poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 28

Mia pov*

Płakałam dosłownie całą noc. Myślałam,że już będzie dobrze, a on by mnie tam zabił. Gdyby nie Liam, to by było ze mną cienko. I to bardzo cienko. Nie chcę go widzieć. Mam to, co chciałam. Swoją upragnioną wolność. Nie natknę się na Harrego, nie zostanę pobita i nie zobaczę żadnej dziwki Tomlinsona.

-Mogę?-usłyszałam głos Layli zza drzwi.

-To twój dom debilko.

-No ok, ale jakby twój pokój, nie? Jak się czujesz?-usiadła na brzegu łóżka, a ja spojrzałam na nią z uniesionymi brwiami.

-Jak widać super. W końcu mam tą swoją wolność.

-Namówiłam Nialla, żebym wróciła tutaj. Nie będę z nimi mieszkała.

-Dzięki.

-Dobra. Teraz ja idę zrobić coś na obiad, a ty wstajesz-zrzuciła ze mnie kołdrę i zaczęła mną kołysać. Szanowałam, że stara się mnie odciągnąć od wszystkiego, ale chciałam ją w tym momencie zabić.

Wyszła z pokoju, a ja po chwili namysłu stwierdziłam, że jednak ma rację i nie mogę przeleżeć całego życia.Muszę się jakoś pozbierać. Wstała z łóżka, kierując się w stronę łazienki. Spojrzałam raz w lustro i nie chciałam więcej tego robić. Wyglądałam makabrycznie. Po tym jak się umyłam i ubrałam, zeszłam na dół. Layla krzątała się po kuchni.

-Chcesz iść na imprezę? Wychodzę z Niall...

-Layla, dzięki, ale nie chcę. Zakopię się w kołdrze i prześpię całą noc.

-Dzisiaj ci odpuszczę, ale jeszcze będziesz szalała.

-Powodzenia-mruknęłam w jej stronę, gdy mieszała coś w misce.

Nie mam ochoty na żadne imprezy. Nie mam ochoty na żadną zabawę. Jeszcze bym mogła się natknąć na Louisa. Trzy razy nie, dziękujemy. Leniwie oparłam głowę o rękę. Nie mam ochoty na nic. Naciągnęłam o wiele za duży rękaw swetra i zaczęłam się nim bawić.

-Mia zaczynasz wyglądać, jakbyś potrzebowała psychiatryka.

-A może potrzebuję-blondynka spojrzała na mnie, by po chwili przysunąć krzesło i usiąść obok mnie. Nie zareagowałam, nie wiedząc, co chce zrobić. Zaraz zacznie mi robić kazania, że mam się ogarnąć.

-Nie bądź zła, ale ci go brakuje. Widzę to po tobie.

-Kogo?

-Nie zgrywaj idiotki-westchnęłam.-Louisa. Może i go nie kochasz, ale przy nim jesteś całkowicie inna.

-Serio? Jaka? Zastraszona? Skromna? Bo mam wrażenie, że po ostatnich wydarzeniach, nie powiesz, że chce być ze mną, a ja z nim-naskoczyłam na dziewczynę, chociaż i tak ją to nie ruszyło. Zawsze tak jest. Tylko ja biorę wszystko do siebie.

-Nie Mia. Jeszcze zobaczysz, o co mi chodzi.

Skrzywiłam usta w niezadowoleniu. Wzięłam talerz z moją częścią zapiekanki. Jadłam w spokoju, nie odzywając się do Layli. Trochę mnie wkurzyła tymi swoimi spostrzeżeniami. Nie zakochałam się w tym dupku i nie brakuje mi go. Jestem załamana tym, jak mnie potraktowano. Nie było żadnej różnicy między tym, że byłam u nich, a tym jak mieszkałam z ojcem. Spojrzałam na swoją rękę, gdzie do dzisiaj był widoczny siniak po tym, co zrobił mi Louis. Myślałam, że już nigdy się od niego nie uwolnię, a wystarczyło nie pokazać mu jednej wiadomości. Uśmiechnęłam się w myślach, bo nie miałam sił, żeby zrobić to naprawdę.

-Chcesz coś jeszcze?

-Nie. Idę przespać cały dzień i całą noc i tak na zmianę.

-Nie udawaj, jesteś inna Mia.

Spojrzałam jej w oczy i uniosłam brwi. W końcu poszłam na górę swojego pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko. Najchętniej bym nie wstawała. Bo po co. Sięgnęłam swój telefon i zobaczyłam, że mam nieodczytaną wiadomość.

Ktoś ma upragniona wolność? Nie martw się on będzie teraz miał 

wesołe życie.

Znowu ten T. Zdecydowanie chce mu coś zrobić,  ale przecież oni się nie dadzą. Zwłaszcza Louis. On zawsze musi dopiąć swego. Zawsze. Z jednej strony może to i dobra cecha, ale z mojej perspektywy nie. Jakoś za bardzo na niej nacierpiałam, żebym twierdziła inaczej. Wcisnęłam czerwony guzik na pilocie i zobaczyłam, jak w ''pudle'' przede mną wyświetla się obraz. Latając po kanałach, w końcu stanęłam na jednym. Leciał jakiś serial, ale lepsze to niż nic. Oglądnęłam jakiś głupi maraton i znużona wyłączyłam telewizor.

-Idziesz ze mną się przejść?

-A czy ja wyglądam, jakbym chciała Layla?

-Wiesz, czasem jesteś suką, ale cię za to kocham. Ruszaj dupę i idziemy-rzuciła we mnie jakąś bluzką po czym zamknęła za sobą drzwi.

I jak tu żyć w spokoju, jak ona mi go nie daje. Zwlekłam się z łóżka, zauważając jaki mam bajzel w pokoju. Musiałabym posprzątać. Wzdrygnęłam jednak ramionami, związując włosy w kitkę. Po drodze złapałam buty,które stały na korytarzu i w mgnieniu oka je założyłam. Layla czekała już na dworze.

-Pamiętasz tego chłopaka, co go poznałam, gdy pomagałam mamie?

-No i co w związku z tym? Chyba nie powiesz, że jednak wolisz jego od Nialla.

-No coś ty. Nawet jakby to podejrzewam, że Niall by go zabił.

-No to o co chodzi-spojrzałam na dziewczynę, nie wiedząc do czego zmierza. Byłam głupia, mogłam się domyślić. Ominęła by mnie ta zasrana zmiana humoru.

-Chcesz się z nim spotkać? Ostatnio się pytał czy cię znam....

-Layla nie-warknęłam, przerywając dziewczynie.-Nie chcę się z nikim spotykać, zrozum to. Mam dość po jednym dupku, a ty mnie próbujesz zmusić do następnego błędu-wydusiłam z siebie na jednym tchu. Blondynka patrzyła na mnie z przechyloną głową, a za to co powiedziała po chwili, miałam chęć ją udusić.

-Czyli za nim tęsknisz.

-Kurwa nie. Jestem najszczęśliwszą osobą, bo go nie widzę. A ty masz się zamknąć, bo mam cię już dość.

-No widzisz, a to dopiero pierwszy dzień-uśmiechnęła się, ale ja nie poszłam w jej ślady.-Chodź pójdziemy na jakąś kawę.

Westchnęłam pod nosem, idąc za dziewczyną. Dlaczego mnie tak zmusza? Weszłam za Laylą do lokalu i usiadłam na miejscu. Dziewczyna zrobiła to samo, w między czasie zamawiając nam cappuccino.

-Popytaj ludzi czy nie chcą przyjaciółki. Sprzedam cię.....chociaż nie, oddam za darmo.

-Chyba przejęłaś to szmaciarstwo po Louisie-odgryzła mi się, by po chwili zacząć się śmiać. Sama w końcu nie wytrzymałam. Takie coś było u nas na co dzień. Obydwie wiedziałyśmy,że jest to dla żartu.-Ale nie jedna by chciała przespać się z takim bad boyem.

-Jak jakąś znasz to powiedź to Niallowi, a on przekaże Lou-dopiero teraz zauważyłam co powiedziałam. Lou? Blondynka uniosła brwi i na mnie spojrzała.-No więc mnie to nie jara, one po prostu nie wiedzą, jaki jest naprawdę.

-Tylko że Niall mówił, że on nie jest sobą. Wszystko rozwala, bo często się wścieka.

-A co mnie to?-powiedziałam, odbierając od kelnera kawę. Postawiłam ja przed sobą, patrząc na dziewczynę.

-Jeszcze zobaczysz co cię to. Wiesz, że on miał trudne życie, nie umie wyrażać uczuć. Gdyby na seio miał cię w dupie, to by cię dawno zabił.

-Widocznie wolał mnie pomęczyć.

-Pomęczyć? Obronił się kilka razy przed Harrym. Zasłonił, jak wybuchła bomba. Jak byłaś chora, to do ciebie chodził. Mam dalej wymieniać?

-Nie. Bo to żałosne. Jedyne co on teraz robi, to szlaja się po klubach i  zalicza pierwszą lepszą laskę, która mu się nawinie. To jest miłość?

-Weź przestań, on....-zaczęłam dziewczyna, ale byłam tak nakręcona, że nie dałam jej dokończyć. Jak mówimy sobie wszystko, to wszystko.

-Nie ma on. Ja też nie mam łatwego życia. Ojciec mnie bije od najmłodszych lat. Chowam się gdzie popadnie, żeby nie dostać. Matka miała mnie w dupie i martwiła się tylko o siebie. Co ja mam powiedzieć?!-wysyczałam przez zęby, żeby tylko nie zacząć krzyczeć tym samym zwracając na siebie uwagę.-Nie broń go do cholery.

-Nie robię tego! Jak już to bym była po twojej stronie. Chodzi mi o to, że masz spojrzeć na to z innej strony.

-Z byle jakiej strony nie spojrzę, wygląda tak samo.

-Dobra. Koniec, nie będę się kłóciła.

Pokiwałam wkurzona głową i zaczęłam bawić się moimi palcami. Wszystko aby tylko nie ciągnąć tematu. Wszytko. Dopiłam do końca swoją kawę i zobaczyłam, że Layla już też ma pustą filiżankę. Wstałyśmy prawie że równocześnie. Po zapłaceniu, powoli wracałyśmy do domu.

-Jak z Niallem?-zaczęłam temat, żeby tylko rozluźnić tą jebaną atmosferę. Była napięta w kit.

-Dobrze. Jutro wieczorem gdzieś wychodzimy.

-Na pewno chcesz tak szybko mu ufać?

-Od czegoś trzeba zacząć. Idę z nim, w sumie nie wiem gdzie, a nie do łóżka.

-Ok. Tylko mówię-mruknęłam, wchodząc do domu.

Po zdjęciu butów i zabraniu z kuchni picia, poszłam do pokoju.Nie chciałam już rozmawiać z przyjaciółką, bo za każdym razem było o krok od kłótni. Z półki sięgnęłam książkę i zaczęłam ją czytać. Po mimo że początek był nudnawy, reszta akcji się nieźle rozwinęła. Przewróciłam kolejną kartkę, gdy usłyszałam, że mój telefon dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego ojca. W kilka sekund telefon leżał na ziemi. Nawet nie wiem kiedy nim rzuciłam.

-Spokojnie. On nie wie, że tu jesteś-szepnęłam do siebie, chociaż reszta mojego ciała mówiła co innego. Byłam w kit wystraszona, że jednak poznał prawdę i dzwonił, żeby się upewnić. Po kilku wdechach sięgnęłam książkę i dalej zaczęłam czytać. Nie dam mu się zastraszyć. Niech zapomni. Przewróciłam książkę na następną stronę, gdy zobaczyłam zdjęcie. Mała Layla. O Boże słodka była. Wzięłam małe zdjęcie i schowałam do kieszeni spodni. Nie obrazi się, że je wzięłam. 

 

 

 

 

 

 

 

 

Louis pov*

Wściekł po raz kolejny rzuciłem lampą o ścianę. Nie musiałem długo czekać, a do pokoju wszedł Zayn i Liam. Momentalnie unieruchomili mnie przy ścianie i zaczęli się na mnie drzeć.

-Możesz kurwa z łaski swojej nie rozjebać nam domu?! 

-Nie. Mam tego dosyć. Ktoś ze mną pogrywa, ta suka mnie wkurwiła, a ja jestem w punkcie zerowym-wyszarpnąłem się, poprawiając bluzkę. Zayn położył dłonie w pasie, patrząc na mnie nieufnie. Może mi naskoczyć.

-Nie, ja ci powiem, o co chodzi-zaczął Liam.-Jebie cie, odkąd Mia odeszła. Nie jesteś sobą, a zmieniasz się w pojebanego potwora. 

-Ona? Ona zmieniała mnie w pizdę. 

-Ona cię ratowała. Zobacz co teraz ze sobą robisz. Narkotyki? Kluby? Zaliczasz więcej lasek niż Styles, bo myślisz, że to ci pozwoli zapomnieć-popchnął mnie, a ja spojrzałem na Malika, który podniósł ręce do góry.

-Sorry Louis, ale ja jestem po ich stronie. Odkąd jej nie ma, zmieniłeś się. Nawet Harry to przyznał. Więc skoro nie umiałeś jej dobrze traktować i była twoją szmatą, to teraz masz o niej zapomnieć....

-I skończyć z demolowaniem domu-dodał drugi, czekając na moją reakcję. Miałem ochotę znowu coś rozwalić. Ewentualnie komuś przywalić, ale wiedziałem, że nie mogę tego robić tutaj. Spojrzałem na pokój. Przypominał miejsce wybuchu. Sam syf i brud.-Zastanów się.....

-A może ja wolę właśnie takie życie jak teraz? Zaliczam dziewczynę i ją zostawiam, nie bawię się w jakieś zasrane uczucia.

-Ale zacząłeś i nie umiesz tego skończyć. Nie chcę widzieć ani słyszeć, że coś rozwaliłeś, bo do jasnej cholery za siebie nie ręczę, rozumiesz?

-Weźcie wypierdalajcie obydwaj, ok?-otwarłem drzwi, wywalając ich z pokoju. Sam wkurwiony zanurzyłem twarz w poduszce i wydarłem się na cały głos.
Dlaczego ta szmata tak zmienia moje życie? Wszyscy są przeciwko mnie przez nią. Raz czuję, że coś mnie ciągnie do niej, a drugiego dnia bym ją zabił bez namysłu. Coraz częściej czuję, że popełniłem błąd, gdy wziąłem ją ze sobą. Wystarczyłoby, że bym kilka razy do niej zawitał, a już by była spokojna i nikomu nic nie powiedziała. Ale nie, ja musiałem oczywiście coś zjebać-teraz mam nauczkę. Wkurwiony otwarłem szafę, której drzwi i tak były na pół wyłamane po czym ubrałem się w świeże ciuchy. Poszedłem w moje stałe miejsce. Klub Speed. To co kocham. Złapałem po drodze moją kurtkę i ruszyłem na miejsce. Ominąłem oczywiście kolejkę, tym samym widząc kilka krzywych min. Niech się jebią. Wszedłem do mojej loży, żeby napić się drinka i chwilę później znalazłem się pomiędzy tańczącymi ludźmi. Od razu przyplątała się do mnie jakaś blondynka, wiedziałem, że dzisiaj ją zaliczę. 

-Jesteś Louis Tomlinson, nie?-szepnęła mi na ucho, zahaczając ręką o krocze. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha i kiwnąłem głową.

-We własnej osobie słonko. 

Przetańczyłem z nią kilka kawałków. Najebałem się, jak nigdy w życiu i w końcu poszedłem do pokoju. Dziewczyna była napalona od początku, a sam czułem, że w spodniach robi mi się ciasno. Zamknąłem drzwi na klucz, wiedząc, że ta noc będzie długa. 











CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dziękuję osobom, które komentują moje rozdziały. Widzę, że mały szantażyk nikomu nie zaszkodził.  Następny rozdział pojawi się, gdy znowu zobaczę 4 komentarze.

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 27

Louis pov*

Nie przespałem nawet godziny w ciągu ostatniej nocy. Jakiś kutas myśli, że może ze mną igrać. Chyba trzeba go na prowadzić na dobre tory. Zasraniec. Tylko ciekawe kto to. W tym samym momencie sobie coś przypomniałem. Ja pierdolę, jestem skończony. Nie pojechałem na walkę z Jacobem.  Pewnie już sobie ze mnie kpi.  Nie, nie, nie.  Jebana skleroza. Wszystko się wali.

Już miałem wychodzić, a przyszła do mnie Mia. Co za dziewczyna. Mam ostatnio ochotę zamknąć ją w piwnicy.

-Nie mam czasu.

-Ale Louis ja......

Nawet jej nie słuchałem ,a wyszedłem z domu.  Musze jechać do Jacoba w tempie ekspresowym. Przez całe miasto jechałem na pełnym gazie. Im szybciej tym lepiej. Wszedłem do klubu i od razu na niego trafiłem. Siedział, uzupełniając jakieś papiery. Pewnie mu się nudzi.....

-Czy ty ze mną igrasz-popchnął mnie. - Trujesz dupę o walkę i się nie stawiasz.  Sam z siebie robisz pośmiewisko.

-Nie robię idioto.  Ktoś mi podłożył bombę, jak miałem przyjechać? Nie moja wina do cholery.

-Nie wymyślaj Tomlinson.  Znowu pieniałeś czy co?  Bo mam tego dosyć.  Jesteś pipa, a ja mam masę innych spraw do roboty-stanął przede mną tak, że nasze czoła prawie się stykały. 

-Czy ja kurwa sobie to sam zrobiłem.

-I tak jesteś debilem. Nie będzie żadnej walki.  Mam cię w dupie.

-Wali mnie to w tym momencie.  Chcę tylko wiedzieć, czy masz coś z tym wspólnego.

-Nie.  Chociaż wielbię tego, co to zrobił-zaśmiał się i przepchnął mnie, żeby móc przejść.

-Czyli to ty-warknąłem, zatrzymując go.

-Czyli masz z kimś na pieńku oprócz mnie. Pierdol się, bo to nie ja.  Ja szykuję coś lepszego.  Od razu mówię ze lepiej pilnuj swoją Mię ,bo może zniknąć.

-Trzymaj się od niej z daleka chuju.  Masz jej nawet nie dotykać.

-Bo co?-założył ręce na klatce.-Zabronisz mi? Przecież ją trzymasz dla zabawy, co za różnica. 

Wyszedłem wściekły i wróciłem do domu. Już myślałem, że będzie lepiej, a tu dupa. To nie on, widziałem to po nim. Żadnego pomysłu, żadnych szczegółów.Kopnąłem kilka razy w oponę auta. Kurwa mać! Wróciłem do domu jeszcze bardziej zdenerwowany.

-Kurwa dziewczyno przestań mi truć dupę.  Dosyć, że cały czas są kłopoty, to ty mi nadajesz-warknąłem, gdy po raz kolejny się do mnie doczepiła.

-Jesteś idiotą.  Idę na dwór.

-Siedzisz w domu i nie wychodzisz do rozwiązania sprawy-krzyknąłem na nią, gdy przypomniałem sobie słowa Jacoba. Dobrze wiedziałem, że będzie mi się stawiała, a miałem tego dosyć.

-Mam gdzieś twoje zdanie-wkurwiony wstałem i do niej poszedłem. Nie panowałem nad sobą, więc może dostać po raz drugi.

-Jeśli chcesz mieć całą dupę, to siedzisz w domu i nie wychodzisz bez mojej zgody rozumiesz.  Bo zacznę z tobą rozmawiać jak Harry.

Dziewczyna znacznie wystraszona poszła na górę.  I prawidłowo.  Nie będzie mi tu fikała. Człowiek się stara, a ona olewa. Fakt, że o niczym nie wie, ale mnie to akurat nie obchodzi.

-Co ci?

-Gówno.  Jacob nie ma z tym nic wspólnego.  Nie mamy żadnych tropów.  Zaraz padnę na zawał.

-Ogarnij się Louis i nie wyżywaj na niej.  Robisz to już od jakiegoś czasu.  Cokolwiek nie idzie, rozładowujesz na niej.

-Jak się jej należy, to tak będzie.  Przez całe życie ,do zasranej starości.

Pokiwał rozbawiony głową i sobie poszedł.  Siedziałem przed komputerem przez trzy godziny.  Zero pomysłu.  Zero najmniejszych podejrzeń.  Byłem cholernie zmęczony ,więc poszedłem do pokoju.  Mia spała.  Spojrzałem na nią, ale nie czułem się źle.  Mogła nie iść na skróty tamtego dnia.  Nie spotkała by mnie i by miała normalne życie.  No może nie ze swoim ojcem.  Teraz pech.  W świetle księżyca zobaczyłem, że płakała. Miała ślady na twarzy, widocznie dopiero zasnęła. Kurwa.  Przyciągnąłem ja bliżej siebie.  Nie wiem po co. Coś mi podpowiadało,że ona tego potrzebuje.  Sama mówiła, że brakuje jej bliskości.  Przytulania i tych bzdetów.  Chwile później poczułem, jak dziewczyna zmienia pozycję i kładzie głowę na moją klatkę.  Przykryłem ją szczelniej kołdrą i sam zasnąłem.  Rano gdy się obudziłem, ona jeszcze spała.  I co mam zrobić.  Bez skrupułów wstałem i wyszedłem kierując się do łazienki.  Zabrałem po drodze nowe ciuchy. Myłem się i opłukiwałem, gdy usłyszałem, jak Mia wstała.  Kroki stóp na podłodze, ale po chwili znowu dźwięk  łóżka.  Położyła się.  Wyszedłem z prysznica, spojrzałem w lustro i przejechałem po brodzie.  Muszę się ogolić.  Sięgnąłem po maszynkę do golenia ,ale zobaczyłem ,że brakuje jednego ostrza.  Ogoliłem się jakoś i wyszedłem. Ona ma przerąbane, myśli, że jestem takim debilem, żeby się nie skapnąć?

-Chcesz mi coś powiedzieć?  Miałaś przestać do cholery.

-O co ci znowu chodzi?

-Żyletka sama zniknęła z maszynki?-wydarłem się, a ona zamilknęła. Super, po prostu super.

Zobaczyłem, że Mia spuściła głowę.  Wiedziałem kurwa ,wiedziałem.

-Coś mi chyba powiedziałaś,nie?

-No i co z tego.  Wali mnie to.  Robię co chcę-mruknęła, a ja spojrzałem na jej ręce. Widoczne były świeże ślady.

-Ah tak. To dzisiaj posiedzisz w pokoju cały dzień.

Za nim się zorientowała, o co mi chodziło, pozbierałem wszystkie ostre rzeczy i zamknąłem za sobą drzwi. Dziewczyna kilka razy w nie uderzyła, ale miałem ją w dupie. Nauczy się pokory względem mnie. Zszedłem na dół do kuchni i zrobiłem dla siebie śniadanie.

-Masz zamiar jej dać jedzenie?-Niall na mnie spojrzał, a ja się chwilę zastanowiłem.

-Na razie nie. Nauczy cię szacunku.

-Przez głodówkę?

-Potraktuj to jak szkołę przetrwania i się nie wtykaj-syknąłem w jego stronę.

Nialla się zaśmiał, a Layla natomiast spojrzała na mnie nieufnie. Uśmiechnąłem się najszerzej, jak umiałem.

-Spokojnie. To tylko jeden nie cały dzień. Przeżyje.

-Mhm....

Blondynka odmruknęła, a ja dokończyłem swoje śniadanie. Zapomniałem wziąć jej telefon, no cóż. Skorzysta na tym. Drugi raz poszedłem do biura i otwarłem pliki w komputerze. Muszę coś wymyślić. Jakikolwiek ślad. Chwilę później usłyszałem swój telefon. Nie patrząc na to, kto dzwoni, odebrałem. Był to błąd.

-Ty idioto, uwolnij mnie!

-Weź luzuj. Nie masz czym się ciąć?

-Odwal się. Zrobiłam to raz i to przez ciebie.

-Tak, a co powiedziałaś? Że już tego nie zrobisz. Twój błąd, nie mój.

-Przepraszam, to było silniejsze.

-Moja wola ukarania też jest silna, więc żegnam Mia.

Dziewczyna nie zdążyła nic powiedzieć, a ja już się rozłączyłem. Nie mam czasu na jej narzekania i stękanie. Sama sobie zasłużyła, mogła się opanować. Niech sobie znajdzie hobby, a nie się tnie.  Widać,  że ma za dużo wolnego czasu. Włączyłem kolejną kartę i zacząłem ją czytać. Trzy osoby kupowały podejrzane materiały, ale to nic nie znaczy. Ludzie. Jestem bardziej bezradny niż małe dziecko bez mamy. Siedziałem chwilę, gdy dostałem wiadomość od Mii.




Od:Mia

Mam pewną informację, która może ci się przydać. Jednak coś za coś. Chcę jedzenie.





Do:Mia

Skąd mam pewność, że nie kłamiesz?




Od:Mia

A masz coś do stracenia?





No dobra. Spryciula mnie ma. Poszedłem do kuchni i zrobiłem dwie kanapki dla dziewczyny. Jak mnie oszukała, to ma przerąbane bardziej, niż myśli. Otwarłem drzwi i wszedłem do środka. Dziewczyna siedziała na łóżku.

-Myślałem, że będziesz czyhała przy drzwiach, żeby mi z czegoś przyłoić.

-No widzisz. Dawaj jedzenie-wzięła mi talerz i usiadła przy biurku.

-Coś miałaś mi powiedzieć.

-Ty też, a okazałeś się świnią-ugryzła kanapkę, a ja miałem ochotę wydrzeć ją z jej ręki.

-Mów, bo nie wyjdziesz przez tydzień.

-No więc krótko przed tym, gdy to się stało dostałam wiadomość.

Zmarszczyłem brwi i na nią spojrzałem. Wszystko zaczynało mi się układać. To jej dziwne zachowanie i miliony pytań czy tu jest bezpiecznie. A ja myślałem, że robi sobie ze mnie żarty.

-Pokaż ją.

-Ale nie będziesz zły?

-Nie obiecuję. Zależy co tam pisze.

-Czyli mnie uderzysz-mruknęła i dalej jadła. Mnie zaczynało roznosić. Wyleci stąd na zbity pysk.

-No dobra. Nie uderzę, jak już nakrzyczę, pasuje?

-Obiecasz?

Kiwnąłem jej głową, gdy dziewczyna niepewnie wyciągała telefon z kieszeni. Przejechała kilka razy po ekranie i w końcu znalazła tą właściwą wiadomość. Spojrzała na mnie ostatni raz i podała telefon.

Przeczytałem wiadomość, totalnie się wkurzając.Zabiję ją za to.Zabiję.

-Mia ty.......dlaczego mi nie.......ugh dobra, pogadamy później-nie mogłem się nawet wysłowić z nerwów. Ona mnie rozwaliła. Zabiję tą debilkę. Wyleciałem z pokoju, nawet go nie zamykając.  Ma szczęście, że to naprawdę się przyda, bo nie wiem, co bym jej zrobił. Otwarłem jeszcze raz wiadomość i zobaczyłem podpis-T. Kim do cholery jest T? Rozmyślałem jakiś czas, ale na nic nie mogłem wpaść. Zadzwoniłem po chłopaków. Niech wiedzą, że coś mamy.

-Wiec co?

-Mia dostała taką wiadomość kilka minut przed wybuchem-podałem im telefon,żeby przeczytali.

-I nie powiedziała?!

-O tym kiedy indziej. Nie mam pomysłu, kim jest T.

-Czyli na pewno nie Jacob, a ten Tyson?-zaproponował Niall, a ja pokiwałem głową.

-Nie może być on, bo wyjechał. Ma zakaz wstępu do Anglii, nie? Nie przepuszczą go przez granicę.

Usiadłem się wygodnie w fotelu i dalej myślałem. Kim do cholery jest T? Jak zagadka w jakimś filmie. Normalnie bezsens. Z bezsilności wstałem i podszedłem
do okna.

-A Jacob nie ma wspólnika?

-Nie. On robi wszystko sam-mruknąłem, dalej się zastanawiając.-To nie on.

-Niall telefon ci dzwo.....-do środka weszła Layla i zamilknęła, gdy wszyscy na nią spojrzeliśmy.

-Boże święty. Czy ciebie i Mię nie nauczyli pukać! To nie salon kosmetyczny.

-A co? ZOO. Bo siedzicie, a nic nie robicie. Plus jedna osoba mogłaby być mał....

Wystarczyło jedno spojrzenie Harrego, a dziewczyna się zamknęła. Niall w tym czasie rozmawiał przez telefon. Co ona tu jeszcze robi?

-Mogę wiedzieć, o co chodzi?

-Nie-powiedzieliśmy wszyscy razem, a ona się uśmiechnęła.

-Spodziewałam się takiej odpowiedzi. No, ale nie bądźcie tacy.

-Znasz kogoś, kto mógłby się podszywać pod literą T?-odezwał się Liam.

-Ah, czyli Mia wam jednak powiedziała?

Walnąłem ręką o swoją nogę. Czyli nawet ona wiedziała, ale mi nie łaska oznajmić. Super, no nie powiem. Niall oddał jej telefon, a ja dalej na nią patrzyłem.

-Ostatnio o tym myślałam. Na początku nie wiedziałam, ale później doszłam do tego, że przecież ojciec Mii ma na imię Taylor, a ma z wami na pieńku, więc w sumie może to on zrobił, bo Taylor zaczyna się na T i.......

-Layla ratujesz mi życie-uścisnąłem ją i wyszedłem z Zaynem i Liamem z gabinetu.

Przynajmniej wiemy, gdzie jechać, żeby się czegokolwiek dowiedzieć. Wsiadłem do samochodu Liama i pojechaliśmy do dawnego domu Mii. Na jego szczęście był w domu. Jakbym musiał za nim ganiać, to by dostał bardziej. Wleciałem z takim tempem, że drzwi odbiły się od ściany. Nie musiałem dużo szukać, bo znalazłem go w salonie.

-Czego znowu? A to wy.......tej małej szmaty nie ma od miesięcy. Nie macie, po co tu być-walnąłem mu z pięści w twarz.

-My nie do niej, a do ciebie. Czy nie jasno się wyrażałem, żebyś się od nas odwalił. Ani ja ani Mia nie chcę cię oglądać.

-Czyli jesteś jej chłopakiem? No niezły ma gust-zakpił, a ja westchnąłem i dałem mu kolejnego kopa.

-Nie igraj ze mną, bo ci się noga podwinie. Jakim cudem wszedłeś do naszego ogrodu?

-Co? Ja nic nie zrobiłem. Nawet nie wiem, że ona jest u was.

-Nie? A kto wysłał jej wiadomość o bombowej niespodziance! Ja?!-wydarłem się, a w tym czasie zauważyłem, że Zayn przeszukiwał salon. On nigdy nie przepuści takiej okazji.

-Nic nie zrobiłem, przysięgam-facet usiadł przy ścianie i zaczął gadać.-Nie podłożyłem żadnej bomby i nie wysłałem żadnego esemesa do niej.

-Hmmm ciekawe czemu ci nie wierzę.

Zacząłem przechadzać się po pomieszczeniu. Zaczyna mnie wkurzać, ale jeśli to nie on, to będziemy musieli zacząć od początku. No, ale na razie nic straconego.

-To nie ja. Nawet nie umiem bomby zrobić.

-Od tego można mieć ludzi idioto.

-Ale to nie ja-podniósł głos, ale skutecznie go sprowadziłem na ziemię.-Ostatni raz kiedy ją widziałem to, gdy wracała pieszo. Wysiadła z waszego auta, a ja akurat wtedy byłem na mieście i ją zauważyłem. A tak nic poza tym.

-Nadal ci nie wierzę. Choć za to, co jej nagadałeś, powinienem ci najebać gnoju.

-Zakochałeś się czy co? Co można widzieć w takiej nic nie wartej świn.....-nawet nie zdążył dokończyć, a kopnąłem go w brzuch.

-Nie zmieniaj tematu. Co robiłeś dwa dni temu?

-Byłem w klubie, gdzie zostawiłem kiedyś Mię. Przyrzekam, że to nie ja.

Westchnąłem i spojrzałem na Liama. Pokiwał głową na nie. Też już stwierdziłem, że to nie on. Za bardzo się boi, żeby to był on. Czyli wrócę z niczym. Jak ja cholernie tego nie lubię.

-Masz podejrzenie, kto to mógł być?

-Nie.

-Radzę ci pomyśleć!-warknąłem, idąc w stronę drzwi.-Czas mija.

-Nie wiem. Zrozum to!

Wkurwiony wyszedłem z domu i  usiadłem się na schodach. Było już tak blisko, a się cofamy. Chwilę później wyszedł Zayn i Liam. Mieli jakieś kartony w rękach.

-Wiesz, wpadłem na pomysł, żeby zabrać kilka rzeczy Mii. W końcu mieszkała tu nie?-nie wierzyłem, że Zayn powiedział takie coś. No, ale jak już zabrał te rzeczy, to jego sprawa.

-Spoko, rób, co chcesz.

Chłopak załadował je do bagażnika, a ja chwilę później poszedłem do samochodu, gdzie na mnie czekali. Byłem zły. Będzie trzeba szukać od nowa. Już miałem wtrącić się w rozmowę z chłopakami, gdy dostałem esemesa.




Czyżby Taylor nie był odpowiednią osobą? Szukaj dalej. 

                                                                            -T





Ten palant się ewidentnie ze mną bawi. Jak go dorwę, to będzie po nim. Dosłownie zniknie w kilka sekund. Chyba nie wie, z kim zadziera. 

-Coś się stało?

-Nie. Jest ok. 

-To co teraz robimy? Nie mamy znowu żadnych pomysłów. 

-Nie wiem. Mam dosyć, jak na dzisiaj. Jak przyjadę, to idę się położyć. 

-Jest dopiero szesnasta. Ile ty chcesz spać?-zaśmiał się Liam, a ja tylko pokiwałem głową.

-Idę się położyć, a nie spać. Później jadę odwiedzić jedną osobę. 

Ciemnowłosy kiwnął głową i skręcił w naszą ulicę. Miałem ochotę, iść się położyć i już nie wstawać. Wszystko zaczyna mnie wkurwiać, a zaczęło się, kiedy wpadłem na Mię. Początek problemów i jeszcze raz problemów.Wszedłem do domu,a widząc moją minę, nikt się nie odezwał. Od razu poszedłem do gabinetu. No może najpierw poszedłem po picie. Jak to ostatnio robiłem, zacząłem szperać w laptopie. Odpuściłem sobie nawet wyjazd. Zrobię to jutro albo wcale. Muszę na coś trafić. No muszę. Siedziałem po raz kolejny do późnego wieczora. Powoli mam dosyć, ale się nie poddam. Może odłożę na później, ale nie odpuszczę. Klikałem w następny link, gdy weszła Mia.

-Wypierdalaj, mam dosyć kłopotów przez ciebie-warknąłem, wstając z fotela.Nie chciałem jej już widzieć.

-Ale Louis ja....

-Nie ma Louis.Zawsze chciałaś odejść, więc dzisiaj stąd znikniesz. 

-Ale.....

-Kurwa bądź cicho. Do wieczora ma cię tu nie być. Jesteś jakaś nie wiem, głucha? Nie chcę cię widzieć. Mogłem cię zabić na początku.

-Louis-dziewczyna złapała moje ramię, ale momentalnie ją odepchnąłem.-Proszę, ja....

-Mia wypierdalaj-krzyknąłem na cały dom.-Jesteś tak samo nic nie warta, jak reszta moich dziwek. Tak samo dajesz się całować. Nie ma grama różnicy. 

Zobaczyłem, jak po twarzy dziewczyny lecą łzy. Płakała i to porządnie. Na mnie to nie działało, a nawet bardziej nakręciło. Ta władza nad ludźmi mną działała.

-Sam mnie całowałeś.

-Ale ty się nie opierałaś. Może powinnaś wrócić do ojca. Załatwi ci ciekawą pracę.

-Louis przestań-powiedziała, idąc w stronę drzwi, ale ją wyprzedziłem i je przytrzymałem. 

-Nie. Pokazałaś jaka jesteś, gdy nie pokazałaś mi esemesa. Nie różnisz się od ojca. W końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni. Załóżcie jakiś klub albo coś.

Mia nie wytrzymała i mi zdzieliła w policzek. Po pokoju rozniósł się dźwięk ręki stykającej się z moim policzkiem. Nim się obejrzałem, wyleciała z pokoju. Nie zdążyłem ją dorwać. Liam był szybszy i mnie złapał. 

-Puść mnie kurwa-szarpnąłem się na darmo. 

-Nie. Zostaw ją, dosyć nacierpiała. 

-Ta mała kurwa zginie. Zabiję ją. Nie będzie mnie dotykała, nie będzie mnie wyzywała. 

W tym czasie Mia zdążyła pobiec się spakować. Chłopak dalej mnie pilnował, żebym jej nic nie zrobił. Sam się później będę dziwił, że robiłem takie coś. 

-Znajdę ci kurwa wszędzie i o każdej porze. Nie uciekniesz mi-krzyknąłem za nią, a gdy zamknęła drzwi, Liam mnie puścił.

-Jesteś z siebie zadowolony? Może i każdego z nas wkurzyła, ale ty jesteś pojebany. 

-Sam jej nie szanowałeś cwelu-popchnąłem go.-Więc się pierdol.

-Ale ja nie jestem z nią tak blisko jak ty. I w tej sytuacji to ty powinieneś mnie odpychać, a nie ja ciebie. 

-Jebcie się wszyscy. Ja ją jeszcze dorwę i zobaczysz, jak skończy. 

Wkurwiony pojechałem na siłownie i się wyżyłem. Dosłownie waliłem w każdy worek jak pojebany. Nikt mnie tak nie wkurzył, nikt. Nawet jebany Jacob.Ta szmata od początku mi się nie podobała. 






CZYTASZ=KOMENTUJESZ

NN=4 komentarze


czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 26

Mia pov*

Chodziłam wkurzona po domu. Zasrana podła świnia. Mam go w dupie. Nie mam do niego za grosz szacunku. Obiecał, że mi powiem, a mnie wykorzystał. Jeszcze to spoliczkowanie-nie, on przegiął. Naciągnęłam bluzkę na kolana i zaczęłam się bujać. Przypomniało mi się, że robiłam tak samo w dzieciństwie, gdy.....dobra nieważne.

-Widzę, że nawet cechy smarkacza na ciebie przechodzą-usłyszałam za sobą Louisa, który był arce rozbawiony. Nie odezwałam się, nie miałam takiego zamiaru, aż mnie kolejny raz obraził.

-Spierdalaj ode mnie.

-Spokojnie, tylko spokojnie-zaczął udawać, że uspokaja mnie jak zwierze.-Chcesz nagrodę, to bądź spokojna. Chyba, że nie chcesz.

-Za chwile ci coś zrobię, bo mnie to nie bawi idioto.

-Mnie wręcz przeciwnie-zaśmiał się i zabrał jabłko z miski.-Jesteś słodka, gdy się złościsz, ale powiem ci, że masz liczyć się ze słowami, bo znowu oberwiesz.

-Myślałam, że się mnie wszyscy boją? A tu nagle taka niespodzianka.

-Wyobraź sobie małego agresywnego tygrysa. Jesteś tak samo słodka. On chce być groźny, a jest mega słodki czyż nie?

Zmrużyłam na niego oczy. Zaczyna mnie denerwować i to bardzo. Odwróciłam się plecami do tego parszywego debila. Jak szło się spodziewać, zrobił kilka kroków i znowu go  oglądałam.

-Mówiłam ci już , jak cię nienawidzę. Denerwujesz mnie ciągle. Jesteś kutasem. Umiesz mnie tylko bić. Zostaw mnie, bo sobie sama coś zrobię.

-Ale ty mnie kochasz słonko-cmoknął do mnie.

-Przez twoje zachowanie nie i mówię to serio-syknęłam do niego, zgodnie z tym co myślałam.

Może i mi się podoba, ale nie jest to uczucie, jak kilka dni temu. Chyba miałam zwykłe zauroczenie, jak każda nastolatka. No pech, przeszło mi na szczęście.

-Ranisz mnie Mia, naprawdę. Wracając do twoich słów, ja czekam aż sobie coś zrobisz. Przynajmniej będę miał czyste ręce-zabolało mnie to cholernie. Może i nie byłam z nim blisko, ale mnie to zabolało. Kolejne raniące słowa.

-Daruj sobie. Nie chcę cię oglądać.

-A buzi dasz? Tak na zgodę? Nie gniewaj się.

-Nie dam ci.Zadzwoń po tą dziewczynę, co ostatnio-wyleciałam z tym tekstem ,nawet nie wiem kiedy. Widocznie jego to nie ruszyło.

-Wolę twoje usta. Są takie pełne, lekko malinowe.....

-Liczę do trzech i nie chcę cię widzieć....raz...dwa...

-Dobra, dobra, już sobie idę. Tylko mnie nie bij.

Louis wyszedł, a ja mogłam pobyć sama. Boże.......na początku się w nim kocham, a teraz mnie cholernie denerwuje. Po prostu życie Mii.Nie wiem ile tak przesiedziałam, ale trochę mi zajęło. Gdy poczułam, że jestem głodna, poszłam do kuchni. Co tu sobie zrobić.......omlety. Wyciągnęłam miskę i wbiłam do niej jajka, dodając paprykę i jeszcze kilka produktów. Wymieszałam wszystko dokładnie po czym wylałam to na patelnie. Nie trwało długo, a już siedziałam przy stole i jadłam. Łyknęłam trochę soku i w tym samym momencie do kuchni wszedł Louis.

-Czy ty mnie chcesz wkurzyć do końca?-powiedziałam, mierząc go wzrokiem, jednocześnie uderzając ręką o blat.

-Wszedłem do swojej kuchni kochanie. Nie zabronisz mi tego, nie?

-Nie jestem kochaniem dla ciebie.

-Będziesz dla mnie tym, czym będę chciał-warknął w moją stronę.-Jak ci dzień minął? Bo u mnie wesoło ci powiem.

-Wesoło? Na wkurzaniu mnie, rozumiem-pokiwałam głową, a on się uśmiechnął.

-Czemu jesteś dla mnie taka oschła? Już nie pamiętasz, jak za to oberwałaś wczoraj?

-Jak mam być szczera, to chyba było głupie zauroczenie, bo jakoś już mnie tak do ciebie nie ciągnie.

-Mhmmm czyli się nie obrazisz, jeśli spotkam się z jakąś dziewczyną-chłopak zrobił nawias palcami, a ja na chwilę zwolniłam ruch ręki w stronę buzi.

-Nie-powiedziałam po chwili zawahania.-Rób co chcesz.

-Ok kociaku-chłopak poczochrał moje włosy, a ja nawet nie zdążyłam strzepnąć jego ręki.

-Nie jestem żadnym kociakiem.

Spojrzałam na niego zła, a po nim to spłynęło. Czy on nie rozumie, że mnie wkurwia? Te teksty to może sobie w dupę wsadzić. Zjadłam do końca swoje jedzenie i wróciłam do salonu. Najchętniej bym go uderzyła. Mam dość jego jebanych tekstów.

-Czy ty nie możesz iść gdzie indziej?-usiadłam obok Louisa, który specjalnie został w salonie.

-Nie? Chcę oglądnąć jakiś mecz.

-Louis bądź szczery. Dlaczego ty mnie tak denerwujesz?-poddałam się, prawie płacząc. Ja już powoli nie wytrzymuję.

-Bo jesteś słodkim kociakiem. Jednocześnie smarkatą cwaniaczką.

-Z jednej strony bym ci walnęła, ale z drugiej jest miłe to co mówisz. Jednak fakt, że nie potrafisz być miły mówi, że ćpałeś albo piłeś.

-Ani jedno ani drugie. Nie posądzaj mnie kobieto.

Mruknęłam ciche aha pod nosem i spojrzałam na telewizor. Mecz mnie wcale nie ciekawił. Zero ekscytacji porównywalnej do tego co odwalał Louis. Spojrzałam na niego, jak na debila, gdy po raz kolejny zaczął skakać po kanapie.

-Uspokoisz się?!

-Jak mi dasz buzi.

-To sobie poskaczesz-pokazałam mu środkowy palec i wyciągnęłam telefon, żeby się nim pobawić.

Odblokowałam go, wpisując hasło, a moim oczom padła nieodczytana wiadomość. Nie miała nadawcy, co mnie jeszcze bardziej zdziwiło. Otwarłam ją i myślałam, że się zabiję.




,, Kontakty z Louisem nie będą dla ciebie za dobre. Mam dla was niespodziankę, zadbałem o to, żeby była bombowa''

                                                                                          -T





 Wsadziłam telefon do kieszeni. Co to miało do cholery być? Ktoś sobie robi żarty, bo mnie to nie bawi. Spojrzałam na Louisa, nie miał telefonu, więc to nie on.

-Coś ty taka wystraszona?

-Ja? Wszystko ok, zdaje ci się.

-Chyba nie. Wyglądasz jakby cię ktoś wystraszył-zobaczyłam uśmiech Louisa.

-Nie wymyślaj. Oglądaj, jak chciałeś.

Kim do cholery jest ''T''? Nie znam żadnej takiej osoby. Wzięłam głęboki wdech. Zdenerwował, a raczej wystraszył mnie ten esemes. Najgorsza była druga część. ''Bombowy prezent''-co to ma znaczyć. Ale z drugiej strony czym ja się martwię, jest tutaj masa zabezpieczeń. Nic się nie stanie. Sam Louis to powiedział.  Jestem bezpieczna.

-Zamknij okno, bo jest zimno-mruknęłam do chłopaka, a on spojrzał na mnie, jak na jakąś chorą. Czy ja coś zrobiłam? Niech się cieszy, że po wczoraj się do niego odzywam.

-Coś ci się stało? Okno jest zamknięte, a tu jest aż za ciepło, jakbym miał być uszczypliwy.

-Nic nie jest.

-A jednak. Nie zachowujesz się normalnie.....jak na ciebie-dodał, a ja już nie wytrzymałam i pacnęłam mu w ramię z ręki. Momentalnie się cofnęłam, gdy
zobaczyłam jego spojrzenie. Niech się pierdoli nietykalny frajer.

-Jestem tu na pewno bezpieczna? Są włączone zabezpieczenia?-podeszłam do okna i spojrzałam na ogród. Był spokój.

-Tak. Co ci odbija?

-Na pewno?

-Kurwa co ci dzisiaj jest. Od tego uderzenia ci się do końca poprzewracało w głowie?

-Nic. Tylko się pytam.

-Kto by się bał takiego smarkatego kociaka-Louis zaczął się śmiać, a ja do niego podeszłam i popchnęłam na kanapę. Wkurwiłam się na chłopaka. Po prostu nie wytrzymałam.Próbowałam mu coś zrobić, ale po mimo tego, że na początku wygrywałam, to złapał moje ręce i je unieruchomił. Byłam za blisko niego, za blisko. Patrzyłam w jego oczy i w sumie dobrze, że wszedł Liam, bo pewnie znowu Louis by mnie pocałował.

-Nie krępujcie się. Mnie tu nie ma.

-Proszę cię. Chciałam mu tylko walnąć-parsknęłam i poprawiłam włosy.-Cały czas gada na mnie kociak, smarkacz i kochanie, a wczoraj mnie uderzył i wywalił z pokoju.

-Nie mogę? Mam zacząć jak Harry, zawsze mogę się zrobić gorszy.

-Nie, ale nie mów kochanie i skarbie. Nie jesteśmy.....

-Jeszcze nie-Louis do mnie cmoknął, a ja zaczęłam się śmiać. Był to śmiech sarkastyczny. On będzie mi pierdolił, że będziemy razem.

-Cisza!-krzyknął Liam, a my na niego spojrzeliśmy.-Cicho....słyszycie......coś pika.

Moje serce się zatrzymało. Bombowa niespodzianka to bomba do cholery. Spojrzałam na Louisa. Szukał źródła dźwięku z chłopakiem. Oni mnie zabiją, jak się dowiedzą. Dlaczego ja się nie domyśliłam. Dlaczego.

-Louis-pisnęłam.-Ja.....

-Cicho Mia. Cicho do cholery. Nagle ci się zachciało być miłą?

Chłopak podszedł do okna i je otwarł. Momentalnie się cofnął i za nim rzucił mnie za kanapę, zdążyłam zobaczyć, jak Liam ucieka za ścianę. Sekundy później usłyszałam ogromny huk. Złapałam się za uszy. Bolały i to mocno. Byłam oszołomiona i czymś przyduszona. Bolało mnie w sumie wszystko. Poczułam jakąś ciesz na moim policzku. Płakałam z bólu, jaki panował w moim ciele, a już na pewno w uszach. Dopiero teraz zauważyłam, że leży na mnie Louis.

-Mia-klepnął mnie w policzek, a ja pokiwałam głową na boki.

-Nie rób mi, zostaw mnie.

-To przejdzie. Zaraz będziesz normalnie słyszała-chciał to powiedzieć z troską, ale wyszło jak zawsze. Czyli normalny zimny i oschły Tomlinson. Chwilę później zobaczyłam, jak chce się podnieść, ale nie może. Coś, a raczej szafa go blokowała. Była oparta na kanapie. Jednak umiał pomyśleć, żeby nas za tym schować.W tej samej chwili Liam uniósł szafę z pomocą Zayna. Pomogli wstać Louisowi, a ja ze względu na dobry stan, zrobiłam to sama. Nadal cholernie świszczało mi w uszach, więc znowu je zatkałam. Wzięłam kilka wdechów i zobaczyłam salon, a raczej to co z niego zostało. Na szafie, która wisiała nad nami, były kawałki szkła. Czyli Louis osłonił mnie też przed oknem, które wysadziło. Z resztą wysadziło cały salon, a to też moja wina. Mogłam mu powiedzieć, teraz mnie za to zabije. Zobaczyłam wystraszoną Laylę i Nialla, który rozmawiał z chłopakami.

-Coś ci się stało?

-Nie-spojrzałam na chłopaka, który ewidentnie lewo stał na nogach.

-Dziękuję by wystarczyło-mruknął, a ja wróciłam do rozmowy z blondynką. Złapała mnie za rękę i poczułam, jak mnie zaczęła szczypać. Miałam przeciętą tuż nad nadgarstkiem.

-Louis mówisz? No,ale ok. Na pewno jesteś cała? Co to było?

-Bombę ktoś podłożył. Ze mną ok, tylko mi w uszach dzwoni, a to denerwuje. Później coś ci pokażę-szepnęłam do niej, a Layla tylko kiwnęła głową.

-Wiesz kto to?

-Nie, skąd ja. Nawet oni nie wiedzą.

-Może i nie wiemy, ale idiota już nie żyje-warknął Louis, gdy po raz kolejny Liam wyciągnął mu ostatnie szkło z ciała.

-Louis ja.......-po raz kolejny chciałam mu powiedzieć o wiadomości, ale znowu mi przerwał.

-Nie mam czasu Mia. Zostaw nas, już.

Mruknęłam pod nosem ciche super i poszłam do swojego pokoju. To moja wina. Rozwalony salon, pokiereszowany Louis, a ciort wie, czy coś nie wysadziło w ogrodzie. Chwilę później przyszła Layla.

-No więc co chciałaś?

-Chwilę przed tym, gdy wybuchła ta bomba czy coś, dostałam wiadomość.

Podałam jej telefon, a dziewczyna po przeczytaniu esemesa, spojrzała na mnie. Wiedziała, jaka jest sytuacja. Louis mnie zabije. Ja to wiem.

-I myślisz, że ma to coś wspólnego?

-A nie? Wybuchowa niespodzianka. Wszystko jest zgodne, a ja jak debilka zamiast mu powiedzieć, to co chwila się pytałam, czy są włączone zabezpieczenia.

-No, ale to nie twoja wina. Weź przestań.

-Gdybym mu powiedziała wcześniej, to by może znalazł tą bombę.

-Wątpię w to, żeby oni umieli ją wyłączyć. On nie wie, o tym nie?

-Nie. Za każdym razem, gdy chcę mu powiedzieć, ucisza mnie.

-Zauważyłam-zaśmiała się.-Nie obwiniaj się po prostu. To nie jest twoja wina. A druga spawa. Wiesz kto to napisał?

-Nie. Nic mi nie podpowiada, kto to może być. Mam nadzieję, że to był jednorazowy esemes.

-A jeśli nie?-spojrzała na mnie tym swoim spojrzeniem.

-To jakoś sobie poradzę. Coś się wymyśli.

-Ty sobie poradzisz-Layla się uśmiechnęła, a ja spojrzałam na podłogę i się poddałam.

-No nie. Powiem to komuś.

-Komu?-dziewczyna dalej mnie naciskała, a ja miałam chęć ją udusić. Niech się w końcu zamknie.

-Louisowi do cholery, pasuje?

-I to nie wiesz jak bardzo. Dzieje się ostatnio nie?

-Za dużo jak dla mnie. Budzę się co rano i myślę, że będzie spokój, a za każdym razem jest coś.

-Moim zdaniem coraz gorzej, ale raczej już będzie spokój.

-Raczej? Powinno być lepiej, bo zwariuję do końca-zaśmiałam się i rzuciłam na łóżko, które było idealnie zasłane. Najwyżej Louis mnie znowu opierdoli, bez różnicy. Rozmawiałam z przyjaciółką jeszcze kilka minut, a później musiała iść. Z lekka obolała poszłam się wykąpać. Narzekałam na uszy, ale dopiero teraz czuję resztę. Louisa nie było w pokoju, gdy wychodziłam, ale nie było go też, gdy wróciłam. Może przyjdzie w nocy? Z resztą czym ja się martwię. Nakryłam się kołdrą i po kilku minutach odpłynęłam. Nie potrzebowałam niczego tak, jak kilka godzin błogiego snu. Chłopaki sprzątali to co się dało, a cały salon był do odnowy. W sumie dobrze, że wywaliło tylko salon, a nie cały dom. Nadal czuję się winna, przecież mogłam.....ale teraz łatwo to mówić, Nawet w najczarniejszych myślach bym nie wpadła, że chodzi o bombę. 

 

 

 

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Następny rozdział będzie, gdy pojawią się cztery komentarze. Mam nadzieję, że podoba wam się akcja w kolejnych rozdziałach. Do nn :D


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 25

Louis pov*

Od godziny siedzę na jakimś spotkaniu w sprawie Harrego i Nialla. Kompletnie bez sensu, ale powiedz to Harremu. Dostał od Nialla ,to musi się mścić. Oprócz nas było tu jeszcze kilku kolesi, z których dwóch nawet nie znałem. Chłopaki zostali już dawno wywaleni z sali, a teraz wszyscy debatowali nad tym, co zrobić. Ja wstrzymywałem się od głosu. Niech sobie sami decydują. Spojrzałem na swój telefon. Niech ktoś do mnie napisze, bo ja tu umrę z nudów.

-To co? Wołamy ich?-spojrzałem na Liama, a on tylko kiwnął głową.

Chwilę później zobaczyłem obydwóch. Jeden miał chęć zabić drugiego i na odwrót. Wiedziałem, że gdy Harry usłyszy karę, to się wścieknie, ale nie obchodziło mnie to.

-Więc ze względu na okoliczności....-zaczął mówić nasz szef.-Zawieszamy Nialla na sześć najbliższych akcji i zabraniamy możliwości wynagrodzenia za dwie kolejne.

-Co kurwa! Taką karę to ja dostawałem w przedszkolu.

-Ty chodziłeś do przedszkola?-odezwał się blondyn, na co reszta się zaśmiała.

-Zamknij się. On powinien wylecieć z gangu! Szczeniak nie będzie mi podskakiwał! Wstąpił do niego, jako ostatni.

-Uspokój się Styles. Wywalenie byłoby za rygorystyczne, patrząc na okoliczności. Druga sprawa, z tego co wiem, bardzo wam pomaga, jeśli chodzi o sprawy techniczne, prawda? Bo raczej ty się nie rzucasz, do namierzania kogokolwiek.

-Bez niego też sobie poradzimy. Nie pozwolę sobie, żeby mnie wkurwiał i tak się stawiał.

-Jesteście jednością. Nie chcę słyszeć, że bez jednego z was sobie poradzicie. Zabraknie jego, nie będziecie mieli nikogo od spraw technicznych, zabraknie Zayna, nie będziecie mieli nikogo od zadań specjalnych.

-Proszę cię. Myślisz, że ja nie umiem strzelać, jak on?-Styles dalej się wykłócał, a ja spojrzałem na Zayna, który się uśmiechnął. Każdy dobrze wiedział, że Malik powaliłby Stylesa na kolana, jeśli chodzi o to.

-Naprawdę? Chętnie popatrzę, jak robisz to co on. I z tym samym skutkiem.Przestań się stawiać, bo na końcu ty dostaniesz karę.

-Pierdolcie się. Mam was w dupie-powiedział wściekły i wychodząc specjalnie potrącił blondyna.-Z tobą jeszcze nie skończyłem.

Styles chlasnął drzwiami i sobie poszedł. Na miejscu Nialla bym się zastanowił, bo Harry nie wyglądał jakby żartował. A każdy wie, że lokowaty jest nieobliczalny. Chwilę pogadaliśmy z resztą, aż w końcu wróciliśmy do domu. Harrego nie było, co jeszcze bardziej wszystkich denerwowało. On jeszcze dzisiaj coś zrobi. Tylko mam obawy do tego, co on chce zrobić. Wszedłem do kuchni, gdzie zobaczyłem jak Niall i Layla się całują.

-Sorry, że wam przerwałem-zaśmiałem się, na co Niall odpowiedział mi uśmiechem.-Wiesz, że on się jeszcze bardziej wścieknie, jak się o tym dowie?

-O czym?-Layla na mnie spojrzała.

-No, że jesteście razem. On coś kombinuje, ja to wiem. Oczywiście nie żebym was straszył, tylko mówię.

-Ah jakby to powiedzieć. Mam na niego wyjebane. Nie wiem, co się z nim ostatnio dzieje. Jeszcze przed Mią taki nie był.

-Aniołem to on nie był nigdy, ale fakt, że ostatnio mu odwala szczególnie-zacząłem bawić się palcami.On chyba nie wie, co go teraz czeka.

-Zawsze mogę mu znowu nawalić. Jak widać z moją nogą jest już dobrze, a on miał nadal pozawijaną rękę. Ilość mięśni o niczym nie decyduje.

-Oj nie zawsze-mrugnąłem do Horana i wyszedłem z kuchni.

Postanowiłem poszukać Mii. Nie było jej w dwóch pierwszych pokojach, więc otwarłem drzwi od sali kinowej. Też jej nie było. Co za dziewczyna, wiecznie ją szukam. W łazience pusto. Zacząłem już podejrzewać, że mi spierdoliła, ale to jest niemożliwe. Wyszedłem do ogrodu i zobaczyłem ją w basenie. Musiałem się  z nią minąć w domu. Podszedłem do rantu basenu, a chwilę później do mnie podpłynęła.

-Chodź, jest ciepła.

-Ona nawet zimą jest ciepła-mruknąłem do niej.-Nie mam ochoty.

-To pomóż mi wyjść.

Za nim pomyślałem, co ona chce zrobić, już byłem cały mokry. Spojrzałem na nią, a ona się tylko śmiała. Już jej minęło fochanie się na mnie? Szkoda, bo teraz to ja jestem wkurwiony.

-Wiesz, zmieniłeś podejście do mnie. Na początku byś mnie za takie coś zabił.

-A kto powiedział, że nie chcę tego zrobić teraz, co?-powiedziałem przez zaciśnięte zęby.-Powinienem ci teraz tak nawalić, że mnie popamiętasz.

-Nie zrobisz tego-zanurkowała pod wodę, a ja z powodu, że i tak byłem mokry, zdjąłem tylko koszulkę i zrobiłem to co ona. Dogoniłem ją przy końcu basenu. Mia zaczęła szybciej oddychać. Ciekawe tylko czy przez to, że szybciej płynęła, czy przez małą odległość, która nas dzieliła.

-Dlaczego miałbym tego nie zrobić?

-Bo gdybyś chciał, już dawno byś to zrobił.

- A może zostawiłem to na później.

-To to teraz zrób-dziewczyna wzdrygnęła ramionami, a ja się uśmiechnąłem. Mała sprytna żmija.

-Masz coś ostrego? Albo cokolwiek.

-Niestety nie-szepnęła do mnie.

Spojrzałem na jej usta. Dzieliły nas centymetry, a ja znowu chciałem ją cholernie pocałować. Po raz kolejny się poddałem. W mgnieniu oka przyciągnąłem ją w pasie i złączyłem nasze usta. Nie opierała się. Pogłębiłem pocałunek, bo nie lubię zbytnio tych delikatnych. Wolę te namiętne.

-Nie powinieneś tego robić-Mia zmarszczyła brwi.-Jesteś świnią....

-Nikt nie powiedział, że znowu zrobiłem to dla pożądania.

Znowu delikatnie musnąłem jej usta i zobaczyłem, jak Mia się uśmiecha. Polubiłem ten jej uśmiech.

-Chodź. Pościgamy się.

Wyszedłem z dziewczyną z basenu, stając na krawędzi. Jedna długość basenu starczy. Na znak wskoczyliśmy równo do wody. Nie widziałem, gdzie płynie dziewczyna dopóki nie znalazła się minimalnie przede mną. Dotknąłem ściany basenu i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem ją obok.

-Przyznaj się, że pływałaś już.

-W szkole byłam w drużynie pływackiej. Nie pytałeś o to-uśmiechnęła się, widząc mój wzrok.

Kilka minut później już jej nie było w basenie. Wyszła i poszła w stronę domu, a ja pozbierałem rzeczy z trawnika i poszedłem w jej ślady. W środku zobaczyłem, jak rozmawia z Lylą, więc jej nie wołałem. Przechodząc, rzuciłem tylko na jej głowę ręcznik. Coś mi odkrzyknęła, ale nie słyszałem dokładnie słów. Przebrany i wysuszony, położyłem się na łóżku, kładąc laptopa na kolana. Włączyłem ekran, jednocześnie ukazując pulpit. Spojrzałem na ikonę z podpisem Mia James. W sumie wszystko już przeczytałem, mam ją w małym palcu. Choć nie. Nie zamieścili tam informacji o tym, co się stało kilka dni temu, gdy wracała do domu. Jedyna rzecz, której nie wiem. Już miałem iść na dół, gdy zobaczyłem cień w ogrodzie. Czyżby ktoś się szwędał? Wziąłem pistolet spod łóżka i podszedłem do okna. Nikogo nie było. Widocznie to nasze psy, ale na wszelki wypadek sprawdziłem czy zabezpieczenia są włączone. Uspokojony zszedłem na dół i co? Znowu trafiłem na całujące się gołąbki.

-Serio? Znowu, to wygląda jakbym was prześladował-zaśmiałem się, udając złego, na co Niall pokazał mi fakesa.

-Jeszcze kilka dni, a powiem to samo o tobie i Mii-spojrzałem na Laylę, która wiedziała, że mnie ma.

-Może nie będziemy razem? Tylko tak się całujemy.

-Nie wierzę w to. W końcu dopuścisz to uczucie. Powiem ci, że nie będziesz żałował-blondyn do mnie mrugnął, a ja tylko się uśmiechnąłem.

Właśnie o to chodzi. Boję się, że nie będę żałował i się zmienię. A ja chcę być taki, jak teraz. Usiadłem zrezygnowany w salonie. Przesiedzę tu dwie godziny, oglądając mecz, a później idę spać. I nikt mi nie przeszkodzi. Rzuciłem się na mój ulubiony fotel. Takie życie to ja rozumiem. Po jakimś czasie przyszła Mia. Była znudzona, ale żadne z nas nawet nie wiedziało, co się stanie. Kilka minut później usłyszeliśmy krzyki i hałas. Spojrzeliśmy na siebie. Gdy już miałem wstawać, do salonu wleciał Niall i Harry. Tuż za nimi była wystraszona Layla. Powód? Styles mierzył do blondyna z broni. O kurwa! Momentalnie wstałem i pierwsze co mi się rzuciło  w oczy to to, że on jest zalany w trzy dupy.

-Wow wow wow, Harry bracie spokojnie.

-Odsuń się, do ciebie nic nie mam. Tylko on ma przejebane.

-I co ci to da!? Zabijesz go, a ona nie będzie twoja. Nic nie wskórasz. Odłóż to i się uspokój.

-Nie kurwa!Mam go dosyć! Od początku zawsze wszystko mi psuje. Idealny frajer prawda? To może ja sobie strzelę, bo potrzebny nie jestem.

-Harry o czym ty gadasz. Słyszałeś, że jesteśmy....

-Nie pierdol. Takich jak ja  jest pełno-wydarł się, a ja poczułem gulę w gardle. Nie jest za dobrze.

-Styles weź się ogarnij. Czy ja coś mogę na to, że się w niej zakochałem-usłyszałem Nialla i kiwnąłem mu tylko, żeby się nie odzywał.

-Milcz Horan, bo ci łeb odstrzelę.

W tym samym momencie załadował pistolet. Jeden ruch i będzie po sprawie. Nie miałem już żadnych argumentów. Nie miałem już nic. Patrzyłem jak debil, czekając na to co się ma zdarzyć.

-Coś jeszcze na pożegnanie blondasku?-Harry zrobił krok w jego stronę, a on przełknął nerwowo ślinę, wyciągając ręce w górę.-Nie? To kończymy sprawę.

-Harry-usłyszałem krzyk i zobaczyłem Mię w wejściu. Zrobiła to specjalnie, żeby Styles się odwrócił. Na szczęście Niall zdążył wygiąć mu rękę i w ten sposób pozbyliśmy się pistoletu z dłoni lokowatego. Odetchnąłem, kąpiąc go w stronę Mii. Dziewczyna podniosła go nerwowo. Pierwszy raz miała takie coś w ręce.

-Ty mała suko, zapłacisz za to-syknął w jej stronę i po mimo tego, że był przytrzymywany, Mia z lekka się wystraszyła.

-Wybrałeś zły moment. Jesteś najebany, a ja z łatwością bym cię znowu skopał-warknął Niall do Harrego.

-To zrób to cieniasie.  Jesteś za cienki.

-Nie zrobię tego. O wiele więcej radości mi sprawi, gdy to zrobię na równych szansach.

Niall go puścił i poszedł na górę z Laylą. Harry zasnął na ziemi. Pewnie nawet nie zapamięta. No nieźle, nieźle. Z mojego oglądania meczu nici. Muszę później sprawdzić wynik. Zgasiłem światło w

salonie i poszedłem do swojego pokoju. Nic mi więcej nie zostało. Mia stała przy oknie w o wiele  za dużym swetrze. Spojrzałem na jej długie nogi. Kurwa. Ona jest seksowna.

-Jesteście zdecydowanie popapranymi ludźmi. Ja się boje tu mieszkać. A was to bawi?

-Przestań. Sama wiesz, że tylko te ostatnie dni są dziwne. Przecież ogólnie nic się nie działo, a Harry taki nie jest. Za dużo wypił-okręciłem dziewczynę i oparłem się o parapet z obu stron jej ciała.

-A co będzie jeśli ty za dużo wypijesz?

-Już widziałaś-zaśmiałem się, ale ona zrobiła minę w stylu mnie to nie bawi.-Nie martw się. Jakoś tobie nic nie zrobił.

-Dzisiaj! A ogólnie to bym książkę napisała.I to nie tylko o nim-mruknęła, unosząc brwi.

-Upsik?-podniosłem ręce do góry, śmiejąc się.-Taki jestem i będę. No sorry. Nie chciałem ci robić takich rzeczy.

-Nie chciałeś? Ja mam inne wrażenie.

-No właśnie, a ja do dzisiaj nie wiem, co się stało tego pewnego dnia.

-Nie wiem , o co ci chodzi.

-Ja myślę, że wiesz-cmoknąłem ją w szyję.-Dzisiaj ci nie odpuszczę.

-Nie rób, bo to łaskocze. Nie ważne, co się stało.

-Powiedz, bo cie nie wypuszczę. Płakałaś wtedy, co się stało?

-Spadaj Louis-dziewczyna chciała uciec, ale znowu ją przyciągnąłem i po raz kolejny dzisiaj pocałowałem.Na początku się wyrywała, ale odpuściła i oddała pocałunek. Delikatnie złapałem jej twarz w dłonie. Kocham jej usta na moich. Pasują idealnie.

-Czy ty mnie właśnie zmusiłeś do pocałunku?

-Czy tobie się właśnie znowu podobało?

-Spierdalaj-pokazała mi fakesa i ruszyła w stronę łazienki.-To nie jest normalne, a ty jesteś porąbany.

W tym czasie co ona się kapała ubrałem bokserki i usiadłem na skraju łóżka. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Wiadomość od Jacoba. Szybko sobie przypomniał.




Od:Jacob

Jutro godzina 22:00 to samo miejsce.Nie pęknij znowu.




Odłożyłem telefon na szafkę. Ciekawe kto tu pęknie. Nie słyszałem już płynącej wody, więc stwierdziłem, że dziewczyna zaraz wyjdzie. Kilka minut później zobaczyłem ją w piżamie.

-Więc co?

-Jajco, idziemy spać-odpowiedziała, a ja zmarszczyłem czoło. Co jej się stało? Nagle zmienia nastawienie? A to niby ja jestem bipolarny.

-Dziewczyno, czy ja ci wybiłem rodzinę? Kilkanaście minut w łazience, a ty chcesz mnie ukatrupić. Czyżbym musiał znowu cię pocałować?

-Czy ciebie to śmieszy? Mnie nie. To chore. Nie chcę tak żyć. Ty mnie całujesz, a nawet nie jesteśmy przyjaciółmi.

-Nie takie było pytanie.

-Wali mnie to. Mówię o czymś ważniejszym.

-OK. Ty mi powiesz o tym co się stało, a ja ci odpowiem, pasi?

Dziewczyna usiadła na łóżku i na mnie spojrzała. Widać było, że jest jej trudno.Wzięła głęboki wdech i zaczęła:

-Mój ojciec na mnie trafił. A że było to krótko po tym, jak.......jak mnie zabraliście z klubu, to chciał mnie znowu zaciągnąć-zobaczyłem, jak dziewczynie zaczynają lecieć łzy.-Zaczął mnie wyzywać, że jestem dziwka i powinnam tam wrócić, że tam moje miejsce. Ogólnie powiedział na mnie tyle słów, że nawet nie wiem skąd on je umiał. Myślałam na końcu, że ma racje. Że jestem nic nie warta. Gdy po raz kolejny mnie chciał zaciągnąć, kopnęłam go i zaczęłam biec. Wleciałam do domu, sytuacja z Harrym i wszystko już wiesz.

-Czemu ty się boisz? On ci tu nic nie zrobi.

-Nie możesz być pewny. Nie wiesz,jaki on jest-pisnęła, patrząc na ścianę. Byle jaki on nie jest, na mnie nie robi żadnego wrażenia. Frajer i koniec.

-Byle jaki nie jest, nic ci nie zrobi. Jesteś tu bezpieczna.

-Z wami? Jak dzisiaj?

Zacząłem się śmiać pod nosem i zgasiłem lampkę.Zaraz się zacznie. Nakryłem się kołdrą, gdy usłyszałem pierwsze pytanie.

-Ej a ty?

-No widzisz, jestem zmęczony-szepnąłem.

-Świnia zasrana, wiedziałam, że coś zrobisz-walnęła mi z pieści w plecy.

-Mia nie przeginaj.

-Wal się, miałeś mi odpowiedzieć w zamian za moja odpowiedz. Zasraniec z ciebie.

-Znasz mnie, było się domyślić-powiedziałem chłodno, powoli tracąc nerwy. Tyle co mam z nią utrucia, nie miałem przez całe życie. Najchętniej bym jej coś zrobił.

-Kutas do entej potęgi.

Okręciłem się i zatkałem dziewczynie buzie. Mogłem zakładać, że patrzy na mnie wściekła. Unieruchomiłem jej nogi oraz ręce, aż w końcu się uspokoiła.

-Przestań kurwa tak na mnie mówić. Jesteś dla mnie smarkaczem.

-Proszę cię-syknęła sarkastycznie.-Jebane trzy lata, za to czym innym to mi za grosz nie dorównujesz.

-Te trzy lata robią różnicę. Jesteś młodsza, a jak to mówili rodzice, starszych się słucha smarkaczu.

-Przestań mówić do mnie smarkacz-chciała mnie z siebie zepchnąć, ale skończyło się na chęciach. Dalej wbijałem w nią wściekły wzrok. Niech się opanuje, bo jak nie wytrzymam to jej coś zrobię. Będzie to tylko jej zasrana wina. 

-Nie przestanę, bo ty sama na mnie mówisz gorsze rzeczy. Chyba zaczynam rozumieć, o co chodziło twojemu ojcu. 

-Dzięki-szepnęła już spokojniej.-Następna osoba do kolekcji. Jesteś taki sam, jak on. Taki sam parszywy i jebany dupek, który nie umie szanować dziewczyn. Wolę iść mieszkać...

-Mia zamknij mordę, bo ci coś zrobię. 

-Nie. Sam nic nie znaczysz. Mam cię dosyć od samego początku. Nie mam zamiaru cię słuchać. Jesteś najgorszą osobą, jaką spotkałam w swoim życiu....

Gdy dziewczyna dalej mówiła, jaki to jestem, nie wytrzymałem. Uniosłem rękę i ja spoliczkowałem. Nie miałem ani grama współczucia. Dziewczyna złapała się za palące miejsce, żeby po chwili zaczął łkać. Niech kurwa ryczy. 

-Ostrzegałam, a mnie się słucha-powiedziałem schodząc z niej. Teraz może lecieć się pożalić, ale do mnie niech się nie zbliża. 

-Kutas. Nie chcę cię widzieć. Jesteś moim koszmarem. Mogłeś mnie zabić, przynajmniej bym cię nie oglądała. Nie wiem, co widzę w tych pocałunkach. Już dawno powinnam ci coś zrobić. Miałam wiele okazji. Nie będę z tobą spała chamie-wykrzyczała w moją stronę, ściągając poduszkę z łóżka.

-To wypierdalaj. Nikt cię tu nie potrzebuje.

Wyszła, trzaskając drzwiami, a ja w ciszy się położyłem. Miałem głęboko w dupie, gdzie poszła, gdzie będzie spała i wszystko inne. Tak nie wkurzyła mnie jeszcze żadna dziewczyna. Nie dość, że mi się stawia i pyskuje, to jeszcze nie umie uszanować, że pozwoliłem jej spać na MOIM łóżku. Po kilku minutach zasnąłem ze zmęczenia. Byłem wściekły w trzy dupy, a jutro będzie jeszcze gorzej. 











CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Już na BL napisałam o pewnej sprawie, która tyczy się też FD. Następny rozdział pojawi się, gdy pod tym będą trzy komentarze. No chyba, że nikt nie czyta tego bloga, to nie widzę sensu, żeby pisać dalej.