piątek, 23 października 2015
poniedziałek, 5 października 2015
Rozdział 32
Obudziłam się totalnie zdezorientowana w nieswoim pokoju. W sumie był to salon. Dopiero po chwili skojarzyłam, że zasnęłam u Maxa. Ja pierdolę, jak to wyglądało. Zabrałam szybko torebkę z podłogi i wyciągnęłam telefon. Miałam jedną wiadomość na poczcie głosowej od Louisa. Chwilę się czaiłam z otwarciem jej, ale to zrobiłam.
-Mia nie wiem, dlaczego mnie unikasz, ale musimy się spotkać. Nie było cię dzisiaj w domu, ale widziałem, że byłaś z jakimś chłopakiem. Pewnie się domyślasz, o co chodzi, więc.....
Wyłączyłam wiadomość tylko po to, żeby po chwili ją usunąć. Wiedziałam, że tak będzie, ale nie że tak szybko. Naiwna i pojebana Mia. Nie mam zamiaru się z nim spotykać.
-Na co ja liczyłam-szepnęłam do siebie, zawijając się kocem pod szyje.-Jebany dupek-poczułam, jak po policzku zlatuje mi pierwsza łza. Nienawidzę go. Przez niego czuję, jakbym nie miała już po co żyć. Jeszcze ojciec. W końcu się dowie, gdzie jestem. Przecież żyję, a przed nim się nie ukryję.
-To ten milszy, gdy się go pozna?
-Możesz powiedzieć ''A nie mówiłem''-starłam łzy z mojego policzka i usiadłam po turecku. Dopiero teraz zobaczyłam, że Max zrobił mi śniadanie.
-Nie powiem tego. Zjedź i jak będziesz chciała, to mi opowiesz o wszystkim.
-Chcesz tego słuchać?-szepnęłam bardziej do siebie niż do Maxa i sięgnęłam kubek z herbatą.-Długie, monotonne i nudne wyżalanie się Mii James.
-A zadziwię cię, bo chcę. Tylko pamiętaj, że w każdej chwili mogę cię odwieźć do domu, jak będziesz chciała-kiwnęłam mu głową na okey i zaczęłam jeść moje śniadanie. W sumie dobrze się czuję przy tym chłopaku. Jakbym wróciła do gimnazjum. Gdy zjadłam to,co miałam na talerzu, usiadłam się wygodniej. Max zrobił to samo. Musiałam się komuś wygadać, a że nie było przy mnie Layli, został mi on.
-No to od początku Mia.
-Pewnego wieczoru zachciało mi się wracać inną drogą do domu. Wychodziłam już zza rogu, gdy usłyszałam, jak dwóch kolesi drze się na kolejnego. Jednym okazał się Louis, a drugim Harry o ile dobrze pamiętam. Zwyzywali go i w końcu zabili. Z ust wydarł mi się krzyk,ale za nim zdążyłam uciec, Zayn mnie złapał i uśpił-Max kiwnął głową, na znak że wszystko rozumie i popędził mnie ruchem ręki.-Jak szło się domyślić chciał zabrać mnie do siebie, ale zrobiłam głupią rzecz i go uderzyłam w brzuch. W czasie gdy on się zwijał, ja uciekłam. Myślała, że będzie dobrze, a w ciągu kilku następnych dni odwiedził mnie Harry z resztą. Louisa zabrali do więzienia i oskarżał mnie o nakablowanie. Wyszedł, znowu mnie porwał i siedziałam z nimi przez długi czas. Byłam wyzywana, bita i co jeszcze można sobie pomyśleć, ale na szczęście żyłam, że tak powiem między nimi. Mogłam robić wszystko swobodnie. W końcu doszło do tego, że zakochałam się chwilowo w Louisie, ale mi przeszło........-opowiedziałam chłopakowi dosłownie całą historię słowo w słowo. Słuchał, nie przerywając mi, co jakiś czas tylko kiwając głową lub na chwilę mnie zatrzymywał. Na koniec powiedziałam mu o tej całej próbie z chłopakiem. W końcu mogłam szczerze powiedzieć, że nie jestem w tym sama.
-Czyli ten telefon oznaczał, że to koniec?-spojrzał mi w oczy, poprawiając się w fotelu. Kiwnęłam głową na TAK i poczułam, że znowu lecą mi łzy.-A mam jeszcze pytanie. Co ty robiłaś tak późno sama, na mieście?
-Nie ważne. Problemy rodzinne.
-Rodzinne? Co się dzieje. Miałaś plany na studia, na dalszą szkołę, a tu nagle słuch o tobie ginie i co jakiś czas widzę cię, pracującą w kawiarni u Layli.
-Odwieziesz mnie do domu?-powiedziałam zatrzymując łzy, na co Max wstał i poszedł się przebrać. Chwilę później chłopak wiózł mnie do domu. Co jakiś czas na mnie zerkał, a ja jak taka sierota nie wiedziałam co zrobić. W końcu się przemogłam i zamiast wyjść z auta, spojrzałam na niego.-Zauważyłeś,że nie mieszkam u siebie. To przez mojego ojca. Nie jest taki, jak kiedyś. Nie raz byłam bita, gorzej niż u Louisa w domu. Uwierz mi, że nikt by nie wytrzymał tyle co ja u siebie z ojcem. Przyprowadzał na noc jakieś dziwki i musiałam wszystkiego słuchać.
-Ja nie wiedziałem. Mogłaś komuś powiedzieć.
-Komu? Layla wiedziała, to nieraz do nich przychodził, jak u niej nocowałam. Nie zamkną go, nie mają dowodów-mruknęłam, chcąc wyjść z samochodu. Zamknęłam drzwi i nachyliłam się przez otwarte okno. Miałam jeszcze jedną rzecz do załatwienia.-Dzięki za te dwa dni.
-Mi też się podobało-uśmiechnął się i po tym jak cmoknęłam go w policzek, pojechał w swoją stronę.
Ja zdenerwowana weszłam do domu. Słyszałam tylko, jak miski trzaskają w kuchni i od razu wiedziała, że to dziewczyna. Poszłam powoli w jej kierunku. Była w dobrym humorze, w przeciwieństwie do mnie. Starłam łzy z policzka, stojąc w wejściu.
-I jak Max? Fajny jest ni......-dziewczyna się do mnie odwróciła, ale gdy zobaczyła, że płaczę momentalnie do mnie podeszła i przytuliła.-Co się stało?
-Nic-pisnęłam, chowając głowę w jej szyję. Dlaczego ten jebany Tomlinson musi mi psuć każdy dzień. Dlaczego ja go musiałam spotkać. Dlaczego musiałam akurat ja być tą osobą. Od początku nienawidziłam swojego życia. Zaczynając od początku, gdy ojciec zaczął się zmieniać. Nigdy nie było choć trochę dobrze, zawsze miałam wiatr w oczy.
-Jak to nic?-zdziwiła się.-Czyli lubisz sobie od tak popłakać?
-Nie wpuszczaj do domu Louisa, ok? Nie mam ochoty go widzieć-szepnęłam, idąc w stronę schodów. Jaką trzeba byś idiotką, żeby w ogóle godzić się na jakąś prośbę Louisa Tomlinsona? Położyłam się na łóżku, kładąc poduszkę na twarz. Zjebane to wszystko. Mam już dość. Lamentując nad sobą, usłyszałam mój telefon. Max napisał mi, że może mnie umówić na jakieś spotkanie z jego kumplem. W pierwszej chwili chciałam odpisać, ale później stwierdziłam, że mogę zaryzykować. Jutro o godzinie 16:00 miałam przyjść do Maxa. No cóż, zobaczymy, co z tego wyniknie.Po raz kolejny zatopiłam głowę w poduszce, myśląc o wszystkim innym niż Louis.
-Mia? Chcesz coś do jedzenia?-usłyszałam głos Layli, więc odwróciłam się w stronę drzwi.-Em...nie naciskam na ciebie, ale powiedz mi, co się dzieje?
-Louis się dzieje. Zakochałam się chyba w tym palancie....tak wiem, mówiłam, że to zauroczenie, ale widocznie sama sobie to wmawiałam-mruknęłam szybko, żeby dziewczyna nie zdążyła mi przerwać.
-I? Przecież chyba się nadal spotykacie.
-To koniec Layla. Była próba, skończyła się. On chce się spotkać, żeby zerwać ze mną kontakt.
-Przykro mi Mia-przyjaciółka mnie przytuliła, a ja się rozpłakałam.-Na pocieszenie ci powiem, że z Niallem też nie jest za fajnie. Robi mi problemy o wszystko.
-Ale on cię kocha i jest zazdrosny. Louis jest zadufanym dupkiem-odmruknęłam, na co Layla się uśmiechnęła.-No dobra, obydwaj są dupkami, ale Louis ma mnie w dupie.
-Nie płacz. Jest wielu fajnych chłopaków, a ty jesteś fajną dziewczyną. Tomlinson nie wie, co traci, więc rusz dupę i choć. Zrobiłam spaghetti-dziewczyna zostawiła mnie na chwilę samą, a ja mogłam przemyśleć swoje zachowanie. Ma rację. Nie mogę się załamywać po jednym chłopaku....jest ich jeszcze wielu. Po tym jak się ogarnęłam, zeszłam na dół do dziewczyny. Siedziała, pisząc z kimś na telefonie.
-Niall?-spojrzałam na blondynkę, na co wzdrygnęła ramionami.
-Próbuje mnie przeprosić.....niech się jeszcze postara-zaśmiała się, kiwając widelcem między palcami. Żeby mi wszystko przychodziło tak łatwo jak jej. Ma o wiele lepszy charakter ode mnie. Nie daje się, potrafi się postawić i szybko nawiązuje nowe znajomości.
-Uważaj, bo zaraz wejdzie ci do domu-uśmiechnęłam się, ale po chwili usłyszałam dzwonek. Spojrzałam na Laylę, która zatrzymała widelec w połowie drogi do ust.
-No bez jaj-mruknęła, wstając.-Przecież nie mógł tu przyjść.
Layla wyszła, żeby otworzyć drzwi, a ja dalej jadłam swój obiad. Nie wracała dość długo, ale słyszałam podniesione głosy. Może to na serio Niall? Chociaż on ją przepraszał, a nie chciał się kłócić. Po tym jak wstałam od stołu i odłożyłam talerz do zlewu, do moich uszu dotarł głos Layli.
-Przepraszam Mia, wepchnął się-powiedziała cicho, a ja zdenerwowana odwróciłam się w stronę wejścia. Oprócz Layli stał tam Louis. Jak zawsze z delikatnym zarostem i potarganymi włosami. Westchnęłam pod nosem ciche przekleństwo, patrząc na podłogę.
-Możemy pogadać?-odchrząknął niepewnie. Stałam w ciszy, bez ruchu, ale w końcu postanowiłam iść na górę. Tomlinson ruszył za mną, a ja już w tym momencie miała chęć się rozpłakać. Sama jego obecność doprowadza mnie do szału.-Widziałem cię z jakimś chłopakiem-zaczął po zamknięciu drzwi.-Twój chłopak?
-Przyjaciel-warknęłam.-Przyjaciel. Ja nie mam pięciu lasek na raz.
-Wow zacznijmy od tego, że mamy rozmawiać, a nie sobie dogryzać Mia-powiedział chłodno, siadając na łóżku.-No to widziałem cię z przyjacielem. Zdawałaś się szczęśliwa.
-Bo byłam-przerwałam chłopakowi, uśmiechając się. Louis uniósł brwi do góry, sugerując, że mam się zamknąć.-Po prostu przejdź do setna sprawy, ok? Oszczędzimy sobie problemów i niepotrzebnych nadziei.
-Czyli się domyślasz....jesteś zła?
-Jestem wkurwiona Louis, nie widać?-podniosłam głos, przez co chłopak wstał i do mnie podszedł.-Gdybym mogła cofnąć czas, nie zgodziłabym się na to. Rozumiesz?
-Rozumiem, że jesteś zła...może zraniona,ale od razu mówiłem, że nic z tego nie będzie. Był moment w którym miałem jakieś plany, coś czułem, ale to minęło.
-Zabawiłeś się mną!-syknęłam, patrząc mu w oczy.-W dupę sobie wsadź te pocałunki i inne gówna. Zabawki mogłeś sobie kupić w sklepie, bo jak widzę to dla ciebie nie ma różnicy między moimi uczuciami, a ceną zabawki-wyrzuciłam z siebie na jednym wdechu i w końcu się zamknęłam. Louis stał w ciszy, nie wiedząc co powiedzieć. Chyba pierwszy raz to on myślał, a nie ja.-Po prostu to powiedz.
-Mia to jest........
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
NN-4KOM
Rozdział kończę w tym, a nie innym momencie. Przepraszam, że dodaje rzadko, ale powód pisałam już wcześniej. Tak samo z nowym ff, nie pytajcie mnie kiedy zacznę dodawać, bo sama o tym nie wiem. Jak dodam, to będzie XD Dziękuję osobom, które komentują i są nadal pomimo tych długich przerw i jednocześnie przepraszam za jakiekolwiek błędy w rozdziałach. Nie sprawdzam ich dokładnie, a czasem wcale.
Subskrybuj:
Posty (Atom)