jej ruch, żeby moja dłoń spotkała się z jej policzkiem.-Nie podskakuj, bo się przeliczysz. O dwudziestej czekasz przed domem.

-Pierdol się kutasie-syknęła z załzawionymi oczami, po czym wyszła. Nie czekałem długo, a do pokoju przywlekł się Zayn. Uniosłem głowę.

-Ranisz ją debilu.

-Mam na to wyjebane-wywarczałem w jego stronę.-Ty święty jesteś? Nawet nie masz dziew...

-O nie. Tu się mylisz panie idealny-cmoknął do mnie, znikając za drzwiami.

Wkurwiony poszedłem na dół do kuchni, żeby coś zjeść. Ból doskwierał mi przez całą drogę po schodach, ale muszę to jakoś przetrzymać. Po śniadaniu poprosiłem Horana, żeby zawiózł mnie do jakiegoś jebanego lekarza. Okazało się, że po prostu mam pęknięte żebro i obite płuca. Przepisał mi tylko dodatkowe tabletki. Wracając z nim do domu, musiałem przetrzymać kilkanaście minut, gdy nawijał przez telefon z Laylą.

-Totalna pipa-podsumowałem jego słowa i pokiwałem głową.

-Zakochany człowiek. Coś czego ty nie potrafisz zrozumieć-uśmiechnął się, a ja krzywo na niego spojrzałem. Niech się jebie. Niech robi z tą blond frajerką, co chce.Wysiadłem z auta jak oparzony i skierowałem się do mojego pokoju. Na szafce znalazłem książkę, którą musiała zostawić tutaj Mia. Spojrzałem na okładkę, po czym obejrzałem na szybko kilka obrazków jakie w niej były.

-Może by warto-szepnąłem do siebie, rzucając się na łóżko, czego od razu pożałowałem.

Pierwszy raz książka tak mnie wciągnęła. Czytałem, nie zwracając uwagi na nic. Skutkowało to tym, że nie zauważyłem kiedy wybiła godzina 19:30. Byłem już spóźniony.-Cholera!-warknąłem, rzucając książkę na łóżko.

Szybko pobiegłem do łazienki, gdzie się umyłem i jakoś ogarnąłem. Dobrze, że nie miałem żadnego problemu z wyborem ciuchów. Gdy wyjeżdżałem spod domu, była godzina 20:10. No cóż, Mia będzie czekała. Gdy podjechałem pod jej dom, stała z założonymi rękoma przy furtce.

-Sorry, że się spóźniłem, ale...

-Nic nie mów-przerwała mi podniesionym tonem.-Mam gdzieś Twoje opowieści o jakiejś dziwce. Po prostu już jedź, bo chcę mieć to za sobą.

-Słowo, a oberwiesz w drugi policzek-powiedziałem, mrożąc ją spojrzeniem.

Dziewczyna parsknęła coś pod nosem i spojrzała przez szybę. Mam wrażenie, że ten wieczór będzie długi. Mozolnie jechałem ulicami miasta, bo wiedziałem, że i tak wejdę bez kolejek. Nie odezwałem się słowem do dziewczyny, ale nie miałem wyrzutów, więc mi to wisiało. W końcu wysiadłem z nią z auta. W klubie przywitałem się z kumplami i odprowadziłem Mię wzrokiem. Poszła do Layli, a ja miałem cały wolny wieczór.

-To co? Drink na początek?

-Pewnie-odparłem, siadając z Liamem przy barze. Kelner przesunął w naszą stronę dwa drinki. Wypiłem go całego, by po chwili poprosić o kolejny.-Nienawidzę, gdy ona mi się stawia.

-Ty nienawidzisz tego, nawet gdy robi to kto inny-zaśmiał się chłopak.-Ale fakt. Na nią reagujesz szczególnie...i jesteś zazdrosny o Maxa...

-Uwierz nie jestem. Jak już o Kevina, bo jest zasrańcem.

-Niby czemu nie o Maxa? Nie mów, że jest pedałem-zaczął się śmiać, myśląc, że tylko udał mu się żart, ale gdy zobaczył moją minę, jego śmiech stał się jeszcze głośniejszy.-Nie wierzę. On jest pedałem.

-Zamknij się już-szepnąłem.-Nie wiesz tego ode mnie? Rozumiesz? Obiecałem Mii, że nikomu nie powiem-warknąłem w stronę chłopaka.-Zmień temat.

-Niewygodny?-parsknął śmiechem.-No dobra. Już jestem ogarnięty. Więc według Ciebie, żaden z nich nie jest zagrożeniem. A Jacob?

-Z tym debilem jeszcze nie skończyłem. Nadal nie wiem, kto wysyła jej wiadomości i nie wiem, kto wyjebał mi w powietrze salon. Ale że teraz jest spokój, to czekam.

-Wiesz, że nie o to chodzi-powiedział Liam, sięgając po drinka. Sam łyknąłem drinka, czując gorzki posmak w gardle. Spojrzałem na niego, krzywiąc buzię.

-Kurwa...nie, o nią też się nie boję. Nie zrobi jej nic. Prędzej ja bym ją zabił, niż on dotknął.

-Jakoś ciężko Ci to idzie. Miała tyle razy umrzeć, a do dziś żyje. I przez to ,że z nami tyle mieszkała, nie lubię, gdy ją krzywdzisz-spojrzałem na chłopaka, przez co podniósł ręce do góry.-Nie mówię, że ją polubiłem. Tylko widzę, że z naszej całej paczki, ufa tylko Tobie. Jak jest w naszym otoczeniu, nie opuszcza Cię na krok,a ty jeszcze ją ranisz non stop.

-Liam do cholery zmieńmy serio temat, nie chcę o tym słuchać-jęknąłem, czując, że alkohol zaczyna działać. Czego się najbardziej bałem? Że jak się najebię, to powiem coś, co wolę trzymać w sobie.

Na szczęście przyszedł do nas Styles, przez co całkowicie zmieniliśmy temat. Co jakiś czas tylko rozglądałem się po pomieszczeniu, żeby zobaczyć co robi Mia. Za każdym razem albo siedziała z Laylą albo tańczyła z jakimś chłopakiem, co mi się nie podobało, ale nie chciałem robić afer. Sam dwa razy poszedłem na parkiet z jakimiś dziewczynami.

-Masz branie. Nie wykorzystasz tego?-zaśmiał się lokowaty, na co kiwnąłem przecząco głową.-Nie wierzę, że odpuszczasz.

-Nie mam ochoty.

-Aaaa rozumiem-zaśmiał się Styles.-Powodzenia. Jak Ci da, to normalnie oddam Ci wszystkie pieniądze-powiedział, wskazując na Mię, która akurat tańczyła z jakimś chłopakiem. Ten mi się nie spodobał, a kolejny wypity drink spowodował napływ gniewu w moim ciele.-Jak widać ona nie ma na to chęci-sposób w jaki tańczyła z jakimś farbowanym frajerem, nie przypadł mi do gustu. Zdecydowanie za blisko i zdecydowanie za śmiałe ruchy.-Leć Romeo, bo zaraz rozwalisz szklanki-zaśmiał się Zayn, na co reszta sama zaczęła się śmiać.-I już ją straciłeś.

Spojrzałam znów za siebie, dopijając drinka, gdy zobaczyłem, że wychodzi z tym chłopakiem gdzieś za klub. Zeskoczyłem z krzesła, by po przedarciu się przez tłum, wyjść tylnym wyjściem. Mia stała z chłopakiem przy jakiejś ścianie,a w sumie była do niej przyciśnięta.

-Wypierdalaj-odepchnąłem od niej chłopaka, który zatoczył się i upadł na ziemię.

-Byłem pierwszy. Możesz po mnie-odpowiedział, przez co kopnąłem go w brzuch.-No za co kurwa?

-Za to że ona jest moja!-znów kopnąłem chłopaka, ale poczułem, że Mia stara się mnie odciągnąć.-Zostaw mnie, a ty wstań i spierdalaj-chłopak chciał się podnieść, ale znów go uderzyłem.

-Louis no chodź. Nic się nie stało.

-On się musi popisać dziewczyno. Przecież go nikt nie pokona-zaśmiał się. Nie wytrzymałem i usiadłem na nim okrakiem. W krótkiej chwili poczułem, jak moje ręce są pokryte krwią. Nie trwało to z resztą długo, bo Liam odciągnął mnie od chłopaka, po czym kazał mu spierdalać. Nie przeszkadzał mi nawet ból w klatce. W końcu zostałem sam z dziewczyną, przez co od razu na mnie naskoczyła.

-I po co to robiłeś? Był tak najebany, że sama bym go odepchnęła.

-Właśnie widziałem-parsknąłem.

-Sam jesteś najebany. Mówiłeś, że się nie doprowadzisz do tego stanu-mruknęła zawiedziona i dopiero w obecnym stanie, zobaczyłem, o co chodzi Liamowi z ranieniem Mii.-Nie umiesz rozwiązywać niczego czymś innym jak siłą!

-Siła jest najlepsza. Słowami gówno zrobisz. Widziałaś, żeby ktoś kiedyś uciekał, bo powiesz mu odejdź, bo robisz źle?...no właśnie.

-Jedźmy do domu. Źle się czuję.

-Było tyle nie pić-uśmiechnąłem się, czując tym razem rozbawienie.-Jak chcesz dojechać do domu, skoro wszyscy pili? Chyba że chcesz spać w pobliskim motelu.

-Powiedz,że sobie żartujesz. Zrobiłeś to specjalnie dupku albo jesteś tak głupi, że nie załatwiłeś nikogo do podwózki!-krzyknęła, a ja rozbawiony usiadłem przy ścianie i wyciągnąłem papierosa.-Nie będziesz przy mnie palił-wyszarpnęła mi go z ręki i rozdeptała.

-Normalnie bym Ci wpierdolił, ale teraz mnie to bawi-zacząłem się śmiać, na co dziewczyna złapała się za głowę.-Rusz dupę. Idziemy do tego motelu. A na następny raz jedziemy do Diamonds, a nie tutaj. Stamtąd przynajmniej dojdę pieszo.

Wstałem z ziemi, chwiejąc się. Przeszliśmy razem z dziewczyną kilka ulic i znaleźliśmy się przed motelem. Zabrała mi z kieszeni pieniądze, po czym poszła wynająć pokój. Ja w tym czasie mogłem spokojnie zapalić papierosa. Zaciągnąłem się pierwszy raz i wypuściłem powoli dym z ust. Odwróciłem się przodem do recepcji, gdy zobaczyłem, że Mia nadal rozmawia z kobietą. Jej sukienka idealnie przylegała do ciała, podkreślając sylwetkę dziewczyny. Po zgaszeniu papierosa, wszedłem do środka.

-Pokój trzynasty.

-Pechowy-zachichotałem. Mia warknęła coś pod nosem i otwarła drzwi. W pokoju było jedno łóżko, fotel, stolik nocny, telewizor i łazienka. Dziewczyna poszła się umyć, ale ja nie miałem tyle sił. Rozebrałem się do samych bokserek, po czym rzuciłem się na łóżko. W międzyczasie wypiłem kilka łyków soku, który dziewczyna musiała kupić w maszynie. Przez spacer nie czułem już tak mocnego działania alkoholu, ale nadal bredziłem głupoty.

-Gdzie masz swoją bluzkę?-spojrzałem w stronę dziewczyny, która akurat wyszła z łazienki.-Głuchy jesteś? Bluzka!

-Po co Ci?-Mia trzymała w rękach ręcznik, mrużąc oczy. Z jej ciała nadal zlatywały krople wody, a włosy które były dosłownie nasiąknięte wodą, opadały jej na plecy.

-Nie mam w co się ubrać.

-Możesz spać nago. Mi to nie przeszkadza Mia-zaśmiałem się.

-Bluzka Louis!

-Nie mam-mruknąłem, przenosząc wzrok na telewizor.

Przekomarzałem się z nią przez kilka minut, aż dziewczyna sama zaczęła chodzić po pokoju w poszukiwaniu bluzki. W końcu znalazła ją za fotelem. Sam uśmiechnąłem się, nie wierząc, że miałem aż taki rzut. Mia narzuciła ją na siebie, po czym ściągnęła ręcznik i wysuszyła włosy.

-Mia?

-Czego-warknęła, odwracając się.

-Jesteś piękna. Masz samą bluzkę i nic poza tym-cmoknąłem do niej. Brunetka pokazała mi środkowy palec, co mnie w ogóle nie ruszyło.

-A ty jesteś najebany, kobieta z recepcji myślała, że jesteś moim chłopakiem, noc spędzę w tym miejscu i to z Tobą. Gorzej być chyba nie może-westchnęła, kładąc się obok mnie.

-Zawsze mogłaś spać z Harrym-powiedziałem, wyłączając telewizor.

-Już wolałabym spać na dworze i to w deszczu.

-Więc nie narzekaj słonko-cmoknąłem ją szybko w policzek, żeby nie zdążyła się odsunąć i nakryłem się bardziej kołdrą.-Chcesz więcej kołdry, to się przytul.

-Pierdol się Louis-szepnęła, na co uniosłem kącik ust.-Najwyżej zmarznę.

-Mia? Przepraszam, że Cię uderzyłem-dziewczyna przestała na kilka sekund oddychać. Sam byłybm zdziwiony, że mówię takie rzeczy.-Nie chciałem tego, ale nie wiedziałem, jak pokazać Ci, że masz mi się nie stawiać. Lubię Cię.

-Jesteś pijany...

-No i co z tego-przerwałem jej.-Słowa pijanych, to myśli trzeźwych. Jesteś piękną, mądrą dziewczyną i mi na Tobie zależy. Ale nie umiem trzymać przy sobie osób, na których mi mocno...

-Louis przestań, proszę. Nie chcę tego słuchać. Jutro wytrzeźwiejesz i nawet na mnie nie spojrzysz w taki sposób, a co dopiero mówić o czymś więcej. Wolisz dziewczyny na jedną noc.

-Już nie. Zapytaj Liama. Sam Styles się ze mnie śmiał, że dzisiaj żadnej nie chciałem. Nie spóźniłem się, bo byłem z jedną z nich, a zaczytałem się.

-Proszę Cię. Nie rób sobie ze mnie żartów-Mia odwróciła się do mnie twarzą. Dokładnie widziałem jej każdy ruch, przez wpadający blask księżyca.

-Nie żartuję do cholery. Zostawiłaś u mnie książkę. Zacząłem ją czytać....widzisz do jasnej cholery, co robisz ze znanym ze wszystkiego co złe Louisem? Wiem, że jak się obudzę, to nic nie będę pamiętał, ale po prostu Cię kocham Mia-szepnąłem i złączyłem nasze usta. Dziewczyna na samym początku była zdezorientowana, ale po chwili oddała pocałunek, łapiąc moją twarz w dłonie. Gdy oderwałem się od Mii, przytuliła się do mnie i poszła spać. Sam po kilku minutach nakryłem się bardziej kołdrą i poszedłem w jej ślady.  

 

 

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
 Przepraszam za jakiekolwiek błędy,które pojawiły się w tym rozdziale. Rozdziały nie są takie, jak bym chciała, ale zdecydowałam, że jednak dodam dzisiaj kolejny. W końcu początek weekendu, to nie powiem, że muszę się uczyć XD Naprawdę proszę o komentarze, bo mi na nich zależy, a jest to dla was kilka minut, jak nie mniej.

czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział 36

Louis pov*

Mia spała jeszcze przez długi czas, odkąd ja leżałem, wgapiając się w ścianę. Nie wiem czemu, ale do dziś wkurwia mnie to, co Styles mówił na Mię. Po prostu to jak zaczęła płakać, jakoś mnie ruszyło.

-Która godzina?

-Odpowiednia na wstanie-odpowiedziałem, ciągle patrząc przed siebie.-I tak długo śpisz.

-Dla mnie to mało-mruknęła, nakrywając się kołdrą.-Nie chcę wstawać.

-No dalej Mia-szturchnąłem ją, przez co tylko oddała mi kopniakiem w nogi.-Nie przeżywaj czegoś, co się stało dzień wcześniej, tylko żyj chwilą.

-W dupę sobie wsadź takie gadanie. Ciebie nikt nie nazwał dziwką i szmatą-odpowiedziała, zakrywając się jeszcze bardziej. Westchnąłem, podnosząc kołdrę i jednocześnie przytulając się do dziewczyny.

-Raz-skoro wiesz, jaka jest prawda, to po co się tym przejmujesz.Dwa-to nie ty wchodzisz każdej lasce do łóżka, więc się ogarnij Mia, bo mnie to wkurza-dokończyłem trochę się irytując. Ile można ciągnąć takie coś.

-Jak Ci się coś nie podoba, to możesz stąd iść, bo jakbyś nie zauważył, jak Cię nie trzymam.

-Widzę, że komuś się polepszyło?-uniosłem brwi, uśmiechając się. Dziewczyna nawet nie drgnęła. Przeniosłem swoją rękę pod bluzkę dziewczyny, na co od razu ją złapała. Nie minęło kilka sekund, a puściła ją.

-Możesz mnie pomasować.

-Chyba sobie żartujesz w tym momencie-zacząłem się śmiać, ale spojrzała na mnie tym swoim spojrzeniem.Jeszcze miesiąc temu by na mnie podziałało.-Ja pierdolę-jęknąłem, po czym podwinąłem dziewczynie koszulkę.-Wiesz, co jest w was zjebane? To że wszystko wymuszacie albo minami, albo płaczem.

-No widzisz, trzeba umieć. Za to Twoje dłonie się spisują.

-Nie robię tego za nic-szepnąłem.-Prześpisz się ze mną-dziewczyna zaczęła się śmiać, przez co sam chciałem to zrobić. Od jakiegoś czasu zdaje mi się, że Styles ma rację i na serio dążę do tego, żeby się przespać z Mią, ale nie przejmuję się tym zbytnio, bo w końcu jakoś jeszcze nie jestem tak zdesperowany, żeby ją zgwałcić.

-Nie prześpię się z Tobą, bo małych nie przyjmuje.

-Ty wcale nie przyjmujesz-odgryzłem się, hamując swój śmiech. Mam chęć jej coś zrobić, ale z drugiej strony mam ochotę się roześmiać.

-Bo mnie zniechęcając takie jak Twój. Lepiej chyba być lesbijką...

-Nie okłamuj siebie, jak i mnie, bo każdy dobrze wie, że w końcu i tak zobaczysz, że nie mam jednak małego-zaśmiałem się, na co Mia spuściła swoją bluzkę na dół, po czym się odwróciła.

-Nie zrobię tego z Tobą, nawet jeśli bym się najebała w trzy dupy i zaćpała.

-Nie bądź taka pewna-uśmiechnąłem się, patrząc na dziewczynę.-Całować mnie też nie chciałaś, a widzisz, jak Ci się teraz podoba-dodałem i od razu nachyliłem się nad dziewczyną, łącząc nasze usta.-Chyba że wolisz takie pedałaki jak Max.

-Odczep się od niego. Nie wiem, czy nie zauważyłeś czy co, ale już czas na Ciebie-wskazała drzwi. Stanąwszy na zimnej podłodze, poszedłem do łazienki, gdzie mogłem się ubrać. Gdy wyszedłem, w pokoju było pusto. Mia siedziała w kuchni, jedząc śniadanie.

-Dzięki, do zobaczenia-powiedziałem szybko, porywając tosta z jej talerza. Nim zdążyła coś powiedzieć, mnie już nie było. W planach na dziś miałem kolejną walkę, a chłopaki powinni już wiedzieć, kto będzie tym pechowcem, który się ze mną zmierzy. Wszedłem do domu, rzucając swoje buty w kąt.

-Louis-wydarł się Niall, a po jego emocjach poznałem, że coś go cholernie bawi.-Wiesz, z kim walczysz?-kiwnąłem przecząco głową, idąc w stronę kuchni. Musiałem zjeść coś treściwego, bo jeden tost jakoś mi nie odpowiada.-Z Kevinem.

-Co kurwa?!-odwróciłem się, nie wierząc.-Bez jaj.

-Nie żartuję, przed chwilą dzwonił organizator i powiedział, że to on. Sam dokładnie dopytałem, czy to ten chłopak, co zna się z Mią.

-Będzie zabawnie-uśmiechnąłem się.-I to cholernie zabawnie.

-Czyli Mia nie przyjdzie na walkę?

-Chyba sobie żartujesz, że bym ją wziął-zaśmiałem się.-Jeszcze by wleciała i zaczęła mnie powstrzymywać. Nie, dziękuję, ale wiesz, chyba Harry ma rację i cholernie chcę ją....

-Zaliczyć. Wiem-uśmiechnął się.-To wmawianie Tobie, że ją kochasz, było zakładem między mną, a Liamem-dalej mówił,uśmiechając się, a ja myślałem, że się przesłyszałem.-Może i Ci na niej czasem zależy, ale to ty sam powinieneś o tym wiedzieć. Plus wygrałem zakład-blondyn ryknął śmiechem, a ja dalej stałem,myśląc, jak mam zareagować. W sumie wszystko mnie śmieszyło i przynajmniej wiem, że oni nie zmieniają się w pipy.







 

Mia pov*

Leżałam sobie spokojnie na kanapie, gdy usłyszałam jak mój telefon wibruje na stole. Kto przerywa moją ukochaną ciszę?! Wstałam, mamrocząc pod nosem różne słowa, aż w końcu usłyszałam coś, czego nie chciałam nigdy słyszeć. Louis i Kevin za chwilę będą się bili. Nie wiem, kto dzwonił, bo nie znam tej osoby, ale zapewne to jakiś kolega Kevina. Wyszłam najszybciej jak mogłam, po czym prawie biegiem ruszyłam do miasta. Nie znałam drogi, ale na szczęście chłopak wysłał mi wiadomość z adresem hotelu ,przy którym odbywają się te walki. Wbiegłam szybko do środka, wiedząc, że jest pewnie za późno.

-Wow Mia, skąd ty tu?-usłyszałam głos Liama i momentalnie na niego spojrzałam.-Nie pójdziesz dalej. Louisa tu nie ma.

-Spierdalaj Payne. Jakiś koleś już dawno do mnie dzwonił, więc pocałuj mnie w dupę-ominęłam chłopaka, ale gdy byłam już prawie przy drzwiach, poczułam, jak szarpie mnie za rękę do tyłu.

-Nie pójdziesz tam do cholery. Nie będziesz się wtrącała, bo oni nic sobie nie zrobią.

-Nie? Właśnie widziałam ostatnio-mruknęłam. Chłopak spojrzał na mnie, ściskając mój nadgarstek-Puść mnie-szepnęłam, czując jak powoli ból staje się coraz większy.

-Jeśli nie chcesz, żebym Cię gdzieś zaciągnął i wyruchał, to mnie lepiej słuchaj dziewczyno-po tych słowach chłopak odwrócił się, chcąc pociągnąć mnie do jakiegoś pomieszczenia. W ostatniej chwili zauważyłam metalową rurkę, którą złapałam. Nim Liam się odwrócił, uderzyłam nią w głowę bruneta. Chłopak upadł na ziemię, a ja pobiegłam w stronę głównej sali. Miałam marne szanse, żeby cokolwiek zobaczyć, więc po prostu odnalazłam wzrokiem jakiekolwiek przejście inne niż między ludźmi.

-Co ty tu robisz?!-usłyszałam syknięcie przez zęby Stylesa.

Odpowiedziałam szybkie nic, po czym szybko wmieszałam się w tłum. Tym samym dotarłam do reszty chłopaków. Spojrzeli na mnie, jakbym była duchem. Czyli do jasnej cholery miało mnie tu nie być? Odwróciłam się w stronę źródła zbiegowiska.

-Louis przestań!-krzyknęłam z całych sił, ale na nic się to zdało. Ludzie tak się darli, że nic nie usłyszał. Może i Louis był trochę obity, ale to co działo się z Kevinem, przechodziło ludzkie pojęcie.-Niech on już przestanie!

-Jest jedna zasada złotko. Brak zasad-uśmiechnął się Styles.-Chyba że się podda...ale wtedy będzie wygwizdywany już zawsze, a Louis jak to Louis mu nie odpuści. Nie kombinuj nic, bo się policzymy.

To był moment jak spojrzałam raz na chłopaków i po chwili wbiegłam na środek. Louis który okładał Kevina, nie wiedział co robić. Ja wykorzystałam to i zepchnęłam bruneta z Kevina. Chłopak był cholernie obity, ale z tego co widziałam, dobrze to znosił.

-Po chuj tu przyszłaś?

-Ktoś po mnie zadzwonił idioto-warknęłam.-Nie rozumiesz, że mogłeś go zabić?

-I co z tego kurwa!-krzyknął Louis.-Wiedział, na co się pisze. Wiedział, czym to grozi, a Ciebie kurwa nie powinno tu być. Słyszysz tych ludzi?-wskazał na wszystkie zgromadzone osoby, które krzyczały i gwizdały w naszą stronę.-Gdyby nie ja, to już dawno by Cię stąd znieśli, więc z łaski swojej spierdalaj sama-wywarczał. Jego oczy zrobiły się ciemne, czyli był na mnie wkurwiony. Chłopak wstał, kopiąc Kevina w nogi.-No dawaj frajerze.

-Nie rób tego-szepnęłam w stronę chłopaka, ale w tym samym momencie poczułam ręce naokoło mojego ciała. Harry ściągnął mnie z widoku, a co najgorsze gdzieś ze mną szedł.-Puść mnie dupku.

-Teraz masz przejebane-warknął, zamykając za nami drzwi.-Mówiłem, że masz nic nie kombinować, plus pewna osoba chce z Tobą pogadać.

-Co ty sobie kurwa myślałaś, uderzając mnie w głowę, co?-Liam dosłownie przyparł mnie do ściany. Pierwszy raz się ich bałam. Byliśmy sami w pomieszczeniu, nikt mnie nie usłyszy.-Byłem jak na swój charakter naprawdę miły, a ty tak się odpłacasz?

-Dlatego mówiłem, że nie warto jej ufać-syknął Styles.-Było ją zerżnąć i zabić na samym początku.

Liam złapał moją brodę w pomiędzy dwa palce, po czym zaczął mnie całować. Chciałam go odepchnąć, ale byłam za słaba. Poczułam łzy pod powiekami. Może i Liama jeszcze zniosę, ale niech Harry się do mnie nie zbliża.

-Louis się chyba nie obrazi, jeśli Cię wypożyczymy. Jak sądzisz?

-Ona jest dziwką. Nie raz była wypożyczana-zaśmiał się Styles, a ja znów poczułam się jak wczoraj.

Jakbym naprawdę nią była. Liam mnie puścił, popychając w stronę kolejnych drzwi. Weszłam przez nie i zobaczyłam szafki. Podejrzewam, że jest to szatnia, czyli zaraz przyjdzie tu Louis. Podciągnęłam nogi pod brodę i zaczęłam płakać. Po cholerę ja jeszcze żyję? Jestem tylko osobą do pomiatania, a Layla ma teraz Nialla. Zero kontaktu z kimkolwiek. Chwilę później moje przemyślenia przerwał huk. Louis wszedł zatrzaskując drzwi.

-Wiesz jak bardzo mam ochotę Ci wjebać? Po cholerę przyjechałaś? Kevin zdecydował, że będzie się bił, to jego sprawa.

-Żyje?-szepnęłam, podnosząc wzrok na wkurwionego chłopaka.

-Jedziesz dzisiaj do naszego domu-syknął.-Nie zostawię Cię samej, bo chuj wie, co będziesz chciała zrobić.

Na moje dalsze pytania chłopak nie odpowiadał. Idąc w stronę auta, widziałam tylko, że kuleje. Chciałam się odezwać, ale wolałam to przemilczeć. Tylko w bocznym lusterku widziałam jak Louis oparł się o auto i ciężko wypuszczając powietrze, złapał się za brzuch. Do domu jechaliśmy w ciszy, a ja nie miałam nawet sił się kłócić. Layla napisała mi wiadomość, że przywiozła mi kilka ciuchów i cholernie chciałaby wiedzieć, co znów wymyśliłam. Ah, czyli następna która jest przeciw mnie. Poszłam od razu do pokoju bruneta i weszłam do łazienki. Chciałam się umyć i po prostu iść spać. Raz dwa namydliłam swoje ciało, po czym je spłukałam. Ubrana w o wiele za dużą bluzkę wyszłam z łazienki.

-Całowałaś się z nim?-zapytał w końcu, a ja zamilkłam.-Odpowiadaj!

-Całowałam i co? Z Tobą też to robię.

-Ja to ja do cholery. Ten debil, to debil-warknął.-Skąd mam wiedzieć, że z nim nie spałaś? Może Styles ma rację, co?

-Opanujesz się?-usiadłam wkurzona na łóżku.-Dziwne, że jeszcze rano pierdoliłeś coś innego. Myślisz, że to miłe jak znów musiałam wysłuchiwać, że jestem szmatą, dziwką i nie wiadomo co jeszcze? Jak Liam przyssał się do mnie, jak jakaś jebana pijawka, że do teraz czuję, jak mnie bolą usta?

-A co ja mam powiedzieć, co?-krzyknął.-Myślisz, że czemu nic o tym nie mówiłem? Bo wiedziałem, że będziesz żałowała tego kutasa i to ja znów wyjdę na tego złego i pojebanego! Masz kompletnie wyjebane na to, że on sam się z tym liczył. Dobrze wiedział, że może nie wrócić, ale kurwa nie. To ja jestem najgorszy! On wyjdzie najprawdopodobniej ze szpitala z samym obiciem i siniakami, a ja znów mam do cholery coś z żebrami, ale nie! To ten kutas jest dla Ciebie najważniejszy!-dokończył, a ja po prostu zamilknęłam.-Jesteś jak wszyscy. Myślałem, że mnie znasz i nie będziesz dalej oceniała po tym, co pierdolą inni, ale się cholernie myliłem.

-To nie jest tak-wydusiłam z siebie. Louis usiadł powoli na łóżku, łapiąc się za
brzuch. Ledwo udało mu się to zrobić, zaczął jęczeć z bólu, co mnie ruszyło. Spojrzałam na jego klatkę. W tym momencie był to jeden wielki siniak i opuchlizna. Zrobiłam coś w stylu uśmiechu, wzruszając ramionami.-Nie martwiłam się o Ciebie, bo wiedziałam, że sobie poradzisz. Kevin od razu był na przegranej pozycji, a ja nie chciałam, żeby mu się coś stało.

Brunet bez żadnej reakcji spojrzał w sufit. Ja po krótkim namyśle zbiegłam szybko na dół po lód, po czym wróciłam, znów kładąc się na łóżku. Położyłam kostki lodu na ciele chłopaka. Syknął, zaciskając ręce na kołdrze.

-I po co Ci to było?

-Nie wkurzaj mnie, ok? Już dosyć zrobiłaś i co Ci do cholery odbiło, żeby uderzyć Liama?

-Nie chciał mnie puścić-mruknęłam, wzruszając ramionami.-Przepraszam Louis. Nie chciałam Cię ranić w żaden sposób-szepnęłam, opierając się o ramię chłopaka. Przełożyłam lód w nowe miejsce.

-Nie zraniłaś mnie. Lepszym słowem jest wkurwiłaś.

-Tak, jasne.Nie wiem po co to robię. Jestem zawsze z Tobą, przepraszam Cię, wybaczam błędy, a ty i tak masz mnie w dupie. Najchętniej rzuciłbyś się na pierwszą lepszą.

-Nie jest tak. Jakbym miał Cię w dupie, to bym specjalnie zabrał Cię na tą walkę i patrzył, jak ryczysz nad Kevinem. Każdy to powie, więc nie wymyślaj.

-Nie. Nie każdy. Nie szanujesz mnie, nikt mnie nie szanuje. Coraz częściej mam myśli samobójcze. Nawet Layla ostatnio non stop jest z Niallem...

-Mia kurwa przestań-warknął, poprawiając się.-Co mam do cholery zrobić, żebyś się poczuła inaczej? Jeśli chcesz jakiegoś frajera, który śpi na kasie, je kolacje z idealną rodzinką i łazi w garniaku to się zgłoś do kogoś innego. Ja tego robić nie będę, bo to nie w moim stylu. Jestem jaki jestem, szacunek okazuję po swojemu i tego nie zmienisz.

-Dziwne, że jeszcze nie zauważyłam tego szacunku.

-Szczerze to masz zrytą banię przez swojego ojca-mruknął.-Jesteś za bardzo wrażliwa na obrażanie Twojej osoby i przejmujesz się opinią innych. A twoja samoocena jest mniejsza od zera.

-Dzięki. Na serio dzięki-westchnęłam, nakrywając się kołdrą.-Jeżeli do jutra Ci nie przejdzie, jedziesz do lekarza, rozumiesz?

-Tak mamo-zaśmiał się. Ułożyłam wygodnie głowę na poduszkach, po czym zamknęłam oczy. Myślałam, że będzie gorzej, a tu się okazuje, że jednak też mogę normalnie pogadać z Louisem.










CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pod ostatnim rozdziałem nie pojawiła się wymagana ilość komentarzy, ale z pewnych powodów dodałam ten 36. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymujecie, czytając to i was za bardzo nie zanudzam. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, które pojawiły się w rozdziale.  Chciałam też powiedzieć, że to ff będzie miało około/ponad 50 rozdziałów, ale to okaże się później ;)

poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 35

Mia pov*

W sumie dobrze, że rodzice Layli są bogaci. Mogę bez problemu korzystać z basenu, który jest z tyłu domu. Można powiedzieć, że to wykorzystywanie, ale dla mnie to korzystanie z atrakcji, jakie tu mamy. Po tym jak przepłynęłam kilka długości basenu, wyszłam z wody. Obok miałam rozłożony ręcznik, na który się położyłam.

-Nie boisz się tak leżeć?-usłyszałam dobrze mi znany głos. Bez podnoszenia głowy, wiedziałam, że to Louis.-Ktoś Ci może zrobić zdjęcia i wrzucić do internetu.

-Przynajmniej będę sławna. Nie widzę problemu.

-Tak-parsknął Louis, siadając obok mnie.-Sławna dupa i cycki Mii.

-Nie masz co robić? Bo jakoś ja byłam szczęśliwa, dopóki nie przyszedłeś-uśmiechnęłam się.-Poza tym po co tu jesteś?

-Żebyś ruszyła swoją szanowną dupę i gdzieś ze mną pojechała. Umówiłem się z chłopakami na nogę...

-Nigdzie nie jadę-odpowiedziałam szybko.-W sumie jechałabym, ale nie jeśli będzie tam Styles.

-Nie pytałem się. Masz być gotowa na osiemnastą.

-Może jeszcze będę miała grać? Zapomnij, nie bawię się w to-mruknęłam, wiedząc, że z nim nie wygram. Dzisiejszego dnia jestem na nich skazana.-Layla będzie?

-Będzie i jeszcze jedna dziewczyna.

-Chociaż coś-westchnęłam. Rozmawiałam jeszcze chwilę z Louisem, po czym poszłam do domu. Louis nadal siedział w ogrodzie, a ja mogłam spokojnie się przebrać. Nie trwało długo, gdy przyszedł do mojego pokoju i rzucił się na łóżko. Cham.

-Wypierdalaj-wskazałam drzwi.-Nie jesteś u siebie. Robisz co chcesz,  ale ja gdybym się położyła na twoim łóżku to byś mnie zabił.

-Nie przeklinaj. Kocham to łóżko, pachnie Tobą - mrugnął w moja stronę,  na co przewróciłam oczami. Ten chłopak wyprowadza mnie z równowagi.  W końcu gdy wiedziałam, że nie odpuści,  położyłam się obok niego. Brunet co chwila zmieniał zajęcie,  ja oglądałam TV i wszyscy byli szczęśliwi.

-Mia czy ja Ci nie mówiłem, że masz zerwać kontakt z Maxem?-momentalnie podniósł głos, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na chłopaka, jak na debila, ale po chwili zauważyłam, że ma telefon w ręce.

-Oddaj mój telefon.  To moje prywatne wiadomości i Tobie nic do nich!

-Powiedziałem wyraźnie kurwa. Mam się z nim rozliczyć?-warknął,  odpychając mnie z powrotem na łóżko. Telefon odrzucił na szafkę,  wcześniej coś na nim pisząc. Wiedziałam, że będę musiała wszystko odkręcać. 

-A kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać?  Nie będę Cię słuchała.

-Jak nie chcesz być w piekle po raz kolejny, to nie podskakuj kurduplu.Widziałem, jak on na Ciebie patrzył i się uśmiechał. Nie podoba mi się.

-Tobie nikt nie pasuje. Nie znasz go, więc się nie wypowiadaj-odwarknęłam. Louis przybliżył swoją twarz do mojej i zaczął powoli i wyraźnie do mnie mówić.

-Pamiętasz, jak mówiłem, że masz nie wysiadać z auta? Nie posłuchałaś, co skutkowało spotkaniem z twoim ojcem. Mówiłem, że masz mnie słuchać, postawiłaś się i miałaś spotkanie z Harrym, więc do jasnej cholery jak mówię, że masz się z nim nie spotykać, to to zrobisz.

-Chyba sobie śnisz dupku-odepchnęłam Louisa od siebie, żeby mieć miejsce na wydostanie się. Chłopak szarpnął mnie z powrotem.-Puść mnie!

-Nie spotkasz się z nim, bo nie dostałem żadnego argumentu, który by na to pozwolił.

-Nie powiem Ci nic, bo...

-Czyli się nie spotkasz-uśmiechnął się, przytrzymując moje ręce. Wzięłam głęboki wdech, po czym spojrzałam zła na Louisa. Będzie się śmiał, o czym dobrze wiem.

-On nic do mnie nie ma, bo jest...-Louis pośpieszył mnie ruchem ręki i wbił we mnie swój wzrok.-Jest gejem-dokończyłam ciszej. Chłopak spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam, że drga mu kącik ust.

-On jest zasranym pedałem-zaczął się zwijać ze śmiechu. Walnęłam mu dwa razy
w ramię, próbując go jakoś uspokoić, ale wszystko poszło na marne.-Nie wytrzymam, jebany pedał.

-Przestań się śmiać. Co z tego ,że jest gejem? Człowiek jak człowiek-warknęłam, szturchając Louisa. Chłopak dalej się podśmiewał, co mnie cholernie wkurzało.-Skończyłeś?

-Wiesz, co jest najlepsze? Że on nigdy nie zrobi tego-powiedział cicho, a za nim w ogóle posłałam mu pytające spojrzenie, nachylił się i złączył nasze usta. Swoją lewą rękę przeniosłam na kark chłopaka, a prawą wplotłam w jego włosy.

-Jesteś debilem-mruknęłam, odrywając się od jego ust.

-Przynajmniej nie pedałem. Będę czekał przed domem-mrugnął do mnie i wyszedł z pokoju.

Jeszcze przez długi czas patrzyłam tępo w jakikolwiek punkt. On...nawet nie umiem go określić. Jedna strona w mojej głowie krzyczy, że mam zakończyć tą znajomość jak najszybciej, ale druga znów przekrzykuje, że jest dobrze. Czasami czuję się trochę jak jego zabawka, jednak to szybko mija. Nim się obejrzałam, przyszedł czas,żebym się uszykowała. Narzuciłam na siebie luźne cichy i po związaniu włosów, wyszłam przed dom.

-Hej piękna-usłyszałam ten głęboki głos Louisa. Stał, opierając się o płot.

-Chce mieć to za sobą. Jedno słowo lokowatego idioty, a...

-Nie myśl o tym. Chodź-pociągnął mnie za rękę, kiwając głową. Nie minęło kilka sekund, a zobaczyłam, jak Louis wyciąga papierosa z kieszeni i go zapala.

-Wiesz, że palenie zabija? Już Ci chyba mówiłam.

-Jakoś jeszcze żyję. Już Ci chyba mówiłem-uśmiechnął się, idąc przed siebie.-Tylko jeden, nie przeżywaj Mia.

-Jeden? Chyba w ciągu ostatnich kilku minut. Jeszcze będziesz płakał, gdy Ci serce rozjebie-warknęłam, wyprzedzając go. Chłopak stanął, uśmiechając się.

-Raz tu trzeba skręcić mądralo, a dwa jak mi stanie serce, to nie będę żył, a wtedy nie będę mógł płakać-odparł, tym bardziej mnie denerwując.-Poza tym przynajmniej będzie o jedną, chorą psychicznie i złą osobę mniej na tym świecie.

-Ty serio jesteś porąbany-mruknęłam, przechodząc przez niskie ogrodzenie, za którym znajdowało się boisko. Ledwo weszłam na trybuny, zobaczyłam lokowatego pacana, który się do mnie uśmiechał. Pominęłam jego prowokację i usiadłam przy dziewczynach.

-Zły dzień?-zapytała Layla, a ja wzdrygnęłam ramionami.

-Nie mów mi nawet, bo coraz częściej myślę nad powrotem do ojca....zaraz wyjebie temu dupkowi.

-Przestań się nim przejmować i nie przesadzaj. Sama wiesz, że u mnie masz lepiej. Mojej mamy nie ma więcej niż jest, a mi nie przeszkadzasz. Plus możesz się widywać z panem Tomlinsonem-uniosła brwi, a ja spojrzałam na chłopaka, który biegł z piłką w stronę bramki.

-Jakoś bym się nie załamała, jakbym go nie widziała.

Przez resztę czasu rozmawiałyśmy na całkiem inne tematy. W sumie dobrze, że dałam się namówić na przyjście tutaj. Oparłam się o jedno z krzesełek, po czym ziewnęłam.Zrobiłam się senna, a już na pewno nie pomagał chłód, który był coraz większy. Owinęłam się szczelniej swoją bluzą, patrząc jak na dole kilkunastu chłopaków, biega za piłką. Około piętnastu minut później usiedli się na dole i zaczęli rozmawiać. Zeszłam powoli na dół, pomijając po raz kolejny Stylesa.

-Idziemy już? Zimno się zrobiło-powiedziałam, patrząc na chłopaka.

-Było się ubrać cioto, a nie porozbierana ja....

-Nie gadam z Tobą lokowaty idioto-podniosłam głos, już dość wkurzona jego prowokacjami.-To co idziemy?-mój głos ewidentnie się zmienił, gdy zdanie skierowałam znów do Louisa.

-A co? Masz jakiegoś klienta w rozpisce? Ile mam zapłacić za godzinę z Tobą?-uśmiechnął się chamsko, a ja poczułam ukłucie. Tępy debil.-Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi.

-Harry zamknij si...-zaczął Liam, ale wystarczyła chwila, a chłopak się zamknął, nie chcąc robić sobie kłopotu.-Rób co chcesz z resztą.

-Loda też zrobisz za drobną opłatą?-kontynuował z coraz większą satysfakcją. Ja powoli czułam łzy w oczach. Bolało mnie to, co mówił. Był to mój jakby czuły punkt.

-Nie jestem dziwką w porównaniu do Ciebie-odparłam, kierując wzrok na Louisa. Siedział wkurwiony, słuchając co Styles mówi w moim kierunku. Nie chciał robić afery, ale to jest do cholery przesada.

-Bo ty jesteś wielką dziwką. Louis tylko czeka, aż mu dasz dupę. Ilu to już było? Thomas, Max, Kevin...więc co mi też dasz?-powiedział, a ja poczułam łzy na policzku. Nie wytrzymałam.

-Odszczekaj to kurwa!

-Mówiłeś coś?-Styles spojrzał na Louisa.

-Cofnij to co powiedziałeś kutasie-popchnął lokowatego na krzesełka od trybun.-Ona nie jest dziwką i na pewno by Cię nie obsłużyła.

-Ona jest zwykłą szmatą, co daje każdemu. Mogę się założyć,że Max i Kevin rżnęli ją na zmianę.

W tym momencie nie wytrzymałam i sama opuściłam boisko. Jebany Styles! Jebane słowa! Dlaczego one tak bolą?! Starłam łzy, które zamazywały mi widok. Szłam dalej, zalewając się potokami moich łez. Nie jestem dziwką! Gdy byłam już na ulicy przy której mieszkałam, usłyszałam krzyki Louisa.

-Mia czekaj do cholery!-podbiegł do mnie całkowicie zdyszany.-On jest kurwa pojebanym dziwkarzem. Nie słuchaj go-chłopak mnie przytulił, czym nie pogardziłam. Owinęłam ręce na około jego ciała.-Nie jesteś dziwką. Chyba że wolisz gejów-zaśmiał się, chcąc mnie chociaż trochę pocieszyć. Nie podziałało, ale liczą się chęci, nie?-Nie płacz z takiego powodu.

-Słyszę to słowo na każdym kroku. Mój ojciec, Harry co chwila ktoś mówi, że jestem dziwką-załkałam, idąc dalej do domu. Louis nie odstąpił mnie na krok.

-Jakoś nie podałaś normalnych ludzi jako przykład. Dla mnie nie jesteś dziwką, a fajną dziewczyną i wiem, że z nikim jeszcze nie spałaś. Ten, który będzie pierwszy, będzie szczęściarzem.

Weszłam do środka domu, kierując się od razu do pokoju. Byłam zmarznięta, zmęczona i zapłakana. Przebrałam się w moją piżamę, gdy do pokoju wszedł Louis z dwoma szklankami kakao. Położył je na szafce, siadając na brzegu łóżka.

-Robisz się pipą-zaśmiałam się. Louis zdjął swoje ciuchy i położył się obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię. Jakim cudem on jest taki ciepły?

-Nie robię, po prostu nie chcę, żebyś płakała-mruknął.

-A jeśli nie umiem przestać? To boli jak kiedyś, gdy mówił mi to ojciec-powiedziałam, zamykając oczy. Dlaczego mnie ranią słowa osoby, której nienawidzę i mam w dupie?

-On nie jest ważną osobą, żeby miało Cię to ranić. Może i teoretycznie jest Twoim ojcem, ale na pewno nie w praktyce-szepnął, przytulając mnie do siebie. Po tym jak wypiłam swoje kakao, zasnęłam przytulona do chłopaka. Nie wiem, co między nami jest, ale może tak zostać. 

 









CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Następny rozdział pojawi się, gdy pod tym będzie 6 komentarzy. Mam nadzieję, że nie robię dużych błędów, a wszystko jakoś idzie czytać ;) Rozdziały dodaję, jak mam czas, które w sumie nie mam prawie wcale XD Wystarczy cierpliwie czekać, a rozdział w końcu na pewno będzie ;D

wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 34

Jak ostrzegał mnie Kevin i mówiła Layla, przez mój spacer w deszczu, leżę teraz z gorączką w łóżku. Mam katar, bolą mnie zatoki i głowa, a co najgorsze nie mam ochoty na nic. Męczy mnie samo leżenie. Podwinęłam kołdrę bardziej pod brodę, gdy do pokoju weszła dziewczyna. Blond włosy-Layla.

-Masz zupę-powiedziała, siadając obok. Mruknęłam ciche dziękuję, a dziewczyna dalej kontynuowała niańczenie mnie.-Chcesz coś jeszcze?

-Nie Layla, chcę spokoju.

-To zadzwoń po swojego chłopaka-zaśmiała się.-Wiesz, że Louis nie jest zadowolony z powodu, że się z kimś spotykasz-gdyby nie to, że nie mam na nic sił, Layla oberwała by z poduszki.

-Mam Ci powiedzieć, gdzie to mam? Gdzie jego koleżanka?

-A jak myślisz? Spali ze sobą dwa razy i stwierdzili, że jednak nic ich nie łączy. Czyli Louis jest teraz sam-dokończyła, a ja zamknęłam oczy, starając się nie słuchać dziewczyny.-Plus Kevin chyba woli was jako przyjaciół.

-Bo my jesteśmy przyjaciółmi-mruknęłam, odwracając się.-Nie denerwuj chorego. Jesteś z Niallem, to nie próbuj na siłę połączyć mnie i Louisa, ok?

-Jezu, przepraszam, że żyję-powiedziała, ale po chwili zaczęła się śmiać.-Jeszcze się zdziwisz. Plus nie zdziw się, jeśli w najbliższym czasie go zobaczysz-wyrzuciła na jednym tchu, po czym wyszła z pokoju. Zabiję ją kiedyś! Przyrzekam! Czułam się coraz gorzej, a nie mogłam nic poradzić. Brałam tabletki, zjadłam ten rosół, a w sumie go wepchnęłam i nie wiem, co jeszcze mam robić. Przekręciłam się na drugi bok, próbując zasnąć, ale poczułam nagłą potrzebę pójścia do toalety. Cholera! Wyszłam spod kołdry, idąc jak pokraka, czując, że panele w pokoju mnie parzą. Załatwiłam to, co chciałam, po czym wróciłam do pokoju.

-Nie stęskniłaś się?-zobaczyłam, jak Tomlinson rozgościł się w pokoju i usiadł w fotelu.

-Ja nie chcę Cię widzieć. To Layla kazała Ci tu przyjść, więc możesz wyjść-bardziej jęknęłam niż warknęłam w stronę chłopaka. Mogłam obstawiać, że właśnie teraz się uśmiecha.

-Ouaa ale zabolało.

-Ja widzę, że wrócił stary kutas Louis-mruknęłam ciszej, żeby nie pogorszyć bólu głowy. I tak już nie mogłam wytrzymać. Chłopak non stop siedział w fotelu, patrząc to na mnie, to na pokój.

-Chora, a nadal nie zamyka Ci się twarz-skwitował. Leżałam nadal z zamkniętymi oczami.-A słyszałem, że masz jakiegoś chłopaka? Kebab? Keban? A sorry Kevin, prawda?-zaśmiał się.

-To mój przyjaciel dupku. Nie masz co robić? Ja słyszałam, że Twoja laska znudziła Ci się po kilku godzinach? Była zła w łóżku?

-Gdybym tylko mógł, po prostu bym Ci wpierdolił tak, aż byś przede mną uciekała.

-Z tego co wiem, to już tak było-odszepnęłam już spokojniej. Nie dam mu się sprowokować, bo mam odpoczywać, a nie się jeszcze denerwować.-Więc co,biedny singiel, alkoholik, ruchacz Louis wrócił?

Chłopak na chwilę zamilkł, a ja usłyszałam kroki na podłodze. Szedł w moją stronę. Chwilę później materac się ugiął.-Możesz się sunąć?-powiedziałam, zachowując spokój, na co Louis się zaśmiał.

-Jeśli nie chcesz, żebym stał się Twoim koszmarem, to lepiej pomyśl co mówisz, ok?-powiedział tuż nad moim uchem, przez co poczułam dyskomfort. Zebrałam w sobie wszystkie siły, po czym poszłam w stronę drzwi i je otwarłam.

-Żegnam dupku-warknęłam, czego od razu pożałowałam, czując ukłucie w głowie.

-Nigdzie się nie wybieram skarbie.

-Wypierdalaj Tomlinson-po raz kolejny podniosłam głos, po czym zobaczyłam przed oczami ciemność i osunęłam się na ziemię. Chciałam wstać, ale nie miałam na tyle sił, żeby podeprzeć swoje ciało rękoma.

-Nie udawaj James. Mnie to nie rusza-nie odpowiedziałam chłopakowi w ogóle.-Mia?-chłopak klepnął mnie w policzek. Ścisnęłam w dłoni jego bluzę, chcąc się podnieść, ale za cholerę mi to nie wyszło. Pokój dosłownie wirował, a ja myślałam,że zaraz zwymiotuję.-Ciekaw jestem, co żeś robiła, że jesteś tak osłabiona-Louis wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Poczułam, jak chłopak wkłada mi termometr pod pachę, a po krótkim czasie przedmiot pika.-O cholera-szepnął.-Masz czterdzieści stopni.

Po tych słowach usłyszałam tylko jak drzwi od pokoju się zamykają, a ja odpłynęłam. Nie wiem, ile spałam, nie wiem, co się wtedy działo, ale gdy się obudziłam, Layla akurat wchodziła do pokoju. Powoli otwarłam oczy, czekając aż obraz się wyostrzy i zobaczyła jeszcze jedną osobę. Niall?

-Śpij Mia-usłyszałam głos przyjaciółki, po czym wycieńczona znów zasnęłam. Tym razem spałam do samego rana, a gdy się obudziłam, nie czułam kompletnie nic. Dosłownie jakby mnie ktoś pobił albo miałabym wypadek.

-Jak się czujesz?

-Chujowo-szepnęłam chyba najciszej na świecie.-Ja w ogóle jeszcze żyję?

-Żyjesz-uśmiechnęła się dziewczyna.-Ale masz cały czas wysoką gorączkę, katar, migrenę i sama w sumie wiesz, co jeszcze. Lekarz był, jak spałaś. Dał Ci tabletki i maść rozgrzewającą. Po prostu musisz to przetrzymać.

-Zabij mnie po prostu. Kto wczoraj tu był z tobą?-powiedziałam, powoli się poprawiając.

-A jak myślisz. Louis siedział przy Tobie i robił okłady na czoło. Plus gdy był u Ciebie doktor, zadzwonił z Twojego telefonu do Kevina i go opierdolił.

-To nie jego wina, sama chciałam iść w tym deszczu.

-Mi tego nie mów. Po prostu przyjmij do wiadomości, że Louis Cię lubi, a że jest jaki jest, to potrafi być chamski-powiedziała.-I dzisiaj na chwilę przyjdzie do Ciebie Kevin.

Mruknęłam ciche ok, po czym zostałam sama w pokoju. Nie trwało to długo, bo Kevin przyszedł już po godzinie. Usiadł na brzegu łóżka, uśmiechając się tym swoim uśmiechem.

-A mówiłem, że tak będzie.

-Nie wymądrzaj się-szepnęłam, patrząc na chłopaka.

-Wiesz, mam sprawę. Nie będę owijał w bawełnę....będziemy tylko przyjaciółmi, ok?-spojrzał na mnie niepewnie, a ja zmarszczyłam brwi.-I nie chodzi tu o to, że boję się Louisa. Po prostu jak do mnie wczoraj zadzwonił, to zobaczyłem, że się o Ciebie martwi, bardziej ode mnie. Będzie lepiej, jeśli będziesz bliżej z nim, a nie ze mną. Ja wolę nas jako przyjaciół...

-Kevin nie obraź się, ale ja zawsze traktowałam nas jako przyjaciół. A to że się całowaliśmy, to nie wiem,jak to wytłumaczyć-przerwałam mu, widząc, że powoli się męczy.

-To dobrze, myślałem, że mogę Cię urazić.

Uśmiechnęłam się do chłopaka i pokiwałam głową. Był u mnie dwie godziny, po czym musiał już iść, więc się pożegnał i wyszedł. Spałam zmęczona rozmową do samego wieczora. Nie czułam się lepiej ani trochę. Wszystko mnie drażni, a nie mogę ciągle spać. Gdy otwarłam oczy, znów zobaczyłam,że Louis jest w pokoju. Stał przy oknie, rozmawiając z kimś po cichu przez telefon. Domyśliłam się, że jest to Harry albo jeden z chłopaków. Przekręciłam się, żeby było mi wygodniej, gdy usłyszałam Louisa.

-Musisz wziąć tabletki.

-Nie chcę-szepnęłam.-Chcę dalej spać.

-Ja się nie pytam, czy ty chcesz. Ja mówię, że masz to zrobić-warknął, a ja fuknęłam pod nosem ciche przekleństwo. Brunet przesunął bliżej mnie szklankę z wodą oraz podał tabletki. Połknęłam je z trudem i opadłam na moją ukochaną pościel.-I co? Przeżyłaś, nie?

Pominęłam głupie pytanie chłopaka, zamykając oczy. Niech się wali. Mną rządzić nie będzie. Leżałam, smarkając się i kręcąc jakbym miała owsiki. Louis w międzyczasie poszedł do łazienki i wrócił z mokrym ręcznikiem.

-Chcesz, to śpij-mruknął, kładąc się obok. Gdy chłopak przyłożył zimny ręcznik do mojego czoła, poczułam się jak w niebie. Z moich ust wydobył się jęk ulgi, co zauważył Louis.-Widzisz, jednak się na coś ten kutas przydaje.

-Przynajmniej ten raz-szepnęłam.-Nie powiedziałam na Ciebie kutas ze swojej woli, Ty mnie do tego zmuszasz.

-I co jeszcze? Zamknij się już i odpoczywaj, bo nigdy nie wyzdrowiejesz, a wtedy nie będę miał kogo wkurwiać-powiedział, chichocząc, po czym oparł się, dalej trzymając w ręce ręcznik.

-Po co to robisz? Nie lepiej ze mną skończyć?

-Jakbyś nie zauważyła, lubię komplikować sobie życie-powiedział tym swoim tajemniczym głosem, po czym po raz kolejny kazał mi się zamknąć. Wzięłam swoje tabletki, które powodowały u mnie napad senności, przez co zasnęłam w ciągu godziny. Rano obudziłam się w o wiele lepszym stanie. Gorączka chyba mi przeszła, nie czułam takiego osłabienia, ale nadal bolały mnie zatoki i głowa. Co najważniejsze byłam głodna pierwszy raz od kilku dni. Odwróciłam się i zauważyłam Louisa. Chłopak zasnął obok mnie.

-Louis-szturchnęłam go w ramię.

-Czego?!-warknął, nawet na mnie nie spojrzawszy.-Widzisz tą godzinę? Jest za dwadzieścia ósma!

-I co. Nie jadłam prawie nic od kilku dni, zrobisz mi coś na śniadanie?

-Chyba Cię pojebało-zaśmiał się.-Idę spać.

-Louisek, proszę-jęknęłam cicho, czekając na reakcję chłopaka. Uniósł głowę, po czym zmroził mnie wzrokiem. W sumie jestem do tego przyzwyczajona.

-Nie waż się mówić na mnie zdrobnieniami. Chcesz? Może być Lou i nic więcej.

-No dobra, zrób mi to śniadanie. Proszę-przysunęłam się bliżej chłopaka, po czym pociągnęłam go za rękę.-Louis, jestem głodna, bo nie jadłam prawie nic od kilku dni-powtórzyłam.

-Jeżeli przyniosę to jedzenie, to się zamkniesz?-syknął, podnosząc się na łokciu. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Wyszedł i poszedł do kuchni, a gdy wrócił po krótkim czasie, miał dla mnie jajecznicę.-Teraz się zamknij i daj mi spać.

Nim się obejrzałam chłopak zrzucił rzeczy z siebie i w samych spodenkach wszedł pod kołdrę. Czuj się, jak u siebie-zakpiła moja podświadomość. Nawet nie zdążyłam zjeść swojego śniadania, a usłyszałam ciche pochrapywanie Louisa. Korzystając z tego, że śpi, nachyliłam się nad chłopakiem i cmoknęłam go w policzek.

Louis pov*

Obudziłem się w nieswoim pokoju, a dopiero po chwili zobaczyłem, że jestem w pokoju Mii. Siedziała obok mnie, wgapiając się ekran telewizora. Zamknąłem ponownie oczy, żeby powoli się rozespać, gdy usłyszałem jej głos.

-Już się wyspałeś?

-Nie wiem. Jestem jakiś podmęczony-odpowiedziałem, leżąc przykryty po nos kołdrą.

-To jedź do siebie, a nie przesiadujesz w moim łóżku-westchnęła.

-Sama u mnie przesiadywałaś.

-Ta..wbrew mojej woli chciałeś dodać-odpowiedziała, na co zacząłem się śmiać.-Śmieszy Cię coś?

-Ty Mia. Mówiłem Ci już nie raz, że jesteś jak mały kotek. Chcesz być groźna, a nie jesteś-uśmiechnąłem się, po czym oberwałem poduszką w twarz. Zmrużyłem oczy, patrząc na Mię. Nie wiedziała, co chcę zrobić, ale sam wziąłem poduszkę i jej oddałem. Nie minęło kilka minut, a jedna z poduszek rozdarła się, rozsypując swoją zawartość na mnie. Mia popadła w nieopanowany śmiech.

-I co Cię tak bawi Green, co?-mruknąłem, otrzepując się z puchu.

-Fajnie tak wyglądasz. Bałwan we własnej osobie-zaśmiała się.

Spojrzałem na nią, unosząc kącik ust do góry, po czym poszedłem się ubrać. Telewizor dalej grał, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Złapałem swoją bluzę w
rękę, kierując się w stronę drzwi.

-Wiesz, co chciałbym teraz zrobić?...pocałować Cię, ale że jesteś chora, a nie chcę się zarazić, to powiem zwykłe na razie-zaśmiałem się i wyszedłem z pokoju,zostawiając zdziwioną Mię w czterech ścianach.Musiałem już wrócić do domu, bo i tak będą mnie napastować pytaniami. Zwłaszcza Harry. Przeszedłem całą drogę do swojego domu, po czym poszedłem do kuchni, żeby się napić.

-Gdzie byłeś?-usłyszałem pytanie, na co się zaśmiałem. Skąd ja mogłem wiedzieć, że tak będzie.

-Mia jest chora, więc poszedłem pomóc dziewczynom.

-Ah czyli wielki ''come back'' mam rozumieć?-parsknął Harry. Jedynie Niall wiedział, że byłem u dziewczyny znacznie dłużej niż reszta myśli.

-Nie? Po prostu im pomogłem. Nie mogę?-uniosłem ręce do góry.-Widocznie znudziła mi się tamta laska i wolę jednak po wkurwiać Mię.

-Jesteście pojebani-zaśmiał się Liam, patrząc w swoją gazetę. Ja się pytam, od kiedy on czyta gazety, co? Pokręciłem głową, przenosząc wzrok na Stylesa.

-Mogę się z nią przespać?-wypalił w końcu, po długim czasie zaciskania ust. Spojrzałem na niego pytająco, ale mruknąłem tylko, że ma iść z tym do niej.-Mia jest zwykłą dziwką-syknął.-Więc mnie też może obsłużyć-nie odwracając się do chłopaka, zacisnąłem zęby, nalewając sobie soku do szklanki. Liam w międzyczasie wyszedł z kuchni, bo wiedział, że za chwilę może być niefajnie.

-Skoro tak mówisz, to musi tak być-westchnąłem.-Zgłoś się do niej, to może się zgodzi.

-Nie dała Ci jeszcze dupy, prawda?-uśmiechnął się.-A mogę się założyć, że już to zrobiła z tym Maxem? Albo nie wiem, może...

-Zamknij się już Styles. Nie masz swojego życia?

-Nie przerywaj mi. Daje dupy wszystkim naokoło,a nie chce dać Tobie? Może dlatego ciągle do niej wracasz? Kevin, Max...wszyscy odhaczeni, tylko biedny Louis nic nie ma.

-Powiedziałem, że masz się kurwa zamknąć-syknąłem, patrząc na chłopaka.-Poszedłem do niej i to nie Twoja pieprzona sprawa. Będę robił, co mi się podoba, a nie co Ty debilu mi powiesz.

-Prędzej ja ją zgwałcę niż ty przelecisz-parsknął, chcąc wyjść z kuchni. Szarpnąłem go za rękę, żeby się odwrócił, po czym spojrzałem mu głęboko w oczy.

-Spróbuj chociaż do niej iść, a obetnę Ci kurwa łeb.

-Spierdalaj-wyszarpnął się, znikając za ścianą. Dokończyłem picie swojego soku, a że nie miałem nic do roboty, poszedłem na siłownię. Założyłem tam swoje ciuchy do ćwiczeń i rękawice. Żeby się wyżyć zacząłem walić w worek.

-Jebany Styles-szepnąłem do siebie.-Dotknie ją,a mu obiję mordę.

Rozumiem spać z różnymi dziewczynami. Sam tak robiłem i w sumie jeszcze czasem to robię. Ale nigdy ale przenigdy nie zgwałcę kobiety, bo chciałbym się zemścić na jakiejś osobie. Nie zgadza się, to do cholery tego nie robisz i szukasz innej. Moje uderzenia w worek stawały się coraz silniejsze, aż w końcu waliłem w niego z całych sił. Spocony usiadłem przy ścianie i napiłem się wody.

-Zależy Ci na niej-rzekł Niall, siadając obok mnie.

-Nie? A nawet jakby, to co z tego?

-Czyli przyznajesz, że jednak zależy-spojrzałem na chłopaka wkurwionym wzrokiem.-Nie masz co ukrywać. Jesteś jakby naszym szefem, przywódcą, a chowasz się przed tym idiotą Stylesem.

-Nie chowam się.

-Nie? Każdej innej osobie już dawno byś wyjebał, a jemu jedynie potrafiłeś grozić. Przestań mu na wszystko pozwalać Louis, bo wiesz, że on jest zdolny to zranienia Mii. Widziałeś co robił z Laylą.

-Nic jej nie zrobi, bo ja tego dopilnuję, ok?  Mia leży w pokoju i się stamtąd nie rusza.

-Lubisz ją Louis, lubisz i nie ukryjesz tego-Niall poklepał mnie po ramieniu, po czym wyszedł, trącając worek. Patrzyłem na kiwający się przedmiot. Ostatnio za dużo myślę, a o wiele lepiej jest  tego nie robić. 










CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Hej, jest i następny rozdział ;) Przepraszam za błędy, ale nie dość, że mam mało czasu na pisanie, to już wcale na dokładne sprawdzenie. Następny rozdział pojawi się, gdy pod tym będzie 5 komentarzy. Na razie :D

piątek, 23 października 2015

Rozdział 33

-Mia to jest koniec-powiedział, a ja czułam narastającą złość.

-Wyjdź stąd-warknęłam, czując łzy pod powiekami. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale znów to ja zabrałam głos.-Wyjdź do cholery. Nie wiesz, jak wyglądają drzwi?!

Louis bez słowa opuścił pokój, a ja zaczęłam płakać. Co za kutas no. Ten dzień miał być normalny do cholery! Zmęczona położyłam się do łóżka, w którym przeleżałam całą dobę. Niestety musiałam wyjść spod tej ciepłej kołdry, bo umówiłam się z Maxem. Ja pierdolę, nie chce mi się. Umyłam swoje ciało jak i włosy. Nie wiedziałam zbytnio jak się ubrać, ale w końcu zdecydowałam się na zwykłe jeansy i luźny T-shirt. Na nogi wciągnęłam swoje niebieskie Nike, a włosy zostawiłam rozpuszczone, żeby do końca wyschły. Na koniec zrobiłam sobie lekki makijaż. Gotowa wyszłam, kierując się w stronę umówionego miejsca. Max stał tam z jakimś brunetem.

-Hej, jestem Mia.

-Siemka. Ja jestem Kevin-uśmiechnął się. Moje kolana w tym momencie zrobiły się miękkie. Ten uśmiech. Boże....podobny do Louisa. Dobra, nie myślę o nim.-To gdzie chcesz iść.

-Obojętnie.Zdam się na Ciebie.

-A to dobrze, bo jak tak to pojedziemy nad jezioro. Lepiej się poznamy-pociągnął mnie za rękę, a ja poszłam za nim. Po prostu się w nim zauroczyłam. Przystojny, piękny uśmiech i miły.-Więc co ciekawego powiesz?

-Nie wiem, czy jest cokolwiek ciekawego w moim życiu-wzdrygnęłam ramionami.-No ale mieszkam z przyjaciółką, wczoraj pewien dupek, powiedział mi, że to koniec, ale w sumie nie byliśmy razem, więc o co mi chodzi?! ....z resztą po co ja Ci to mówię-westchnęłam, na co chłopak się zaśmiał.

-Spokojnie. Mogę o tym słuchać, jeśli musisz się wygadać. Więc kim on jest?

-Louis pojebany dupek Tomlinson-syknęłam, patrząc przez okno. Dlaczego ja się w sumie tak złoszczę? Nie będę musiała już się z nim zadawać.

-Ooo nie gratuluję wyboru i nie mówię, że mogłaś się tego spodziewać, bo nie chcę Cię wpieniać jeszcze bardziej.

-Wiem. Powinnam od razu wiedzieć, że tak będzie, ale byłam szczeniacko zauroczona-mruknęłam, wychodząc z samochodu. Poszłam z chłopakiem w stronę plaży.-A Max ma dziewczynę?

-Nie powiedział Ci?-Kevin się uśmiechnął, a ja nie za bardzo wiedziałam, o co chodzi.-On nie ma dziewczyny, bo jest gejem-powiedział, a ja zaniemówiłam.

-No ymm nie wiedziałam i teraz....jest mi niezręcznie-uśmiechnęłam się krzywo, patrząc na chłopaka.-Ale teraz ty powiedz coś o sobie.

-No ok. Dziewczyny nie miałem od dawna, więc nie mam takich kłopotów, jak ty...-zaśmiał się, za co pacnęłam mu ręką w ramię. Rozmawiałam z chłopakiem przez dłuższy czas, przez co zdecydowanie mogłam stwierdzić, że już go trochę znam.-Szkoda,że ten czas nam tak szybko zleciał.

-Zdecydowanie za szybko. Fajnie się z Tobą rozmawia-uśmiechnęłam się, zapinając pas w samochodzie.-Spotkamy się jeszcze,prawda?

-Mam już nawet Twój numer telefonu.Max mi dał-powiedział wesoło, patrząc przed siebie. Dawno się tak nie bawiłam, jak dzisiejszego wieczoru z Kevinem. Czułam się swobodnie, a jednocześnie bezpiecznie, jakbym znała go od kilku lat. Nawet w samochodzie nie mogłam przestać się śmiać z jego ''filozofii''.

-Jeszcze raz dzięki. Na serio się dzisiaj fajnie bawiłam-powiedziałam otwierając drzwi od samochodu.-To do następnego razu.

-Mia czekaj. Przepraszam za to, co zrobię, ale myślę o tym odkąd wracaliśmy z plaży.

-Ale za co...-nawet nie zdążyłam dokończyć zdania, a chłopak przechylił się w moją stronę ,po czym zaczął mnie całować. Do jasnej cholery, dlaczego oni mnie ciągle całują! Gdy chłopak się ode mnie odsunął, cmoknął mnie tylko szybko w policzek. Bez słowa wyszłam z auta i poszłam do domu. Miałam wrażenie, że normalnie oddychałam dopiero za zamkniętymi drzwiami od mieszkania. Poszłam zdenerwowana do sypialni. Co się ze mną dzieje?!

 

 

Od:Nieznany

Przepraszam. Zaczniemy od nowa?




Do:Kevin

Nie masz za co. Podobało mi się.


Odłożyłam telefon na szafkę z wielkim uśmiechem na buzi. Przygryzłam delikatnie wargę, przypominając sobie pocałunek. Kevin całuje lepiej niż Louis i to zdecydowanie. Może to przez to, że nie jest taki agresywny, ale....Przebrałam się z normalnych rzeczy w piżamę po czym zanurkowałam w kołdrze. Ten dzień jest po prostu najlepszy od dłuższego czasu. Przespałam całą noc bez żadnej pobudki w międzyczasie. Rano czekał na mnie esemes. Kevin chciał się znów spotkać. Oczywiście się zgodziłam. Bardzo go polubiłam, więc chcę spędzić z nim więcej czasu. Z samego rana wyszłam z domu, kierując się w stronę mieszkania Kevina. Droga trochę mi zajęła, ale w końcu dotarłam na miejsce i zadzwoniłam dzwonkiem.

-Hej-uśmiechnął się, stojąc w drzwiach. Zaniemówiłam. Kevin stał w samych spodniach dresowych i wyglądał wprost zajebiście. Może nie miał aż tak wyrzeźbionej klatki, ale że był wyższy od Louisa, wyglądała prawie tak samo.-Wejdziesz czy zostajemy tutaj?

-Zamyśliłam się-mruknęłam szybko, patrząc na uśmiechającego się chłopaka. Weszłam do średniej wielkości domu, gdzie chłopak zaprowadził mnie do kuchni.

-Coś do picia? Chyba, że chcesz coś zjeść.

-W sumie to i to. Nie jadłam jeszcze śniadania-odpowiedziałam.

-To ja pójdę się ogarnąć, a ty coś przygotuj-odrzekł, idąc w stronę schodów. Moje myśli zajęła odpowiedź, że wcale nie musi się ubierać. Ja bym przeżyła to z wielką radością. Wyciągnęłam z lodówki warzywa i zaczęłam robić sałatkę. Chłopak zdążył wrócić zanim byłam w chociażby w połowie. Wszystko przez to, że nie wiem, gdzie co jest.-Widzę sałatkę, czyli ja robię omlety.

-Razem?

-Powiedziała dziewczyna, która je jajecznice z bekonem-zaśmiał się, a ja wzdrygnęłam ramionami. Dokończyłam robienie sałatki i wyciągnęłam do tego jabłkowy sok z lodówki. Położywszy szklanki na stole, odwróciłam się po butelkę z sokiem, ale zamiast ją sięgnąć ,wleciałam na chłopaka.

-Sorry, omlety by się zmarnowały-zaśmiałam się, odwracając głowę, żeby chłopak
nie wiedział, że się zarumieniłam. Dlaczego ja to robię, skoro już się z nim całowałam?

-Robiłabyś nowe, a ja bym posiedział-podał mi talerz i usiadł naprzeciwko mnie. Zaczęłam jeść w międzyczasie rozmawiając z chłopakiem. Nie wiem dlaczego, ale przy nim czuje się bardziej swobodnie niż przy Louisie. Jestem szczęśliwa i po prostu się nie stresuję w jego obecności.

-Nie wierzę, że to zrobiłeś-zaczęłam się śmiać, a on udawał obrażonego.

-Miałem dwanaście lat i myślałem, że mi się uda-odparł, zabierając talerze i kubki. Nadal chichotałam pod nosem, nie mogąc wytrzymać. Boże. W końcu wstałam, zabierając ze sobą torbę.-Idziesz już?

-Nie chcę Ci siedzieć na głowie-odpowiedziałam, idąc w stronę drzwi. Otwarłam je i od razu się cofnęłam. Na dworze mocno padało, a jak przyszłam było ciepło.-Serio? Jeszcze dwie godziny temu było słońce.

-Witamy w Londynie skarbie. Chodź, nie przeszkadzasz mi, jakbyś nie zauważyła-pociągnął mnie w stronę salonu.-Czyli co? Komedia, sensacyjny, horror, a może fantastyczny?-pomachał do mnie płytami. Zdałam się na gust chłopaka, który jak się okazało, lubił Never Back Down.

-Powiedź mi, że się nie bijesz-uśmiechnęłam się, ale po minie Kevina stwierdziłam coś innego.-Nie żartuj sobie.

-Nie robię tego cały czas, ok? Patrząc na to, że Louis robi to regularnie, to nie powinno Ci to sprawiać kłopotu-mruknął, ale po chwili spojrzał na mnie z przepraszającą miną.-Przepraszam. Po prostu to moje życie i jak chcę, to będę to robił-dodał po czym usiadł obok mnie. Pokiwałam na to wszystko bezradnie głową. Jebane fatum na punkcie bicia się?

Oglądałam film z chłopakiem, całkowicie zapominając o tym chwilowym nieporozumieniu. Kevin patrzył w ekran, jak zahipnotyzowany, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem.

-Ty serio kochasz ten film-mruknęłam, na co oderwał wzrok od ekranu i przeniósł go na mnie.

-A ja za dużo przepraszam-odpowiedział, by po chwili złączyć nasze usta, jak wczoraj w samochodzie.-Czy to nie jest dziwne, że jesteśmy w takim kontakcie, po dwóch dniach znajomości?

-Nie jest-szepnęłam, całując chłopaka w policzek.-Nie widzę osób, które by były przeciw temu. A teraz muszę serio sobie iść, bo mnie Layla zaczaśnie. Miała dzisiaj iść do Nialla. 

-Następna która kocha pana złego?-zakpił Kevin, a ja uśmiechnęłam się na myśl, co by się działo, jakby tu byli.-Wiesz, że nadal pada? Chociaż Cię odwiozę. 

-Nie, dziękuję. Sama jakoś dotrę. Pada trochę lżej, najwyżej będę chora. Na razie-przytuliłam chłopaka i biorąc jego bluzę, wyszłam na dwór. No dobra, jednak nie padało tak delikatnie, jak myślałam. Naciągnęłam kaptur bardziej na głowę po czym przyśpieszyłam kroku. Do domu wróciłam przemoczona do samych majtek. Źle to się skończy.

-Raz gdzie do cholery byłaś, dwa ten idiota z którym byłaś, mógł Cię chociaż zawieźć do domu-blondynka naskoczyła na mnie, ledwo weszłam do domu. Zdjęłam swoje przemoczone buty i włożyłam je pod grzejnik, żeby wyschły. Omijając Laylę w przejściu, poszłam na górę się przebrać.-Wrócę za kilka godzin, módl się, żeby Niall nic nie powiedział. 

Kiwnęłam dziewczynie głową ,po czym poszłam zrobić sobie kakao. Zrobiło mi się zimno, co oznacza jedno. Za chwilę będę leżała z gorączką. Owinęłam się szczelnie kocem i włączyłam telewizor. Oprócz jednej nawet nieśmiesznej komedii nie było kompletnie nic do oglądania. Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam, że jakąś godzinę temu dostałam wiadomość. 


Od:Nieznajomy 

Podwieźć Cię słońce? Możesz być później chora.

 

 

Odłożyłam z lekka przerażona swój telefon, ale pierwsze o czym pomyślałam, to Louis i jego zjebane żarty po pijaku. Obstawiając, że właśnie teraz zalicza kolejną dziewczynę lub wypija kolejny drink, nie dziwię się. Odłożyłam telefon na szafkę, zawinęłam się kocem, po czym oparłam głowę o zagłówek. Niech się dzieje, co się ma dziać, ale ja się nie ruszam z tego miejsca za żadne skarby. 

 

 

 

 

 

NASTĘPNY ROZDZIAŁ=5 KOMENTARZY 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie będę pisała po raz kolejny, dlaczego tak, a nie inaczej. Jak się uda, już w weekend powinno ruszyć nowe ff, ale niczego nie obiecuję, bo nie mam 100% pewności. 

poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 32

Obudziłam się totalnie zdezorientowana w nieswoim pokoju. W sumie był to salon. Dopiero po chwili skojarzyłam, że zasnęłam u Maxa. Ja pierdolę, jak to wyglądało. Zabrałam szybko torebkę z podłogi i wyciągnęłam telefon. Miałam jedną wiadomość na poczcie głosowej od Louisa. Chwilę się czaiłam z otwarciem jej, ale to zrobiłam.

-Mia nie wiem, dlaczego mnie unikasz, ale musimy się spotkać. Nie było cię dzisiaj w domu, ale widziałem, że byłaś z jakimś chłopakiem. Pewnie się domyślasz, o co chodzi, więc.....

Wyłączyłam wiadomość tylko po to, żeby po chwili ją usunąć. Wiedziałam, że tak będzie, ale nie że tak szybko. Naiwna i pojebana Mia. Nie mam zamiaru się z nim spotykać.

-Na co ja liczyłam-szepnęłam do siebie, zawijając się kocem pod szyje.-Jebany dupek-poczułam, jak po policzku zlatuje mi pierwsza łza. Nienawidzę go. Przez niego czuję, jakbym nie miała już po co żyć. Jeszcze ojciec. W końcu się dowie, gdzie jestem. Przecież żyję, a przed nim się nie ukryję.

-To ten milszy, gdy się go pozna?

-Możesz powiedzieć ''A nie mówiłem''-starłam łzy z mojego policzka i usiadłam po turecku. Dopiero teraz zobaczyłam, że Max zrobił mi śniadanie.

-Nie powiem tego. Zjedź i jak będziesz chciała, to mi opowiesz o wszystkim.

-Chcesz tego słuchać?-szepnęłam bardziej do siebie niż do Maxa i sięgnęłam kubek z herbatą.-Długie, monotonne i nudne wyżalanie się Mii James.

-A zadziwię cię, bo chcę. Tylko pamiętaj, że w każdej chwili mogę cię odwieźć do domu, jak będziesz chciała-kiwnęłam mu głową na okey i zaczęłam jeść moje śniadanie. W sumie dobrze się czuję przy tym chłopaku. Jakbym wróciła do gimnazjum. Gdy zjadłam to,co miałam na talerzu, usiadłam się wygodniej. Max zrobił to samo. Musiałam się komuś wygadać, a że nie było przy mnie Layli, został mi on.

-No to od początku Mia.

-Pewnego wieczoru zachciało mi się wracać inną drogą do domu. Wychodziłam już zza rogu, gdy usłyszałam, jak dwóch kolesi drze się na kolejnego. Jednym okazał się Louis, a drugim Harry o ile dobrze pamiętam. Zwyzywali go i w końcu zabili. Z ust wydarł mi się krzyk,ale za nim zdążyłam uciec, Zayn mnie złapał i uśpił-Max kiwnął głową, na znak że wszystko rozumie i popędził mnie ruchem ręki.-Jak szło się domyślić chciał zabrać mnie do siebie, ale zrobiłam głupią rzecz i go uderzyłam w brzuch. W czasie gdy on się zwijał, ja uciekłam. Myślała, że będzie dobrze, a w ciągu kilku następnych dni odwiedził mnie Harry z resztą. Louisa zabrali do więzienia i oskarżał mnie o nakablowanie. Wyszedł, znowu mnie porwał i siedziałam z nimi przez długi czas. Byłam wyzywana, bita i co jeszcze można sobie pomyśleć, ale na szczęście żyłam, że tak powiem między nimi. Mogłam robić wszystko swobodnie. W końcu doszło do tego, że zakochałam się chwilowo w Louisie, ale mi przeszło........-opowiedziałam chłopakowi dosłownie całą historię słowo w słowo. Słuchał, nie przerywając mi, co jakiś czas tylko kiwając głową lub na chwilę mnie zatrzymywał. Na koniec powiedziałam mu o tej całej próbie z chłopakiem. W końcu mogłam szczerze powiedzieć, że nie jestem w tym sama.

-Czyli ten telefon oznaczał, że to koniec?-spojrzał mi w oczy, poprawiając się w fotelu. Kiwnęłam głową na TAK i poczułam, że znowu lecą mi łzy.-A mam jeszcze pytanie. Co ty robiłaś tak późno sama, na mieście?

-Nie ważne. Problemy rodzinne.

-Rodzinne? Co się dzieje. Miałaś plany na studia, na dalszą szkołę, a tu nagle słuch o tobie ginie i co jakiś czas widzę cię, pracującą w kawiarni u Layli.

-Odwieziesz mnie do domu?-powiedziałam zatrzymując łzy, na co Max wstał i poszedł się przebrać. Chwilę później chłopak wiózł mnie do domu. Co jakiś czas na mnie zerkał, a ja jak taka sierota nie wiedziałam co zrobić. W końcu się przemogłam i zamiast wyjść z auta, spojrzałam na niego.-Zauważyłeś,że nie mieszkam u siebie. To przez mojego ojca. Nie jest taki, jak kiedyś. Nie raz byłam bita,  gorzej niż u Louisa w domu. Uwierz mi, że nikt by nie wytrzymał tyle co ja u siebie z ojcem. Przyprowadzał na noc jakieś dziwki i musiałam wszystkiego słuchać.

-Ja nie wiedziałem. Mogłaś komuś powiedzieć.

-Komu? Layla wiedziała, to nieraz do nich przychodził, jak u niej nocowałam. Nie zamkną go, nie mają dowodów-mruknęłam, chcąc wyjść z samochodu. Zamknęłam drzwi i nachyliłam się przez otwarte okno. Miałam jeszcze jedną rzecz do załatwienia.-Dzięki za te dwa dni.

-Mi też się podobało-uśmiechnął się i po tym jak cmoknęłam go w policzek, pojechał w swoją stronę.

Ja zdenerwowana weszłam do domu. Słyszałam tylko, jak miski trzaskają w kuchni i od razu wiedziała, że to dziewczyna. Poszłam powoli w jej kierunku. Była w dobrym humorze, w przeciwieństwie do mnie. Starłam łzy z policzka, stojąc w wejściu.

-I jak Max? Fajny jest ni......-dziewczyna się do mnie odwróciła, ale gdy zobaczyła, że płaczę momentalnie do mnie podeszła i przytuliła.-Co się stało?

-Nic-pisnęłam, chowając głowę w jej szyję. Dlaczego ten jebany Tomlinson musi mi psuć każdy dzień. Dlaczego ja go musiałam spotkać. Dlaczego musiałam akurat ja być tą osobą. Od początku nienawidziłam swojego życia. Zaczynając od początku, gdy ojciec zaczął się zmieniać. Nigdy nie było choć trochę dobrze, zawsze miałam wiatr w oczy.

-Jak to nic?-zdziwiła się.-Czyli lubisz sobie od tak popłakać?

-Nie wpuszczaj do domu Louisa, ok? Nie mam ochoty go widzieć-szepnęłam, idąc w stronę schodów.  Jaką trzeba byś idiotką, żeby w ogóle godzić się na jakąś prośbę Louisa Tomlinsona? Położyłam się na łóżku, kładąc poduszkę na twarz. Zjebane to wszystko. Mam już dość. Lamentując nad sobą, usłyszałam mój telefon. Max napisał mi, że może mnie umówić na jakieś spotkanie z jego kumplem. W pierwszej chwili chciałam odpisać, ale później stwierdziłam, że mogę zaryzykować. Jutro o godzinie 16:00 miałam przyjść do Maxa. No cóż, zobaczymy, co z tego wyniknie.Po raz kolejny zatopiłam głowę w poduszce, myśląc o wszystkim innym niż Louis. 

-Mia? Chcesz coś do jedzenia?-usłyszałam głos Layli, więc odwróciłam się w stronę drzwi.-Em...nie naciskam na ciebie, ale powiedz mi, co się dzieje? 

-Louis się dzieje. Zakochałam się chyba w tym palancie....tak wiem, mówiłam, że to zauroczenie, ale widocznie sama sobie to wmawiałam-mruknęłam szybko, żeby dziewczyna nie zdążyła mi przerwać. 

-I? Przecież chyba się nadal spotykacie. 

-To koniec Layla. Była próba, skończyła się. On chce się spotkać, żeby zerwać ze mną kontakt. 

-Przykro mi Mia-przyjaciółka mnie przytuliła, a ja się rozpłakałam.-Na pocieszenie ci powiem, że z Niallem też nie jest za fajnie. Robi mi problemy o wszystko. 

-Ale on cię kocha i jest zazdrosny. Louis jest zadufanym dupkiem-odmruknęłam, na co Layla się uśmiechnęła.-No dobra, obydwaj są dupkami, ale Louis ma mnie w dupie. 

-Nie płacz. Jest wielu fajnych chłopaków, a ty jesteś fajną dziewczyną. Tomlinson nie wie, co traci, więc rusz dupę i choć. Zrobiłam spaghetti-dziewczyna zostawiła mnie na chwilę samą, a ja mogłam przemyśleć swoje zachowanie. Ma rację. Nie mogę się załamywać po jednym chłopaku....jest ich jeszcze wielu. Po tym jak się ogarnęłam, zeszłam na dół do dziewczyny. Siedziała, pisząc z kimś na telefonie.

-Niall?-spojrzałam na blondynkę, na co wzdrygnęła ramionami. 

-Próbuje mnie przeprosić.....niech się jeszcze postara-zaśmiała się, kiwając widelcem między palcami. Żeby mi wszystko przychodziło tak łatwo jak jej. Ma o wiele lepszy charakter ode mnie. Nie daje się, potrafi się postawić i szybko nawiązuje nowe znajomości. 

-Uważaj, bo zaraz wejdzie ci do domu-uśmiechnęłam się, ale po chwili usłyszałam dzwonek. Spojrzałam na Laylę, która zatrzymała widelec w połowie drogi do ust.

-No bez jaj-mruknęła, wstając.-Przecież nie mógł tu przyjść.

Layla wyszła, żeby otworzyć drzwi, a ja dalej jadłam swój obiad. Nie wracała dość długo, ale słyszałam podniesione głosy. Może to na serio Niall? Chociaż on ją przepraszał, a nie chciał się kłócić. Po tym jak wstałam od stołu i odłożyłam talerz do zlewu, do moich uszu dotarł głos Layli. 

-Przepraszam Mia, wepchnął się-powiedziała cicho, a ja zdenerwowana odwróciłam się w stronę wejścia. Oprócz Layli stał tam Louis. Jak zawsze z delikatnym zarostem i potarganymi włosami. Westchnęłam pod nosem ciche przekleństwo, patrząc na podłogę. 

-Możemy pogadać?-odchrząknął niepewnie. Stałam w ciszy, bez ruchu, ale w końcu postanowiłam iść na górę. Tomlinson ruszył za mną, a ja już w tym momencie miała chęć się rozpłakać. Sama jego obecność doprowadza mnie do szału.-Widziałem cię z jakimś chłopakiem-zaczął po zamknięciu drzwi.-Twój chłopak?

-Przyjaciel-warknęłam.-Przyjaciel. Ja nie mam pięciu lasek na raz. 

-Wow zacznijmy od tego, że mamy rozmawiać, a nie sobie dogryzać Mia-powiedział chłodno, siadając na łóżku.-No to widziałem cię z przyjacielem.
Zdawałaś się szczęśliwa. 

-Bo byłam-przerwałam chłopakowi, uśmiechając się. Louis uniósł brwi do góry, sugerując, że mam się zamknąć.-Po prostu przejdź do setna sprawy, ok? Oszczędzimy sobie problemów i niepotrzebnych nadziei.

-Czyli się domyślasz....jesteś zła?

-Jestem wkurwiona Louis, nie widać?-podniosłam głos, przez co chłopak wstał i do mnie podszedł.-Gdybym mogła cofnąć czas, nie zgodziłabym się na to. Rozumiesz? 

-Rozumiem, że jesteś zła...może zraniona,ale od razu mówiłem, że nic z tego nie będzie. Był moment w którym miałem jakieś plany, coś czułem, ale to minęło. 

-Zabawiłeś się mną!-syknęłam, patrząc mu w oczy.-W dupę sobie wsadź te pocałunki i inne gówna. Zabawki mogłeś sobie kupić w sklepie, bo jak widzę to dla ciebie nie ma różnicy między moimi uczuciami, a ceną zabawki-wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu i w końcu się zamknęłam. Louis stał w ciszy, nie wiedząc co powiedzieć. Chyba pierwszy raz to on myślał, a nie ja.-Po prostu to powiedz. 

-Mia to jest........










CZYTASZ=KOMENTUJESZ
NN-4KOM
Rozdział kończę w tym, a nie innym momencie. Przepraszam, że dodaje rzadko, ale powód pisałam już wcześniej. Tak samo z nowym ff, nie pytajcie mnie kiedy zacznę dodawać, bo sama o tym nie wiem. Jak dodam, to będzie XD Dziękuję osobom, które komentują i są nadal pomimo tych długich przerw i jednocześnie przepraszam za jakiekolwiek błędy w rozdziałach. Nie sprawdzam ich dokładnie, a czasem wcale.

środa, 23 września 2015

Rozdział 31

Louis pov*


Siedziałem u Mii od samego rana. Uwielbiam spędzać z nią czas, ale coś czuję, że jeszcze trochę i będę musiał jej wszystko powiedzieć. Coś mi się zdaje, że ona nie jest mi już tak potrzebna, jak na początku. Trochę ją wykorzystałem-fakt. Chciałem poderwać inną dziewczynę-fakt.

-Wiesz ile już jesteśmy razem?-mruknąłem, przeczesując jej włosy.

-Coś około dwa miesiące, a co?

-Przez ten czas nauczyłaś mnie dużo. Nie jestem już taki oschły, jeśli chodzi o sprawy miłosne. W ogóle widzisz, że nie boję się powiedzieć słowa miłość. Nadal mi może dużo brakuje, ale jest dobrze. Umiem już w miarę traktować dziewczyny. Ja ci za to.....Jezu....dziękuję ci za to.

-Jestem zszokowana, że powiedziałeś słowo dziękuję, ale....

-Ale co?-zobaczyłem, że dziewczyna ma zaszklone oczy. Prawie płakała.

-Nie mów tego tak, jakbyś się żegnał.

-Nie robię tego-szepnąłem do niej i zamknąłem w ramionach. Dobrze mi wychodzi to kłamanie. Przynajmniej ona nie będzie tego przeżywała. Odchyliłem jej głowę do tyłu i zacząłem ją całować. Minęły sekundy, a do pokoju wpakowała się Layla.

-Mia.......o cholera....

Momentalnie oderwałem się od dziewczyny i zacząłem nerwowo pocierać kark ręką. Ja pierdolę. Blondynka stanęła w drzwiach, zakładając ręce na klatce.

-To ja już pójdę-cmoknąłem brunetkę w policzek po czym wyminąłem Laylę w
drzwiach.

W tym momencie współczuję Mii. Będzie miała totalną spowiedź. Wyszedłem z domu, stawiając krok za krokiem. W końcu dotarłem do swojego domu. Pewnie już wiedzą.

-Hej-powiedziałem do chłopaków, którzy siedzieli w salonie. Oglądali mecz. Kurwa! Totalnie zapomniałem. Finał. Rzuciłem buty w kąt, siadając obok Liama.

-Jak tam Mia?

-Kto?-parsknąłem.-Nie widziałem jej od dawna.

-Nie musisz już ukrywać. Ostatnio dostaliśmy zdjęcia, jak włazisz przez okno do jej pokoju-rzucili mi na kolana kopertę, a ja się poddałem i ją otworzyłem. Kurwa. Rozkurwię Jacoba. Chuj.

-Jezu. Jestem z nią, ale nie jest tak jak myślicie.

-Czyli jak?-warknął Styles, a ja wiedziałem, że gdybym z nią był, to by mnie zabili. Uśmiechnąłem się sztucznie do lokowatego, rozdzierając zdjęcia.

-Zgodziła się być ze mną na próbę. Żebym znowu miał jakieś uczucia. I tak za kilka dni to skończę. Mam na oku jedną dziewczynę.

-Jesteś zjebany-mruknął Zayn.-Co na to Mia?

-Myślisz, że jej powie?-wtrącił Liam i od razu wiedziałem, że mamy następny problem. Wiedziałem, jak z niego wybrnąć.

-Najpierw jedziecie, że z nią jestem, a teraz co?

-Nie masz z nią być, ale nie rób jebanych nadziei tej dziewczynie. Wiesz, jakie one są. Będzie się czuła, jak ty na począ.....dobra nieważne.

Dobrze wiedziałem, co on chciał powiedzieć.  Usiadłem wygodniej na swoim miejscu. Na szczęście wszystko było między nami ok i mogliśmy oglądnąć mecz. Oczywiście nie obyło się bez ich głupich uśmieszków, jak pytali się, jakim cudem do tego doszło.

-Ale później wrócą stare stosunki, prawda?

-A jak myślisz Styles. No właśnie....

-Jednak jesteś nadal tym starym Lou-zaśmiał się, przystawiając butelkę z piwem do ust.

Spojrzałem tylko na uśmiech Nialla.Widocznie się pogodzili z Stylesem. Chociaż wątpię, żeby Layla mu wybaczyła. Właściwie do dzisiaj nie powiedziała, co się działo. Widocznie nic wielkiego, że trzyma to w tajemnicy. Siedziałem z nimi, śmiejąc się, jak kiedyś.....wszyscy razem. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

-Ja idę spać narka.

-Narka-odpowiedzieli chórem, a ja powędrowałem do swojego pokoju.

Rozebrałem się po drodze, tak że wystarczyło, żebym rzucił się na łóżko i przykrył kołdrą. Spojrzałem na swój wyświetlacz w telefonie. Zero wiadomości od Mii.  Może ostatnio serio za bardzo ją odrzucam?  Mogłaby chociaż napisać, że żyje. Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Jutro pójdę do tej dziewczyny z klubu. 

Tak też zrobiłem następnego dnia. Wszedłem do pustego pomieszczenia, gdzie w porze wieczornej jest pełno ludzi. Stała przy ladzie, szykując wszystko do dzisiejszej imprezy.

-Hej.

-Hej. Ty jesteś ten Louis,prawda?-uśmiechnęła się, a ja kiwnąłem głową.-Nie jesteś taki straszny, jak o tobie mówią.

-Zależy dla kogo-zaśmiałem się.-Wiesz, bardzo chciałbym twój numer telefonu.

-Mój mówisz? Jestem Alison tak w ogóle.

-Wiem to piękna-cmoknąłem do niej, na co się zaśmiała. Ten jej chichot, był taki wesoły.

Rozmawiałem z nią jeszcze kilka minut i w końcu zapisałem jej numer. Po pożegnaniu wyszedłem z klubu z satysfakcją. Zawsze mnie dziewczyny chcą. No może oprócz jednej-Mia. Ale to skończona historia. Tylko nie wiem, jak jej to powiedzieć. Będzie pewnie zła, ale z drugiej strony przecież wie, że to było na próbę. Przecież nic nie poradzę, że mnie nie chce. Uśmiechnięty wszedłem na ulicę, gdzie ostatnio się spotkaliśmy. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem Mię....z jakimś chłopakiem. Zerknąłem za szybkę kawiarni i zobaczyłem, jak zaczyna się śmiać. Czyli jest super. Ona ma chłopaka, ja mam dziewczynę....to znaczy chyba. Nikt nie będzie zraniony, ani nikt nie będzie bez korzyści.






 

 

Mia pov*

Od samego rana Layla truła mi dupę o Louisa. Gdy wytłumaczyłam jej, że to na próbę, zaczęła się kolejna wojna. Uporczywie chciała mnie poznać z jakimś chłopakiem. Po raz kolejny kiwnęłam przecząco głową i się zamyśliłam. Chociaż....można spróbować.

-Dobra. Co to za chłopak-przerwałam jej i zobaczyłem ten uśmiech, gdy wygrywa.

-Ma na imię Max. Chodziliśmy razem do gimnazjum. Krótkie, kruczoczarne włosy. Trenuje piłkę nożną.

-Masz jakiś kontakt do niego?-mruknęłam, stukając palcami w stół. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, na co podniosłam głowę. Coś kombinuje, albo coś zrobiła.

-No wiesz, w sumie już was umówiłam...

-Layla-krzyknęłam, na co wzdrygnęła ramionami. Boże, dlaczego ja się z nią przyjaźnie. Wpakuje mnie w końcu w jakieś kłopoty.-Kiedy?!-wstałam, odkładając kubek do zmywarki. Blondynka się na chwilę zamknęła, by po chwili westchnąć.

-Dzisiaj. Nasza kawiarnia, godzina szesnasta.

-Layla do jasnej cholery-warknęłam.-Może byś najpierw ze mną to ustaliła?!

-Oj nie bądź taka-mruknęła.-Przewietrzysz się. Poznasz go. Może coś z tego będzie,skoro Louis nie jest na poważnie. Chociaż według mnie on jest na ....

-Milcz-położyłam jej palec na ustach i wzięłam telefon z ręki.-Przypomnisz mi, dlaczego się z tobą przyjaźnie?

-Bo już razem dużo przeszłyśmy i mnie kochasz?-uśmiechnęła się, na co skrzywiłam specjalnie usta. Walnęła mnie za to w ramię. Skąd ona ma tyle siły? Spojrzałam z lekka wkurzona na zegar i zobaczyłam godzinę za dwadzieścia czwarta. Ja pierdolę. Spóźnię się. Jak strzała pobiegłam na górę, żeby się uszykować. Ubrałam nowe jeansy i bluzkę po czym szybko nałożyłam lekki makijaż. Boże, on mnie zabije. Wyszłam szybko z domu, prawie biegnąc. Jak szło się spodziewać chłopak już czekał. Zmienił się z lat szkolnych.

-Cześć-uśmiechnęłam się do niego.-Przepraszam za spóźnienie. Layla mi powiedziała o tym spotkaniu dopiero niecałą godzinę temu.

-Spokojnie, nic się nie stało. Wiesz wypiękniałaś od czasu gimnazjum.

-Ty też nieźle przypakowałeś. Layla mówiła, że trenujesz piłkę-położyłam torebkę obok siebie i oparłam się o oparcie. Chłopak kiwnął głową.-Całkiem inny chłopak.

-Prawda, że Layla chodzi z Niallem?

-Nieprawdopodobne, prawda? Wiesz, on nie wszyscy nie są tacy jak ich malują. Jak bliżej poznasz, to są jednak milsi-Max spojrzał na mnie, jak na idiotkę. No dobra, sama wiem, że jednak nie są tacy fajni.-Po prostu nie tylko Layla ma z nimi do czynienia.

-Nie mów, że ty też.

-No tak jakby przez jakiś czas z nimi mieszkałam?-powiedziałam niepewnie, z czego uratował mnie kelner, który przyniósł nam kawy. Podziękowałam mu i zaczęłam całkowicie inny temat. Tak minął mi wieczór w obecności chłopaka. Żartować to on umie, jak za czasów gimnazjum.

-Nie wpadniesz do mnie? Obejrzymy jakiś film, fajnie mi się z tobą rozmawia.

-Nie, muszę wrac....-zrobiłam przerwę, wiedząc, że gdy wrócę spotkam pewnie Louisa.-A wiesz co. Dobry pomysł.

-To super-uśmiechnął się, prowadząc mnie do swojego auta. Robiło wrażenie, chociaż Louis miał bardziej...szpanerskie? Wsiadłam do środka, zapięłam pas i zobaczyłem, że chłopak na mnie patrzy.-Na pewno chcesz jechać? Żeby nie było, że cię zmusiłem.

-Na pewno. W końcu nie zabijesz mnie popcornem, nie?

Max zaśmiał się pod nosem i wyjechał na główną ulicę. Chyba za często u niego nie zawitam, bo mieszka kawałek od mojego domu. Spojrzałam za szybę, widząc, że w końcu wyjeżdżamy z lasu. Nie trwało długo, a Max włączył migacz i wjechał na podjazd jednego z domów. Nie wyróżniał się od reszty. Był dosyć duży, miał ogród z tyłu, jak i z przodu, a przez cały trawnik rozciągała się mała ścieżka. Weszłam do środka, gdzie zobaczyłam pięknie urządzone mieszkanie.

-Napijesz się czegoś? Albo coś zjesz?

-Nie. Wystarczy mi popcorn. Mieszkasz z rodzicami?

-Tak, ale spokojnie. Pojechali w odwiedziny do mojego brata. Kojarzysz go?

-A kto by go nie pamiętał?-zaśmiałam się.-Jego wybryki w szkole przeszły chyba do historii.

-No fakt. Nie był za grzeczny.

Usiadłam na kanapie, patrząc, jak Max wybiera film. W międzyczasie usłyszałam pikanie, co znaczyło, że popcorn był gotowy. Poszłam po niego i przesypałam do miski. Gdy wróciłam film już się zaczynał. Moje skupienie przerwał jebany esemes.





 

Od:Layla

Louis był i się o ciebie pytał.




Do:Layla

A myślisz, że dlaczego nie wróciłam?





 

 

 -Stało się coś?

-Nie. Layla się pytała, jak zrobić kurczaka z makaronem. Zapomniała jednej przyprawy.

 Spojrzałam na ekran telewizora. Kilka minut później poczułam znużenie. Nie miałam nawet siły, żeby cokolwiek zrobić. Oczy same mi się zamykały.

-Mia-usłyszałam szept Maxa, ale nie zareagowałam, bo wyszło mi z tego tylko ciche mruknięcie. Co on sobie o mnie pomyślał, skoro zasnęłam mu w domu.-Jakoś nie wiem, czy zdołam się odwieźć do domu, więc prześpisz się u mnie, ok?

-Mhm.

Usłyszałam jego cichy śmiech i poczułam, jak mnie przykrywa jakimś kocem. Chwilę później już nic nie kojarzyłam. Zasnęłam zmęczona ostatnimi wydarzeniami. Chyba nikt nie zaprzeczy, że trochę ich było. A miałam cholerne uczucie, że dzisiejsza wizyta Louisa, nie miała być tą jedną z radosnych. 

 

 

  

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

NN=4 KOMENTARZE

Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. Jak już wcześniej wspominałam, chodzę do trzeciej klasy gimnazjum. Mam dużo nauki i zajęć przez końcowe testy. Dzisiaj rozdział pojawił się z pewnych powodów, bo inaczej by go tu dzisiaj nie było.

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział 30

Louis pov*

Od godziny waliłem w worek treningowy. Jacob zgodził się ostatni raz, na niedokończoną walkę. Logiczne, że musiałem trochę się przygotować. Oddałem kolejny cios, gdy na salę wszedł Zayn. Chłopak rzucił mi picie i oparł się o ścianę.

-Mia też będzie?

-Skąd mam to wiedzieć? Nie widziałem jej od dnia, kiedy wybiegła z domu.

-Mogłeś mieć z nią jakiś kontakt-wzruszył ramionami, łapiąc butelkę w ręce. Rzucił ją w kąt, dalej na mnie patrząc. Zaczynałem się dziwnie czuć. Mam nadzieję, że się nie domyślą.

-Z nią?-parsknąłem.-Proszę cię. Nie rozśmieszaj mnie.

-No dobra. Idziemy dziś po walce na imprezę?

-Nie mogę.

-Chyba się przesłyszałem. Ty nie możesz iść na imprezę?!-skrzywił się, a ja na chwilę przestałem uderzać w worek.-Może powiedz, że przestajesz pić alkohol.

-Nie. Po prostu po walce, mam jedną sprawę do załatwienia. Nie masz spraw osobistych?

-No mam-mruknął, badawczo na mnie patrząc. Chwilę później zniknął z pomieszczenia. Coś wątpię, żebym wytrzymał to udawanie. Pary nie puszczę, ale jak się wyda, to nie dość, że będzie ze mnie ubaw, to dostanę masę pytań.Po kilku dodatkowych minutach treningu poszedłem się wykąpać. Jebałem potem z daleka, a koszulka dosłownie stała się moją drugą skórą. Rzuciłem ją do kosza na pranie i wszedłem do prysznica. Woda odświeżyła moje ciało w kilka minut, a ja od razu poczułem się bardziej na siłach. Stojąc przed lustrem zacząłem myśleć o Mii. Ciekawe kiedy zgodzi się iść ze mną do ......dobra. Nie mogę myśleć o nie, jak o innych dziwkach z klubów. Jak będzie chciała to to zrobi. Ubrałem świeże ciuchy i okazało się, że zostały mi jakieś cztery godziny. Czas na to żeby się najeść i jechać. Wstąpiłem po drodze do kuchni. Raz dwa zrobiłem jakieś kanapki i poszedłem do auta. Oczywiście zjadłem je na miejscu po czym spokojnie mogłem wyjechać na ulicę. Jedne auta się spieszyły, a drugie jechały jakby miały czas. Stanąłem na światłach, opierając się łokciem o szybę. Spojrzałem w prawą stronę i zobaczyłem jakieś auto, które akurat podjechało. Facet opuścił szybę. Wyglądał na jebanego cwaniaka, a już na pewno stwierdziłem to po tym, jak na mnie spojrzał. Skrzywiłem się, przeklinając pod nosem. Gdy zaświeciło się zielone światło, powoli ruszyłem do przodu. Wystarczył moment, a ten dupek zajechał mi drogę, ewidentnie mnie szczując. Chce cię bawić? To się zabawimy. Wcisnąłem pedał gazu i zacząłem się do niego zbliżać. Widać, że to auto długo nie wyciągnie, nie umie się nim obchodzić. Z uśmiechem zrównałem się z chłopakiem, a wystarczyło jedno auto z lewej strony, a on zahamował. Zacząłem się śmiać, patrząc w lusterko, jak wychodzi wkurzony. Uśmiech szybko zszedł mi z twarzy. On przypominał.....nie to niemożliwe. To nie on. Pojechałem do stałego miejsca walk i poszedłem się przebrać.

-Widziałem, jak byłeś u tej...jak jej, a no tak-Mia.

-Nigdzie nie byłem-powiedziałem pewny siebie w stronę Jacoba. Z jakiej racji on tu jest w ogóle? Może trochę prywatności.

-Nie? No fakt, byłeś kilka razy. Może was coś łączy? W sumie....dobry pomysł. Ty i Mia, a przeciwko wam reszta.

-Dobra kurwa. Czego chcesz?!-wstałem już gotowy i do niego podszedłem. Nie będzie mi tu groził palant. Może mnie w dupę pocałować.

-Podłożysz mi się i przegrasz walkę, tym samym ja ją wygram.

-Chyba cię jebie. W twoich snach.

-Słuchaj nikt nie jest głupi, a wystarczy kilka zdjęć, a każdy się dowie. A co na to Mia?-zobaczyłem ten jego jebany uśmiech na twarzy. Z przyjemnością mu ją obiję. Jebany dupek. Spojrzałem na jedną fotografię, którą miał przy sobie.-Więc jak? Przegrana czy prawda?

-Nigdy, ale to przenigdy się nie poddam, rozumiesz? A to zdjęcie i całą resztę-rozdarłem papier na drobne kawałki.-Wsadź sobie tam, gdzie nie dochodzi światło. Chcesz to sobie mów, nikt ci nie uwierzy, a nawet jakby to jakoś przeżyję.

-Robisz wielki błąd Tomlinson. A ty na nim nie ucierpisz.

-Nie boję się ciebie. Raz cię wywaliłem na drugi koniec świata, drugi też mogę.

-Wiem, że cię nie przerażam. Za to niejaka Mia może mieć inne zdanie na ten temat-odwróciłem się w jego stronę i zobaczyłem zabawę w jego oczach.-W każdej chwili mogę do niej wpaść jako dawny kolega.

-Mówiłem ci, że masz się od niej odpierdolić-popchnąłem go na ścianę za nim. Wściekł się, ale nawet mnie nie dotknął.-Chcesz coś robić to zrób to mi, a nie jej.

-Ale przecież robiąc coś jej, dotknę ciebie, czyż nie?

Ominął mnie łukiem i wyszedł, trzaskając drzwiami. Jebany dupek. Wiedziałem, że nie ma sensu. Ja i Mia razem. To jak woda i ogień. Jedno niszczy drugie. Po pół
godzinie usłyszałem głos z głośnika. Wołali mnie na walkę. Stanąłem przy grupce moich przyjaciół, by po chwili podejść bliżej Jacoba.

-I co? Przemyślałeś moją propozycję?

-Tak-machnąłem ręką w jego stronę, tym samym uderzając go w w bok twarzy.-Zgnijesz tu.

Nim się obejrzałem, oddał mi. Leżąc na ziemi, skosiłem jego nogi. Tym razem to ja mam przewagę, siedząc na nim. Okładaliśmy się dobre kilka minut, aż nas od siebie oderwali.

-Postarajcie się. Wieje nudą-usłyszałem krzyki, a we mnie wstąpił jakiś diabeł.

Oddawałem cios za ciosem, co jakiś czas samemu obrywając. Moja ręką niemiłosiernie obrywała, ale nie zwracałem uwagi na ból. On przeminie, a dowalenie szatynowi będzie wieczne. Uderzając go w brzuch, po raz kolejny powaliłem go na ziemię. Na zakończenie mojej wygranej, kopnąłem go w nogi.

-Ja też mam propozycję-przykucnąłem przy nim.-Odwal się od niej, a nie będziesz tak obrywał.

-Widzisz? Ona cię zniszczy. Ostatnio gdy tu była, nie umiałeś ze mną wygrać, a dziś?

Spojrzałem na niego pytająco, ale jakiś koleś do mnie podbiegł i uniósł moją rękę do góry. Ma szczęście, że nie szarpnął drugiej. Normalnie bym zabił z bólu. Wszyscy zaczęli krzyczeć moje imię, ale ja skupiłem się na Liamie. Z uwagą na mnie patrzył, przerzucając wzrok na moją rękę. Domyślał się. Gdy w końcu dotarłem do szatni, on już tam był.

-Czego chcesz?

-Niezła walka, ale widzę, że z ręką nie tak.

-Minie mi. Jak wszystko.

-W końcu ci nie minie. Zobaczysz. O czym cały czas gadaliście?

-O niczym. Chciał, żebym się podłożył, w zamian za odczepienie się od nas-skłamałem w żywe oczy.-A każdy wie, że by tego nie zrobił.

-Będę udawał, że ci wierzę-Liam wyszedł, a ja gdy wszyscy się ulotnili, poszedłem do swojego auta.

Wyjechałem na ulicę, ale nie skierowałem się do Mii. Auto zostawiłem u nas w domu, a do dziewczyny poszedłem pieszo. Pewnie będzie spała, jak Layla. Przynajmniej wezmę lód na rękę. Po przejściu drogi i wdrapaniu się do pokoju, mogłem na chwilę odetchnąć. Ręka dawała się we znaki, a ja nie za bardzo wiedziałem co robić. Po zbadaniu czy wszyscy śpią, poszedłem do zamrażarki po mrożony groszek. Wziąłem całą paczkę, a gdy wróciłem do Mii, ona zamykała okno.

-Co ty robiłeś na dole?

-Nic. Poszedłem tylko po groszek-powiedziałem, cmokając ją w policzek.-A ty powinnaś spać.

-Spałam, ale poczułam chłód. Domyśliłam się.....co zrobiłeś w rękę?

-Nic. Wywaliłem się.

-Biłeś się-powiedziała z przekonaniem, a ja westchnąłem. Po chuja się pyta, skoro wie? No zero logiki. Usiadłem się na łóżku i położyłem groszek na na moim nadgarstku. Bolało i to mocno.

-No i co. Tylko mam opuchniętą rękę, nic się nie stanie. A to że jest fioletowa, znaczy tyle, że mam siniaka,który zniknie.

-Nie podoba mi się to. Wygrałeś?-spytała już znacznie spokojnie, a ja za nim się odezwałem, zdążyłem usłyszeć jej głos.-Z resztą wiadomo, że wygrałeś.

Mia poszła zgasić światło i położyła się, opierając głowę o moją klatkę. Przejechałem zdrową ręką po jej włosach. Były takie miękkie i gładkie w dotyku. Do głowy wróciły mi myśli o Mii z całego dnia. Nie chciałem, żeby tak było.

-Mia? Pasuje ci tak jak teraz? Ze mną i moim podejściem, bo ja nie chcę, żebyś marnowała czas na....

-A o co chodzi?-mruknęła, przekręcając głowę.-Jest mi dobrze jak nigdy. Nie muszę się o nic martwić, bo mam ciebie. Widzę, że jest ci trudno, ale się starasz. Gdzieś, głęboko w tobie, chowa się to całe uczucie i wiele innych rzeczy, o których nie wiesz.

-Ale ja nie umiem nawet wymówić tych dwóch głupich słów, bo zawsze się zacinam i czuję się dziwnie. Sam nie wiem, czego chcę, ale jak jestem z tobą, to czuję się dobrze. Nawet lepiej niż w domu z chłopakami.

-Właśnie to jest początek miłości Louis. Jestem tu po to, żebyś w końcu mógł powiedzieć te dwa słowa. Przyjdzie ten dzień, gdy to powiesz. Pewnie nie będzie to do mnie, bo jestem po to, żeby spróbować i żebyś się otwarł.

-Jakoś nie widzę na razie innej dziewczyny. Za dużo razem przeszliśmy i pewnie przejdziemy.

-Nigdy nie mów nigdy. Nawet jutro możesz poznać inną dziewczynę i co wtedy?

Mia spojrzała głęboko w moje oczy, a ja się zamyśliłem. Ona wie, że to na próbę, a się stara. Robi to praktycznie za nic, a ja nie mogę jej nic dać. Zasługuje na kogoś innego. Westchnąłem pod nosem i zobaczyłem, że groszek się całkowicie rozpuścił i wcale już nie chłodził.

-Daj, przyniosę inny-wyciągnęła rękę i zniknęła w korytarzu.

Nie wiem ile tak wytrzymam, ale po kilku dniach mam dosyć. Już tworzy się we mnie kolejny kłopot, a pomyśleć co będzie dalej. Co jeśli ja się serio w niej zakocham i będę chciał z nią być na serio, a nie na próbę.

-Na pewno nie chcesz sprawdzić tej ręki?

-Jest obita. Przejdzie mi-spojrzałem na Mię, która zmniejszyła odległość między nami i podała mi lód.-Gorsze rzeczy mi przechodziły.

-Dostałeś kiedykolwiek wiadomość od mojego ojca? No wiesz, czy pytał o mnie.

-Nie. A nawet jakby, to bym mu nie powiedział. A co? Nachodzi cię?-zmarszczyłem brwi na jej minę. Ewidentnie się zastanawiała, a ja mogłem się tylko domyślać, że coś ukrywa. Jednak trochę już ją poznałem. Nawet więcej niż trochę.

-Nic się nie dzieje. Martwię się na przyszłość.

Wymusiła uśmiech i położyła się obok mnie. Miłe uczucie leżeć tak obok kogoś. Pocałowałem dziewczynę w czoło. Ciekawe kiedy się wszyscy skapną. Mam tylko nadzieję, że Jacob nic nie zrobi. Straszyć to on umie, a z resztą jest u niego różnie.

-Louis zostań dzisiaj do rana-usłyszałem szept Mii, na co przytuliłem ją mocniej do siebie. Co mi tam szkodzi. W domu i tak bym nic nie robił, a tak trochę z nią pobędę. Rano wyjdę, a Layla się nawet nie skapnie, że tu byłem.













Mia pov*

Obudziłam się obok chłopaka, przytulona do jego ciała. Mogłam się nie zgadzać na tą ''próbę''. Będę znowu cierpiała. On znajdzie sobie nową, a ja....a ja będę miała swoje życie. Spojrzałam na czarne rzęsy, które ewidentnie dodawały mu uroku. Jego włosy były zmierzwione, a ja miałam chęć, przejechać po nich ręką. Z powodu mojego kręcenia się, Louis mruknął, otwierając oczy.

-Nie śpisz już?

-Obudziłam się przed chwilą. Dzięki, że zostałeś-uśmiechnęłam się, na co chłopak przysunął mnie i pocałował. W końcu mogłam zrobić, co chciałam. Wplotłam palce w jego włosy, gdy on dalej mnie całował. Robił to tak, że po prostu odpływałam.-Idź się wykąp.

-Pójdziesz ze mną?

-Nie. To jest próba, pamiętaj-cmoknęłam go w usta i wstałam, żeby iść po swoje rzeczy. Wysunęłam szufladę i w tym samym czasie usłyszałam, jak zamyka drzwi od łazienki. Oparłam się sfrustrowana o ścianę. Ja pierdolę, co ja robię. Odchyliłam głowę do tyłu i westchnęłam.-Kurde-warknęłam do siebie, gdy zobaczyłam, że wszystkie ręczniki są na biurku. Zabrałam je i zaniosłam do łazienki.

-Jednak zmieniłaś zdanie?

-Nie... przynio...-odpowiedź przerwała mi Layla. Wystarczyło, że usłyszałam jej głos, a nie wiedziałam, gdzie się podziać. Zdenerwowana wodziłam wzrokiem po łazience, aż zdecydowałam się wejść pod prysznic, gdzie aktualnie był Louis. Zrobiłam to w ostatniej chwili, bo blondynka weszła do łazienki.

-Mia nie widziałaś moich kosmetyków?-zasłoniłam Louisowi buzię i skrzywiłam się z powodu wody, która zmoczyła mi całe ciuchy. Chłopak uniósł brew, uśmiechając się.

-Powinny być w szafce.

-Ostatnio dużo się myjesz. Będziesz płaciła za wodę-usłyszałam jej śmiech, na co sama się uśmiechnęłam.Po chwili dziewczyna wyszła, a ja spokojnie odetchnęłam. Dopiero teraz skupiłam się na tym, że Louis stał całkiem nagi. Mia tylko nie patrz w dół.

-Wiedziałem, że przyjdziesz-uśmiechnął się, ukazując rzędy lśniących zębów. Moje oczy powędrowały na jego usta i zrobiłam coś, czego nie robiłam nigdy. Sama pocałowałam chłopaka. Jego ręce powędrowały na końce mojej bluzki. Złapał ją i chwilę później stałam naga. Dopóki się nie oderwaliśmy nie zwracałam na to uwagi, dopiero później poczułam ciepło na policzkach.-Nie masz się czego wstydzić. Masz piękne ciało.

-To ty mówisz. Facet który nie wie, co to jest wstyd.

-Bo co? Bo nie krępuje się, jak jestem goły?-zaśmiał się, marszcząc czoło. Nie wierzyłam w to, że stoję przed nim całkowicie naga. Kto by na to wpadł. Wyszłam z kabiny, szybko otulając się ręcznikiem. Louis skwitował to uśmiechem. Narzuciłam na siebie swoją bluzkę i założyłam jeansy.

-Ty się ubierasz i znikasz. Pa-pocałowałam chłopaka, zgarniając mokre ciuchy do kosza na brudy.-Kocham cię.

-Ja ciebie też-powiedział niepewnie po chwili przerwy. Nie jestem pewna czy on kiedykolwiek powie te dwa jebane słowa, ale w końcu musi to zrobić.Zbiegłam na dół wesoła. Layla siedziała, jedząc płatki. Wyciągnęłam drugą miskę i zrobiłam to samo. Blondynka na mnie spojrzała.

-Czy ciebie aż tak rozwesela ta kąpiel?

-Bo?

-Wyglądasz jakbyś wygrała w jakimś konkursie radiowym-mruknęła.-Druga sprawa. Co robił rozmrożony groszek na twoim łóżku?

-Uderzyłam się w nogę i go wyciągnęłam. Widocznie mi się z nim usnęło.

-Powiedzmy, że Ci wierzę. Niall robi jakieś ognisko z chłopakami, jedziesz?-uśmiechnęła się, a ja uniosłam rękę, żeby opanować jej entuzjazm. 

-Wyobrażasz sobie mnie i Louisa razem? Bo ja jakoś nie-powiedziałam, udając zażenowaną, chociaż w sumie podobał mi się ten plan. 

-No weź przestań. Załatwię Ci innego chłopaka, żebyś mogła z nim rozmawiać. Proszę, proszę.....

-Dobra. Zastanowię się, ale bądź cicho-przerwałam dziewczynie. Zjadłam jakieś małe śniadanie po czym poszłam znów do sypialni. Musiałam zadzwonić do Louisa. Odebrał od razu. 

-Już tęsknisz?

-Wiedziałeś o tym głupim ognisku?-mruknęłam, chodząc po pokoju.

-No, a co? No chyba Ci to nie przeszkadza, nie?

-Nie?! To jest....nie wiem nawet jakie. Wyobrażasz sobie nas razem, ty nawet nie umiesz na mnie nie patrzeć, jak jesteś w mojej obecności-dopiero teraz zrozumiałam, co powiedziałam. Z drugiej strony nie dobiegał ani jeden dźwięk.-Louis to nie rozmowa na telefon. Spotkajmy się za kilka minut w kawiarni-po tych słowach się rozłączyłam. Boże...dlaczego ja to wypaplałam. Mogłam się zamknąć, cokolwiek. Ubrałam buty na swoje stopy i wyszłam z domu. Nie minęło dużo czasu, a ja weszłam do środka. O dziwo chłopak tam już był. 

-No więc-zaczęłam, przerywając niezręczną ciszę.-Masz coś do powiedzenia?

-No a co? Jest ognisko za kilka dni. Po co Ci miałem mówić skoro i tak wiem, że pojedziesz.

-Skąd pewność. I co mam tam robić? Słuchać Ciebie i reszty chłopaków?!-
warknęłam tym samym zwracając uwagę kilku innych osób na nasz stolik. 

-Nie rób dramy. Sama mówisz, że to jest próba, a zachowujesz się, jakbym Cię zdradził-wygarnął mi, gestykulując rękoma. Momentalnie się zamknęłam. On ma rację. Po co ja się staram, skoro to jest jebana próba.-Mia?.....jak nie chcesz, to nie musisz mi pomagać. 

-Nie. Jest okey, w sumie nie wiem po co to spotkanie. Nie mamy o czym rozmawiać-mruknęłam, szybko wychodząc na zewnątrz. Moje oczy się zaszkliły. Kurwa, dlaczego to jest takie skomplikowane. Raz go kocham, a raz go nienawidzę. Przyspieszyłam kroku, aż poczułam szarpnięcie za rękę. Odwróciłam się tym samym trafiając na ciało Louisa. Chłopak przywarł ustami do moich, ale byłam w tym momencie na niego zła, więc po chwili go odepchnęłam. 

-Nie rycz James. Nie jesteś taka-mruknął. Spojrzałam na niego, mrużąc oczy. Odwróciłam się i poszłam dalej. Za sobą słyszałam jego kroki.

-Masz zamiar się za mną tak wlec? 

-Wyciągnęłaś mnie z domu w połowie meczu, więc i tak nie mam co robić. Dlatego mogę chodzić za Tobą ile chcę-zaśmiał się, a ja przez jego uśmiech na moment zapomniałam o złości.-Nie będziesz już zła?-spojrzał na mnie, łapiąc moją twarz w dłonie. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Byłam rozdarta.

-Nie wiem. Po prostu mnie na razie zostaw. 

-Ale wieczorem mogę przyjść, nie?-krzyknął za mną, ale poszło mu to na marne. Nie zareagowałam, a i tak wiedziałam, że on zrobi, co będzie chciał. Zasrany Louis Tomlinson. 








 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

NN=5 komentarzy

Jest i kolejny rozdział <3 Mam nadzieję, że nie przeszkadzają wam te długie przerwy, ale nie moja wina, że nie mam teraz tyle czasu. Do następnego ;)