Mia pov*
Płakałam dosłownie całą noc. Myślałam,że już będzie dobrze, a on by mnie tam zabił. Gdyby nie Liam, to by było ze mną cienko. I to bardzo cienko. Nie chcę go widzieć. Mam to, co chciałam. Swoją upragnioną wolność. Nie natknę się na Harrego, nie zostanę pobita i nie zobaczę żadnej dziwki Tomlinsona.
-Mogę?-usłyszałam głos Layli zza drzwi.
-To twój dom debilko.
-No ok, ale jakby twój pokój, nie? Jak się czujesz?-usiadła na brzegu łóżka, a ja spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami.
-Jak widać super. W końcu mam tą swoją wolność.
-Namówiłam Nialla, żebym wróciła tutaj. Nie będę z nimi mieszkała.
-Dzięki.
-Dobra. Teraz ja idę zrobić coś na obiad, a ty wstajesz-zrzuciła ze mnie kołdrę i zaczęła mną kołysać. Szanowałam, że stara się mnie odciągnąć od wszystkiego, ale chciałam ją w tym momencie zabić.
Wyszła z pokoju, a ja po chwili namysłu stwierdziłam, że jednak ma rację i nie mogę przeleżeć całego życia.Muszę się jakoś pozbierać. Wstała z łóżka, kierując się w stronę łazienki. Spojrzałam raz w lustro i nie chciałam więcej tego robić. Wyglądałam makabrycznie. Po tym jak się umyłam i ubrałam, zeszłam na dół. Layla krzątała się po kuchni.
-Chcesz iść na imprezę? Wychodzę z Niall...
-Layla, dzięki, ale nie chcę. Zakopię się w kołdrze i prześpię całą noc.
-Dzisiaj ci odpuszczę, ale jeszcze będziesz szalała.
-Powodzenia-mruknęłam w jej stronę, gdy mieszała coś w misce.
Nie mam ochoty na żadne imprezy. Nie mam ochoty na żadną zabawę. Jeszcze bym mogła się natknąć na Louisa. Trzy razy nie, dziękujemy. Leniwie oparłam głowę o rękę. Nie mam ochoty na nic. Naciągnęłam o wiele za duży rękaw swetra i zaczęłam się nim bawić.
-Mia zaczynasz wyglądać, jakbyś potrzebowała psychiatryka.
-A może potrzebuję-blondynka spojrzała na mnie, by po chwili przysunąć krzesło i usiąść obok mnie. Nie zareagowałam, nie wiedząc, co chce zrobić. Zaraz zacznie mi robić kazania, że mam się ogarnąć.
-Nie bądź zła, ale ci go brakuje. Widzę to po tobie.
-Kogo?
-Nie zgrywaj idiotki-westchnęłam.-Louisa. Może i go nie kochasz, ale przy nim jesteś całkowicie inna.
-Serio? Jaka? Zastraszona? Skromna? Bo mam wrażenie, że po ostatnich wydarzeniach, nie powiesz, że chce być ze mną, a ja z nim-naskoczyłam na dziewczynę, chociaż i tak ją to nie ruszyło. Zawsze tak jest. Tylko ja biorę wszystko do siebie.
-Nie Mia. Jeszcze zobaczysz, o co mi chodzi.
Skrzywiłam usta w niezadowoleniu. Wzięłam talerz z moją częścią zapiekanki. Jadłam w spokoju, nie odzywając się do Layli. Trochę mnie wkurzyła tymi swoimi spostrzeżeniami. Nie zakochałam się w tym dupku i nie brakuje mi go. Jestem załamana tym, jak mnie potraktowano. Nie było żadnej różnicy między tym, że byłam u nich, a tym jak mieszkałam z ojcem. Spojrzałam na swoją rękę, gdzie do dzisiaj był widoczny siniak po tym, co zrobił mi Louis. Myślałam, że już nigdy się od niego nie uwolnię, a wystarczyło nie pokazać mu jednej wiadomości. Uśmiechnęłam się w myślach, bo nie miałam sił, żeby zrobić to naprawdę.
-Chcesz coś jeszcze?
-Nie. Idę przespać cały dzień i całą noc i tak na zmianę.
-Nie udawaj, jesteś inna Mia.
Spojrzałam jej w oczy i uniosłam brwi. W końcu poszłam na górę swojego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko. Najchętniej bym nie wstawała. Bo po co. Sięgnęłam swój telefon i zobaczyłam, że mam nieodczytaną wiadomość.
Ktoś ma upragniona wolność? Nie martw się on będzie teraz miał
wesołe życie.
Znowu ten T. Zdecydowanie chce mu coś zrobić, ale przecież oni się nie dadzą. Zwłaszcza Louis. On zawsze musi dopiąć swego. Zawsze. Z jednej strony może to i dobra cecha, ale z mojej perspektywy nie. Jakoś za bardzo na niej nacierpiałam, żebym twierdziła inaczej. Wcisnęłam czerwony guzik na pilocie i zobaczyłam, jak w ''pudle'' przede mną wyświetla się obraz. Latając po kanałach, w końcu stanęłam na jednym. Leciał jakiś serial, ale lepsze to niż nic. Oglądnęłam jakiś głupi maraton i znużona wyłączyłam telewizor.
-Idziesz ze mną się przejść?
-A czy ja wyglądam, jakbym chciała Layla?
-Wiesz, czasem jesteś suką, ale cię za to kocham. Ruszaj dupę i idziemy-rzuciła we mnie jakąś bluzką po czym zamknęła za sobą drzwi.
I jak tu żyć w spokoju, jak ona mi go nie daje. Zwlekłam się z łóżka, zauważając jaki mam bajzel w pokoju. Musiałabym posprzątać. Wzdrygnęłam jednak ramionami, związując włosy w kitkę. Po drodze złapałam buty,które stały na korytarzu i w mgnieniu oka je założyłam. Layla czekała już na dworze.
-Pamiętasz tego chłopaka, co go poznałam, gdy pomagałam mamie?
-No i co w związku z tym? Chyba nie powiesz, że jednak wolisz jego od Nialla.
-No coś ty. Nawet jakby to podejrzewam, że Niall by go zabił.
-No to o co chodzi-spojrzałam na dziewczynę, nie wiedząc do czego zmierza. Byłam głupia, mogłam się domyślić. Ominęła by mnie ta zasrana zmiana humoru.
-Chcesz się z nim spotkać? Ostatnio się pytał czy cię znam....
-Layla nie-warknęłam, przerywając dziewczynie.-Nie chcę się z nikim spotykać, zrozum to. Mam dość po jednym dupku, a ty mnie próbujesz zmusić do następnego błędu-wydusiłam z siebie na jednym tchu. Blondynka patrzyła na mnie z przechyloną głową, a za to co powiedziała po chwili, miałam chęć ją udusić.
-Czyli za nim tęsknisz.
-Kurwa nie. Jestem najszczęśliwszą osobą, bo go nie widzę. A ty masz się zamknąć, bo mam cię już dość.
-No widzisz, a to dopiero pierwszy dzień-uśmiechnęła się, ale ja nie poszłam w jej ślady.-Chodź pójdziemy na jakąś kawę.
Westchnęłam pod nosem, idąc za dziewczyną. Dlaczego mnie tak zmusza? Weszłam za Laylą do lokalu i usiadłam na miejscu. Dziewczyna zrobiła to samo, w między czasie zamawiając nam cappuccino.
-Popytaj ludzi czy nie chcą przyjaciółki. Sprzedam cię.....chociaż nie, oddam za darmo.
-Chyba przejęłaś to szmaciarstwo po Louisie-odgryzła mi się, by po chwili zacząć się śmiać. Sama w końcu nie wytrzymałam. Takie coś było u nas na co dzień. Obydwie wiedziałyśmy,że jest to dla żartu.-Ale nie jedna by chciała przespać się z takim bad boyem.
-Jak jakąś znasz to powiedź to Niallowi, a on przekaże Lou-dopiero teraz zauważyłam co powiedziałam. Lou? Blondynka uniosła brwi i na mnie spojrzała.-No więc mnie to nie jara, one po prostu nie wiedzą, jaki jest naprawdę.
-Tylko że Niall mówił, że on nie jest sobą. Wszystko rozwala, bo często się wścieka.
-A co mnie to?-powiedziałam, odbierając od kelnera kawę. Postawiłam ja przed sobą, patrząc na dziewczynę.
-Jeszcze zobaczysz co cię to. Wiesz, że on miał trudne życie, nie umie wyrażać uczuć. Gdyby na seio miał cię w dupie, to by cię dawno zabił.
-Widocznie wolał mnie pomęczyć.
-Pomęczyć? Obronił się kilka razy przed Harrym. Zasłonił, jak wybuchła bomba. Jak byłaś chora, to do ciebie chodził. Mam dalej wymieniać?
-Nie. Bo to żałosne. Jedyne co on teraz robi, to szlaja się po klubach i zalicza pierwszą lepszą laskę, która mu się nawinie. To jest miłość?
-Weź przestań, on....-zaczęłam dziewczyna, ale byłam tak nakręcona, że nie dałam jej dokończyć. Jak mówimy sobie wszystko, to wszystko.
-Nie ma on. Ja też nie mam łatwego życia. Ojciec mnie bije od najmłodszych lat. Chowam się gdzie popadnie, żeby nie dostać. Matka miała mnie w dupie i martwiła się tylko o siebie. Co ja mam powiedzieć?!-wysyczałam przez zęby, żeby tylko nie zacząć krzyczeć tym samym zwracając na siebie uwagę.-Nie broń go do cholery.
-Nie robię tego! Jak już to bym była po twojej stronie. Chodzi mi o to, że masz spojrzeć na to z innej strony.
-Z byle jakiej strony nie spojrzę, wygląda tak samo.
-Dobra. Koniec, nie będę się kłóciła.
Pokiwałam wkurzona głową i zaczęłam bawić się moimi palcami. Wszystko aby tylko nie ciągnąć tematu. Wszytko. Dopiłam do końca swoją kawę i zobaczyłam, że Layla już też ma pustą filiżankę. Wstałyśmy prawie że równocześnie. Po zapłaceniu, powoli wracałyśmy do domu.
-Jak z Niallem?-zaczęłam temat, żeby tylko rozluźnić tą jebaną atmosferę. Była napięta w kit.
-Dobrze. Jutro wieczorem gdzieś wychodzimy.
-Na pewno chcesz tak szybko mu ufać?
-Od czegoś trzeba zacząć. Idę z nim, w sumie nie wiem gdzie, a nie do łóżka.
-Ok. Tylko mówię-mruknęłam, wchodząc do domu.
Po zdjęciu butów i zabraniu z kuchni picia, poszłam do pokoju.Nie chciałam już rozmawiać z przyjaciółką, bo za każdym razem było o krok od kłótni. Z półki sięgnęłam książkę i zaczęłam ją czytać. Po mimo że początek był nudnawy, reszta akcji się nieźle rozwinęła. Przewróciłam kolejną kartkę, gdy usłyszałam, że mój telefon dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego ojca. W kilka sekund telefon leżał na ziemi. Nawet nie wiem kiedy nim rzuciłam.
-Spokojnie. On nie wie, że tu jesteś-szepnęłam do siebie, chociaż reszta mojego ciała mówiła co innego. Byłam w kit wystraszona, że jednak poznał prawdę i dzwonił, żeby się upewnić. Po kilku wdechach sięgnęłam książkę i dalej zaczęłam czytać. Nie dam mu się zastraszyć. Niech zapomni. Przewróciłam książkę na następną stronę, gdy zobaczyłam zdjęcie. Mała Layla. O Boże słodka była. Wzięłam małe zdjęcie i schowałam do kieszeni spodni. Nie obrazi się, że je wzięłam.
Louis pov*
Wściekł po raz kolejny rzuciłem lampą o ścianę. Nie musiałem długo czekać, a do pokoju wszedł Zayn i Liam. Momentalnie unieruchomili mnie przy ścianie i zaczęli się na mnie drzeć.
-Możesz kurwa z łaski swojej nie rozjebać nam domu?!
-Nie. Mam tego dosyć. Ktoś ze mną pogrywa, ta suka mnie wkurwiła, a ja jestem w punkcie zerowym-wyszarpnąłem się, poprawiając bluzkę. Zayn położył dłonie w pasie, patrząc na mnie nieufnie. Może mi naskoczyć.
-Nie, ja ci powiem, o co chodzi-zaczął Liam.-Jebie cie, odkąd Mia odeszła. Nie jesteś sobą, a zmieniasz się w pojebanego potwora.
-Ona? Ona zmieniała mnie w pizdę.
-Ona cię ratowała. Zobacz co teraz ze sobą robisz. Narkotyki? Kluby? Zaliczasz więcej lasek niż Styles, bo myślisz, że to ci pozwoli zapomnieć-popchnął mnie, a ja spojrzałem na Malika, który podniósł ręce do góry.
-Sorry Louis, ale ja jestem po ich stronie. Odkąd jej nie ma, zmieniłeś się. Nawet Harry to przyznał. Więc skoro nie umiałeś jej dobrze traktować i była twoją szmatą, to teraz masz o niej zapomnieć....
-I skończyć z demolowaniem domu-dodał drugi, czekając na moją reakcję. Miałem ochotę znowu coś rozwalić. Ewentualnie komuś przywalić, ale wiedziałem, że nie mogę tego robić tutaj. Spojrzałem na pokój. Przypominał miejsce wybuchu. Sam syf i brud.-Zastanów się.....
-A może ja wolę właśnie takie życie jak teraz? Zaliczam dziewczynę i ją zostawiam, nie bawię się w jakieś zasrane uczucia.
-Ale zacząłeś i nie umiesz tego skończyć. Nie chcę widzieć ani słyszeć, że coś rozwaliłeś, bo do jasnej cholery za siebie nie ręczę, rozumiesz?
-Weźcie wypierdalajcie obydwaj, ok?-otwarłem drzwi, wywalając ich z pokoju. Sam wkurwiony zanurzyłem twarz w poduszce i wydarłem się na cały głos. Dlaczego ta szmata tak zmienia moje życie? Wszyscy są przeciwko mnie przez nią. Raz czuję, że coś mnie ciągnie do niej, a drugiego dnia bym ją zabił bez namysłu. Coraz częściej czuję, że popełniłem błąd, gdy wziąłem ją ze sobą. Wystarczyłoby, że bym kilka razy do niej zawitał, a już by była spokojna i nikomu nic nie powiedziała. Ale nie, ja musiałem oczywiście coś zjebać-teraz mam nauczkę. Wkurwiony otwarłem szafę, której drzwi i tak były na pół wyłamane po czym ubrałem się w świeże ciuchy. Poszedłem w moje stałe miejsce. Klub Speed. To co kocham. Złapałem po drodze moją kurtkę i ruszyłem na miejsce. Ominąłem oczywiście kolejkę, tym samym widząc kilka krzywych min. Niech się jebią. Wszedłem do mojej loży, żeby napić się drinka i chwilę później znalazłem się pomiędzy tańczącymi ludźmi. Od razu przyplątała się do mnie jakaś blondynka, wiedziałem, że dzisiaj ją zaliczę.
-Jesteś Louis Tomlinson, nie?-szepnęła mi na ucho, zahaczając ręką o krocze. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha i kiwnąłem głową.
-We własnej osobie słonko.
Przetańczyłem z nią kilka kawałków. Najebałem się, jak nigdy w życiu i w końcu poszedłem do pokoju. Dziewczyna była napalona od początku, a sam czułem, że w spodniach robi mi się ciasno. Zamknąłem drzwi na klucz, wiedząc, że ta noc będzie długa.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dziękuję osobom, które komentują moje rozdziały. Widzę, że mały szantażyk nikomu nie zaszkodził. Następny rozdział pojawi się, gdy znowu zobaczę 4 komentarze.