piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 37

Louis pov*

Zszedłem na dół do kuchni i przyłożyłem lód do klatki. Bolała niemiłosiernie, tym samym nie dając mi spać. Na zegarze wybiła równo 3:00, a ja siedziałem jak idiota w kuchni. Zmieniłem delikatnie miejsce obkładu, po czym się skrzywiłem. Ja pierdolę. Czemu to tak boli. Biorąc głęboki wdech, czułem, jak rozrywa mi klatkę.

-Wiesz, jakim debilem jesteś?-podniosłem głowę do góry i zobaczyłem zaspaną Mię w wejściu. Dziewczyna podeszła do mnie z wkurzoną miną.

-Nie chciałem Cię budzić. Nic mi nie jest-odparłem, przesuwając się. Najlepiej, jak umiałem, starałem się zachować powagę i obojętność. W końcu mi się nie udało, bo czując ból, złapałem ręką bok klatki.

-Chodź do pokoju-mruknęła, otwierając szafkę z tabletkami. Poszedłem pierwszy na górę. Nie wiem, jakim cudem tam dotarłem, ale mi się udało. Powoli położyłem się na łóżku, starając się, nie wykonać gwałtownych ruchów. Wyprostowany leżałem na miękkiej pościeli, gdy zobaczyłem Mię. Dziewczyna podała mi tabletki, które od razu wziąłem. Może chociaż one pomogą.-Przez Ciebie zarywam noc.

-Nie kazałem Ci wstać-parsknąłem, ale pod wpływem jej spojrzenia, momentalnie się zamknąłem. Co jakiś czas gryzłem się w język, żeby nie powiedzieć nic głupiego. Mia usiadła okrakiem na moich udach i zaczęła wcierać maść w moją posiniaczoną klatkę. Zamknąłem oczy, po czym odpływałem.-Masz zajebiste, delikatne ręce.

-Ty za to jesteś jakimś frajerem, który boi się przyznać, że go coś boli.

-Boli mnie i co? Przyznałem się-odpowiedziałem, patrząc na dziewczynę. Mia skończyła wcierać maść, a zamiast tego podała mi worek z lodem. Przyłożyłem to do klatki. Pozostało mi czekanie, czy to wszystko zadziała. Brunetka wróciła z łazienki. Położyła się obok i zgasiła światło.

-Nie waż się mnie budzić prędzej niż o jedenastej-warknęła na mnie, na co się uśmiechnąłem. I o co ona właściwie się złości? Kazałem jej cokolwiek robić? Nie, więc po co się wkurza.  Zamknąłem oczy,zasypiając w kilka minut. Spało mi się dobrze, bo prawie nie czułem dyskomfortu, powodowanego przez moją obitą klatkę. Nie czułem do czasu....Mia wybudzając się, przypadkiem uderzyła mnie łokciem.

-Kurwa Mia-syknąłem, zaciskając zęby.

-Boże Louis przepraszam. Nie chciałam. Serio nie chciałam, przepraszam.

-Daj buzi w policzek i będziemy kwita-Mia nachyliła się nade mną, żeby dać mi buziaka. W ostatniej chwili okręciłem głowę tak, że nasze usta się złączyły-Widzisz, już tak nie boli.

-Nie byłbyś sobą, gdybyś tego nie zrobił-uśmiechnęła się, przez co całkowicie straciłem rozum. Mrugnąłem kilka razy powiekami i się otrząsnąłem.

-Nie byłabyś sobą, gdybyś tego nie powiedziała-odgryzłem się, mrugając do dziewczyny.-Więc co dziś robisz?

-Idę do Kevina lub Maxa.

-Nie, nie idziesz-poinformowałem dziewczynę.-Nawet o tym nie myśl.

-Takkk-przeciągnęła wyraz, patrząc na mnie.-Bo ja się przejmuję. No, ale skoro nie, to idziemy do lekarza.

-Też nie-fuknąłem.-Jest okey, jakbyś nie zauważyła.

-Właśnie widzę. Stękasz przy najmniejszym ruchu. A więc gdzie ty chcesz iść?

-Ja? Wiem....impreza. Alkohol mnie wyleczy-uśmiechnąłem się, patrząc na minę Mii. Wyglądała, jakbym powiedział coś, co brzmiało po chińsku.-Nie patrz tak. Pójdziemy.

-Nie jadę z Tobą. Jak się najebiesz, to nie jesteś sobą. Nie będę ryzykowała, że coś zrobisz i to ja będę musiała Cię targać do domu, czego w sumie nie zrobię.

-Spokojnie. Będę grzeczny-zakpiłem.-Weź ze sobą Kevina, będzie śmiesznie.

-Jak Ci wpierdoli?-uśmiechnęła się, patrząc na moje rysy twarzy, które momentalnie się spięły.

-Chyba pamiętasz, co się stało ostatnio-warknąłem. Dziewczyna założyła ręce na klatce i z sarkastycznym uśmiechem, zaczęła:

-Ty masz coś z klatką, a z tego co mi wiadomo, Kevin ma tylko obite ciało, czyli siniaki i jakieś rozcięcia. Reasumując, to ty wychodzisz na debila.

-Nie przeginaj mała szmato...

-O nie, nie, nie. Nie jestem szmatą, dupku. Zmień ton, bo wylecisz z tego domu!-podniosła na mnie głos, przez co zacząłem się śmiać.

-Jesteśmy u mnie,więc to ty możesz stąd wylecieć. Chyba należy mi się pewne słowo, nie?

-A no tak. Pierdol się-dziewczyna pokazała mi środkowy palec, a ja zmrużyłem oczy. Nim się obejrzałem, zdążyła iść do łazienki, więc sobie darowałem. Tak czy siak będzie miała przesrane. Powoli się ubrałem, jakoś przeżywając ten ból. Chyba jednak pójdę do tego lekarza.-Żegnam frajerze-wyszła ubrana i skierowała się w stronę drzwi.

-Stój!-krzyknąłem.-Nienawidzę, gdy ktoś mi się stawia. Nienawidzę, gdy ktoś mnie przezywa, więc sobie do cholery daruj. Skończyłaś?-ścisnąłem dziewczynie nadgarstek, a wystarczył jeden jej ruch, żeby moja dłoń spotkała się z jej policzkiem.-Nie podskakuj, bo się przeliczysz. O dwudziestej czekasz przed domem.

-Pierdol się kutasie-syknęła z załzawionymi oczami, po czym wyszła. Nie czekałem długo, a do pokoju przywlekł się Zayn. Uniosłem głowę.

-Ranisz ją debilu.

-Mam na to wyjebane-wywarczałem w jego stronę.-Ty święty jesteś? Nawet nie masz dziew...

-O nie. Tu się mylisz panie idealny-cmoknął do mnie, znikając za drzwiami.

Wkurwiony poszedłem na dół do kuchni, żeby coś zjeść. Ból doskwierał mi przez całą drogę po schodach, ale muszę to jakoś przetrzymać. Po śniadaniu poprosiłem Horana, żeby zawiózł mnie do jakiegoś jebanego lekarza. Okazało się, że po prostu mam pęknięte żebro i obite płuca. Przepisał mi tylko dodatkowe tabletki. Wracając z nim do domu, musiałem przetrzymać kilkanaście minut, gdy nawijał przez telefon z Laylą.

-Totalna pipa-podsumowałem jego słowa i pokiwałem głową.

-Zakochany człowiek. Coś czego ty nie potrafisz zrozumieć-uśmiechnął się, a ja krzywo na niego spojrzałem. Niech się jebie. Niech robi z tą blond frajerką, co chce.Wysiadłem z auta jak oparzony i skierowałem się do mojego pokoju. Na szafce znalazłem książkę, którą musiała zostawić tutaj Mia. Spojrzałem na okładkę, po czym obejrzałem na szybko kilka obrazków jakie w niej były.

-Może by warto-szepnąłem do siebie, rzucając się na łóżko, czego od razu pożałowałem.

Pierwszy raz książka tak mnie wciągnęła. Czytałem, nie zwracając uwagi na nic. Skutkowało to tym, że nie zauważyłem kiedy wybiła godzina 19:30. Byłem już spóźniony.-Cholera!-warknąłem, rzucając książkę na łóżko.

Szybko pobiegłem do łazienki, gdzie się umyłem i jakoś ogarnąłem. Dobrze, że nie miałem żadnego problemu z wyborem ciuchów. Gdy wyjeżdżałem spod domu, była godzina 20:10. No cóż, Mia będzie czekała. Gdy podjechałem pod jej dom, stała z założonymi rękoma przy furtce.

-Sorry, że się spóźniłem, ale...

-Nic nie mów-przerwała mi podniesionym tonem.-Mam gdzieś Twoje opowieści o jakiejś dziwce. Po prostu już jedź, bo chcę mieć to za sobą.

-Słowo, a oberwiesz w drugi policzek-powiedziałem, mrożąc ją spojrzeniem.

Dziewczyna parsknęła coś pod nosem i spojrzała przez szybę. Mam wrażenie, że ten wieczór będzie długi. Mozolnie jechałem ulicami miasta, bo wiedziałem, że i tak wejdę bez kolejek. Nie odezwałem się słowem do dziewczyny, ale nie miałem wyrzutów, więc mi to wisiało. W końcu wysiadłem z nią z auta. W klubie przywitałem się z kumplami i odprowadziłem Mię wzrokiem. Poszła do Layli, a ja miałem cały wolny wieczór.

-To co? Drink na początek?

-Pewnie-odparłem, siadając z Liamem przy barze. Kelner przesunął w naszą stronę dwa drinki. Wypiłem go całego, by po chwili poprosić o kolejny.-Nienawidzę, gdy ona mi się stawia.

-Ty nienawidzisz tego, nawet gdy robi to kto inny-zaśmiał się chłopak.-Ale fakt. Na nią reagujesz szczególnie...i jesteś zazdrosny o Maxa...

-Uwierz nie jestem. Jak już o Kevina, bo jest zasrańcem.

-Niby czemu nie o Maxa? Nie mów, że jest pedałem-zaczął się śmiać, myśląc, że tylko udał mu się żart, ale gdy zobaczył moją minę, jego śmiech stał się jeszcze głośniejszy.-Nie wierzę. On jest pedałem.

-Zamknij się już-szepnąłem.-Nie wiesz tego ode mnie? Rozumiesz? Obiecałem Mii, że nikomu nie powiem-warknąłem w stronę chłopaka.-Zmień temat.

-Niewygodny?-parsknął śmiechem.-No dobra. Już jestem ogarnięty. Więc według Ciebie, żaden z nich nie jest zagrożeniem. A Jacob?

-Z tym debilem jeszcze nie skończyłem. Nadal nie wiem, kto wysyła jej wiadomości i nie wiem, kto wyjebał mi w powietrze salon. Ale że teraz jest spokój, to czekam.

-Wiesz, że nie o to chodzi-powiedział Liam, sięgając po drinka. Sam łyknąłem drinka, czując gorzki posmak w gardle. Spojrzałem na niego, krzywiąc buzię.

-Kurwa...nie, o nią też się nie boję. Nie zrobi jej nic. Prędzej ja bym ją zabił, niż on dotknął.

-Jakoś ciężko Ci to idzie. Miała tyle razy umrzeć, a do dziś żyje. I przez to ,że z nami tyle mieszkała, nie lubię, gdy ją krzywdzisz-spojrzałem na chłopaka, przez co podniósł ręce do góry.-Nie mówię, że ją polubiłem. Tylko widzę, że z naszej całej paczki, ufa tylko Tobie. Jak jest w naszym otoczeniu, nie opuszcza Cię na krok,a ty jeszcze ją ranisz non stop.

-Liam do cholery zmieńmy serio temat, nie chcę o tym słuchać-jęknąłem, czując, że alkohol zaczyna działać. Czego się najbardziej bałem? Że jak się najebię, to powiem coś, co wolę trzymać w sobie.

Na szczęście przyszedł do nas Styles, przez co całkowicie zmieniliśmy temat. Co jakiś czas tylko rozglądałem się po pomieszczeniu, żeby zobaczyć co robi Mia. Za każdym razem albo siedziała z Laylą albo tańczyła z jakimś chłopakiem, co mi się nie podobało, ale nie chciałem robić afer. Sam dwa razy poszedłem na parkiet z jakimiś dziewczynami.

-Masz branie. Nie wykorzystasz tego?-zaśmiał się lokowaty, na co kiwnąłem przecząco głową.-Nie wierzę, że odpuszczasz.

-Nie mam ochoty.

-Aaaa rozumiem-zaśmiał się Styles.-Powodzenia. Jak Ci da, to normalnie oddam Ci wszystkie pieniądze-powiedział, wskazując na Mię, która akurat tańczyła z jakimś chłopakiem. Ten mi się nie spodobał, a kolejny wypity drink spowodował napływ gniewu w moim ciele.-Jak widać ona nie ma na to chęci-sposób w jaki tańczyła z jakimś farbowanym frajerem, nie przypadł mi do gustu. Zdecydowanie za blisko i zdecydowanie za śmiałe ruchy.-Leć Romeo, bo zaraz rozwalisz szklanki-zaśmiał się Zayn, na co reszta sama zaczęła się śmiać.-I już ją straciłeś.

Spojrzałam znów za siebie, dopijając drinka, gdy zobaczyłem, że wychodzi z tym chłopakiem gdzieś za klub. Zeskoczyłem z krzesła, by po przedarciu się przez tłum, wyjść tylnym wyjściem. Mia stała z chłopakiem przy jakiejś ścianie,a w sumie była do niej przyciśnięta.

-Wypierdalaj-odepchnąłem od niej chłopaka, który zatoczył się i upadł na ziemię.

-Byłem pierwszy. Możesz po mnie-odpowiedział, przez co kopnąłem go w brzuch.-No za co kurwa?

-Za to że ona jest moja!-znów kopnąłem chłopaka, ale poczułem, że Mia stara się mnie odciągnąć.-Zostaw mnie, a ty wstań i spierdalaj-chłopak chciał się podnieść, ale znów go uderzyłem.

-Louis no chodź. Nic się nie stało.

-On się musi popisać dziewczyno. Przecież go nikt nie pokona-zaśmiał się. Nie wytrzymałem i usiadłem na nim okrakiem. W krótkiej chwili poczułem, jak moje ręce są pokryte krwią. Nie trwało to z resztą długo, bo Liam odciągnął mnie od chłopaka, po czym kazał mu spierdalać. Nie przeszkadzał mi nawet ból w klatce. W końcu zostałem sam z dziewczyną, przez co od razu na mnie naskoczyła.

-I po co to robiłeś? Był tak najebany, że sama bym go odepchnęła.

-Właśnie widziałem-parsknąłem.

-Sam jesteś najebany. Mówiłeś, że się nie doprowadzisz do tego stanu-mruknęła zawiedziona i dopiero w obecnym stanie, zobaczyłem, o co chodzi Liamowi z ranieniem Mii.-Nie umiesz rozwiązywać niczego czymś innym jak siłą!

-Siła jest najlepsza. Słowami gówno zrobisz. Widziałaś, żeby ktoś kiedyś uciekał, bo powiesz mu odejdź, bo robisz źle?...no właśnie.

-Jedźmy do domu. Źle się czuję.

-Było tyle nie pić-uśmiechnąłem się, czując tym razem rozbawienie.-Jak chcesz dojechać do domu, skoro wszyscy pili? Chyba że chcesz spać w pobliskim motelu.

-Powiedz,że sobie żartujesz. Zrobiłeś to specjalnie dupku albo jesteś tak głupi, że nie załatwiłeś nikogo do podwózki!-krzyknęła, a ja rozbawiony usiadłem przy ścianie i wyciągnąłem papierosa.-Nie będziesz przy mnie palił-wyszarpnęła mi go z ręki i rozdeptała.

-Normalnie bym Ci wpierdolił, ale teraz mnie to bawi-zacząłem się śmiać, na co dziewczyna złapała się za głowę.-Rusz dupę. Idziemy do tego motelu. A na następny raz jedziemy do Diamonds, a nie tutaj. Stamtąd przynajmniej dojdę pieszo.

Wstałem z ziemi, chwiejąc się. Przeszliśmy razem z dziewczyną kilka ulic i znaleźliśmy się przed motelem. Zabrała mi z kieszeni pieniądze, po czym poszła wynająć pokój. Ja w tym czasie mogłem spokojnie zapalić papierosa. Zaciągnąłem się pierwszy raz i wypuściłem powoli dym z ust. Odwróciłem się przodem do recepcji, gdy zobaczyłem, że Mia nadal rozmawia z kobietą. Jej sukienka idealnie przylegała do ciała, podkreślając sylwetkę dziewczyny. Po zgaszeniu papierosa, wszedłem do środka.

-Pokój trzynasty.

-Pechowy-zachichotałem. Mia warknęła coś pod nosem i otwarła drzwi. W pokoju było jedno łóżko, fotel, stolik nocny, telewizor i łazienka. Dziewczyna poszła się umyć, ale ja nie miałem tyle sił. Rozebrałem się do samych bokserek, po czym rzuciłem się na łóżko. W międzyczasie wypiłem kilka łyków soku, który dziewczyna musiała kupić w maszynie. Przez spacer nie czułem już tak mocnego działania alkoholu, ale nadal bredziłem głupoty.

-Gdzie masz swoją bluzkę?-spojrzałem w stronę dziewczyny, która akurat wyszła z łazienki.-Głuchy jesteś? Bluzka!

-Po co Ci?-Mia trzymała w rękach ręcznik, mrużąc oczy. Z jej ciała nadal zlatywały krople wody, a włosy które były dosłownie nasiąknięte wodą, opadały jej na plecy.

-Nie mam w co się ubrać.

-Możesz spać nago. Mi to nie przeszkadza Mia-zaśmiałem się.

-Bluzka Louis!

-Nie mam-mruknąłem, przenosząc wzrok na telewizor.

Przekomarzałem się z nią przez kilka minut, aż dziewczyna sama zaczęła chodzić po pokoju w poszukiwaniu bluzki. W końcu znalazła ją za fotelem. Sam uśmiechnąłem się, nie wierząc, że miałem aż taki rzut. Mia narzuciła ją na siebie, po czym ściągnęła ręcznik i wysuszyła włosy.

-Mia?

-Czego-warknęła, odwracając się.

-Jesteś piękna. Masz samą bluzkę i nic poza tym-cmoknąłem do niej. Brunetka pokazała mi środkowy palec, co mnie w ogóle nie ruszyło.

-A ty jesteś najebany, kobieta z recepcji myślała, że jesteś moim chłopakiem, noc spędzę w tym miejscu i to z Tobą. Gorzej być chyba nie może-westchnęła, kładąc się obok mnie.

-Zawsze mogłaś spać z Harrym-powiedziałem, wyłączając telewizor.

-Już wolałabym spać na dworze i to w deszczu.

-Więc nie narzekaj słonko-cmoknąłem ją szybko w policzek, żeby nie zdążyła się odsunąć i nakryłem się bardziej kołdrą.-Chcesz więcej kołdry, to się przytul.

-Pierdol się Louis-szepnęła, na co uniosłem kącik ust.-Najwyżej zmarznę.

-Mia? Przepraszam, że Cię uderzyłem-dziewczyna przestała na kilka sekund oddychać. Sam byłybm zdziwiony, że mówię takie rzeczy.-Nie chciałem tego, ale nie wiedziałem, jak pokazać Ci, że masz mi się nie stawiać. Lubię Cię.

-Jesteś pijany...

-No i co z tego-przerwałem jej.-Słowa pijanych, to myśli trzeźwych. Jesteś piękną, mądrą dziewczyną i mi na Tobie zależy. Ale nie umiem trzymać przy sobie osób, na których mi mocno...

-Louis przestań, proszę. Nie chcę tego słuchać. Jutro wytrzeźwiejesz i nawet na mnie nie spojrzysz w taki sposób, a co dopiero mówić o czymś więcej. Wolisz dziewczyny na jedną noc.

-Już nie. Zapytaj Liama. Sam Styles się ze mnie śmiał, że dzisiaj żadnej nie chciałem. Nie spóźniłem się, bo byłem z jedną z nich, a zaczytałem się.

-Proszę Cię. Nie rób sobie ze mnie żartów-Mia odwróciła się do mnie twarzą. Dokładnie widziałem jej każdy ruch, przez wpadający blask księżyca.

-Nie żartuję do cholery. Zostawiłaś u mnie książkę. Zacząłem ją czytać....widzisz do jasnej cholery, co robisz ze znanym ze wszystkiego co złe Louisem? Wiem, że jak się obudzę, to nic nie będę pamiętał, ale po prostu Cię kocham Mia-szepnąłem i złączyłem nasze usta. Dziewczyna na samym początku była zdezorientowana, ale po chwili oddała pocałunek, łapiąc moją twarz w dłonie. Gdy oderwałem się od Mii, przytuliła się do mnie i poszła spać. Sam po kilku minutach nakryłem się bardziej kołdrą i poszedłem w jej ślady.  

 

 

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
 Przepraszam za jakiekolwiek błędy,które pojawiły się w tym rozdziale. Rozdziały nie są takie, jak bym chciała, ale zdecydowałam, że jednak dodam dzisiaj kolejny. W końcu początek weekendu, to nie powiem, że muszę się uczyć XD Naprawdę proszę o komentarze, bo mi na nich zależy, a jest to dla was kilka minut, jak nie mniej.

czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział 36

Louis pov*

Mia spała jeszcze przez długi czas, odkąd ja leżałem, wgapiając się w ścianę. Nie wiem czemu, ale do dziś wkurwia mnie to, co Styles mówił na Mię. Po prostu to jak zaczęła płakać, jakoś mnie ruszyło.

-Która godzina?

-Odpowiednia na wstanie-odpowiedziałem, ciągle patrząc przed siebie.-I tak długo śpisz.

-Dla mnie to mało-mruknęła, nakrywając się kołdrą.-Nie chcę wstawać.

-No dalej Mia-szturchnąłem ją, przez co tylko oddała mi kopniakiem w nogi.-Nie przeżywaj czegoś, co się stało dzień wcześniej, tylko żyj chwilą.

-W dupę sobie wsadź takie gadanie. Ciebie nikt nie nazwał dziwką i szmatą-odpowiedziała, zakrywając się jeszcze bardziej. Westchnąłem, podnosząc kołdrę i jednocześnie przytulając się do dziewczyny.

-Raz-skoro wiesz, jaka jest prawda, to po co się tym przejmujesz.Dwa-to nie ty wchodzisz każdej lasce do łóżka, więc się ogarnij Mia, bo mnie to wkurza-dokończyłem trochę się irytując. Ile można ciągnąć takie coś.

-Jak Ci się coś nie podoba, to możesz stąd iść, bo jakbyś nie zauważył, jak Cię nie trzymam.

-Widzę, że komuś się polepszyło?-uniosłem brwi, uśmiechając się. Dziewczyna nawet nie drgnęła. Przeniosłem swoją rękę pod bluzkę dziewczyny, na co od razu ją złapała. Nie minęło kilka sekund, a puściła ją.

-Możesz mnie pomasować.

-Chyba sobie żartujesz w tym momencie-zacząłem się śmiać, ale spojrzała na mnie tym swoim spojrzeniem.Jeszcze miesiąc temu by na mnie podziałało.-Ja pierdolę-jęknąłem, po czym podwinąłem dziewczynie koszulkę.-Wiesz, co jest w was zjebane? To że wszystko wymuszacie albo minami, albo płaczem.

-No widzisz, trzeba umieć. Za to Twoje dłonie się spisują.

-Nie robię tego za nic-szepnąłem.-Prześpisz się ze mną-dziewczyna zaczęła się śmiać, przez co sam chciałem to zrobić. Od jakiegoś czasu zdaje mi się, że Styles ma rację i na serio dążę do tego, żeby się przespać z Mią, ale nie przejmuję się tym zbytnio, bo w końcu jakoś jeszcze nie jestem tak zdesperowany, żeby ją zgwałcić.

-Nie prześpię się z Tobą, bo małych nie przyjmuje.

-Ty wcale nie przyjmujesz-odgryzłem się, hamując swój śmiech. Mam chęć jej coś zrobić, ale z drugiej strony mam ochotę się roześmiać.

-Bo mnie zniechęcając takie jak Twój. Lepiej chyba być lesbijką...

-Nie okłamuj siebie, jak i mnie, bo każdy dobrze wie, że w końcu i tak zobaczysz, że nie mam jednak małego-zaśmiałem się, na co Mia spuściła swoją bluzkę na dół, po czym się odwróciła.

-Nie zrobię tego z Tobą, nawet jeśli bym się najebała w trzy dupy i zaćpała.

-Nie bądź taka pewna-uśmiechnąłem się, patrząc na dziewczynę.-Całować mnie też nie chciałaś, a widzisz, jak Ci się teraz podoba-dodałem i od razu nachyliłem się nad dziewczyną, łącząc nasze usta.-Chyba że wolisz takie pedałaki jak Max.

-Odczep się od niego. Nie wiem, czy nie zauważyłeś czy co, ale już czas na Ciebie-wskazała drzwi. Stanąwszy na zimnej podłodze, poszedłem do łazienki, gdzie mogłem się ubrać. Gdy wyszedłem, w pokoju było pusto. Mia siedziała w kuchni, jedząc śniadanie.

-Dzięki, do zobaczenia-powiedziałem szybko, porywając tosta z jej talerza. Nim zdążyła coś powiedzieć, mnie już nie było. W planach na dziś miałem kolejną walkę, a chłopaki powinni już wiedzieć, kto będzie tym pechowcem, który się ze mną zmierzy. Wszedłem do domu, rzucając swoje buty w kąt.

-Louis-wydarł się Niall, a po jego emocjach poznałem, że coś go cholernie bawi.-Wiesz, z kim walczysz?-kiwnąłem przecząco głową, idąc w stronę kuchni. Musiałem zjeść coś treściwego, bo jeden tost jakoś mi nie odpowiada.-Z Kevinem.

-Co kurwa?!-odwróciłem się, nie wierząc.-Bez jaj.

-Nie żartuję, przed chwilą dzwonił organizator i powiedział, że to on. Sam dokładnie dopytałem, czy to ten chłopak, co zna się z Mią.

-Będzie zabawnie-uśmiechnąłem się.-I to cholernie zabawnie.

-Czyli Mia nie przyjdzie na walkę?

-Chyba sobie żartujesz, że bym ją wziął-zaśmiałem się.-Jeszcze by wleciała i zaczęła mnie powstrzymywać. Nie, dziękuję, ale wiesz, chyba Harry ma rację i cholernie chcę ją....

-Zaliczyć. Wiem-uśmiechnął się.-To wmawianie Tobie, że ją kochasz, było zakładem między mną, a Liamem-dalej mówił,uśmiechając się, a ja myślałem, że się przesłyszałem.-Może i Ci na niej czasem zależy, ale to ty sam powinieneś o tym wiedzieć. Plus wygrałem zakład-blondyn ryknął śmiechem, a ja dalej stałem,myśląc, jak mam zareagować. W sumie wszystko mnie śmieszyło i przynajmniej wiem, że oni nie zmieniają się w pipy.







 

Mia pov*

Leżałam sobie spokojnie na kanapie, gdy usłyszałam jak mój telefon wibruje na stole. Kto przerywa moją ukochaną ciszę?! Wstałam, mamrocząc pod nosem różne słowa, aż w końcu usłyszałam coś, czego nie chciałam nigdy słyszeć. Louis i Kevin za chwilę będą się bili. Nie wiem, kto dzwonił, bo nie znam tej osoby, ale zapewne to jakiś kolega Kevina. Wyszłam najszybciej jak mogłam, po czym prawie biegiem ruszyłam do miasta. Nie znałam drogi, ale na szczęście chłopak wysłał mi wiadomość z adresem hotelu ,przy którym odbywają się te walki. Wbiegłam szybko do środka, wiedząc, że jest pewnie za późno.

-Wow Mia, skąd ty tu?-usłyszałam głos Liama i momentalnie na niego spojrzałam.-Nie pójdziesz dalej. Louisa tu nie ma.

-Spierdalaj Payne. Jakiś koleś już dawno do mnie dzwonił, więc pocałuj mnie w dupę-ominęłam chłopaka, ale gdy byłam już prawie przy drzwiach, poczułam, jak szarpie mnie za rękę do tyłu.

-Nie pójdziesz tam do cholery. Nie będziesz się wtrącała, bo oni nic sobie nie zrobią.

-Nie? Właśnie widziałam ostatnio-mruknęłam. Chłopak spojrzał na mnie, ściskając mój nadgarstek-Puść mnie-szepnęłam, czując jak powoli ból staje się coraz większy.

-Jeśli nie chcesz, żebym Cię gdzieś zaciągnął i wyruchał, to mnie lepiej słuchaj dziewczyno-po tych słowach chłopak odwrócił się, chcąc pociągnąć mnie do jakiegoś pomieszczenia. W ostatniej chwili zauważyłam metalową rurkę, którą złapałam. Nim Liam się odwrócił, uderzyłam nią w głowę bruneta. Chłopak upadł na ziemię, a ja pobiegłam w stronę głównej sali. Miałam marne szanse, żeby cokolwiek zobaczyć, więc po prostu odnalazłam wzrokiem jakiekolwiek przejście inne niż między ludźmi.

-Co ty tu robisz?!-usłyszałam syknięcie przez zęby Stylesa.

Odpowiedziałam szybkie nic, po czym szybko wmieszałam się w tłum. Tym samym dotarłam do reszty chłopaków. Spojrzeli na mnie, jakbym była duchem. Czyli do jasnej cholery miało mnie tu nie być? Odwróciłam się w stronę źródła zbiegowiska.

-Louis przestań!-krzyknęłam z całych sił, ale na nic się to zdało. Ludzie tak się darli, że nic nie usłyszał. Może i Louis był trochę obity, ale to co działo się z Kevinem, przechodziło ludzkie pojęcie.-Niech on już przestanie!

-Jest jedna zasada złotko. Brak zasad-uśmiechnął się Styles.-Chyba że się podda...ale wtedy będzie wygwizdywany już zawsze, a Louis jak to Louis mu nie odpuści. Nie kombinuj nic, bo się policzymy.

To był moment jak spojrzałam raz na chłopaków i po chwili wbiegłam na środek. Louis który okładał Kevina, nie wiedział co robić. Ja wykorzystałam to i zepchnęłam bruneta z Kevina. Chłopak był cholernie obity, ale z tego co widziałam, dobrze to znosił.

-Po chuj tu przyszłaś?

-Ktoś po mnie zadzwonił idioto-warknęłam.-Nie rozumiesz, że mogłeś go zabić?

-I co z tego kurwa!-krzyknął Louis.-Wiedział, na co się pisze. Wiedział, czym to grozi, a Ciebie kurwa nie powinno tu być. Słyszysz tych ludzi?-wskazał na wszystkie zgromadzone osoby, które krzyczały i gwizdały w naszą stronę.-Gdyby nie ja, to już dawno by Cię stąd znieśli, więc z łaski swojej spierdalaj sama-wywarczał. Jego oczy zrobiły się ciemne, czyli był na mnie wkurwiony. Chłopak wstał, kopiąc Kevina w nogi.-No dawaj frajerze.

-Nie rób tego-szepnęłam w stronę chłopaka, ale w tym samym momencie poczułam ręce naokoło mojego ciała. Harry ściągnął mnie z widoku, a co najgorsze gdzieś ze mną szedł.-Puść mnie dupku.

-Teraz masz przejebane-warknął, zamykając za nami drzwi.-Mówiłem, że masz nic nie kombinować, plus pewna osoba chce z Tobą pogadać.

-Co ty sobie kurwa myślałaś, uderzając mnie w głowę, co?-Liam dosłownie przyparł mnie do ściany. Pierwszy raz się ich bałam. Byliśmy sami w pomieszczeniu, nikt mnie nie usłyszy.-Byłem jak na swój charakter naprawdę miły, a ty tak się odpłacasz?

-Dlatego mówiłem, że nie warto jej ufać-syknął Styles.-Było ją zerżnąć i zabić na samym początku.

Liam złapał moją brodę w pomiędzy dwa palce, po czym zaczął mnie całować. Chciałam go odepchnąć, ale byłam za słaba. Poczułam łzy pod powiekami. Może i Liama jeszcze zniosę, ale niech Harry się do mnie nie zbliża.

-Louis się chyba nie obrazi, jeśli Cię wypożyczymy. Jak sądzisz?

-Ona jest dziwką. Nie raz była wypożyczana-zaśmiał się Styles, a ja znów poczułam się jak wczoraj.

Jakbym naprawdę nią była. Liam mnie puścił, popychając w stronę kolejnych drzwi. Weszłam przez nie i zobaczyłam szafki. Podejrzewam, że jest to szatnia, czyli zaraz przyjdzie tu Louis. Podciągnęłam nogi pod brodę i zaczęłam płakać. Po cholerę ja jeszcze żyję? Jestem tylko osobą do pomiatania, a Layla ma teraz Nialla. Zero kontaktu z kimkolwiek. Chwilę później moje przemyślenia przerwał huk. Louis wszedł zatrzaskując drzwi.

-Wiesz jak bardzo mam ochotę Ci wjebać? Po cholerę przyjechałaś? Kevin zdecydował, że będzie się bił, to jego sprawa.

-Żyje?-szepnęłam, podnosząc wzrok na wkurwionego chłopaka.

-Jedziesz dzisiaj do naszego domu-syknął.-Nie zostawię Cię samej, bo chuj wie, co będziesz chciała zrobić.

Na moje dalsze pytania chłopak nie odpowiadał. Idąc w stronę auta, widziałam tylko, że kuleje. Chciałam się odezwać, ale wolałam to przemilczeć. Tylko w bocznym lusterku widziałam jak Louis oparł się o auto i ciężko wypuszczając powietrze, złapał się za brzuch. Do domu jechaliśmy w ciszy, a ja nie miałam nawet sił się kłócić. Layla napisała mi wiadomość, że przywiozła mi kilka ciuchów i cholernie chciałaby wiedzieć, co znów wymyśliłam. Ah, czyli następna która jest przeciw mnie. Poszłam od razu do pokoju bruneta i weszłam do łazienki. Chciałam się umyć i po prostu iść spać. Raz dwa namydliłam swoje ciało, po czym je spłukałam. Ubrana w o wiele za dużą bluzkę wyszłam z łazienki.

-Całowałaś się z nim?-zapytał w końcu, a ja zamilkłam.-Odpowiadaj!

-Całowałam i co? Z Tobą też to robię.

-Ja to ja do cholery. Ten debil, to debil-warknął.-Skąd mam wiedzieć, że z nim nie spałaś? Może Styles ma rację, co?

-Opanujesz się?-usiadłam wkurzona na łóżku.-Dziwne, że jeszcze rano pierdoliłeś coś innego. Myślisz, że to miłe jak znów musiałam wysłuchiwać, że jestem szmatą, dziwką i nie wiadomo co jeszcze? Jak Liam przyssał się do mnie, jak jakaś jebana pijawka, że do teraz czuję, jak mnie bolą usta?

-A co ja mam powiedzieć, co?-krzyknął.-Myślisz, że czemu nic o tym nie mówiłem? Bo wiedziałem, że będziesz żałowała tego kutasa i to ja znów wyjdę na tego złego i pojebanego! Masz kompletnie wyjebane na to, że on sam się z tym liczył. Dobrze wiedział, że może nie wrócić, ale kurwa nie. To ja jestem najgorszy! On wyjdzie najprawdopodobniej ze szpitala z samym obiciem i siniakami, a ja znów mam do cholery coś z żebrami, ale nie! To ten kutas jest dla Ciebie najważniejszy!-dokończył, a ja po prostu zamilknęłam.-Jesteś jak wszyscy. Myślałem, że mnie znasz i nie będziesz dalej oceniała po tym, co pierdolą inni, ale się cholernie myliłem.

-To nie jest tak-wydusiłam z siebie. Louis usiadł powoli na łóżku, łapiąc się za
brzuch. Ledwo udało mu się to zrobić, zaczął jęczeć z bólu, co mnie ruszyło. Spojrzałam na jego klatkę. W tym momencie był to jeden wielki siniak i opuchlizna. Zrobiłam coś w stylu uśmiechu, wzruszając ramionami.-Nie martwiłam się o Ciebie, bo wiedziałam, że sobie poradzisz. Kevin od razu był na przegranej pozycji, a ja nie chciałam, żeby mu się coś stało.

Brunet bez żadnej reakcji spojrzał w sufit. Ja po krótkim namyśle zbiegłam szybko na dół po lód, po czym wróciłam, znów kładąc się na łóżku. Położyłam kostki lodu na ciele chłopaka. Syknął, zaciskając ręce na kołdrze.

-I po co Ci to było?

-Nie wkurzaj mnie, ok? Już dosyć zrobiłaś i co Ci do cholery odbiło, żeby uderzyć Liama?

-Nie chciał mnie puścić-mruknęłam, wzruszając ramionami.-Przepraszam Louis. Nie chciałam Cię ranić w żaden sposób-szepnęłam, opierając się o ramię chłopaka. Przełożyłam lód w nowe miejsce.

-Nie zraniłaś mnie. Lepszym słowem jest wkurwiłaś.

-Tak, jasne.Nie wiem po co to robię. Jestem zawsze z Tobą, przepraszam Cię, wybaczam błędy, a ty i tak masz mnie w dupie. Najchętniej rzuciłbyś się na pierwszą lepszą.

-Nie jest tak. Jakbym miał Cię w dupie, to bym specjalnie zabrał Cię na tą walkę i patrzył, jak ryczysz nad Kevinem. Każdy to powie, więc nie wymyślaj.

-Nie. Nie każdy. Nie szanujesz mnie, nikt mnie nie szanuje. Coraz częściej mam myśli samobójcze. Nawet Layla ostatnio non stop jest z Niallem...

-Mia kurwa przestań-warknął, poprawiając się.-Co mam do cholery zrobić, żebyś się poczuła inaczej? Jeśli chcesz jakiegoś frajera, który śpi na kasie, je kolacje z idealną rodzinką i łazi w garniaku to się zgłoś do kogoś innego. Ja tego robić nie będę, bo to nie w moim stylu. Jestem jaki jestem, szacunek okazuję po swojemu i tego nie zmienisz.

-Dziwne, że jeszcze nie zauważyłam tego szacunku.

-Szczerze to masz zrytą banię przez swojego ojca-mruknął.-Jesteś za bardzo wrażliwa na obrażanie Twojej osoby i przejmujesz się opinią innych. A twoja samoocena jest mniejsza od zera.

-Dzięki. Na serio dzięki-westchnęłam, nakrywając się kołdrą.-Jeżeli do jutra Ci nie przejdzie, jedziesz do lekarza, rozumiesz?

-Tak mamo-zaśmiał się. Ułożyłam wygodnie głowę na poduszkach, po czym zamknęłam oczy. Myślałam, że będzie gorzej, a tu się okazuje, że jednak też mogę normalnie pogadać z Louisem.










CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Pod ostatnim rozdziałem nie pojawiła się wymagana ilość komentarzy, ale z pewnych powodów dodałam ten 36. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymujecie, czytając to i was za bardzo nie zanudzam. Przepraszam za jakiekolwiek błędy, które pojawiły się w rozdziale.  Chciałam też powiedzieć, że to ff będzie miało około/ponad 50 rozdziałów, ale to okaże się później ;)