piątek, 23 października 2015

Rozdział 33

-Mia to jest koniec-powiedział, a ja czułam narastającą złość.

-Wyjdź stąd-warknęłam, czując łzy pod powiekami. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale znów to ja zabrałam głos.-Wyjdź do cholery. Nie wiesz, jak wyglądają drzwi?!

Louis bez słowa opuścił pokój, a ja zaczęłam płakać. Co za kutas no. Ten dzień miał być normalny do cholery! Zmęczona położyłam się do łóżka, w którym przeleżałam całą dobę. Niestety musiałam wyjść spod tej ciepłej kołdry, bo umówiłam się z Maxem. Ja pierdolę, nie chce mi się. Umyłam swoje ciało jak i włosy. Nie wiedziałam zbytnio jak się ubrać, ale w końcu zdecydowałam się na zwykłe jeansy i luźny T-shirt. Na nogi wciągnęłam swoje niebieskie Nike, a włosy zostawiłam rozpuszczone, żeby do końca wyschły. Na koniec zrobiłam sobie lekki makijaż. Gotowa wyszłam, kierując się w stronę umówionego miejsca. Max stał tam z jakimś brunetem.

-Hej, jestem Mia.

-Siemka. Ja jestem Kevin-uśmiechnął się. Moje kolana w tym momencie zrobiły się miękkie. Ten uśmiech. Boże....podobny do Louisa. Dobra, nie myślę o nim.-To gdzie chcesz iść.

-Obojętnie.Zdam się na Ciebie.

-A to dobrze, bo jak tak to pojedziemy nad jezioro. Lepiej się poznamy-pociągnął mnie za rękę, a ja poszłam za nim. Po prostu się w nim zauroczyłam. Przystojny, piękny uśmiech i miły.-Więc co ciekawego powiesz?

-Nie wiem, czy jest cokolwiek ciekawego w moim życiu-wzdrygnęłam ramionami.-No ale mieszkam z przyjaciółką, wczoraj pewien dupek, powiedział mi, że to koniec, ale w sumie nie byliśmy razem, więc o co mi chodzi?! ....z resztą po co ja Ci to mówię-westchnęłam, na co chłopak się zaśmiał.

-Spokojnie. Mogę o tym słuchać, jeśli musisz się wygadać. Więc kim on jest?

-Louis pojebany dupek Tomlinson-syknęłam, patrząc przez okno. Dlaczego ja się w sumie tak złoszczę? Nie będę musiała już się z nim zadawać.

-Ooo nie gratuluję wyboru i nie mówię, że mogłaś się tego spodziewać, bo nie chcę Cię wpieniać jeszcze bardziej.

-Wiem. Powinnam od razu wiedzieć, że tak będzie, ale byłam szczeniacko zauroczona-mruknęłam, wychodząc z samochodu. Poszłam z chłopakiem w stronę plaży.-A Max ma dziewczynę?

-Nie powiedział Ci?-Kevin się uśmiechnął, a ja nie za bardzo wiedziałam, o co chodzi.-On nie ma dziewczyny, bo jest gejem-powiedział, a ja zaniemówiłam.

-No ymm nie wiedziałam i teraz....jest mi niezręcznie-uśmiechnęłam się krzywo, patrząc na chłopaka.-Ale teraz ty powiedz coś o sobie.

-No ok. Dziewczyny nie miałem od dawna, więc nie mam takich kłopotów, jak ty...-zaśmiał się, za co pacnęłam mu ręką w ramię. Rozmawiałam z chłopakiem przez dłuższy czas, przez co zdecydowanie mogłam stwierdzić, że już go trochę znam.-Szkoda,że ten czas nam tak szybko zleciał.

-Zdecydowanie za szybko. Fajnie się z Tobą rozmawia-uśmiechnęłam się, zapinając pas w samochodzie.-Spotkamy się jeszcze,prawda?

-Mam już nawet Twój numer telefonu.Max mi dał-powiedział wesoło, patrząc przed siebie. Dawno się tak nie bawiłam, jak dzisiejszego wieczoru z Kevinem. Czułam się swobodnie, a jednocześnie bezpiecznie, jakbym znała go od kilku lat. Nawet w samochodzie nie mogłam przestać się śmiać z jego ''filozofii''.

-Jeszcze raz dzięki. Na serio się dzisiaj fajnie bawiłam-powiedziałam otwierając drzwi od samochodu.-To do następnego razu.

-Mia czekaj. Przepraszam za to, co zrobię, ale myślę o tym odkąd wracaliśmy z plaży.

-Ale za co...-nawet nie zdążyłam dokończyć zdania, a chłopak przechylił się w moją stronę ,po czym zaczął mnie całować. Do jasnej cholery, dlaczego oni mnie ciągle całują! Gdy chłopak się ode mnie odsunął, cmoknął mnie tylko szybko w policzek. Bez słowa wyszłam z auta i poszłam do domu. Miałam wrażenie, że normalnie oddychałam dopiero za zamkniętymi drzwiami od mieszkania. Poszłam zdenerwowana do sypialni. Co się ze mną dzieje?!

 

 

Od:Nieznany

Przepraszam. Zaczniemy od nowa?




Do:Kevin

Nie masz za co. Podobało mi się.


Odłożyłam telefon na szafkę z wielkim uśmiechem na buzi. Przygryzłam delikatnie wargę, przypominając sobie pocałunek. Kevin całuje lepiej niż Louis i to zdecydowanie. Może to przez to, że nie jest taki agresywny, ale....Przebrałam się z normalnych rzeczy w piżamę po czym zanurkowałam w kołdrze. Ten dzień jest po prostu najlepszy od dłuższego czasu. Przespałam całą noc bez żadnej pobudki w międzyczasie. Rano czekał na mnie esemes. Kevin chciał się znów spotkać. Oczywiście się zgodziłam. Bardzo go polubiłam, więc chcę spędzić z nim więcej czasu. Z samego rana wyszłam z domu, kierując się w stronę mieszkania Kevina. Droga trochę mi zajęła, ale w końcu dotarłam na miejsce i zadzwoniłam dzwonkiem.

-Hej-uśmiechnął się, stojąc w drzwiach. Zaniemówiłam. Kevin stał w samych spodniach dresowych i wyglądał wprost zajebiście. Może nie miał aż tak wyrzeźbionej klatki, ale że był wyższy od Louisa, wyglądała prawie tak samo.-Wejdziesz czy zostajemy tutaj?

-Zamyśliłam się-mruknęłam szybko, patrząc na uśmiechającego się chłopaka. Weszłam do średniej wielkości domu, gdzie chłopak zaprowadził mnie do kuchni.

-Coś do picia? Chyba, że chcesz coś zjeść.

-W sumie to i to. Nie jadłam jeszcze śniadania-odpowiedziałam.

-To ja pójdę się ogarnąć, a ty coś przygotuj-odrzekł, idąc w stronę schodów. Moje myśli zajęła odpowiedź, że wcale nie musi się ubierać. Ja bym przeżyła to z wielką radością. Wyciągnęłam z lodówki warzywa i zaczęłam robić sałatkę. Chłopak zdążył wrócić zanim byłam w chociażby w połowie. Wszystko przez to, że nie wiem, gdzie co jest.-Widzę sałatkę, czyli ja robię omlety.

-Razem?

-Powiedziała dziewczyna, która je jajecznice z bekonem-zaśmiał się, a ja wzdrygnęłam ramionami. Dokończyłam robienie sałatki i wyciągnęłam do tego jabłkowy sok z lodówki. Położywszy szklanki na stole, odwróciłam się po butelkę z sokiem, ale zamiast ją sięgnąć ,wleciałam na chłopaka.

-Sorry, omlety by się zmarnowały-zaśmiałam się, odwracając głowę, żeby chłopak
nie wiedział, że się zarumieniłam. Dlaczego ja to robię, skoro już się z nim całowałam?

-Robiłabyś nowe, a ja bym posiedział-podał mi talerz i usiadł naprzeciwko mnie. Zaczęłam jeść w międzyczasie rozmawiając z chłopakiem. Nie wiem dlaczego, ale przy nim czuje się bardziej swobodnie niż przy Louisie. Jestem szczęśliwa i po prostu się nie stresuję w jego obecności.

-Nie wierzę, że to zrobiłeś-zaczęłam się śmiać, a on udawał obrażonego.

-Miałem dwanaście lat i myślałem, że mi się uda-odparł, zabierając talerze i kubki. Nadal chichotałam pod nosem, nie mogąc wytrzymać. Boże. W końcu wstałam, zabierając ze sobą torbę.-Idziesz już?

-Nie chcę Ci siedzieć na głowie-odpowiedziałam, idąc w stronę drzwi. Otwarłam je i od razu się cofnęłam. Na dworze mocno padało, a jak przyszłam było ciepło.-Serio? Jeszcze dwie godziny temu było słońce.

-Witamy w Londynie skarbie. Chodź, nie przeszkadzasz mi, jakbyś nie zauważyła-pociągnął mnie w stronę salonu.-Czyli co? Komedia, sensacyjny, horror, a może fantastyczny?-pomachał do mnie płytami. Zdałam się na gust chłopaka, który jak się okazało, lubił Never Back Down.

-Powiedź mi, że się nie bijesz-uśmiechnęłam się, ale po minie Kevina stwierdziłam coś innego.-Nie żartuj sobie.

-Nie robię tego cały czas, ok? Patrząc na to, że Louis robi to regularnie, to nie powinno Ci to sprawiać kłopotu-mruknął, ale po chwili spojrzał na mnie z przepraszającą miną.-Przepraszam. Po prostu to moje życie i jak chcę, to będę to robił-dodał po czym usiadł obok mnie. Pokiwałam na to wszystko bezradnie głową. Jebane fatum na punkcie bicia się?

Oglądałam film z chłopakiem, całkowicie zapominając o tym chwilowym nieporozumieniu. Kevin patrzył w ekran, jak zahipnotyzowany, a ja spojrzałam na niego z uśmiechem.

-Ty serio kochasz ten film-mruknęłam, na co oderwał wzrok od ekranu i przeniósł go na mnie.

-A ja za dużo przepraszam-odpowiedział, by po chwili złączyć nasze usta, jak wczoraj w samochodzie.-Czy to nie jest dziwne, że jesteśmy w takim kontakcie, po dwóch dniach znajomości?

-Nie jest-szepnęłam, całując chłopaka w policzek.-Nie widzę osób, które by były przeciw temu. A teraz muszę serio sobie iść, bo mnie Layla zaczaśnie. Miała dzisiaj iść do Nialla. 

-Następna która kocha pana złego?-zakpił Kevin, a ja uśmiechnęłam się na myśl, co by się działo, jakby tu byli.-Wiesz, że nadal pada? Chociaż Cię odwiozę. 

-Nie, dziękuję. Sama jakoś dotrę. Pada trochę lżej, najwyżej będę chora. Na razie-przytuliłam chłopaka i biorąc jego bluzę, wyszłam na dwór. No dobra, jednak nie padało tak delikatnie, jak myślałam. Naciągnęłam kaptur bardziej na głowę po czym przyśpieszyłam kroku. Do domu wróciłam przemoczona do samych majtek. Źle to się skończy.

-Raz gdzie do cholery byłaś, dwa ten idiota z którym byłaś, mógł Cię chociaż zawieźć do domu-blondynka naskoczyła na mnie, ledwo weszłam do domu. Zdjęłam swoje przemoczone buty i włożyłam je pod grzejnik, żeby wyschły. Omijając Laylę w przejściu, poszłam na górę się przebrać.-Wrócę za kilka godzin, módl się, żeby Niall nic nie powiedział. 

Kiwnęłam dziewczynie głową ,po czym poszłam zrobić sobie kakao. Zrobiło mi się zimno, co oznacza jedno. Za chwilę będę leżała z gorączką. Owinęłam się szczelnie kocem i włączyłam telewizor. Oprócz jednej nawet nieśmiesznej komedii nie było kompletnie nic do oglądania. Wzięłam telefon do ręki i zobaczyłam, że jakąś godzinę temu dostałam wiadomość. 


Od:Nieznajomy 

Podwieźć Cię słońce? Możesz być później chora.

 

 

Odłożyłam z lekka przerażona swój telefon, ale pierwsze o czym pomyślałam, to Louis i jego zjebane żarty po pijaku. Obstawiając, że właśnie teraz zalicza kolejną dziewczynę lub wypija kolejny drink, nie dziwię się. Odłożyłam telefon na szafkę, zawinęłam się kocem, po czym oparłam głowę o zagłówek. Niech się dzieje, co się ma dziać, ale ja się nie ruszam z tego miejsca za żadne skarby. 

 

 

 

 

 

NASTĘPNY ROZDZIAŁ=5 KOMENTARZY 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Przepraszam za tak długą przerwę, ale nie będę pisała po raz kolejny, dlaczego tak, a nie inaczej. Jak się uda, już w weekend powinno ruszyć nowe ff, ale niczego nie obiecuję, bo nie mam 100% pewności. 

poniedziałek, 5 października 2015

Rozdział 32

Obudziłam się totalnie zdezorientowana w nieswoim pokoju. W sumie był to salon. Dopiero po chwili skojarzyłam, że zasnęłam u Maxa. Ja pierdolę, jak to wyglądało. Zabrałam szybko torebkę z podłogi i wyciągnęłam telefon. Miałam jedną wiadomość na poczcie głosowej od Louisa. Chwilę się czaiłam z otwarciem jej, ale to zrobiłam.

-Mia nie wiem, dlaczego mnie unikasz, ale musimy się spotkać. Nie było cię dzisiaj w domu, ale widziałem, że byłaś z jakimś chłopakiem. Pewnie się domyślasz, o co chodzi, więc.....

Wyłączyłam wiadomość tylko po to, żeby po chwili ją usunąć. Wiedziałam, że tak będzie, ale nie że tak szybko. Naiwna i pojebana Mia. Nie mam zamiaru się z nim spotykać.

-Na co ja liczyłam-szepnęłam do siebie, zawijając się kocem pod szyje.-Jebany dupek-poczułam, jak po policzku zlatuje mi pierwsza łza. Nienawidzę go. Przez niego czuję, jakbym nie miała już po co żyć. Jeszcze ojciec. W końcu się dowie, gdzie jestem. Przecież żyję, a przed nim się nie ukryję.

-To ten milszy, gdy się go pozna?

-Możesz powiedzieć ''A nie mówiłem''-starłam łzy z mojego policzka i usiadłam po turecku. Dopiero teraz zobaczyłam, że Max zrobił mi śniadanie.

-Nie powiem tego. Zjedź i jak będziesz chciała, to mi opowiesz o wszystkim.

-Chcesz tego słuchać?-szepnęłam bardziej do siebie niż do Maxa i sięgnęłam kubek z herbatą.-Długie, monotonne i nudne wyżalanie się Mii James.

-A zadziwię cię, bo chcę. Tylko pamiętaj, że w każdej chwili mogę cię odwieźć do domu, jak będziesz chciała-kiwnęłam mu głową na okey i zaczęłam jeść moje śniadanie. W sumie dobrze się czuję przy tym chłopaku. Jakbym wróciła do gimnazjum. Gdy zjadłam to,co miałam na talerzu, usiadłam się wygodniej. Max zrobił to samo. Musiałam się komuś wygadać, a że nie było przy mnie Layli, został mi on.

-No to od początku Mia.

-Pewnego wieczoru zachciało mi się wracać inną drogą do domu. Wychodziłam już zza rogu, gdy usłyszałam, jak dwóch kolesi drze się na kolejnego. Jednym okazał się Louis, a drugim Harry o ile dobrze pamiętam. Zwyzywali go i w końcu zabili. Z ust wydarł mi się krzyk,ale za nim zdążyłam uciec, Zayn mnie złapał i uśpił-Max kiwnął głową, na znak że wszystko rozumie i popędził mnie ruchem ręki.-Jak szło się domyślić chciał zabrać mnie do siebie, ale zrobiłam głupią rzecz i go uderzyłam w brzuch. W czasie gdy on się zwijał, ja uciekłam. Myślała, że będzie dobrze, a w ciągu kilku następnych dni odwiedził mnie Harry z resztą. Louisa zabrali do więzienia i oskarżał mnie o nakablowanie. Wyszedł, znowu mnie porwał i siedziałam z nimi przez długi czas. Byłam wyzywana, bita i co jeszcze można sobie pomyśleć, ale na szczęście żyłam, że tak powiem między nimi. Mogłam robić wszystko swobodnie. W końcu doszło do tego, że zakochałam się chwilowo w Louisie, ale mi przeszło........-opowiedziałam chłopakowi dosłownie całą historię słowo w słowo. Słuchał, nie przerywając mi, co jakiś czas tylko kiwając głową lub na chwilę mnie zatrzymywał. Na koniec powiedziałam mu o tej całej próbie z chłopakiem. W końcu mogłam szczerze powiedzieć, że nie jestem w tym sama.

-Czyli ten telefon oznaczał, że to koniec?-spojrzał mi w oczy, poprawiając się w fotelu. Kiwnęłam głową na TAK i poczułam, że znowu lecą mi łzy.-A mam jeszcze pytanie. Co ty robiłaś tak późno sama, na mieście?

-Nie ważne. Problemy rodzinne.

-Rodzinne? Co się dzieje. Miałaś plany na studia, na dalszą szkołę, a tu nagle słuch o tobie ginie i co jakiś czas widzę cię, pracującą w kawiarni u Layli.

-Odwieziesz mnie do domu?-powiedziałam zatrzymując łzy, na co Max wstał i poszedł się przebrać. Chwilę później chłopak wiózł mnie do domu. Co jakiś czas na mnie zerkał, a ja jak taka sierota nie wiedziałam co zrobić. W końcu się przemogłam i zamiast wyjść z auta, spojrzałam na niego.-Zauważyłeś,że nie mieszkam u siebie. To przez mojego ojca. Nie jest taki, jak kiedyś. Nie raz byłam bita,  gorzej niż u Louisa w domu. Uwierz mi, że nikt by nie wytrzymał tyle co ja u siebie z ojcem. Przyprowadzał na noc jakieś dziwki i musiałam wszystkiego słuchać.

-Ja nie wiedziałem. Mogłaś komuś powiedzieć.

-Komu? Layla wiedziała, to nieraz do nich przychodził, jak u niej nocowałam. Nie zamkną go, nie mają dowodów-mruknęłam, chcąc wyjść z samochodu. Zamknęłam drzwi i nachyliłam się przez otwarte okno. Miałam jeszcze jedną rzecz do załatwienia.-Dzięki za te dwa dni.

-Mi też się podobało-uśmiechnął się i po tym jak cmoknęłam go w policzek, pojechał w swoją stronę.

Ja zdenerwowana weszłam do domu. Słyszałam tylko, jak miski trzaskają w kuchni i od razu wiedziała, że to dziewczyna. Poszłam powoli w jej kierunku. Była w dobrym humorze, w przeciwieństwie do mnie. Starłam łzy z policzka, stojąc w wejściu.

-I jak Max? Fajny jest ni......-dziewczyna się do mnie odwróciła, ale gdy zobaczyła, że płaczę momentalnie do mnie podeszła i przytuliła.-Co się stało?

-Nic-pisnęłam, chowając głowę w jej szyję. Dlaczego ten jebany Tomlinson musi mi psuć każdy dzień. Dlaczego ja go musiałam spotkać. Dlaczego musiałam akurat ja być tą osobą. Od początku nienawidziłam swojego życia. Zaczynając od początku, gdy ojciec zaczął się zmieniać. Nigdy nie było choć trochę dobrze, zawsze miałam wiatr w oczy.

-Jak to nic?-zdziwiła się.-Czyli lubisz sobie od tak popłakać?

-Nie wpuszczaj do domu Louisa, ok? Nie mam ochoty go widzieć-szepnęłam, idąc w stronę schodów.  Jaką trzeba byś idiotką, żeby w ogóle godzić się na jakąś prośbę Louisa Tomlinsona? Położyłam się na łóżku, kładąc poduszkę na twarz. Zjebane to wszystko. Mam już dość. Lamentując nad sobą, usłyszałam mój telefon. Max napisał mi, że może mnie umówić na jakieś spotkanie z jego kumplem. W pierwszej chwili chciałam odpisać, ale później stwierdziłam, że mogę zaryzykować. Jutro o godzinie 16:00 miałam przyjść do Maxa. No cóż, zobaczymy, co z tego wyniknie.Po raz kolejny zatopiłam głowę w poduszce, myśląc o wszystkim innym niż Louis. 

-Mia? Chcesz coś do jedzenia?-usłyszałam głos Layli, więc odwróciłam się w stronę drzwi.-Em...nie naciskam na ciebie, ale powiedz mi, co się dzieje? 

-Louis się dzieje. Zakochałam się chyba w tym palancie....tak wiem, mówiłam, że to zauroczenie, ale widocznie sama sobie to wmawiałam-mruknęłam szybko, żeby dziewczyna nie zdążyła mi przerwać. 

-I? Przecież chyba się nadal spotykacie. 

-To koniec Layla. Była próba, skończyła się. On chce się spotkać, żeby zerwać ze mną kontakt. 

-Przykro mi Mia-przyjaciółka mnie przytuliła, a ja się rozpłakałam.-Na pocieszenie ci powiem, że z Niallem też nie jest za fajnie. Robi mi problemy o wszystko. 

-Ale on cię kocha i jest zazdrosny. Louis jest zadufanym dupkiem-odmruknęłam, na co Layla się uśmiechnęła.-No dobra, obydwaj są dupkami, ale Louis ma mnie w dupie. 

-Nie płacz. Jest wielu fajnych chłopaków, a ty jesteś fajną dziewczyną. Tomlinson nie wie, co traci, więc rusz dupę i choć. Zrobiłam spaghetti-dziewczyna zostawiła mnie na chwilę samą, a ja mogłam przemyśleć swoje zachowanie. Ma rację. Nie mogę się załamywać po jednym chłopaku....jest ich jeszcze wielu. Po tym jak się ogarnęłam, zeszłam na dół do dziewczyny. Siedziała, pisząc z kimś na telefonie.

-Niall?-spojrzałam na blondynkę, na co wzdrygnęła ramionami. 

-Próbuje mnie przeprosić.....niech się jeszcze postara-zaśmiała się, kiwając widelcem między palcami. Żeby mi wszystko przychodziło tak łatwo jak jej. Ma o wiele lepszy charakter ode mnie. Nie daje się, potrafi się postawić i szybko nawiązuje nowe znajomości. 

-Uważaj, bo zaraz wejdzie ci do domu-uśmiechnęłam się, ale po chwili usłyszałam dzwonek. Spojrzałam na Laylę, która zatrzymała widelec w połowie drogi do ust.

-No bez jaj-mruknęła, wstając.-Przecież nie mógł tu przyjść.

Layla wyszła, żeby otworzyć drzwi, a ja dalej jadłam swój obiad. Nie wracała dość długo, ale słyszałam podniesione głosy. Może to na serio Niall? Chociaż on ją przepraszał, a nie chciał się kłócić. Po tym jak wstałam od stołu i odłożyłam talerz do zlewu, do moich uszu dotarł głos Layli. 

-Przepraszam Mia, wepchnął się-powiedziała cicho, a ja zdenerwowana odwróciłam się w stronę wejścia. Oprócz Layli stał tam Louis. Jak zawsze z delikatnym zarostem i potarganymi włosami. Westchnęłam pod nosem ciche przekleństwo, patrząc na podłogę. 

-Możemy pogadać?-odchrząknął niepewnie. Stałam w ciszy, bez ruchu, ale w końcu postanowiłam iść na górę. Tomlinson ruszył za mną, a ja już w tym momencie miała chęć się rozpłakać. Sama jego obecność doprowadza mnie do szału.-Widziałem cię z jakimś chłopakiem-zaczął po zamknięciu drzwi.-Twój chłopak?

-Przyjaciel-warknęłam.-Przyjaciel. Ja nie mam pięciu lasek na raz. 

-Wow zacznijmy od tego, że mamy rozmawiać, a nie sobie dogryzać Mia-powiedział chłodno, siadając na łóżku.-No to widziałem cię z przyjacielem.
Zdawałaś się szczęśliwa. 

-Bo byłam-przerwałam chłopakowi, uśmiechając się. Louis uniósł brwi do góry, sugerując, że mam się zamknąć.-Po prostu przejdź do setna sprawy, ok? Oszczędzimy sobie problemów i niepotrzebnych nadziei.

-Czyli się domyślasz....jesteś zła?

-Jestem wkurwiona Louis, nie widać?-podniosłam głos, przez co chłopak wstał i do mnie podszedł.-Gdybym mogła cofnąć czas, nie zgodziłabym się na to. Rozumiesz? 

-Rozumiem, że jesteś zła...może zraniona,ale od razu mówiłem, że nic z tego nie będzie. Był moment w którym miałem jakieś plany, coś czułem, ale to minęło. 

-Zabawiłeś się mną!-syknęłam, patrząc mu w oczy.-W dupę sobie wsadź te pocałunki i inne gówna. Zabawki mogłeś sobie kupić w sklepie, bo jak widzę to dla ciebie nie ma różnicy między moimi uczuciami, a ceną zabawki-wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu i w końcu się zamknęłam. Louis stał w ciszy, nie wiedząc co powiedzieć. Chyba pierwszy raz to on myślał, a nie ja.-Po prostu to powiedz. 

-Mia to jest........










CZYTASZ=KOMENTUJESZ
NN-4KOM
Rozdział kończę w tym, a nie innym momencie. Przepraszam, że dodaje rzadko, ale powód pisałam już wcześniej. Tak samo z nowym ff, nie pytajcie mnie kiedy zacznę dodawać, bo sama o tym nie wiem. Jak dodam, to będzie XD Dziękuję osobom, które komentują i są nadal pomimo tych długich przerw i jednocześnie przepraszam za jakiekolwiek błędy w rozdziałach. Nie sprawdzam ich dokładnie, a czasem wcale.