środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 38

MIA POV*

 

Po podniesieniu powiek zobaczyłam, że jestem w obcym pomieszczeniu. Następnie do mojej głowy napłynęły wspomnienia z wczorajszego dnia i co najważniejsze nocy. Dopiero teraz zauważyłam, że spałam przytulona do Louisa, a chłopak jak szło się spodziewać, miał rękę na moim pośladku.

-Zasrany zboczeniec-szepnęłam do siebie, zrzucając jego rękę na łóżko.

Przejechałam ręką po linii jego szczęki, po czym cmoknęłam go krótko w usta. Ostatnie chwile kiedy mogę to zrobić. Poszłam do łazienki, po czym rozebrałam się z jego rzeczy i znów ubrałam sukienkę. Za żadne skarby nie założę znowu szpilek. Nie trwało długo, a usłyszałam jęki Louisa. Tak to jest, jak się tyle imprezuje.

-Zawieź mnie do domu-mruknęłam, wychodząc z łazienki.

-Bo? Jeszcze się nie wyspałem.

-Z tego co widzę, zrobiłeś to-powiedziałam, biorąc w rękę kluczyki od auta. Chłopak podniósł głowę i na mnie spojrzał. Od teraz nienawidzę, gdy on na mnie patrzy.-Idź po auto i po mnie przyjedź, proszę Louis.

-Co Ci przeszkadza, że tu jesteś?

-Szczerze? ty-szepnęłam, ale chłopak odebrał to negatywnie, więc się tylko cicho zaśmiał.-Ubieraj się Louis.

-Powiedział Ci już ktoś, że jesteś wredną suką?

-Tak. Znów ty-odparłam, czując ukłucie we wnętrzu mojego ciała. Widać, że już trzeźwy. Zdążył mnie zranić w ciągu kilku minut. Po kilku minutach Tomlinson ruszył swój tyłek i poszedł po ten samochód. Stałam przy oknie, wgapiając się w widok za nim. Z jednej strony chciałam płakać, ale z drugiej....zeszłam powoli na dół i akurat zobaczyłam chłopaka w aucie. Wsiadłam bez słowa.

-A tobie co znowu?

-Nic-szepnęłam, bawiąc się palcami. Jak to nic? Ty się dziejesz debilu-zakpiła moja podświadomość. Przez całą drogę siedziałam cicho, nie odezwałam się ani razu. Gdy byliśmy na miejscu, chciałam wyjść z samochodu jak najszybciej, co uniemożliwił mi Louis.

-Nie podoba mi się to-powiedział, a ja poczułam ciarki na ciele. Jego tajemniczość kiedyś mnie wykończy.-Na pewno chcesz iść sama?

-Boże ja tu mieszkam, nic nie ma-spojrzałam w stronę domu, po czym znów przeniosłam wzrok na Louisa.-Z resztą nie udawaj, że obchodzi Cię moje życie.

Wyszłam z samochodu niepewnie, gdy zauważyłam jakby ktoś kręcił się w salonie. No dobra Mia-nie panikuj, on Cię tylko nastraszył-szepnął mój mózg, a ja zrobiłam kolejne kroki. Gdy byłam przy drzwiach, otwarłam je i powoli pchnęłam.-Layla? Wróciłam.

Nie słysząc odpowiedzi, weszłam w głąb domu. Wszędzie panowała cisza, którą przerwał jakiś krzyk. To był mój krzyk. W salonie stał jakiś facet, trzymając przy sobie Laylę. Dlaczego ja nie posłuchałam tego młotka.

-Witam kochana. Właśnie sobie rozmawiamy z twoją przyjaciółką-uśmiechnął się.-Zabawa pod tytułem jeden zły ruch, a giniesz-powiedział i skierował na mnie pistolet.-Twój stary wisi nam kasę. Albo ją nam oddajesz albo giniesz. I trzecia moja ulubiona opcja-giniecie obydwie.

-Nie mam żadnych pieniędzy, przyrzekam-szepnęłam, czując kulę w gardle. On nie może mnie zabić.

-Masz kilka minut albo na początek będziesz oglądała, jak ona ginie-warknął, szarpiąc Laylę. Dziewczyna pokiwała przecząco głową, tym samym dostając cios w brzuch. Osunęła się na ziemię, łapczywie zaciągając powietrze.-Ciekawe co by powiedział Niall, widząc cię martwą? Ah no tak, patrząc na ostatnie słowa, miałby to w dupie. Jesteś dla niego zerem-zaśmiał się.-Na następny raz ciszej się kłóćcie, taka dobra rada-zakończył, po czym skierował się w moją stronę, mierząc do mnie pistoletem. Przesunęłam się w to miejsce, które wskazał.-Masz pięć minut na znalezienie pieniędzy.

-Nie mam-jęknęłam, ścierając łzy.-Przyrzekam. Ja nie mam nic wspólnego z tym, co on robi.

-Może załatwimy to inaczej-zaśmiał się, podchodząc do mnie.-Masz ładną sukienkę.

-Spierdalaj od niej-usłyszałam głos Layli. Facet dostał przez głowę z jakiegoś kija. Złapał się tylko i chwilę potarł bolące miejsce, po czym wrócił do Layli.

-Zrobiłaś błąd mała suko-chwilę później dziewczyna znalazła się na ścianie. Jedynie co ją podtrzymywało,to ręka mężczyzny. Wystarczyło, że ją na chwilę puścił, a blondynka zjechała na ziemię. Tym razem się nie podniosła.

-Co jej zrobiłeś-szepnęłam, idąc po czworakach w jej stronę.

-Stój-krzyknął, załadowując pistolet.-Jak się uda, to przeżyje. A ty masz dług do spłacenia i nie mówię tu tylko o pieniądzach, bo widzę, że jesteś nieświadoma-szepnął,łapiąc mnie za podbródek.-Twój ojciec zamiast pieniędzy oferuje ciebie.

-Co?-szepnęłam, szybko się cofając.

-Twoje ciało słońce-pociągnął mnie za rękę do góry.-Więc oprócz pieniędzy, wisisz mi jeszcze jedną przysługę. Nie martw się, nie będzie mocno bolało-szepnął.-Od teraz jesteś moją własną dziwką skarbie.

Ledwo jego usta dotknęły mojej skóry na szyi, a poczułam, że jest ze mnie spychany. Louis. Wkurwiony Louis stał nad facetem. Dostał kopniaka w brzuch, ale był na tyle szybki, że zdążył złapać pistolet. Po pomieszczeniu rozległ się strzał. Odruchowo spojrzałam na Louisa. Stał bez emocji w innym miejscu niż wcześniej. Odetchnęłam z ulgą, że zdążył się schować. W tym samym czasie zobaczyłam Nialla. Spojrzał po całym salonie, aż jego wzrok padł na Layli, która do teraz leżała pod ścianą. Louis okładał się na zmianę z tamtym facetem,a ja miałam przed oczami pistolet. Latał dosłownie wszędzie, a gdy już się zdawało, że brunet go chwyci, wszystko zakręcało koło.

-Layla przepraszam. Otwórz te jebane oczy-Niall siedział przy dziewczynie, która leżała na jego klatce.-Mała proszę, nie chcę, żeby to się tak skończyło-szepnął jej do ucha, a ja wiedziałam już, że jednak było między nimi dobrze. Blondyn zostawił ją na chwilę, by następnie podejść do faceta i go uderzyć.-Zakurwię cię kutasie. Nie masz prawa podnosić ręki na moją dziewczynę.

Jakimś cudem zobaczyłam w dłoni mężczyzny pistolet. Niall momentalnie od niego odszedł i znów szybkim ruchem znalazł się przy Layli. Ona żyje, jest tylko pobita, ja to wiem.

-Ona zginie pierwsza. I tak już jest marna-powiedział, ale gdy już miał nacisnąć spust, usłyszałam strzał. Jego oczy spojrzały prosto w moje i upadł na podłogę. Wycieńczony Louis odrzucił jakiś inny pistolet na ziemię, a Niall dopiero teraz przestał zasłaniać Laylę.

-Zabiłeś go-szepnęłam, chowając głowę między nogami.-Zabiłeś.

-Nie pierwszy i nie ostatni na moim lodowatym sumieniu-mruknął.-Gdybym ja tego nie zrobił, wybiłby nas po kolei, więc byś mi podziękowała-warknął, wstając z ziemi. Jego ręce były pokryte czerwoną cieszą. Złapał kolesia za nogi, po czym wyciągnął go gdzieś na dwór. Patrzyłam tempo w ścianę. Zabił go. Zabił. Nie musiał robić tego na moich oczach.

-Mia gdzie jest jej pokój?-zapytał Niall, a ja poszłam z chłopakiem na górę. Położył Laylę na łóżku, a gdy ta zaczęła coś mówić, skutecznie ją uciszył. Sama poszłam do swojej sypialni. Mimo że nic nie zrobiłam, czułam na sobie wszystkie brudy z ostatnich godzin. Prysznic był jedynym rozwiązaniem, ale ten widok i widok sprzed kilku miesięcy, gdy widziałam, jak Louis zabija inne osoby, nie dawał mi spokoju. Byłam zmęczona płaczem. Wyszłam spod prysznica, ubrałam się w moją piżamę, a pomimo wczesnej godziny położyłam się do łóżka.

-Zayn i Liam się nim zajmą. Nie będzie problemu-dobiegł do mnie głos Louisa zza drzwi.

Chwilę później wszedł do pokoju. Dalej leżałam zakryta po nos w kołdrze, gdy poczułam, że chłopak ją podnosi i mnie przytula. Wzięłam głęboki wdech, żeby się nie rozpłakać, po czym wypuściłam powoli powietrze.

-Kto to był?

-Nie wiem, ale się dowiem. Twój ojciec będzie miał jutro wizytę-szepnął, całując mnie w szyję.-Nie myśl o nim. To ja powinienem klęczeć i się modlić, żeby wybaczono mi kolejne zabójstwo, a nie ty Mia. Zastraszał cię, pobił Laylę, zasłużył na taki koniec.

-Zostaniesz tutaj?

-Jeśli chcesz to tak-odpowiedział, całując mnie w skroń.-Czemu byłaś rano taka....zrobiłem coś znowu?-zaczął po chwili, a ja się zamyśliłam. Nie jestem pewna, czy mu mówić.

-Nic nie zrobiłeś. Powiedziałeś za dużo, bo byłeś nawalony.

-Obraziłem cię?

-Nie Louis. Wręcz przeciwnie, po prostu nie mów o niczym. Chcę odpocząć i przemyśleć, co mam ci powiedzieć-szepnęłam, po raz kolejny hamując łzy. Wiem, że w końcu nie wytrzymam.-Aż tak źle z Laylą?

-Nie wiem. Jest z Niallem.

-A o co poszło między nimi?-dalej kontynuowałam, chociaż powinnam w tym momencie się przespać. Nie oszukujmy się, ta ostatnia noc nie była za fajna.

-Layla oskarża go ciągle o to,  że ją zdradza. Zrobił to raz, jak nawet nie byli jeszcze razem, a ona do teraz mu wytyka, że nadal ma inne.

-Nie dziwię się jej-powiedziałam i ostatecznie zamknęłam oczy. Czułam delikatne pulsowanie w głowie, co powodowało pewien dyskomfort, ale szło przeżyć. Przekręciłam się tak, żeby być na wprost twarzy Louisa i zobaczyłam na niej mały uśmiech.-Coś nie tak?

-Nic. Śpij, jak chciałaś.

Zrobiłam, tak jak mówił chłopak, a obudziłam się po jakichś dwóch godzinach. Pierwsze co usłyszałam, to dźwięk telewizora, a następnie zobaczyłam Louisa, który bawi się telefonem. Ruszyłam się, rozprostowując nogi, czym zwróciłam na siebie jego uwagę.

-Sorka, nie chciałem cię budzić.

-Nie obudziłeś-mruknęłam, przypominając sobie ostatnie wydarzenia. Dlaczego ja jestem taka słaba? Nie chcę płakać z tego powodu. Nie chcę.-Miałam ci powiedzieć, co zrobiłeś, a raczej mi powiedziałeś, ale chyba tego nie zrobię.

-Bo?

-Bo zniszczy to i ciebie i mnie, a nie chcę tego-ułożyłam wygodniej głowę na poduszce, gdy poczułam, jak Louis łapie moją rękę i splata ją ze swoją.-Musisz to utrudniać?

-Ja nic nie robię-szepnął, śmiejąc się.-Więc co powiedziałem? Zapewne prosiłem o wybaczenie za wszystkie krzywdy.

-Nie o to chodzi. Ty byłeś inny niż zawsze...

-Nikt nie jest taki sam, gdy się nawali. Ja też się wtedy zmieniam, a na jakiego? To zależy-cmoknął mnie znów w ramię, a ja westchnęłam.-Bo chyba cię nie pobiłem, nie?

-Nie-pokiwałam głową.-Ty powiedziałeś, że mnie...-przerwałam na chwilę, żeby ostatni raz to przemyśleć i dokończyłam.-Mnie kochasz, a dzisiaj nie będziesz już tego pamiętał.

-Hmm-mruknął cicho pod nosem, odsuwając się.-Na pewno? Bo jak sobie....

-Serio? Mówiłam, że tak będzie-warknęłam, nakrywając się kołdrą. Chwilę później usłyszałam, jak drzwi się zamykają. Palant ma mnie w dupie, palant miał zostać na noc, palant miał zareagować inaczej. Do późnego wieczoru siedziałam u Layli. Jednak nie jest z nią tak źle, jak się zdawało. Opowiedziała mi dokładnie, od początku co się zdarzyło.

-Przepraszam, gdybyś mnie nie poznała, nic by się nie stało.

-Nie mów tak debilko. Nie twoja wina, że masz ojca kutasa. A teraz tam są drzwi, bo chcę spać-zaśmiała się, wskazując drewnianą powłokę. Przytuliłam ją ostatni raz, po czym wyszłam z pokoju. Uśmiechnięta weszłam do swojej sypialni,a gdy zaświeciłam światło, zobaczyłam misia. Leżał na moim łóżku z kartką. ''Skoro tak powiedziałem, musi tak być''. Od razu wiedziałam od kogo to. Położyłam się, wskakując pod kołdrę. Jednak nie jest taki zły, jak o sobie mówi. W nocy obudziło mnie otwierane okno. Otwarłam oczy i spojrzałam w tamtym kierunku.

-Gdzie byłeś?-szepnęłam, gdy się do mnie przytulił.

-Wizyta u twojego ojca była wcześniej, niż myślałem.

-Powiedz, że go nie zabiłeś-odwróciłam się twarzą do chłopaka, na co wypuścił ciężko powietrze z ust. Spojrzałam na niego, oczekują odpowiedzi.

-Nie...kurwa...nie, ale jakiś frajer nam przeszkodził i może trochę za bardzo ich zbiliśmy. Śpij-warknął, na co położyłam głowę na ramieniu chłopaka. Z resztą po co ja się nim przejmuję? Za to co mi robił, powinien gnić w piekle.-Albo i nie. Bo chcę ci coś powiedzieć. Ja nie umiem kochać Mia...

-Umiesz-przerwałam mu.-Tylko na swój sposób. Dzisiaj to zrozumiałam.

-Na pewno chcesz ze mną być? Wiesz, że jutro mogę się obudzić i znów będzie inaczej?

-Wiem, ale chcę zaryzykować-szepnęłam. Pocałowałam chłopaka, przysuwając się bliżej niego. Kocham, gdy mnie przytula. Jestem wtedy w siódmym niebie.-Ale gdy już jesteśmy przy tych pytaniach, to mam jeszcze kilka. Dlaczego nie postawiłeś się swoim rodzicom?

-Wiesz, że nienawidzę tego tematu Mia-mruknął.-Bo się ich bałem, tak? Jakbym się postawił, to by mnie do tego zmusili. Z resztą i tak już mam na pieńku z moim ojcem.

-Czyli nadal ma ten jakby swój gang?

-Ma-odpowiedział znacznie ciszej.-Nie chcę go widzieć na moim terenie. Odpłacę mu się za wszystkie krzywdy i to co zrobił z moim życiem.

-Naprawimy to życie-uśmiechnęłam się, całując chłopaka w policzek.-Bez względu na wszystko sobie wybaczamy, ok? Wszystko będzie dobrze.

-Nie jestem już tym małym, zastraszonym dzieckiem, więc nie musisz mi tego mówić. Poradzę sobie, bez narażania ciebie Mia-odszepnął. Przejechałam ręką po linii jego szczęki. Gdyby on tylko wiedział, co ja właściwie robię.

-Wiem, ale nawet teraz potrzebujesz wsparcia. Teraz na serio idę spać.

-W końcu-zamknął oczy i ewidentnie wkurzony, powoli zasypiał. Nie chciałam go denerwować, ale chciałam dowiedzieć się czegoś więcej. I tak wiem, że sam zacznie się jutro pytać o mojego ojca, a nie jest to dla mnie wygodny temat. Rozmyślając o jutrzejszym dniu, zasnęłam. Nie miałam łatwej nocy, bo co chwila śniło mi się coś głupiego. Czyli znów powracają moje koszmary.-Mia, wstawaj śpiochu.

-Nie-odpowiedziałam, zakrywając się poduszką.

-Od dawna wiem, że jesteś leniwa, ale nie że aż tak-zaśmiał się, ściągając kołdrę. Wkurzona otwarłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętego chłopaka.-Jednak wstajesz?

-Nie. Jesteś wkurzający.

-A ty pyskata-dodał, przytulając mnie.-To może ja idę zrobić śniadanie, a ty się obudzisz, co?

-Mhm-fuknęłam pod nosem.-Jak będzie coś dobrego, to pójdę.

Louis wyszedł z pokoju, zamykając drzwi. Dopiero wtedy przeciągnęłam się, formując moje usta w wielkim uśmiechu. Mój kochany głupek. Wstałam z łóżka, kierując się do łazienki. Wykonałam poranną toaletę, co zajęło mi kilka minut, po czym się ubrałam. Zapach z kuchni roznosił się już na korytarzu. Zbiegłam do kuchni i zajęłam miejsce na krześle.

-Masz jakieś plany na dzisiaj?

-Jeśli znów będę gdzieś w towarzystwie Harrego, to dziękuję-powiedziałam, krzywiąc usta. Nie chcę widzieć tego idioty, a tym bardziej z nim przebywać. Przepadł, ale w najbliższym czasie się przeliczy.

-Nie. Czas bez niego. Ty i ja, gdziekolwiek.

-Ale dopiero po dziewiętnastej-uśmiechnęłam się, biorąc talerz.-Kino? Kolacja? Czy wspólne oglądanie filmów w domu?

-Nie wiem. Co będziesz chciała-odpowiedział. Przez całe śniadanie rozmawiałam z Louisem. Czy tak nie może być zawsze? Bez kłótni, bez poważniejszych wyzwisk i tych wszystkich przepychanek. Po śniadaniu odłożyłam pusty talerz na szafkę, gdy usłyszałam głos Louisa.-Wczoraj pytałaś mnie o rodziców, teraz ja się pytam o twojego ojca i w sumie wszystko.

-Nie ma nic do opowiadania-westchnęłam.-Matka uciekła beze mnie. Ojciec to chory palant, a ja to ja. Najbardziej mnie boli, że własna mama zostawiła mnie na pastwę losu. Mogła mnie zabrać ze sobą.

-A może nie mogła? Albo sama nie jest lepsza...

-Nie mów ani jednego, złego słowa o mojej mamie. Była najwspanialszą kobietą na ziemi i nieraz broniła mnie przed ojcem. Czemu mnie zostawiła? Zapewne nie wytrzymała psychicznie z tym gnojkiem-warknęłam. Przechodząc obok chłopaka, poczułam, jak pociąga mnie na kolana. Usiadłam na nich i oparłam się o chłopaka.

-Sorka. Od początku tak było?

-Nie. Zaczęło się kilka lat temu. Zaczął pić i na końcu mnie bił. Później natknęłam się na ciebie i nawet gdy mówiłam, że uciekałam przez ojcem, ty krzyczałeś, że kłamię.

-Nie wiedziałem, że tak jest. Bałaś się, a ja lubię, gdy ludzie mnie słuchają.

-Teraz wiesz, więc jak widać oboje nie mamy ciekawego życia-cmoknęłam chłopaka w policzek i zeszłam mu z kolan.-Wybaczamy sobie, tak?

-Tak, ale po co ty to ciągle powtarzasz.

-Nie wiem-skłamałam.-Jakoś tak sobie, żeby się upewnić.

-Dobra, to ja będę leciał. Będę przed dziewiętnastą-brunet przyciągnął mnie do siebie i pocałował.-Wiesz, jednak wolę Cię taką, niż na początku. Pa-ostatni raz złączył nasze usta, po czym wyszedł. Oparłam się o ścianę, patrząc w podłogę. Gdyby on tylko wiedział, co robię i jak to się skończy...I tak wiem, że mi nie wybaczy, ale ja jestem zmuszona, żeby to zrobić i nie mam w niczym ratunku. Na zegarze wybiła godzina 13:40, a ja założyłam bluzę, po czym wyszłam z domu. Cholernie ryzykuję, spotykając się z nimi, ale jak przestanę, to mnie do tego zmuszą.

LOUIS POV*

 

Równo za godzinę mam być u Mii. Podoba mi się tak, jak jest teraz. Nie wiem, czy to chwilowe, czy na dłuższy czas, ale lubię ten stan. To jak się do mnie przytula, czy to gdy ją całuję i wiem, że mnie nie pobije i zwyzywa.

-Heloł! Słuchasz mnie?!-Liam krzyknął mi przed twarzą, wybudzając mnie z zamyśleń. Spojrzałem na niego, przełykając ślinę.-Wiem, że jesteś z Mią, ale mnie do cholery słuchaj, a nie latasz w chmurach. Siedzimy w dupie, nie mamy ani jednego śladu.

-Zajmiemy się tym kiedy indziej-odparłem.-Nie mamy niczego-wiem to. Ale mogę się założyć, że wysadzenie mojego salonu, anonimowe wiadomości i ta ostatnia sytuacja jest związana z jedną osobą.

-Z kim niby?

-To mój przyjacielu jest zagadka do rozwiązania-zaśmiałem się, kładąc mu rękę na ramieniu.-Poza tym nie będzie mnie dziś w domu. Wychodzę.

-Zabiję Cię kiedyś Tomlinson. Jesteś ciotą-uśmiechnął się, wychodząc z kuchni.

-Nie większą niż ty-odkrzyknąłem w ostatniej chwili. Zaraz po tym zacząłem się śmiać. Debil. Po prostu debil. Wsunąłem na nogi swoje buty i wyszedłem z domu. Dobrze że nie mieszkam aż tak daleko od Mii. Spojrzałem na wyświetlacz swojego telefonu, po czym zacząłem się śmiać. Liam wysłał mi wiadomość z kolejnym wyzwiskiem. Odpisałem mu ,odwdzięczając się za moje nowe imię. Moje ciało obwiewał delikatny wiatr, jak na Londyn to i tak było dość zimno. Dopiąłem do końca bluzę, skręcając w ulicę, gdzie mieszka Mia. W domu już świeciły się światła, ale nie miałem pewności czy to ona czy Layla. Wszedłem do środka bez pukania, jak to zawsze robiłem i usłyszałem głos brunetki. Czyli jest w domu.

-Hej-odezwałem się, widząc, że obydwie stoją w kuchni.

-Hej. To ja was zostawię.

-Lepiej się czujesz?-uśmiechnąłem się w stronę dziewczyny,ale zobaczyłem jak wzdryga ramionami.

-Dobrze by było, gdyby ten debil tu przyjechał, a nie na siłę szuka winowajcy.

Zaśmiałem się na to określenie, ale widziałem, że Layla serio jest wkurzona i jednocześnie smutna. Skierowałem swój wzrok z powrotem na moją dziewczynę. Mia uśmiechnęła się, po czym mnie pocałowała.

-Zostaniemy przy filmach. Nie chce mi się nigdzie wychodzić.

-Okey. To co? Komedia, klasyk, horror...

-Obojętnie-odparła, siadając na kanapie. Włączyłem pierwszy lepszy film i poszedłem usiąść obok dziewczyny. Ledwo to zrobiłem, na jej szyi zauważyłem siniaka. Odgarnąłem jej włosy, gdy poczułem, jak się wyszarpuje.

-Co to jest?

-Nic. Może się gdzieś uderzyłam.

-Nie okłamuj mnie. Ktoś cię musiał uderzyć-mruknąłem, marszcząc brwi i znów odgarniając jej włosy. Mia westchnęła, mamrocząc coś pod nosem.-Kto?!

-Louis nic mi się nie stało-jęknęła, przytulając się.-Sama nie wiem, skąd to się wzięło. Siedź cicho i oglądaj.

-Nie wychodzi ci kłamanie-rozłożyłem się wygodniej, prostując nogi, po czym skierowałem swój wzrok na telewizor.-Przyjdziesz na następną walkę?

-Chory jesteś?-momentalnie na mnie spojrzała, a ja uniosłem brwi.-Ledwo wyzdrowiała ci klatka, a ty już chcesz po raz kolejny obrywać? Nie ma nic, co spowoduje, że tam pójdziesz.

-Czy ty właśnie każesz mi wybierać?

-Nie. Ja ci mówię, że na razie odpuszczasz-warknęła, na co się uśmiechnąłem.-Mnie to nie bawi.

-Mnie bawi. Znów chcesz być groźna, co na mnie nie działa. Próbuj dalej-cmoknąłem ją w skroń i przyciągnąłem bliżej siebie. Dziewczyna przytuliła się do mnie, przez co trochę mi ulżyło. Myślałem, że znów skończy się kłótnią. Leżąc obok Mii, miałem wiele czasu,żeby dokładniej się jej przyjrzeć. Była jakaś inna i co chwila kręciła się, jakby coś ją uwierało. Doprowadzało mnie to do szału.-Masz owsiki?

-Spadaj. Plecy mnie bolą-jęknęła, a ja zobaczyłem, że jej oczy są załzawione.

-Ej ,ale nie płacz. Widocznie masz coś naciągnięte.

-Zaraz wrócę, tylko sprawdzę czemu mnie bolą-powiedziała. Gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami, pokiwałem bezradnie głową. Za cholerę się nie przyzna, nawet gdyby miały jej te plecy odlecieć. Wstałem po cichu z kanapy, po czym poszedłem do Mii. Stała w łazience, tyłem do lustra, co spowodowało, że ledwo wszedłem do środka, nasze spojrzenia się spotkały.

-Nie dziwię się, że cię boli. Masz połowę pleców w siniakach. I moje pytanie brzmi, kto ci to robi?!-podniosłem głos, podchodząc do niej.-Jakim cudem dajesz się tak ranić bez jakiegokolwiek słowa.

-To mnie przestanie boleć...

-Mia do cholery! Jeśli znów chodzi o mnie albo kogoś innego, to powiedź. Nikt mi nic nie zrobi, więc nie musisz się bać-westchnąłem, przytulając ją. Dziewczyna oparła głowę o moje ramię.-Znam tą osobę?

-Lepiej niż ci się zdaje. Obydwaj.

-Czyli to dwaj faceci?-Mia kiwnęła głową.-Nie pójdziesz tam.

-Już nie muszę. Skończyłam z tym, teraz mam inne zajęcie-odparła, ścierając łzy z policzka. Złączyłem nasze usta, podnosząc dziewczynę do góry.-To jest oglądanie filmu?

-Wolę ciebie od filmu-szepnąłem jej w usta. Mia oplotła mnie w pasie nogami, więc spokojnie mogłem przenieś ją do pokoju.-Telewizor na dole.

-Sam się wyłącza-odpowiedziała, całując mnie krótko w usta. Położyłem ją na łóżku, zajmując miejsce między jej nogami. Mia uśmiechnęła się, łapiąc moją twarz w dłonie.-Pamiętasz, jak mówiłeś, że jeszcze kiedyś cię pokocham? Już się to stało.

-Mówiłem-zaśmiałem się, całując dziewczynę po szyi. Odchyliła głowę w przeciwną stronę, dając mi łatwiejszy dostęp. Z powodu że sam chodziłem bez bluzki, T-shirt dziewczyny  też wylądował na ziemi.-Nie boli cię?

-Trochę, ale jakoś wytrzymam.

-Ej, serio pytam...

-Zamknij się i kontynuuj-mruknęła, przyciągając mnie za mój krzyżyk na łańcuszku. Uśmiechnąłem się, zjeżdżając pocałunkami na brzuch Mii. Dziewczyna delikatnie ciągnęła mnie za końcówki włosów, tym bardziej mnie nakręcając. Wszystko było dobrze, dopóki nie dotarłem ustami do majtek dziewczyny. Momentalnie złapała moją rękę i się usiadła.

-Nie Louis. Dla mnie jest za wcześnie...

-Ej, spokojnie-złapałem, jej twarz w ręce.-Jak nie chcesz to nie. Ja poczekam.

-Przepraszam. Wiem, że oczekiwałeś czegoś innego, ale ja nie jestem taka.

-Nie oczekiwałem od ciebie niczego-zmarszczyłem brwi.-Nie jesteś dla mnie dziwką i wiem, że musisz być gotowa. Przynajmniej nie popełniasz tego błędu co ja.

-Nie wiem, po co ja żyję. Nie będę miała normalnej rodziny, dzieci będą mnie nienawidzić, a może nawet stanę się taka jak mój ojciec-szepnęłam, podciągając nogi pod swoją brodę.-Nie chcę taka być.

-Mia nie jesteś i nie będziesz taka. Nie masz żadnych minusów, twoje dzieci będą cię kochały i będziesz miała wspaniałą rodzinę...

-A jak on będzie dalej mnie nachodził?-szepnęła, nerwowo się kręcąc.-Skrzywdzi moje dzieci.

Przytuliłem do siebie dziewczynę, po czym westchnąłem. Skąd jej się wziął nagle ten temat. Przecież zanim ona będzie miała dzieci, jeszcze dużo może się zmienić.

-Nie skrzywdzi. Wszyscy będą bezpieczni, a ty po prosty za bardzo przeżywasz.

-Nie wiesz, jaki on jest.

-Uwierz, że wiem, a teraz idź spać-powiedziałem, nakrywając dziewczynę kołdrą.-Dobranoc.

Mia już nie odpowiedziała, a wtuliła się jeszcze bardziej w kołdrę. Nie mogę jej teraz zostawić, nie gdy jest w takim stanie. Za bardzo mi na niej zależy, żebym dał jej spokój.






CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Witam wszystkich po długiej przerwie :) Jestem cholernie mile zaskoczona, że pod ostatnim rozdziałem pojawiło się tyle komentarzy! Może jednak nie piszę, aż tak źle XD Teraz nie powinno już być tak długiej przerwy między kolejnymi rozdziałami, ale niczego nie obiecuję. Kolejny rozdział przewiduję mniej więcej w niedzielę lub poniedziałek ^^ Przepraszam za wszystkie błędy, jakie pojawiły się w rozdziale.