sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 45

Mia pov*

Przytuliłam się z Laylą na pożegnanie, mimo że nie chciałam, by już sobie jechała. Dziewczyna równie mocno mnie ścisnęła i po chwili puściła, widząc, że Niall już jedzie w naszą stronę.

-Pamiętaj, że jestem tutaj do wieczora, więc jak coś to dzwoń.

-Ok-uśmiechnęłam się.

Layla wsiadła do samochodu, a ja ruszyłam w przeciwną stronę, wkładając ręce do kieszeni. Mój humor po dniu spędzonym z przyjaciółką zdecydowanie się poprawił. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w chodnik, robiąc krok za krokiem, gdy poczułam, jak ktoś łapie mnie za łokieć i okręca w swoją stronę. Byłam pewna siebie i już chciałam go zwyzywać, ale zobaczyłam, kim jest ta osoba. Nie, on nie może tu być.

-Jacob? Co ty tu robisz?

-Chodź ze mną, to ci opowiem.

-Nigdzie nie idę-warknęłam.

Ludzie, którzy przechodzili obok nas, nawet nie zwracali uwagi na całą sytuację. Jacob bez zastanowienia złapał mój nadgarstek i zaczął iść, przez co i ja musiałam dotrzymać mu kroku. Za każdym razem, gdy zadawałam mu pytanie, on mnie spławiał lub odpowiadał, że mam się zamknąć. Miałam cholerne przeczucie, że ten debil czyli Louis coś zrobił i Jacob chce się odegrać. Czy ja nawet nie będąc z Louisem, muszę ciągle wracać do niego myślami? W końcu dotarłam z chłopakiem do jakiegoś klubu, po czym zostałam zaprowadzona do jakiegoś pokoju.

-Nie, to nie jest to, o czym myślę-szepnęłam do siebie, gdy usłyszałam dźwięk zamka.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam w górnym rogu kamerę z zapaloną, czerwoną diodą. Roztrzęsiona usiadłam w fotelu, po czym przełknęłam ślinę, starając się jakoś odstresować. Co chwila spoglądałam w stronę kamery, aż w końcu zobaczyłam, że jedna z diod gaśnie.

-Nie, to się nie dzieje-powiedziałam, po czym podeszłam do drzwi i zaczęłam w nie uderzać.

Moja panika z każdą sekundą rosła coraz bardziej, aż doszła do punktu końcowego, gdy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Do środka wszedł Jacob i zakluczył je, po czym wrzucił kluczyk do kieszeni i odrzucił kurtkę na fotel.

-Czego ode mnie chcesz?-spytałam, cofając się do tyłu pod wypływem chłopaka.

-Twoi zasrani przyjaciele z Louisem na czele zniszczyli wszystko,a ja się zemszczę.

-Ja z nim nie jestem od dawna-jęknęłam z paniką w głosie.

Jacob zaczął się śmiać na cały głos i do mnie podszedł. Jego usta wylądowały na moich, ale od razu się cofnęłam, odpychając go od siebie. Wkurzył się, ale na szczęście nic mi nie zrobił, a przerzucił koszulkę przez głowę i poszedł po coś do kurtki.

-Nie rozśmieszaj mnie-odezwał się.-Nie wiem, co między wami jest. Czy jesteście razem czy nie, ale wiem jedno-jak z tobą skończę, to Louis będzie miał rozjebane sumienie do końca życia.

-Nie rób mi nic, proszę-wyjąkałam, hamując łzy, które i tak powoli zaczęły wyciekać mi spod powiek.

-Spokojnie, nie będzie bolało. Możesz sobie wyobrazić,że jestem Louisem...-nim chłopak dokończył zdanie, uderzyłam go w policzek i zaczęłam biec w stronę drzwi. Był to wielki błąd. Nim do nich dotarłam, jego ręce owinęły się naokoło pasa i mnie podniosły. Chłopak bez zahamowania rzucił mnie na łóżko, po czym poczułam, jak jego ręka spotyka się z moim policzkiem. Z bólu aż zawyłam, bo bolało niemiłosiernie. Przyłożyłam swoją rękę do policzka, okręcając się na bok.-Słuchaj suko, ja mam w planach jeszcze uciec nim się tu zjawią, więc nie przedłużaj niczego, bo Louis znajdzie cię gdzie indziej, niż to pomieszczenie.

Zacisnęłam powieki, czując, jak chłopak zaczyna mnie całować. Nigdy jeszcze nie czułam się tak beznadziejnie jak teraz. Jakbym była niczym. Jego usta non stop jeździły po mojej szyi, nie mówiąc już o ty cholernych dłoniach na moim ciele. Miałam ostatnie kilka minut, nim całkowicie się poddam. Jacob zrzucił ze mnie kurtkę, po czym zaczął się dobierać do spodni, ale w pewnym momencie przerwał i wstał, by sięgnąć prezerwatywę. Przez panikę zdołałam jedynie znokautować go ciosem w krocze, przez co skulił się na ziemi. Tym razem skutecznie wyjęłam klucz z kieszeni jego kurtki i mimo drżących rąk trafiłam nim do zamka. W momencie gdy wybiegałam z pokoju, Jacob wstawał z podłogi. Przebiegłam jedne drzwi i ujrzałam już przed sobą ostatnie, za którymi znajdował się mój ratunek. Biegłam przed siebie, nawet nie wiedząc, czy on jeszcze mnie goni, aż w końcu znalazłam się poza terenem klubu. Ludzie patrzyli się na mnie, jak na nienormalną osobę, ale gdyby wiedzieli prawdę, omijali by mnie łukiem. Z moich oczy ciągle leciały łzy, a ja w ciągu kilku minut biegu znalazłam się na swojej ulicy. I jak ja miałam się wytłumaczyć mamie z siniaka na policzku? Z powodu zmęczenia i próby uniknięcia rozmowy z rodzicielką, weszłam do domu najciszej, jak umiałam, co i tak nie umknęło kobiecie.

-Mia?! Dzisiaj przyjdzie na kolację brat Tobiego z żoną i Shawn z rodzicami-krzyknęła z kuchni.

Gdy już myślałam, że mi się uda, stanęłam twarzą w twarz z matką. Spojrzała na mnie i załamała ręce, po czym nastąpiła chwila ciszy. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, a ona badała mnie wzrokiem, jakby szukała odpowiedzi.

-Dziecko, co się z tobą ostatnio dzieje?

-Nic-mruknęłam.-Chcę iść do pokoju.

-Jestem z tobą bliżej od kilku miesięcy, ale zmieniłaś się ostatnio. Jak ty się zachowujesz? Jesteś wredna w stosunku do mnie i na dodatek mnie unikasz, siedząc cały czas w pokoju. Louis cię temperował czy co?!

-Co to miało znaczyć-warknęłam, krzyżując ręce na klatce.

-A to że wracasz z posiniaczonym i spuchniętym policzkiem-powiedziała i wyciągnęła w moją stronę rękę,ale ja się cofnęłam, żeby nie dotykała bolącego miejsca.-I gdzie do diabła jest twoja kurtka?

Mogłam się założyć, że w tym momencie pobladłam, bo zapomniałam o kurtce. Spojrzałam nerwowo na podłogę, po czym znowu podniosłam wzrok na rodzicielkę.

-Zostawiłam w samochodzie Nialla.

-Jasne, a w policzek cię uderzyła Layla-zakpiła, drażniąc mnie.

-Jakaś zasrana laska zaczęła robić wojnę, że weszłam do kolejki przed nią i się wkurzyłam. Ale i tak wyglądała gorzej-specjalnie uśmiechnęłam się, jakbym byłą z siebie dumna i odwróciłam się w stronę schodów.-Sorry, ale mam inne plany.

-Ty się zamykasz Mia. Przestań to robić, bo źle skończysz-powiedziała już znacznie delikatniej.

Szybkim krokiem weszłam do pokoju i od razu poluzowałam hamulce. Musiałam dać upust swoim emocjom i iść się umyć, bo ciągle czułam ten dotyk na swoim ciele. Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic, gdzie moje łzy zaczęły się mieszać z
wodą. Nic mi nie pomagało, a najgorsze jest to, że potrzebuję teraz kogoś, przy kim mogę się rozpłakać. Patrząc na moją pierwszą kłótnię z matką, ona odpada. Szybko się wytarłam i założyłam luźną bluzkę, po czym wróciłam do pokoju i wskoczyłam do łóżka. Włączyłam telefon, by wybrać numer Layli, do której napisała. Obiecała być w kilka minut i tak też się stało, bo nie minął długi czas, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam więc z łóżka, czekając na dziewczynę, która pojawiła się po chwili w pokoju. Od razu się przytuliłam, nie ukrywając mojego obecnego stanu.

-Przepraszam, wiedziałam, żeby cię nie zostawiać-szepnęła, ale ja chwilowo nie miałam siły się odezwać. Blondynka pociągnęła mnie w stronę łóżka, na którym usiadła, opierając się o ścianę. Położyłam się obok, kładąc głowę na jej udach i naciągnęłam na siebie kołdrę.-Co się stało? Twoja mama mówiła, że zrobiłaś się...

-Ona nie wie, co się dzieje, dobra? Więc niech się nie odzywa.

-Widzisz Mia?-zaśmiała się Layla.-Jesteś wredna, ale nie o po to tu jestem. Co się działo, jak szłaś do domu?-spytała, a ja znowu zaczęłam płakać. Nie dam rady wytrzymać ani dnia dłużej.

-Jacob mnie znalazł-jęknęłam.-Zaprowadził do jakiegoś klubu, a raczej pomieszczenia i nas zamknął. Myślałam, że chce tylko gadać, ale później zaczął mówić coś o Louisie-dodałam, łamiąc głos, przez co musiałam na chwilę przerwać.-I tak po prostu zaczął mnie obmacywać i rozbierać. Chciał mnie szybko zgwałcić, żeby jeszcze uciec, ale kopnęłam go w jaja i uciekłam-Layla uniosła kącik ust na moje określenie, jednak od razu spoważniała.

-Boże, przepraszam Mia. Ja już się stąd nie ruszę i zostanę z tobą. Obiecuję.

-Nie-szepnęłam.-Masz swoje życie.

-A policzek?

-Uderzył mnie, jakbym była workiem treningowym. Wszystko przez to że chciałam uciec. Nawet przy mówieniu boli mnie cała szczęka.

Dziewczyna gładziła mnie po głowie, jednocześnie przeczesując włosy i mnie przytulając. Bałam się, że Jacob po mnie wróci, przez co nie chciałam iść spać, mimo namawiania Layli. Znowu wracały te cholerne wspomnienia z czasów, gdy byłam tak samo traktowana przez ojca.

-Mia, zadzwoń po Louisa-powiedziała w końcu dziewczyna. Przez to imię moje serce zaczęło szybciej bić, bo z jednej strony chciałam, by tu był, ale z drugiej bałam się, że mnie wyśmieje.-On jest jedyną osobą, która ci tak naprawdę pomoże. Masz koszmary, znowu, prawda?

-Znowu ona ci powiedziała?!-warknęłam.

-Ona cię tylko martwi. Dobrze wiesz, że masz koszmary, jeżeli przechodzisz trudny okres. Miałaś je, gdy mieszkałaś z ojcem, później pojawił się Louis i się skończyły. Teraz go nie ma, a widzisz co się dzieje, ty znowu je masz...

-Obiecaj, że po niego nie zadzwonisz-powiedziałam, jednak nie usłyszałam odpowiedzi.-Obiecaj!

-Obiecuję-odparła ciszej.

Zamknęłam oczy, starając się zasnąć, jednak nadal byłam cała roztrzęsiona. Dotyk Jacoba, wspomnienia, brak Louisa, to wszystko mnie przerasta. Skuliłam się w kłębek, najmocniej jak umiałam i mając przy sobie Laylę, spokojnie starałam się zasnąć, co było w tym momencie dla mnie trudne.





Louis pov*

Siedziałam z Harrym i Zaynem w samochodzie, śledząc Jacoba. Dupek zdołał nam uciec, nim załatwiliśmy resztę jego wspólników i nim zesłaliśmy policję na resztę. Siedziałem, stukając palcami w ramę samochodu, gdy Malik spojrzał nerwowo przed siebie.

-Co jest? Z chłopakami wszystko dobrze?-spytałem, na co pokiwał głową. Niall od rana pojechał gdzieś z Laylą, a Liam jechał za nami swoim samochodem. Może i są najlepsi z najlepszych, ale i takim zdarzają się wypadki.

-Chodzi o to...z resztą sam patrz, gdzie teraz jest Jacob-chłopak dał mi lokalizator, który na czerwono migał w miejscu, gdzie znajdował się klub. Zmniejszyłem mapę i na chwilę wstrzymałem oddech. Mia mieszka niedaleko tego klubu, jeżeli ten dupek ją dotknął, to go zabiję.

-To jest kurwa niemożliwe, ona miała być tam bezpieczna do cholery!-krzyknąłem, rzucając sprzętem w stronę szatyna. Złapał go, nic nie mówiąc. Zacisnąłem pięści, chcąc się na czymś wyżyć, mimo że nie miałem na czym. Przetarłem rękoma swoją twarz, kopiąc jednocześnie jakąś butelkę.

Na miejsce dotarliśmy po godzinie szóstej wieczorem. Od razu wysiadłem z samochodu i poszedłem na tyły klubu, gdzie był już Niall i Liam. Rzuciłem krótkie ''cześć'' i spojrzałem na nich.

-Niall idziesz ze mną do kamer. Zayn i Harry szukacie tego gnoja, a Liam...stój na czatach albo im pomóż-mruknąłem, wchodząc do środka.

Wszedłem do pomieszczenia, gdzie mieściły się monitory z nagraniami i zobaczyłem ochroniarza. Wystarczyło postraszyć go bronią, a ustąpił mi miejsca, odsuwając się pod ścianę. W tym samym momencie na jednym z monitorów, zobaczyłem, jak chłopaki wchodzą do pokoju, gdzie Jacob ewidentnie szykował się do wyjścia. Sam wyraz jego twarzy był dla mnie nagrodą. Bał się.

-On jest tak pojebany, że myślał o udanej ucieczce?

-To pojebany palant-syknąłem.

Cofnąłem nagrania do godzin popołudniowych i czekałem z bijącym sercem na to, co tu się działo. Gdy już myślałem, że gdzieś popełniłem błąd, Niall trącił mnie i wskazał prawy monitor. Jacob wepchnął Mię do pomieszczenia. Widziałem, że jest wystraszona, a jej wzrok skierowany w kamerę, mówił wszystko. Bezradnie zaczęła walić w drzwi, coś krzycząc. Poruszyłem się na krześle, żeby się rozluźnić i zobaczyłem, jak ten gnojek wchodzi do pomieszczenia i zaciąga ją na fotel. Pada krótka wymiana zdań, Mia go uderza, chce uciec, on ją łapie i rzuca na łóżko, by uderzyć ją w policzek z potrojoną siłą.

-Ty zasrana dziwko-szepnąłem, widząc uśmiech Jacoba, gdy Mia skuliła się z bólu.

-Myśleliśmy, że jej nie kochasz...

-Mówiłem tak, bo chciałem, żebyście zamknęli mordy i przestali o niej mówić. Zerwałem z nią, bo miała być bezpieczna, a widzisz, co zrobiłem!-krzyknąłem, po czym wróciłem do oglądania. Niall mnie rozproszył i to w idealny sposób.

Mia cały czas spoglądała w kamerę, co powodowało u mnie ból brzucha, bo myślałem, że on ją naprawdę zgwałci, gdy zobaczyłem, jak Mia powala go ciosem w krocze i ucieka. Nic więcej nie musiałem widzieć, więc kiwając głową na ochroniarza, wyszedłem z pomieszczenia. Odnalazłem pokój, gdzie Jacob był przetrzymywany przez chłopaków i wleciałem do niego jak rozjuszone zwierzę.

-Chciałeś ją zgwałcić kurwo-krzyknąłem, uderzając go w twarz.-Ale na szczęście jesteś taką pizdą, że nawet dziewczyna cię pokonała-dodałem, oddając drugi cios. Harry złapał mnie za rękę, odciągając od chłopaka, ale odwróciłem się gromiąc go wzrokiem, przez co puścił mnie, unosząc ręce.

-Spierdoliła, a napaliłem się na tą szmatę.

-Ma imię chuju-warknąłem, kopiąc go.

Jacob leżał na ziemi, zwijając się, gdy zauważyłem kurtkę dziewczyny na łóżku. Spojrzałem na Jacoba, gdy wróciły do mnie obrazy z kamer. Zacisnąłem szczękę, odwracając się do chłopaków.

-Niech któryś puści już sygnał policji-w pomieszczeniu zostałem jedynie z Harrym, a reszta wyszła na korytarz.-Ze mną się nie zaczyna, a już na pewno nie mści się na bliskich mi osobach. Teraz będziesz gnił w pierdlu, a dopilnuję, żeby inni więźniowie się tobą zajęli-syknąłem.-Obyś tam zginął śmieciu.

Złapałem w rękę kurtkę Mii i wyciągając z kieszeni papierosa, wyszedłem z budynku. Zapaliłem go, zaciągając się dymem. Miętosiłem w ręce kurtkę dziewczyny, wiążąc wszystko w całość. Layla dzisiaj pojechała do niej, a Niall był z Laylą i przez to był tu pierwszy. Layli tu nie ma, co znaczy, że pewnie jest teraz z Mią i ją pilnuje.

-Dzięki za to, że pomogliście mi dokończyć z tym, co zaczęliśmy już dawno. Bez was by się nie udało-powiedziałem, zadeptując papierosa.-Ale już nic wam miłego nie powiem.

-Stary Louisa-zaśmiał się Zayn.

Chwilę po tym jak wsiedliśmy do aut, usłyszałem syrenę policji. Niech Jacob zgnije w w tym pierdlu i mi się więcej nie pokazuje na oczy. Z Niallem uzgodniłem, że pojedziemy do dziewczyn, chociaż nie miałem zamiaru się spotkać z Mią, więc wysiadłem z samochodu z nadzieją, że nie ona otworzy drzwi. Zadzwoniłem dzwonkiem, czekając, aż ktoś nas wpuści. W ręce ciągle miętoliłem klucze od samochodu Nialla, aż spojrzałem ostatni raz na blondyna i zobaczyłem, że zaraz stanę z kimś twarzą w twarz. Jakie było moje szczęście, gdy była to Layla.

-Przyniosłem jej kurtkę-wydukałem, gdy dziewczyna przytuliła się do Nialla.-Dasz jej?

-Żartujesz sobie ze mnie?-parsknęła, patrząc w moją stronę.-Sam jej to dasz.

-Nie chcę się z nią widzieć i ona też na pewno nie chce. Zrób to i nie komplikuj niczego.

-Nie masz wyboru, bo śpimy dzisiaj tutaj-uśmiechnęła się, wpychając mnie do domu. Niall wzdrygnął ramionami, za co miałem chęć mu wyjebać, bo wiedział o wszystkim.-Miała tu być dzisiaj kolacja z ich sąsiadami i bratem Tobiego, ale wszystko przenieśli do domu obok i tam też spędzą całą noc, więc pozostaje ci tutaj zostać, chyba że wracasz na pieszo.

Zmarszczyłem brwi, zdejmując buty i wszedłem w głąb domu. Byłem zły, bo nie mam odwagi pokazać się Mii, po tym co zrobiłem. Zawiodłem ją na milion procent. Usiadłem w kuchni na krześle, żeby porozmawiać z dziewczyną, która szykowała nam coś do picia.

-Jest źle?

-Jest. Znowu ma koszmary, jeżeli jest sama i jest ciemno to ma ataki paniki, że on wróci. Płacze, nie wychodzi z pokoju od dawna. Zrobiła się wredna do wszystkich i podkreślam, że to dzieje się od dawna-podkreśliła ostatnie słowa, popychając w moją stronę kubek z herbatą i talerz z spaghetti.

Sięgnąłem je, słuchając dalszych szczegółów. Im więcej wiedziałem, tym gorzej się czułem.

-Mówiła coś o mnie? Bo nie będę się ośmieszał, jeżeli ma mnie w dupie.

-Louis do cholery, przestań pierdolić. Ona za tobą tęskni i to dlatego się zmieniła i siedzi ciągle w pokoju, wylewając litry łez. Po co ją zostawiłeś?!

-Bo miała być bezpieczna. Nie przewidziałem, że ten kutas ją tu znajdzie.

-Nie wiem, co chcesz teraz zrobić, ale ona śpi. Płakała cały dzień i udało się jej zasnąć jakieś pół godziny temu, gdy dostała chyba ze trzy uspokajające tabletki. Nawet jeżeli teraz tam pójdziesz i jakimś cudem by się obudziła, to będzie tak zamulona, że cię nie rozpozna, tylko znowu zaśnie, więc nie masz nic do stracenia-wyjaśniła, po czym dopiła do końca swoją herbatę.

-Mam, dlatego równie dobrze mogę teraz wyjść i wrócić do domu. Przeoczyliście to, że ja już tu byłem i miałem okazję rozmawiać z Tobym, co równa się z tym, że widziałem ich samochody. Na pewno się nie obrażą, jeżeli pożyczę jeden i wrócę do siebie. Wiem, gdzie są kluczki.

-Nie zrobisz tego-warknęła Layla, marszcząc brwi.

Nie odpowiadając, dokończyłem jedzenie i odłożyłem talerz do zlewu, uśmiechając się. Dziewczyna spojrzała na mnie badawczo, po czym pokiwała bezradnie głową. Otwarłem jedną z szafek, po czym wyciągnąłem dwa klucze od samochodów.

-Jak pojedziesz, to jesteś kutasem-krzyknęła za mną.

Wyszedłem na zewnątrz, spoglądając, czy za mną nie idą i otwarłem garaż. Słowa Layli spłynęły po mnie od razu, bo mam w dupie to, co ktoś o mnie myśli. Byłem zły sam na siebie, bo chcąc ochronić Mię, jedynie spierdoliłem jeszcze bardziej sprawę.







 CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Jest i kolejny rozdział, który pojawiłby się wcześniej, ale niestety musiałam pisać go od nowa. Dziękuję każdej osobie, która komentuje te rozdziały, bo wiem, że są one dalekie od ideału. Jak już zawsze to robię, przepraszam za jakiekolwiek błędy, jakie mogły się pojawić. Nawiązując jeszcze do rozdziału, jest to ostatnia drama (głównie jeśli chodzi o Mię) i teraz będzie już spokojnie przez dłuższy czas. Miłego! :*

wtorek, 19 kwietnia 2016

Rozdział 44

Minęło dokładnie pięć dni, czternaście godzin i pięć minut, odkąd ten samolubny frajer ze mną zerwał. Czy on kiedykolwiek myślał o kimś innym, niż wyłącznie o sobie? Byłam na niego zła-owszem, ale ani razu nie myślałam o tym, żeby z nim zrywać. Chwilowe zamieszkanie z moją mamą trochę pomogło, jednak to i tak nie jest to, co bym chciała. W sumie nigdy nie uda się zapomnieć o kimś, kogo się kochało, ale to nie znaczy, że mam snuć się po domu, jakbym chorowała na nieuleczalną chorobę.

-Jedziemy z Tobiasem na zakupy, chcesz coś?-uniosłam głowę, by spojrzeć na swoją rodzicielkę i pokiwałam przecząco głową.-Jak coś to dzwoń.

-Ok-odmruknęłam pod nosem, nie chcąc w ogóle kontynuować tej rozmowy, która i tak nie przypomniała normalnej wymiany zdań. Wpatrywałam się w drzwi, które stopniowo się zamykały, aż w końcu znowu opadłam na poduszki.

Leżałam na łóżku, ciesząc się samotnością, która ostatnio ciągle mi towarzyszyła, gdy mój stan przerwał pierdolony dzwonek do drzwi. Zamknęłam oczy, mrucząc przekleństwa pod nosem. Kilka sekund później szłam wkurzona po schodach, by otworzyć drzwi jakiemuś człowiekowi, który ma już u mnie jeden, wielki minus. Po raz trzeci z rzędu usłyszałam dźwięk dzwonka, co doprowadziło mnie do szału.

-Boże, już otwieram. Co jest tak ważnego, że przerywasz mi użalanie się nad sobą?!-warknęłam, otwierając drzwi. Naprzeciwko mnie zobaczyłam jakiegoś chłopaka, który zdezorientowany, nie wiedział, co ma powiedzieć.-Więc?

-Jest pani James lub pan...

-Nie ma. Wyszli na zakupy-odparłam sucho, po czym chciałam zamknąć drzwi. Na moje nieszczęście chłopak położył rękę na drewnianej powłoce i ją przytrzymał. Otwarłam je ponownie, splatając ręce na piersi.-Kim ty w ogóle jesteś?

-Shawn O'Donell, jestem ich sąsiadem i miałem dzisiaj przyjść, żeby pomóc w oczyszczaniu basenu.

-Żartujesz sobie?!-uniosłam brwi, uśmiechając się, na co sam uniósł kąciki ust.

-Nie. Jest to łatwy sposób na dorobienie sobie. Nadal nie wiem, kim ty jesteś-zmienił temat, wchodząc do środka domu. Odwróciłam się, widząc, jak chłopak sam rozgościł się w środku, co tym bardziej mnie podrażniło. Miałam iść i dalej użalać się na łóżku, a tu mam jakieś dziecko do niańczenia!

-Nie musisz tego wiedzieć, a ja cię nie zmuszałam do mówienia.

-Podobasz mi się-zaśmiał się.-Zadziorna i tajemnicza. Co sprawiło, że się użalałaś na sobą tajemnicza kobieto?-spytał. Przewróciłam oczami, wyjmując mu z ręki kartonik z sokiem. Odstawiłam go z powrotem na szafkę, po czym usiadłam na krześle.

-Jestem Mia James gamoniu, córka twojej sąsiadki i użalałam się, bo mój chamowaty chłopak zerwał ze mną przez telefon i po cholerę ja ci to mówię?-westchnęłam. Shawn uśmiechnął się, po raz kolejny ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.

-Idę do ogrodu...mogłabyś dotrzymać mi towarzystwa, bo jest to na pewno lepsze, niż użalanie się nad sobą-zaśmiał się, udając mój głos.

Przygryzłam wargę, żeby mu nic nie odpowiedzieć, ale po krótkim namyśle stwierdziłam, że jednak z nim pójdę. Może to naprawdę będzie lepsze, niż siedzenie na łóżku.Obserwowałam, jak chłopak wyjmuję szczotkę i jakieś płyny, po czym wskakuje do basenu.

-Fajne miejsce do jeżdżenia na desce. Umiesz?

-Louis umie-palnęłam bez namysłu. Przygryzłam wnętrze policzka, zaciskając oczy, żeby się nie rozpłakać i po chwili je otwarłam, napotykając wzrok chłopaka.

-Kto to jest Louis?-wyrecytował, spoglądając na mnie. Wzdrygnęłam ramionami, myśląc nad odpowiedzią, aż w końcu powiedziałam po prostu prawdę.

-To ten debil co ze mną zerwał.

-Chyba nie mówisz o Tomlinsonie-wytrzeszczył oczy, przerywając na chwilę swoją pracę. Przewróciłam oczami, czekając, aż jeszcze coś doda, ale wrócił do swojego zajęcia, o nic się nie pytając. Znowu męczyłam się, czy mu powiedzieć, ponieważ go nawet nie znam, ale na końcu stwierdziłam, że przestane robić tajemnice i będę normalnie odpowiadała.

-Tak, mówię o nim. Pieprzony Louis Tomlinson, którego najchętniej bym teraz udusiła. Owszem kłóciliśmy się ostatnio, ale do cholery to nie był powód, żeby ze mną zrywać!

-Może miał cię w dupie od początku?

-Nie miał. On jest cholernym zazdrośnikiem i nie wiem, co mu odjebało, że ze mną zerwał.

-Wiesz, z tego co słyszałem, on nie szuka związku na dłużej...

-Kurwa, odwalcie się od niego. Widziałeś go kiedykolwiek?! Rozmawiałeś z nim?! To się nie wypowiadaj na jego temat!

-Laska, wyluzuj trochę. Nawet nie dałaś mi dokończyć zdania, chciałem powiedzieć, że słyszałem jaki jest, ale nie mam pewności, bo go nie znam-mruknął, podnosząc ręce w geście obrony.

Wzięłam wdech, kładąc się na leżaku przy basenie. Powinnam mieć w dupie to, co o nim mówią, a nie reagować, jakby to mnie obrażano. Jestem po prostu nadal w nim cholernie zakochana.

-Sorka. Po prostu nie rozumiem tego wszystkiego.

-Nie wiem, co ci na to odpowiedzieć. Jak mam być szczery, to jest dziwne, że zerwał, skoro cię kochał. To co powiem, będzie śmieszne, bo zdarza się tylko na filmach, ale patrząc na jego otoczenie, to może chciał cię przed czymś chronić, a inaczej by się ciebie nie pozbył.

-Nie miał żadnego powodu i to jest problem. Widocznie mu się znudziłam, a ja faktycznie go nie znałam-parsknęłam, jednak jednocześnie wyciągnęłam telefon z kieszeni z myślą, by porozmawiać z chłopakiem. Wahałam się czy jakkolwiek się z nim z kontaktować, bo wiedziałam, że pewnie nie odbierze. Wygrał mój strach przed odrzuceniem, przez co odłożyłam telefon obok mojej nogi i wróciłam do rozmowy z Shawnem. W międzyczasie do domu wróciła moja mama, co rozpoznałam po śmiechu z drugiej strony domu.

-Dzień dobry!-krzyknął Shawn, uśmiechając się.

-O, witaj. Pomóc ci?

-Dam sobie radę. Mam dobre towarzystwo-zaśmiał się, przenosząc swój wzrok na mnie.

Uśmiechnęłam się, wstając z leżaka i ruszyłam do kuchni. Pomogłam mamie rozpakowywać zakupy, nadal zaprzątając sobie myśli, co pogłębiło się, gdy zobaczyłam ulubione ciastka Louisa. Boże...o taką denną rzecz, mam ochotę wrócić do swojego pokoju.

-Ej, nie przejmuj się skarbie. Louis nie jest taki głupi, widocznie miał powód, żeby to zrobić.

-Bronisz go?-fuknęłam, marszcząc brwi. Rodzicielka pokiwała przecząco głową, uśmiechając się.

-Nie, nie bronię. Rozmawiał ze mną o tym, czy nie chciałabym wpaść do ciebie. Zadzwoniłaś pierwsza, więc stwierdziłam, że przecież możesz tu zamieszkać na tyle, ile będzie potrzebne. Czy gdyby chciał z tobą zerwać, bo mu się znudziłaś, kazałby mi przyjeżdżać?

-Nie wiem, co siedzi w jego tępej głowie-mruknęłam. Moja głowa dosłownie pękała od natłoku słów, które usłyszałam zarówno od mamy jak i Shawna.Jeżeli jego zerwanie jest zasranym żartem lub ''dbaniem o moje bezpieczeństwo'', to ma przejebane.

-Ile jeszcze mam czekać, aż okaże się, że to żart? Jest piątkowe popołudnie, powinnam iść dziś na imprezę-jęknęłam, spoglądając na zegar.-Wezmę Shawna, chociaż on mi został-zerwałam się z krzesła, żeby zdążyć, nim pójdzie sobie do domu. Na szczęście chłopak kończył czyścić basen, przy którym stanęłam i się uśmiechnęłam.-Nie chcesz iść na imprezę dzisiaj? I się nie ciesz, bo idę z tobą dlatego, że mi tylko ty pozostałeś.

-I tak się skuszę. Będę o dwudziestej-odparł, po czym w kilka sekund znalazł się obok mnie. Jego ręka znalazła się na mojej, przez co na chwilę się zmieszałam, jednak chłopak momentalnie mnie ostudził.-I będę cię pilnował, żeby żaden frajer cię nie wyrwał, póki Louis po ciebie nie wróci.

-Spadaj-mruknęłam, śmiejąc się pod nosem.

Chłopak odniósł wszystko do schowka przy drzewie i zniknął w domu, gdzie poszłam i ja. Gdy zjadłam obiad przygotowany przez mamę i jej faceta, poszłam na górę. Godziny dłużyły mi się niemiłosiernie, przez co wychodziłam z siebie. Na końcu jednak udało mi się zasnąć, żeby chociaż trochę odespać dzisiejszą, dobrze się zapowiadającą noc. Obudziłam się po trzech godzinach, po czym od razu poszłam się wykąpać. Chciałam się dzisiaj dobrze bawić i nie martwić Louisem. Po umyciu się, założyłam sukienkę, ale nie miałam żadnych butów na obcasie, przez co pożyczyłam szpilki od mamy. Po niecałej godzinie wyszłam gotowa na dwór.

-Teraz wiem, co widział w tobie Louis, bo wcześniej nie za bardzo wiedziałem.

-Jesteś dupkiem-westchnęłam, wsiadając do samochodu.

-Mówię ci same komplementy, a ty tak mi się odwdzięczasz? A tak na serio to jesteś piękna-wyszczerzył się, a jego uśmiech działał na mnie zawsze tak samo, przez co sama się uśmiechnęłam.

Po dziesięciu minutach wyszłam z samochodu, a do moich uszu dotarła muzyka. Shawn zamknął samochód i wkładając kluczyki do kieszeni, ruszył za mną. Kolejka nie była długa, przez co po kilku minutach znalazłam się w środku. Podczas gdy chłopak poszedł do loży, w której zobaczył swoich znajomych, ja zamówiłam dwa drinki.

-Mam nadzieję, że ta impreza nie jest po to, żeby się na nim zemścić?-mruknął chwilę po tym, gdy mnie wszystkim przestawił. Pokiwałam przecząco głową, ciągnąc go za rękę na parkiet.

-Chcę o nim zapomnieć i dobrze się bawić. Więcej mi nie trzeba.

Zatańczyłam z chłopakiem kilka kawałków, ale na ostatni nie starczyło mi sił, przez co poszłam usiąść. Dopiłam do końca swojego drinka oraz wypiłam dwa kolejne, gdy poczułam, jak zaczyna mnie trochę mdlić. Shawn złapał szklankę z alkoholem i wymienił ją na jakiś sok, cmokając do mnie. Uniosłam brwi, patrząc na chłopaka, który zajął się rozmową z kimś innym, podczas gdy obok mnie usiadł jego drugi znajomy.

-Idziesz zatańczyć? Nie daj się prosić-krzyknął, by zagłuszyć muzykę, na co przytaknęłam.

Kolejne minuty spędzone na parkiecie całkowicie wypociły z mojego ciała alkohol, co skutkowało tym, że chciałam go jeszcze więcej. Chłopak tańczył ze mną non stop, nie spuszczając ze mnie wzroku, co powoli zaczynało mnie trochę irytować. Tańczyłam jednak dalej, dochodząc do wniosku, że teraz przynajmniej Louis mnie nie ograniczy i nie będzie robił awantur.

-Idę się napić-wskazałam na stolik, na co chłopak kiwnął głową i poszedł do baru. Ledwo wypiłam swojego drinka, zobaczyłam, że przyniósł mi kolejnego. Wzięłam go, uśmiechając się, co Shawn skwitował przewróceniem oczami.

-Na twoim miejscu nie zarywałbym do niej.

-Bo?

-Bo to dziewczyna Louisa Tomlinsona.

-Od kilku dni była-wtrąciłam się, ale zobaczyłam, że chłopak zaczął się śmiać.-A ten dupek już się dla mnie nie liczy i może mnie pocałować w dupę-dodawszy, wzięłam kolejnego łyka napoju.

-Czyli mam drogę wolną-blondyn poruszył śmiesznie brwiami i do mnie mrugnął.

-Wrócą do siebie, a wtedy ja stanę się kumplem Louisa, a wy będziecie mnie po nogach całować.

-Nie pierdol, bo się zleje ze śmiechu-zaśmiał się znajomy Shawna, na co mu przytaknęłam.

-Mówiłam ci, że on jest cholernym zazdrośnikiem. Jak cię ze mną zobaczy, to się pożegnaj z jakąkolwiek znajomością-powiedziałam, odsuwając od siebie szklankę i butelkę z wódką.-Plus ja do niego nie wrócę. Niech się pierdoli z wszystkimi laskami naokoło, a mnie to nie rusza.

-Nawijasz o nim jak porąbana i miałabyś już go nie kochać? Prawie mnie zabiłaś, jak go obraziłem-spojrzałam na Shawna, mrużąc oczy, co poskutkowało w rewelacyjny sposób, bo się zamknął. Uśmiechnęłam się, widząc, że wygrałam, ale w głębi powtarzałam jak mantrę jego słowa. Poszłam zatańczyć jeszcze jedną piosenkę z chłopakiem, jednak gdy zaczęła mnie ni stąd ni zowąd męczyć sprawa pocałunku z Kevinem, zdecydowałam się wyjść przed klub. Oparłam się o barierki, dopijając wódkę ze szklanki i odchyliłam głowę, by wziąć głęboki oddech. Mój zegarek wskazywał już po pierwszej w nocy, co mnie zdziwiło, bo nie sądziłam, że ten czas mi tak minął....

 Obudziłam się przez ogromny ból głowy i uczucie, jakbym za chwilę miała zwymiotować wszystko, co mam chwilowo w żołądku. Zakryłam twarz kołdrą, by to cholerne światło mnie nie raziło, gdy usłyszałam, że Shawn wszedł do pokoju.

-Pani James daje ci tabletkę i jakiś sok cytrusowy. Mówiła, że ma pomóc.

-Co tu robisz tak właściwie?-jęknęłam, połykając małą, białą kapsułkę.

-Spałem u was, bo mi tak kazano i muszę z tobą porozmawiać o pewnej sprawie.

-To nie może poczekać? Moja głowa rozrywa się na kawałki od samego leżenia-jęknęłam po raz kolejny, kuląc się w kłębek. Shawn wstał, by zsunąć rolety w oknie i wrócił na swoje miejsce.-Czy to nie chore, że znamy się dwa dni, a niektórzy potrzebują dwóch tygodni, by robić to co my?

-Byliśmy na jednej imprezie, odwiozłem cię do domu, żeby cię nie zaciągnęli gdzieś do burdelu i rozmawiamy, czy to takie dziwne...no może trochę-stwierdził po chwili, ale momentalnie spoważniał, spoglądając to na mnie, to na mój telefon, który leżał na szafce.-Kto to Kevin?

-Mój przyjaciel...chwila, skąd ty go znasz?-uniosłam się gwałtownie na łokciu, po czym od razu opadłam na łóżko, żałując mojego czynu. Odczekałam chwilę, aż głowa da mi spokój i znowu spojrzałam na Shawna.-Oświecisz mnie? Bo urywa mi się film zaraz po tym, jak wyszłam przed klub.

-Pytanie czy chcesz wiedzieć, bo dla mnie to nie jest dobra wiadomość-popędziłam go, pytającym spojrzeniem, na co brunet zwilżył wargi językiem i zaczął mówić.-Nie wracałaś długo, więc wyszedłem na dwór, żeby cię znaleźć. Stałaś oparta o poręcz i zaczynałaś z kimś rozmawiać o Kevinie.

-Nie, nie, nie. Powiedz, że to nie on-zaczęłam panikować. Sięgnęłam swój telefon, nerwowo wystukując hasło, po czym od razu weszłam w ostatnie kontakty. To jedno imię wywołało u mnie zawał serca.-Powiedz, że to nie jest prawda. Louis mnie skreśli na zawsze-szepnęłam, na co Shawn wzdrygnął bezradnie ramionami i zaczął mówić dalej.

 

 

 

 *Retrospekcja Shawna

 

Stanąłem niedaleko dziewczyny, by słyszeć o czym mówi, mimo że nie powinienem tego robić. Odczekała chwilę, po czym osoba z drugiej strony telefonu odebrała, na co Mia nie umiała odpowiedzieć ni słowem.

-Hej, to ja-zaczęła w końcu.-Chciałabym ci coś powiedzieć...tak...nic mi nie jest, jestem tylko na imprezie...tak, jestem u mojej mamy...chcę porozmawiać o Kevinie...pamiętasz, jak niedawno u niego byłam, gdy ty...no właśnie...i ja muszę ci to w końcu powiedzieć, bo nie chcę, by zrobił to ktoś inny lub sam jakoś byś zauważył...nic do niego nie czuję Louis-głos dziewczyny zaczął drżeć, a ja zobaczyłem, jak po policzku spływając pierwsze łzy.-Nie kocham go, nic do niego nie czuję, ale nim mnie stamtąd zabrałeś, ja się z nim całowałam. Przepraszam Louis! Nie krzycz....tak, kocham cię...Louis proszę ,nie rób nic głupiego.

Nim dziewczyna zdążyła powiedzieć coś jeszcze, podszedłem i zabrałem jej telefon, słysząc ostatnie słowa Louisa, które nie należały do najmilszych. Złapałem Mię, żeby utrzymała się na nogach i poczułem, że owija ręce naokoło mojego ciała. Przytuliła się, płacząc w najlepsze, a ja za cholerę nie wiedziałem, jak mam jej pomóc.

-Wracamy już. Jesteś zmęczona.

-Jestem pierdoloną suką-jęknęłam, podtrzymując się na moim ramieniu.

-Nie jesteś. Jeśli nie kochasz Kevina czy jak mu tam, to nie jesteś. Błędy się popełnia.

-Nie takie! To on mnie pocałował, ale ja się nie opierałam. Jestem szmatą. On mnie znajdzie i chyba zabije-jęknęła, wycierając rozmazany makijaż.

Podjechałem pod dom dziewczyny i pomogłem jej wejść na górę. Sama jakoś doszła do łazienki, by umyć twarz i się przebrać, a ja stałem tylko przy drzwiach, gdyby alkohol zaczął bardziej działać i coś by się stało. Po kilkunastu minutach wyszła i bez słowa wpakowała się pod kołdrę, zasypiając już praktycznie na stojąco. Zgasiłem światło, wychodząc z pokoju, gdy zobaczyłem jej matkę. 

-Połóż się na dole w salonie. 

-Dziękuję, ale przecież nie mam daleko. 

-Jest późno-mruknęła sennie.-Połóż się, przecież nic się nie stanie, a Mia będzie miała jutro z kim porozmawiać, bo nie łudzę się, że nic z tego wieczoru nie pamięta.

 

 

 *Koniec

 

 

 

 -Kurwa, to nie jest możliwe-szepnęłam, pocierając oczy.-Co powiedział, gdy mi zabrałeś telefon? Mów!-warknęłam, widząc, że chłopak nie chce powiedzieć. Złapałam swoje nogi i podciągnęłam je pod brodę, chowając w nich głowę.

-Że cholernie się cieszy, że zawczasu z tobą zerwał i że potwierdziło się coś o staraniu, czy coś takiego, a i jeszcze że najgorsze jest to, że nie umiałaś mu tego powiedzieć normalnie, tylko zmusiło cię do tego najebanie się w trzy dupy.

-I widzisz? Mówiłam, że jestem pojebana. Może być jeszcze gorzej? Bo mam wrażenie że tak!

Nakryłam się kołdrą, żeby chłopak nie widział moich łez. Zrozumiał, że chcę być teraz sama, przez co pożegnał się i wyszedł, cicho zamykając drzwi. Dopiero wtedy odrzuciłam kołdrę, by sięgnąć telefon. Wybrałam numer do Louisa z minimalną nadzieją, że odbierze. Myliłam się w każdym względzie, bo zamiast nie odebrać, on odrzucił po prostu połączenie, tym samym odrzucając ode mnie jakiekolwiek strzępki miłości. Nie chcą już dusić w sobie smutku, rozpłakałam się jak małe dziecko, które nie umie sobie z niczym poradzić. Mijały minuty, które doprowadzały mnie do szaleństwa, aż w końcu usłyszałam kroki na schodach. Nim się ogarnęłam, do pokoju wparowała moja mama, ale widząc mnie zapłakaną na łóżku, uśmiech zszedł jej z twarzy.

-Mia, co się znowu stało?

-Jestem niczym. Obarczałam go, że mnie rani, a tak naprawdę to ja jestem wredną suką.

-Ej, nie mów tak-szepnęła, przytulając mnie.

-Ja pocałowałam Kevina-jęknęłam.-Pamiętasz, jak ci mówiłam, że byłam u niego przez jakiś czas, po aferze z Louisem w tej pizzeri? On mnie pewnego wieczoru pocałował, a mi tak brakowało bliskości i tego wszystkiego, że nie odtrąciłam go. Nie powiedziałam o tym Louisowi, aż do wczoraj, gdy napiłam się za dużo. Zadzwoniłam do niego i mu powiedziałam, a on wyraził się jasno.

-Kochanie, przecież ty też tak pochopnie zareagowałaś, gdy ta dziewczyna go pocałowała. Uspokoi się, to na spokojnie wszystko przemyśli. Może to zabrzmi głupio, ale teraz jesteście chociaż na zerze. On zrobił błąd, ty zrobiłaś błąd i trzeba iść do przodu.

-Zerwał ze mną, miałam nadzieję, że go odzyskam, ale teraz jestem już skończona.

-On cię nie zostawi, a jeżeli tak to znaczy, że nie był wart i cię nie kocha. Chcesz coś zjeść?-zmieniła temat, odsuwając się ode mnie. Pokiwałam przecząco głową, wsuwając się znowu pod kołdrę. Miałam ochotę zniknąć, zapaść się pod ziemię lub zrobić cokolwiek, żeby słuch o mnie zaginął. 

Co z tego że on mnie nie kocha, skoro ja nie umiem bez niego normalnie żyć! Kocham tego chłopaka, mimo wszystkich złych rzeczy, które mnie przez niego spotkały, bo jednocześnie to on mnie z nich wyciągał. Brakuje mi wszystkiego, po prostu wszystkiego co jest z nim związane.

 

 

 

 

Louis pov*

 

Siedziałem w ciszy, ściskając puszkę od piwa do tego stopnia, że pękła w kilku miejscach, raniąc moją dłoń. Krew leciała stróżkami po mojej ręce, co nie wyrwało mnie nawet na sekundę. Przez nagły przypływ agresji, po raz kolejny ją ścisnąłem i rzuciłem w przeciwległą ścianę. Kilka kropel czerwonej cieszy z mojej dłoni, poleciało w tym samym kierunku, barwiąc dywan, który ku mojej obojętności miał ciemny kolor. Krew leciała, a ja dopiero po chwili się otrząsnąłem, by ją zatamować.

-Kurwa mać-podniosłem głos, patrząc na rękę. Dopiero teraz zacząłem czuć jakikolwiek ból, który nasilał się z każdą chwilą. Sięgnąłem po chusteczki, które leżały na stole i przyłożyłem do ran. Zabarwiła się w kilka sekund, przez co było już bez użytku.-Pierdolone gówno.

-Co się dzieje?-zobaczyłem, że do pokoju wszedł Liam, a zaraz za nim przywlekł się Niall z Laylą. Dziewczyna spojrzała raz na moją rękę, po czym cofnęła się i wróciła z apteczką. Zacisnąłem szczękę, starając się opanować emocje, gdy znowu usłyszałem przyjaciela.-Odkąd zerwałeś z Mią, zaczyna ci odbijać.

-Mi zaczyna odbijać?! Mi?! Ja zostawiłem ją, żeby załatwić nasze sprawy i żeby ona była kurwa bezpieczna! A czego się dowiaduję?!-krzyknąłem, prawie strasząc blondynkę, która bandażowała moją dłoń.-Dowiaduję się, że ta mała suka całowała się z tym popaprańcem.

-Mia?-parsknął Liam, po czym zobaczył, że nie żartuję.-To niemożliwe.

-Niemożliwe jest to, że ja się starałem, a ona przez jebaną chwilę słabości poleciała do niego. Skąd mam wiedzieć, czy powiedziała mi całą prawdę?! Może ruchali się później przez całą noc.

Przyciągnąłem do siebie rękę, która była idealnie opatrzona. Szkoda, że reszta mojego ciała nie trzymała się kupy. Wkurwiony patrzyłem na telewizor, który przerwał moją błogą ciszę. Oglądali mecz, drąc ryje, jak jakieś goryle wypuszczone z zoo i nigdy by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie to, że w mojej głowie świtał jeden plan, a te dźwięki tylko mnie drażniły. Jechać do tego gnojka i się na nim odegrać do tego stopnia, żeby mnie popamiętał do końca życia. Zamyśliłem się do tego stopnia, że w ostatniej chwili słyszałem swój oddech, który był teraz kurewsko przyspieszony. Spojrzałem na zegar, słysząc wyraźnie jego tykanie. Drażniło mnie wszystko dookoła, a we mnie się gotowało. Nikt nie chciał, żebym w tej chwili wybuchł. Nie zdarzyło się to od dawna, w sumie odkąd byłem z Mią. Teraz jednak nikt nie miał na mnie wpływu ani nikt nie umiał mnie tak uspokoić jak ona. Zacisnąłem ręce w pięści, słysząc kolejny wrzask Liama, do którego przyłączył się Zayn. Kiedy on do cholery tutaj wszedł?! Głosy w mojej głowie były coraz bardziej śmiałe i popychały mnie do tego, bym wstał i pojechał do Kevina. Odliczałem już tylko sekundy, aż nie wytrzymam, ale nie sądziłem, że nastąpi to tak szybko. Zerwałem się z fotela, przyciągając na siebie uwagę każdego, kto aktualnie był w salonie. Jak opętany byk wleciałem do mojego biura i ze schowka wyciągnąłem swój pistolet, który zdążył się już zakurzyć. Załadowałem go, jednocześnie łapiąc kurtkę z biurka, po czym nie zamykając drzwi, szybkim krokiem poszedłem do garażu.

-Zayn, sprawdź, czy są wszystkie sztuki broni w sejfie-usłyszałem Liama, na co parsknąłem. Troskliwy tatuś się znalazł. Wyjechałem swoim samochodem na ulicę, nie patrząc na to, że zajechałem komuś drogę. Szczerze na to pierdoliłem, bo miałem co innego do zrobienia. Spojrzałem z sarkastycznym uśmieszkiem na broń, wyobrażając sobie, jak Kevin błaga mnie o litość.Piękne jest to, że on się nawet nie spodziewa, co za chwilę się stanie. Z piskiem zahamowałem na podjeździe.

-No to zaczynamy-szepnąłem do siebie.

Biegiem wleciałem do środka domu, nie zastanawiając się, jakim brakiem kultury się popisałem, nie pukając ani nie dzwoniąc. Chłopak zaczął schodzić w samych bokserkach po schodach, przez co domyśliłem się, że dopiero wstał. No cóż-będzie miły poranek.

-Co ty tu robisz?-warknął, marszcząc rysy twarzy w grymasie.

-Nie wiesz, gdzie jest Mia? Dawno się nie odzywała-zaśmiałem się, spoglądając na górę domu. Chłopak ewidentnie blokował mi widok, ale nie chodziło tu o to, że jest tam Mia, bo doskonale wiedziałem, gdzie aktualnie mieszka. Musiała tam być inna dziewczyna.

-Zerwałeś z nią, już ci się zapomniało dupku?

-Nie dupkuj tu frajerze. Była na imprezie i jak to Mia, trochę się najebała. W kilka minut się czegoś dowiedziałem-odparłem, coraz bardziej warcząc w jego stronę. Kevin zszedł na sam dół, żeby być obok mnie, po czym analizował to, co właśnie powiedziałem.  W pewnym momencie jego oczy się rozszerzyły, a ja uśmiechnąłem się od ucha do ucha, po czym wymierzyłem mu mocny cios w twarz.-Zapomniałeś już, co ci mówiłem, na temat zbliżania się do niej?!

-Przecież nic między nami nie ma. To był impuls-bąknął, wycierając krew płynącą z nosa, gdy ja uderzyłem go po raz drugi.-Odpierdol się-syknął, ruszając na mnie. Uderzyłem plecami w ścianę, krzywiąc się z powodu mocy uderzenia, ale zdołałem się utrzymać, przez co oddałem mu ciosem w brzuch. Chłopak jęknął, na co powtórzyłem ruch, stykając moje kolano z jego brzuchem.-Kurwa mać, czy ty jesteś jakiś psychiczny? Przepraszam za to! Ja mam do cholery dziewczynę, po co by mi była druga.

-Właśnie-zaśmiałem się zwycięsko, idąc spokojnym krokiem na górę. Ledwo doszedłem na piąty stopień, poczułem szarpnięcie do tyłu. Poleciałem na plecy, widząc jedynie, jak Kevin staje nade mną i mnie uderza. Złapałem jego rękę, wykręcając ją do tego stopnia, że musiał się poddać. Usiadłem na nim okrakiem, okładając i tak już zakrwawioną twarz.

-Kev...-usłyszałem damski głos, po czym zobaczyłem, jak szczupła blondynka staje na górze schodów.

-Idź do pokoju Lisa.

-Nie-uśmiechnąłem się.-Zejdziesz na dół.

-Lisa-warknął na nią chłopak, ale ja nie wytrzymałem i wyciągnąłem broń. Chłopak momentalnie zaczął się szarpać, starając się zrzucić mnie ze swojego ciała. Wstałem, widząc, jak odsuwa się pod ścianę, jednocześnie, spluwając krwią.

-Spokojnie. Jeżeli zejdzie, to nic jej się nie stanie.

Blondynka zbiegła na dół i stanęła za chłopakiem, który ledwo stał na nogach. Sam jedynie miałem przeciętą wargę, co powodowało niemiłe szczypanie. Chodziłem w tą i z powrotem kręcąc bronią na palcu, co dokładnie śledziły dwie pary oczu.

-Co ty w nim kurwa widzisz? Całuje pierwsze lepsze dziewczyny i myślisz, że będzie ci wierny.

-Jeszcze z nią wtedy nie byłem-warknął.-I wie, że pocałowałem Mię, bo ostrzegałem ją, że pewnego dnia możesz tu przyjść szumowino. Nawet do kobiet nie masz szacunku.

-Oooo nie-zacząłem się śmiać.-Na jakiej podstawie tak twierdzisz? Nawet jej nie dotknąłem, a zawsze mogłem pocałować lub zaciągnąć do łóżka, by spłacić to, ile razy byłeś za blisko z Mią. Myślisz, że jestem ślepy i nie widzę, jak czasem ją dotykasz?

-Kurwa, człowieku to było tygodnie temu i nie wiedziałem dokładnie, że z tobą jest.

-Morda Kevin-syknąłem, celując w niego bronią.-Mówiłem ci nie raz, że masz się od niej odpierdolić, ale ty nie chciałe...

-Louis, co ty odpierdalasz?-znajomy mi wrzask przerwał moją wypowiedź, co mnie tym bardziej zirytowało. Nie odwróciłem się do Liama, a dalej wpatrywałem się w ciemne i wystraszone oczy Kevina, który chował za sobą dziewczynę.

-Ta kurwa zapłaci mi za te wszystkie razy, gdy miałem chęć go zajebać. Tak bardzo był napalony na Mię, to teraz od tego spłonie-syknąłem.-Którykolwiek podejdzie, a tak czy siak do nich strzelę-dodałem, po czym odblokowałem broń, która wydała charakterystyczny dźwięk.

-Louis nie chcesz tego zrobić.

-Co ty tu kurwa robisz?-prawie tupnąłem nogą, jak małe dziecko. Layla bez żadnego strachu stanęła między mną, a Kevinem, po czym spojrzała głęboko w moje oczy, jakby chciała odszukać jakiejś odpowiedzi.-Powiedziałem coś!-uniosłem po raz kolejny broń do góry, gdy zobaczyłem, jak blondynka się śmieje. Dobrze wiedziałem, że jest jedną z nielicznych osób, która może mnie od takiej rzeczy powstrzymać.

-Widzę, że nie umiesz radzić sobie ze zranieniem. Nie patrz tak na mnie. Ty nie chcesz się na nim odegrać w ten sposób. Pobiłeś go, widzisz, jak wygląda i to już mu starczy. Myślisz, że ból minie, jeśli się go pozbędziesz? Będzie tym bardziej nasilony.

-Nie będę miał wyrzutów po tym kutasie-jęknąłem, kręcąc głową, by się rozluźnić.

-Nie chodzi o to! Mia się dowie i cię znienawidzi, a przecież nie chcesz tego. Jesteś teraz zły i zraniony, a u ciebie to mieszanka wybuchowa. Ochłoń chłopie, bo się znowu zmieniasz, a to wszystko wina tego, że nie ma przy tobie Mii. Spójrz na tą dziewczynę. Czy kiedykolwiek zabiłeś jakiegoś chłopaka na oczach bliskiej mu osoby?!-mój wzrok powędrował na blondynkę, która chciała wejść w Kevina, żeby tylko na mnie nie patrzeć.-Oddaj mi tą broń, proszę cię.

-On zawsze obiecuje, a na końcu i tak widzisz co się dzieje! Miał jej nie dotykać, a się pocałowali. Miał się z nią nie spotykać, a pojechali razem na jakąś przejażdżkę-bąknąłem, luzując uścisk na spuście.

-Ale ja ci obiecuję, że ona z nim nic nie robiła i nic nie zrobi. Nie bądź już takim zazdrośnikiem. Mia cię kocha. Po prostu idź i wyżyj się chociażby na tej zjebanej walce, ale nie rób takich rzeczy-Layla uśmiechnęła się, podchodząc w moją stronę, by wziąć broń. Puściłem ją, po czym usłyszałem jęk ulgi u Kevina i reszty w pomieszczeniu.

-Ciesz się, że oni tu przyszli-warknąłem niemrawo, po czym wyszedłem na dwór.

Usiadłem na schodach, opierając głowę o poręcz. Ja zdecydowanie potrzebuję wizyty u jakiegoś specjalisty, bo w końcu zrobię coś, co będę żałował do końca swojego spierdolonego życia. Siedziałem sam, patrząc na swoją rękę. Gdzieniegdzie krew przesiąknęła przez bandaż, co zrobiło się dla mnie cholernie interesujące.

-Weź mnie tak nie strasz na następny raz.

-Skąd pewność, że bym się tam nie zastrzelił?

-A zrobiłeś to, no właśnie-westchnęła.-Mia chciała ci powiedzieć, ale się bała, że ją zostawisz lub pogorszy kłótnie między wami. Męczyło ją to, więc ja to bym się cieszyła, że w ogóle już o tym wiesz.

-Wiesz co? Mimo tego, że jej teraz tak cholernie nienawidzę, to chciałbym, żeby tu była i mogła się do mnie przytulić na kilka minut, po czym mógłbym ją jakoś opieprzyć-zaśmiałem się.-Była wczoraj na jakiejś imprezie, ale słyszałem, że jest z nią chłopak. Nie chodzi o to, że jestem zazdrosny, bo domyślam się, że dzięki niemu ona wróciła z tej imprezy do domu, ale co jeśli ruszyła do przodu i już ma na mnie wyjebane?

-Na pewno nie ona, bo jeszcze dzisiaj z płaczem mi dzwoniła, że niepotrzebnie szła na tą imprezę, bo wtedy miałaby szansę powiedzieć ci to na trzeźwo.

-Ahhh chciałabym teraz pobyć sam Layla, ale dziękuję ci po raz kolejny-uśmiechnąłem się, wstając, gdy poczułem odpowiedzialność do przeprosin za moje dzisiejsze przedstawienie.

Wszedłem na chwilę do domu, a po głosach poznałem, że siedzą w kuchni. Nie myliłem się. Lisa opatrywała Kevina, słabo się uśmiechając. Odchrząknąłem, żeby zwrócić na siebie ich uwagę, po czym potarłem kark.

-Sorry za to co tu odstawiłem. I tak bym cię pewnie nie zabił-bąknąłem pod nosem, patrząc na chłopaka.-Odjebuje mi ostatnio przez natłok spraw i jeszcze problem z Mią, ale nie będę się wykręcał. Jeszcze przepraszam ciebie, że musiałaś to oglądać-zwróciłem się do blondynki, która kiwnęła głową, uśmiechając się.

-Dobrze, że chociaż do niej powiedziałeś przepraszam. Plus weź ty się gdzieś zapisz, bo w końcu ktoś ucierpi-mruknął Kevin, na co przewróciłem oczami, krzyżując ręce na klatce.

Wolnym krokiem wróciłem do samochodu, gdzie odczekałem chwilę, po czym włożyłem kluczyki do stacyjki i odjechałem jak najdalej od domu chłopaka. Nie mam zamiaru już nigdy tam jechać, bo kolejny raz może się skończyć przeciwnie do dzisiejszego dnia. 

 

 

 

 

 

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ

W zakładce bohaterowie pojawią się jutro nowe postacie, ponieważ dzisiaj już nie mam czasu, żeby ich dodać. Mam nadzieję, że rozdziały się podobają i nie przerażają was moje błędy w pisaniu :D  Byłabym wdzięczna, jeżeli każda osoba, która przeczyta ten rozdział, zostawiła pod nim jakiś ślad po sobie, ponieważ ostatnio trochę brakuje mi chęci do pisania, a to jest bardzo motywujące (no chyba, że czas kończyć to ff ). Dobrej nocy! :3 



czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 43

Louis pov*

 

Trzasnąłem drzwiami, wchodząc do naszego pokoju, gdzie chwilę wcześniej poszła Mia. Nigdy mnie jeszcze tak nie zdenerwowała jak dzisiaj, a ja nie będę jej pozwalał na dwadzieścia humorków na dzień.

-Masz okres? Czy te nastroje od tak ci przychodzą?

-A ty masz okres?-uniosła brwi, krzyżując ręce na klatce.

-I co ci daje to wkurwianie mnie? Pogarszasz tylko swoją sytuację dziewczyno! A ja tak czy siak cię stąd nie wypuszczę-splunąłem w jej stronę. Mia zaśmiała się pod nosem, podchodząc do okna. Stanęła przy nim, tym samym odwracając się do mnie plecami i nic nie powiedziała.-Ogłuchłaś?

-Nie. Nie rozmawiam, bo jest to bez sensu. I tak zawsze będziesz chciał postawić na swoim.

-Bo ty nie-parsknąłem pod nosem.-Czego nie mam ja, co ma ten idiota, co?-wypaliłem w końcu, przez co Mia odwróciła się ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy. Rozłożyłem ręce, czekając na odpowiedź, która zdawała się nie nadejść.

-Boże, Louis, czy ciebie do końca pojebało?-jęknęła, jednocześnie pocierając swoją twarz.-Czemu ty ciągle zasłaniasz się tą sprawą?! Zostaw go w spokoju, bo on nie jest żadną konkurencją.

-Ja sądzę o tym coś innego. Ciągle się w między nas wpieprza. Ciągle trzyma twoją stronę, żeby tylko narobić sobie punktów!-podniosłem głos, po raz kolejny tracąc panowanie nad sobą.-Ostatnio coraz częściej wątpię w to, że między wami nic nie
zaszło.

-To już nie twoja sprawa.

-Co powiedziałaś?-mruknąłem, widząc jej minę. Nie zaprzeczyła nawet słowem, co tym bardziej mnie zdenerwowało. Jeśli oni robili cokolwiek, to przyrzekam, że zabije tego gnojka i odbije się to na Mii.

-Nic się nie działo! Nie patrz na niego, tylko patrz na to, co się dzieje między nami, bo nie jest kolorowo.

-Jak ma być, skoro zachowujesz się jak dziwka?-uśmiechnąłem się do dziewczyny, przez co związała usta w cienką linię.-Ojciec cię do tego szkolił, prawda? Dlatego chciał cię wysłać do burdelu, ale że pojawił się Kevin, to masz już komu dawać. Biedna sierota, która chce zarobić na życie, więc zajmuje się sponsoringiem. Szkoda, że mi jeszcze nigdy nie dałaś...zatkało?-dodałem na końcu, widząc, że Mia jest bliska płaczu.

-Przegiąłeś pieprzony dupku-odepchnęła mnie w przejściu, po czym wyszła nie wiadomo gdzie.

Wkurzony rzuciłem się na łóżko i włączyłem telewizor, by odciągnąć moje myśli od dziewczyny. Jestem wykończony psychicznie i fizycznie od tego, że ciągle mnie okłada pięściami przy każdej okazji. Przez blisko trzy godziny leżałem i nie robiłem nic, aż w końcu moje sumienie doprowadzało mnie powoli do szału. Wyjąłem swoje buty do biegania, po czym je założyłem i wyszedłem na dwór, żeby trochę pobiegać. Biegłem przed siebie, nie zwracając uwagi na nic, przez co kilka razy bym się wywrócił o jakieś pieprzone korzenie drzew. W końcu zatrzymałem się, by trochę odpocząć, przez co oparłem się o drzewo i zacząłem się rozglądać. Do mojej głowy znowu powróciła Mia i wyrzuty, że chyba jednak za ostro ją potraktowałem. Pojechałem po jej najczulszym punkcie, a nie powinienem tego robić. Pobiegłem z powrotem w stronę domu, a gdy się w nim znalazłem, stwierdziłem, że muszę się umyć. Puściłem zimną wodę, która od razu ochłodziła moje spocone ciało i przyniosło mi ulgę. Namydliłem swoje ciało, które opłukałem tym razem ciepłą wodą, po czym wytarłem się dokładnie ręcznikiem.

-Jestem idiotą-szepnąłem do siebie, spoglądając w lustro, gdy wyszedłem z prysznica.

Założyłem świeże bokserki, a po ogarnięciu łazienki, poszedłem do pokoju, gdzie jedynie odłożyłem telefon na stolik. Przez to bieganie zrobiłem się głodny, więc zszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenie. Mia siedziała, jedząc już jakąś sałatkę. Nawet na mnie nie spojrzała, nie mówiąc już o odezwaniu się.

-Będziesz teraz strzelała fochy?-spytałem, na co nie otrzymałem odpowiedzi.-Halo?! Ja tu jestem.

Dziewczyna nawet nie reagowała na moje słowa, traktując mnie jak powietrze. Odpuściłem dając jej spokój i wróciłem do smażenia swojej zapiekanki. Zjadłem ją tak samo szybko, jak ją przygotowałem, co było spowodowane moim głodem. Wróciłem do pokoju trochę zmęczony, przez co wskoczyłem pod kołdrę i poszedłem spać, nie czekając na to, czy Mia w ogóle będzie raczyła tu przyjść. W nocy jednak nie wiem dlaczego, ale się przebudziłem. Odruchowo wyciągnąłem rękę, żeby sprawdzić czy jest obok Mia, ale opadła ona na materac. Zerwałem się z łóżka, w celu znalezienia Mii. Obszedłem cały dom ze dwa razy, aż zobaczyłem pod stołem butelkę po jakimś alkoholu.-Nie wierzę-szepnąłem, po czym szybko złapałem bluzę w ręce i wbiegłem przed dom. Nim odszukałem wzrokiem Mię, trochę mi to zajęło, ale ostatecznie zobaczyłem, że stoi na jakimś kamieniu przy jeziorze. W mojej głowie włączył się alarm, że znowu chce sobie coś zrobić, przez co tam pobiegłem. Cholerne jezioro było kawałek od domku, przez co nim tam dobiegłem, dziewczyna zdążyła wejść na pomost i iść coraz bardziej w jego głąb, aż w końcu stanęła na samym końcu, gdzie woda miała już dużą głębokość. Kąpiel w tamtym miejscu była zabroniona, przez co tym bardziej przyspieszyłem biegu. Nim Mia zdążyła w ogóle stanąć na jednej z barierek, złapałem jej drobne ciało i odciągnąłem od poręczy.

-Puść mnie do cholery! Nie chcę już tego przeżywać!

-O czym ty mówisz, Mia! Ogarnij się-krzyknąłem, ściskając ją, żeby mi się nie wyrwała. Dziewczyna szarpała się jak opętana, a ja czekałem, aż w końcu się zmęczy.

-Pierdol się. Zostaw mnie i najlepiej zniknij. Nienawidzę cię! Jeżeli mnie nie kochasz, to po cholerę mnie tu trzymasz! Myślisz, że mi dobrze, jak muszę znosić to obrażanie?

-Kurwa Mia! Spójrz na mnie-szepnąłem, robiąc drobne kroki do przodu, co powodowało, że Mia też musiała się cofać. Tym samym znalazłem się po jakimś czasie na plaży, gdzie w końcu odetchnąłem. Oczy dziewczyny zdradzały wszystko. Pusta butelka w kuchni, była jej sprawką.

-Zostaw mnie i pozwól mi odejść. Nienawidzę ciebie i tego co się dzieje! Jestem dla ciebie dziwką?

-Nie, Mia, nie myślę tak. Jesteś dla mnie najważniejsza-mruknąłem, przyciągając dziewczynę do siebie.-Nie płacz. Nakrzycz na mnie, jakim palantem ostatnio byłem. Jak zachowywałem się, jak typowy chuj, możesz mnie nawet bić, co robisz co chwila, ale nie płacz z mojego powodu.

-Kłamiesz, żebym nie skoczyła. Jesteś gnojkiem, nienawidzę cię-krzyknęła i znowu poczułem, jak jej pięści spotykają się z moim ciałem. Po raz kolejny ją ścisnąłem, próbując przy sobie utrzymać, aż w końcu do końca opadła z sił. Oparła swoją głowę o moje ramię i cicho szlochała.

-Jestem gnojkiem, wiem to. Po co ty to chciałaś robić? Jesteś niepoważna czy jaka?-narzuciłem na jej ramiona swoją kurtkę, po czym znowu do siebie przytuliłem.-Prędzej byś umarła z wyziębienia w zimnej wodzie, niż byś się utopiła.

-Zawsze coś palancie-mruknęła, a ja zacząłem się śmiać z jej słów.-A to wszystko przez to, że mnie ranisz i traktujesz jak worek treningowy-dodała i po tym jak mnie odepchnęła, poleciała do domku.

Pokiwałem bezradnie głową, ostatni raz spoglądając na jezioro, po czym sam poszedłem do środka, gdzie na wszelki wypadek zamknąłem drzwi wejściowe.Było mi zimno, a jedyne co chciałem zrobić, to położyć się spać. Z tego powodu wielką niespodzianką było dla mnie to, że drzwi od sypialni były zamknięte.

-Mia. Otwórz drzwi.

-Spierdalaj. Nie chcę z tobą rozmawiać-mruknęła, a że słyszałem ją bardzo dobrze, zrozumiałem, że jest gdzieś blisko drzwi.-Mam cię dosyć.

-Mia, ja chcę tylko porozmawiać. Przepraszam za wszystko, co robiłem.

-Teraz już za późno na twoje przepraszam. Wiesz, ile mnie to kosztowało, żeby tu być!

-Wiem, przepraszam za wszystko, co powiedziałem. Chyba wiesz,że tak nie myślę, nie? Jesteś dla mnie najważniejsza mała-mruknąłem, po czym wróciłem do salonu, gdzie położyłem się na kanapie i przykryłem kocem. Wiedziałem, że ta noc będzie ciężka, ale nie że aż tak. Zasnąłem z myślą, że jutro muszę jakoś przekonać Mię, żeby ze mną porozmawiała, a już na pewno jutro wróci do domu.

 

 

 

 

Mia pov*

Obudziłam się w ubraniach na co dzień, co od razu dało mi trochę do myślenia. Okręciłam się w drugą stronę, gdzie zobaczyłam, że Louisa nie było przy mnie, przez co przypominałam sobie powoli, co się działo. Walnęłam się w głowę, opadając znowu na poduszkę. Po cholerę ja piłam ten jebany alkohol?! On mnie teraz zabije, za to co chciałam zrobić. Zaczęłam szukać jakichś ubrań w swojej walizce, ale nie znalazłam żadnych, które nadawałyby się do założenia. Przez to zmusiłam się do założenia bluzki Louisa. Poszłam do kuchni, żeby zaspokoić swój głód, gdzie zobaczyłam chłopaka. Miałam kilka sekund zawahania, czy mam się cofnąć czy wejść do kuchni, ale ostatecznie odważyłam się zrobić kilka kroków do przodu.

-Dobrze ci się spało? Bo mnie napierdalają plecy od tej zjebanej kanapy.

-Zasłużyłeś sobie-odparłam, wzdrygając ramionami.

-Czy to jest moja koszulka?

-Nie mam swoich rzeczy. Muszę je dzisiaj wyprać...

-Nie musisz-przerwał mi.-Wracasz dzisiaj do domu.

W środku cieszyłam się jak dziecko, że w końcu się uwolnię, ale na zewnątrz nie okazałam ani grama emocji. Sięgnęłam po prostu skibkę chleba i zaczęłam robić sobie kanapkę.

-Może byś coś powiedziała na temat wczorajszego dnia? Bo dzisiaj przynajmniej normalnie odpowiesz, a nie co słowo będziesz się darła, że chcesz umrzeć.

-Wczoraj jakoś byłeś milszy-syknęłam. Louis przewrócił oczami, po czym jeszcze raz, ale tym razem łagodniej, powtórzył swoje pytanie.-Nie mam nic do powiedzenia. Chciałam znowu ze sobą skończyć, bo mnie ranisz, a to boli.

-Sprowokowałaś mnie-odparł sucho.-Ale ja cię przeprosiłem i powiedziałem, że był to impuls, żeby ci tylko dowalić. Nie jesteś dla mnie dziwką.

-Jakbyś mnie kochał, to nawet przy największej prowokacji, nie powiedziałbyś mi takiej rzeczy.

-Najlepiej zwalić na mnie całą winę. I tak wiem, że za mną tęsknisz-dodał, uśmiechając się pod nosem. Uniosłam brwi, po czym pokazałam mu środkowy palec.

-Pierdol się.

-Siebie nie, ale ciebie mogę w każdej chwili.

-Możesz sobie o tym pomarzyć-parsknęłam, czekając na jakąś dogryzkę w stylu-''Przecież ty robisz to tylko z Kevinem'', ale Louis się powstrzymał, co mi się spodobało.

-Wiesz, jeżeli w łóżku też tak drapiesz, jak wczoraj gdy chciałaś się wyrwać, to już nie mogę się doczekać-zaśmiał się, pokazując swoją rękę na której widniały ślady po paznokciach.

-Było się odwalić i dać mi spokój.

-A wtedy co? Skok do wody? Cienkie, jak na samobójstwo. Martwego to bym chętnie widział Kevina.

-Chyba bardziej mnie-uśmiechnęłam się, kończąc swoje śniadanie.

-Nie. Kevina. Ciebie wolę żywą i otwartą na rozmowę, a nie płaczącą i wyzywającą mnie o jakąkolwiek rzecz-odparł, po czym wstał od stołu i odłożył wszystko do zlewu.

Skrzywiłam się na jego określenie, chcąc, nie chcąc, przewracając oczami. Louis spojrzał na mnie, unosząc jedną brew do góry, przez co sama się powstrzymywałam, żeby się nie uśmiechnąć. Gdy już miałam się odezwać, usłyszałam przed domkiem głos Layli, ale że myślałam, że to tylko moje omamy, poczekałam, aż w końcu znowu to usłyszę. Ruszyłam w tamtą stronę z bijącym sercem, aż w końcu zobaczyłam, jak blondynka rozmawia z Liamem.

-Layla!-krzyknęłam, na co się odwróciła. Wskoczyłam na nią, prawie nas wywracając. Przytuliłam się do niej, przypominając sobie, że nie miałam z nią kontaktu od dawna.

-Nie znikaj już tak. Bałam się, póki Louis nie napisał, że jesteś z nim.

-Jak to napisał?-mruknęłam, odsuwając się od dziewczyny.

-Telefon-pokiwała nim, patrząc na mnie jak na idiotkę, a ja miałam chęć się zastrzelić. Dlaczego ja mu uwierzyłam, że w tym wieku nie będzie tu zasięgu?!-Nieważne z resztą.

Gdy już miałam odpowiedzieć, usłyszałam wrzaski na tarasie. Kevin szarpał Louisa, który w ogóle nie reagował, a wręcz starał się go od siebie odepchnąć. Podeszłam do nich szybkim krokiem i stanęłam między nimi, odsuwając Kevina od Louisa. Oczy chłopaka wędrowały to na mnie, to na bruneta, aż w końcu pierwsza przerwałam ciszę.

-Co ty robisz?

-Myślisz, że nie wiem, jak to było. Mogę się założyć, że cię porwał i zmusił do przyjechania tutaj.

-Pojechałam dobrowolnie Kevin-odparłam, chociaż raz broniąc Louisa. Chłopak parsknął coś pod nosem, co zrozumiałam jako ''jasne'' i rozłożył ręce. Przytuliłam się do niego na krótko, żeby nie denerwować Louisa, po czym powiedziałam, żeby poszedł po moją walizkę. Ja w tym czasie odwróciłam się do Lou i zobaczyłam, jak odprowadza Kevina wzrokiem. Cieszyłam się, że chłopak jest jednak zazdrosny o mnie, bo znaczy to tyle, że jednak jeszcze mu na mnie zależy.

-Dlaczego mnie okłamałeś z tym zasięgiem?

-Nie okłamałem. Zasięg jest tylko w obrębie domku, a dalej już go nie ma. Z resztą nie mój problem, że sama tego nie sprawdziłaś-westchnął, opierając się o słup, podtrzymujący zadaszenie. Na chwilę zamilknęłam, uświadamiając sobie, że tak właściwie to ostatnie chwile z Louisem. Cieszyłam się, że w końcu odpocznę od tego wszystkiego, ale z drugiej strony wiem, że tak czy siak z biegiem czasu zacznie mi go brakować.Usiadłam na najniższym schodku, przyłączając się do Layli,która ciągle spoglądała na jezioro.

-Pięknie tu.

-Tak. Mnie już jakoś nie rusza-jęknęłam, mimo że nadal podobał mi się obraz, jaki rozciągał się przed moimi oczami. Uśmiechnęłam się do Liama, który przechodził obok nas, na co zrobił to samo, oddając mi uśmiech.

-Bracie, czemu ty dałeś mu tak sobą pomiatać?! Przecież normalnie byś mu od razu wyjebał-zaczął, na co Louis fuknął pod nosem, żeby mu nawet o tym nie mówił.-Więc?

-Obiecałem jej kurwa, że go nie dotknę, a ja słowo dotrzymuję, a już na pewno się staram to robić.

-Skoro ci na niej zależy, to po cholerę tu zostajesz? Twoja logika ostatnio mnie rozwala-zaśmiał się.

-Nie powinienem jej tu przywozić, tylko wszystko pogorszyłem. Lepiej będzie, jak ode mnie odpocznie, a to że ja mam trochę inne zdanie, to już jakoś przeboleję-odparł.

Siedziałam ze zmarszczoną miną, słuchając ich rozmowy, mimo że nie powinnam tego robić. W końcu z tego stanu wyrwał mnie Kevin, ciągnąc mnie za rękę, żebym wstała. Uśmiechnęłam się, by niczego nie zauważył i poszłam do samochodu. Złapałam za klamkę, naciskając na nią, przez co drzwi ustąpiły i mogłam wsiąść do środka. Miałam niemiłe uczucie, że właściwie nie pożegnałam się z Louisem, ale z drugiej strony nawet nie miałam na to ochoty. Chwilę później byłam już w drodze do domu, która ciągnęła mi się niemiłosiernie.

-Chcesz mieszkać u Louisa? Czy u mnie-spytała Layla, odwracając się w moją stronę. Wzdrygnęłam ramionami, bo sama nie wiedziałam, co będzie dla mnie lepsze.-Ogólnie się nie obraź, ale polecam ci pokój Louisa, bo wolę ci oszczędzić widoku mojej matki jej faceta.

-Aż tak tragicznie?

-Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy jak. Niall był tam dwa razy i stwierdził, że jest cholernie zdziwiony, że oni nie zaczęli się pieprzyć w kuchni, na podłodze, gdziekolwiek-mimo tego, że Layla mówiła to całkiem poważnie, ja zaczęłam się śmiać, przez co sam Niall też się uśmiechnął.

-Mam uprzedzenia co do Harrego-westchnęłam.

-Z tego co wiem, Louis do niego dzwonił i o tym rozmawiał.

-I tak nic to nie da-odpowiedziałam, nim Niall zdołał coś dodać.

Przez resztę drogi odcięłam się od Nialla i Layli. Założyłam słuchawki na uszy i zaczęłam po prostu słuchać pierwszej lepszej piosenki, przechodząc do swojego świata. Czułam cholerną ulgę, że nie będę musiała już znosić tych wszystkich kłótni i innych sprzeczek z Louisem, których po prostu nienawidziłam. Straciłam do niego całkowite zaufanie, przez każde słowo, które mnie obrażało i jego zachowanie, gdy bałam się, żeby mi nic nie zrobił. Przecież jeszcze dwa tygodnie temu nigdy bym się nie zawahała, żeby powiedzieć, że on mnie nie uderzy. A teraz?

Gdy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłam, że Kevin przyjechał do chłopaków krótko po nas. Ledwo wyszedł z samochodu, Zayn wyparował z domu i zaczął blokować przejście, żeby nie wszedł choćby do ogrodu. Przewróciłam oczami, błagając Boga o litość.

-Zayn, co ty do cholery robisz?!

-Sorry Mia, ale Louis jasno mi przekazał, żebym trzymał go z dala od ciebie, a ja nie będę ryzykował tego, że mnie opierdoli-wypalił na jednym wdechu, po czym się uśmiechnął. Dobrze wiedziałam, że sam nie ma dobrego mniemania o Kevinie po ostatniej akcji, ale co miałam zrobić?

-Słuchaj. Chwilę z nim porozmawiam i później będziesz mógł spełniać swój plan, dobra?

Szatyn chwilę myślał, aż w końcu zrobił mi miejsce, żebym mogła przejść. Zrobiłam to bez zawahania, by się nie od myślał. Kevin stał oparty o samochód, ewidentnie powstrzymując swoją złość.-Przepraszam za niego.

-Mogłem się domyślić, że Louis coś wymyśli. On ma najebane na twoim punkcie-mruknął, stukając się w skroń. Wzdrygnęłam ramionami, po czym usiadłam na fotelu w samochodzie, gdyż nie chciało mi się stać.

-Co z tego skoro widzisz, że idzie ich łatwo wykiwać.

-Wykiwać? Jakbym cię teraz zabrał na choćby przejażdżkę, to by mnie chyba zabili. A nie będę kłamał, że chciałbym z tobą porozmawiać choćby o pocałunku, bo nie mieliśmy jeszcze okazji.

-Ja nie mam nic przeciwko-uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi od samochodu. Kevin sam uniósł kącik ust, obiegając auto i wsiadł z drugiej strony.-Jakoś sobie z nimi poradzę.

Chłopak wcisnął pedał gazu, wyjeżdżając na ulicę, a ja podparłam głowę na ręce. W ciemno obstawiam, że będę miała kazanie, jak wrócę, ale nikt nie będzie rządził moim życiem, a już na pewno nie chora zazdrość Louisa.

-Więc przepraszam, że to zrobiłem-zaczął, spoglądając na mnie.-Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Byłaś załamana, a ja chyba chciałem cię jakoś ożywić i trochę mi to nie wyszło. Na początku coś do ciebie czułem, ale poznałem ostatnio jedną dziewczynę i potwierdziło się to, że to było chwilowe.

-Ja nie mam do ciebie urazy.

-Nie powiedziałaś mu-Kevin kiwnął głową, przygryzając wargę.-To wyjaśnia, że mi dzisiaj nic nie zrobił.

-Nie umiałam i tak już było źle, a gdzie jeszcze mu to mówić. Postaram się, żeby o tym wiedział, ale na razie nie chcę tego ujawniać-powiedziałam, wystukując rytm na swoim udzie.

Wyjaśniłam sobie wszystko z Kevinem, po czym chłopak odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się z nim, jednocześnie przygotowując się na opieprz, że z nim pojechałam. Weszłam w głąb domu, zdejmując swoją bluzę, gdy usłyszałam pierwsze słowa Zayn, które nie były skierowane do mnie. Louis. Stanęłam przy wejściu do salonu, gdzie zobaczyłam, jak szatyn rozmawia z kimś przez telefon. Jego jedno spojrzenie wystarczyło, żebym wiedziała, o co chodzi. Z chamskim uśmiechem podał mi telefon, po czym szepnął ciche-''zabije cię''. Przewróciłam oczami po raz setny dzisiejszego dnia i przyłożyłam telefon do ucha.

-Nie, niczego nie było. Nie jestem w ciąży, nawet go nie dotknęłam-zaczęłam, czekając na ochrzan.

-Wiesz, to zaczyna być nudne. Ja się staram, nawet go nie przezwałem żadnym złym słowem, a ty nie umiesz tego uszanować i gdzieś z nim jeździsz! Nie chcę, żebyś się tak wymykała!

-Przepraszam Louis, ale nie będziesz rządził moim życiem...

-Kurwa, tu nie chodzi o niego do cholery! To że nie ma twojego ojca, nie znaczy, że nic ci się nie może stać. Każdy ktokolwiek mnie nie lubi, może użyć ciebie przeciwko mnie, co wtedy zrobisz?! Nie ma mnie z tobą, a on nie da ci bezpieczeństwa.

-A ty dajesz?-spytałam, biorąc torbę w rękę. Weszłam na górę, ramieniem przyciskając telefon do ucha.-Równie dobrze mogę umrzeć przy tobie.

-No, żebyś się nie przeliczyła-fuknął.-Jak się jest w związku, to starają się obie strony, a ty jak na razie robisz wszystko na odwrót! Ja już mam tego dosyć, że on jest dla ciebie ważniejszy-dodał sucho, przez co zmarszczyłam brwi, przerywając na chwilę wyjmowanie rzeczy.

-Czy ty właśnie ze mną zrywasz?

-Ja już mam tego dosyć Mia. To nie ja niszczę ciebie, a ty niszczysz mnie. Ćpanie, alkohol, ponowne palenie, wszytko zacząłem przez ciebie-zaczął wymieniać, a ja kopnęłam torbę w kąt i usiadłam na łóżko. Zaczęłam delikatnie drżeć, bo nie chciałam, żeby tak się stało.

-Klasa Louis, zerwać przez telefon-parsknęłam.

-A dajesz mi inny wybór? Przepraszam, ale to wszystko było ostatnio jednostronne i dobrze o tym wiesz-dodał, a ja nie chcąc tego słuchać, rozłączyłam się.

Odniosłam na dół telefon Zayna i bez słowa wróciłam do pokoju. Dopiero będąc sama w czterech ścianach, usiadłam na łóżku i wpatrywałam się tępo w ścianę. Nim się obejrzałam, moje policzki zrobiły się mokre, a ja płakałam, nawet o tym nie wiedząc. Co jakiś czas ścierałam słone krople, żeby oczyścić swoje oczy, aż w końcu zasnęłam z myślą, że po tym wszystkim jest tylko jedno rozwiązanie. Jutro wyjeżdżam do swojej mamy i nic mnie przed tym nie powstrzyma. Muszę odpocząć od wszystkiego, co mnie tu otacza i co będzie przypominało mi o Lou.




 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Przepraszam za wszelkie błędy, zwłaszcza te interpunkcyjne, bo są one na pewno ;) Ogólnie rozdział nie wyszedł mi tak, jak bym chciała, ale zdecydowałam się dodać, żeby tylko nie poprawić go na gorszą wersję.