środa, 25 marca 2015

Ogłoszenie !!!!

Na początek chcę was przeprosić, ale jak na razie zawieszam tego bloga na czas nieokreślony (nie mówię, że kończę). Dzisiaj rozpadłam się na kawałki przez wiadomą informację. Może nie byłam na żadnym z ich koncertów, może nie widziałam Zayna na żywo, ale nie potrafię teraz pisać  :(  Z resztą wystarczy, że o nim pomyślę i już mam łzy na policzku. Jeszcze raz was bardzo przepraszam :'(

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 8

Mia pov* (trzy dni później)

 

 

Ostatnio bardzo dużo czasu spędzam z Liamem, a i Harry się ode mnie odwalił. Wracając do Liama. Chłopak codziennie mnie gdzieś zabiera. Dziś wybrałam sobie zwykły spacer, bo chciałam odpocząć. 

-Czemu mnie ciągle gdzieś zabierasz?-spytałam, idąc obok chłopaka.

-Nie mogę?-zaśmiał się, a ja oddałam mu uśmiech.

-No możesz.

-Nie chcę ci psuć humoru, ale dzisiaj jest akcja, pamiętasz?

-Wiem-westchnęłam.-Po co mam wam pomagać?

-Bo się spisujesz, pomagasz nam, odwracasz uwagę....

-Ja nic nie robię...-przerwałam mu.-Mam robić to co ostatnio?

-Tak, dzisiaj bez trupów, obiecuję.

-Chociaż tyle dobrego. Jedziemy po powrocie, czy wieczorem.

-Około dziesiątej, wtedy jest najlepsza pora.

-Żebym ja się znała-zaczęliśmy się oboje śmiać. 

W tym samym czasie, doszliśmy do domu. Zdjęłam kurtkę i poszłam z chłopakiem do salonu. Usiadłam się na końcu kanapy. Niby oglądałam jakiś denny film, ale dekoncentrował mnie wzrok Louisa. Cały czas się we mnie wgapiał. 

-Za godzinę się zwijamy-usłyszałam głos Harrego.

-No to może coś zjemy-Zayn się podniósł i sięgnął pilota z stolika. 

-Mogę coś zrobić-wypaliłam i wszyscy na mnie spojrzeli.-Sama jestem głodna, to co? Naleśniki z czekoladą?

-Już cię kocham-Niall mnie przytulił, a ja się uśmiechnęłam.

-Bo Layla będzie zazdrosna-szepnęłam mu na ucho, a on oddał mi uśmiech. 

Poszłam do kuchni, żeby zrobić im te naleśniki. Jak znajdę, to będą jeszcze do nich owoce. Dobre połączenie, owoce i czekolada. Uszykowałam już wszystkie składniki i miałam masę, ale nie mogłam znaleźć patelni. 

-W szafce po prawej-usłyszałam głos Louisa przez co prawie krzyknęłam.

Mruknęłam tylko ciche dzięki i wyciągnęłam potrzebną patelnię. W ciszy nalałam na nią masę. 

-Spędzasz dużo czasu z Liamem-znowu Louis.

Odwróciłam się do niego. Siedziała na krześle z obojętną miną. 

-Jak przyjaciele, nie?-powiedziałam cicho, a on zmarszczył brwi. 

Czy ja powiedziałam coś złego? Dalej siedział cicho, a ja czułam się niezręcznie. Czemu ten koleś wywołuje u mnie takie zmieszanie? 

-Chcesz dziś jechać na akcję?-zapytał cicho, a ja się chyba przesłyszałam.

Położyłam kolejnego naleśnika na talerz i się zastanowiłam nad odpowiedzią.

-A mam wybór?-zobaczyłam jak unosi kącik ust.

-Trafna uwaga Mia, no, ale jakbyś miała.

-Nie, nie chcę tego znowu przeżywać-wydusiłam z siebie.

-No to może...

-Co może?

-Jak nie chcesz, to nie musisz jechać. Wiem co ostatnio przeżył...

-Jezu, Louis dziękuję-podeszłam do niego i ścisnęłam. 

Wciągnął głęboko powietrze i znieruchomiał. Nie podoba mi się to. Powoli go puściłam i ostrożnie patrzyłam na to, co robi. 

-Ja.. ja przepraszam, to był...

-Nic się nie stało-słabo się uśmiechnął.-Idę po chłopaków. 

Dokończyłam robić naleśniki i usiadłam do stołu, jak reszta. W myślach miałam zachowanie Louisa. Trochę się wystraszyłam. 

-One są super-usłyszałam Nialla, który wyrwał mnie z rozmyśleń.-Na śniadanie też zbierasz zamówienie?

-Zależy-odłożyłam talerz.

-Bo zjadłbym zapiekankę-wpakował do buzi kolejny kawałek naleśnika. 

-Ok, jak wrócicie i się wyśpicie, to będzie gotowa.

-Jakie wy, ty też zapierdalasz-Harry podniósł głos, czyli dawny kutas wrócił.

-Nie-mruknęłam cicho i zobaczyłam, jak Louis marszczy brwi.

-Jeszcze do cholery będziesz się sprzeciwiała-spojrzenie moje i Louisa się spotkało, patrzył mi głęboko w oczy. 

-Ona nie jedzie-odrzekł obojętnie, jedząc swoją porcję.

Nawet nie spojrzałam na Harrego. Wiedziałam, że go tym wkurwiłam, a w tym momencie się go bałam. 

-Czemu nic o tym nie wiem.

-Bo przed chwilą to ustaliłem-dalej miał wszystko w dupie. 

-Co spowodowało zmianę-dalej nie dawał mu spokoju, a ja zobaczyłam, że chłopak zaciska pięści. 

-To kurwa, że wiem co ona czuje, po tym co się stało-wydarł się i jak gdyby nigdy nic, wyszedł z kuchni. 

Spojrzałam na swoje nogi. Wystraszyłam się tym wybuchem Louisa. Niall wyszedł za chłopakiem.

-Ja już idę do auta-odrzekł Zayn i zniknął.

W kuchni zostałam ja i Liam. Mogłam się w końcu odezwać. 

-Przepraszam-szepnęłam.

-Nie masz za co. To Harry go wkurzył-uśmiechnął się.-Nie udawaj, że nie widzisz, jak on na ciebie patrzy. 

-To nic nie znaczy.

Liam pokiwał głową i wyszedł. W ten sposób zostałam sama. Posprzątałam w kuchni po czym poszłam do salonu. Akurat leciała jedna z części ''Harry Potter''. Usiadłam i zaczęłam oglądać. Cały czas myślałam o Louisie. Czemu on mi zawraca myśli? Ja go nie kocham do cholery, nic mnie z nim nie łączy. Zdenerwowana położyłam głowę na oparcie. Co się ze mną dzieje? 

 

 

 

 

 

 Louis pov*

Jechaliśmy właśnie z chłopakami autem. Miałem w myślach Mię. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, że ją obroniłem przed Harrym. Gdy spojrzałem w jej oczy, widziałem strach i smutek, może dlatego.

-Ej, stary wysiadamy-trącił mnie Zayna, a Harry tylko parsknął coś pod nosem.

Miałem to w dupie, więc go ominąłem. Wszystko przebiegło dobrze, jak zawsze. Kilku zabitych, ale mniej niż ostatnio. Mamy swoją zdobycz i nikt nie ucierpiał, czyli zajebiście. Powoli się zbieraliśmy, gdy w ramię trącił mnie Niall. 

-Ej znasz go?-zapytał, a ja spojrzałem na faceta, którego wskazywał.

-Nie, a co...choć czekaj, kojarzę-powiedziałem widząc, że czeka pod drzwiami. 

Poszedłem i otworzyłem. Stał tam koleś około czterdziestki. Spojrzałem na niego.

-O co chodzi?-warknąłem.

-Przyszedłem po kokę, mam tym razem kasę-powiedział, a ja go zmierzyłem wzrokiem. 

-Nie ma ich, wyszli, przyjdź kiedy indziej-zacząłem zamykać drzwi, a on je zablokował.

-Przekaż, że przyszedł facet o nazwisku James-czy ja się nie przesłyszałem? 

-Czekaj. James? Masz córkę?

-Mam, zwykła szmata, nic nie warta. Ostatnio zniknęła i nie wiem gdzie jest, ale jak ją znajdę to chyba zabiję-powiedział sucho, ok to dziwne i podejrzane. 

-Czy ona ma na imię Mia?

-Tak, a co? Znasz ją?-zmrużył oczy.

-Nie, ale o niej słyszałem-uśmiechnąłem się.-To narka.

Zamknąłem drzwi i poszedłem do wnętrza domu. Czyli to był kochany tatuś Mii. Nieźle, nie mówiła, że jest wplątana w takie rzeczy. 

-Kto to?-zapytał Zayn.

-Nie uwierzycie, ale to był ojciec Mii-zaśmiałem się.

-O ja pierdolę, przecież on kupuje narkotyki u połowy ludzi w mieście-powiedział chłopak, a ja się zacząłem śmiać.-Często też jest w klubach erotycznych. 

-Mówiłem, że ona jest dziwką-usłyszałem głos Harrego.

Nim się odwróciłem, zobaczyłem jak Niall blokuje go przed Liamem. A by się działo gdyby się bili. 

-To wyjaśnia dlaczego go widzieliśmy u niej-powiedział blondyn, wychodząc z domu. 

-U niej?

-Pamiętasz, gdy mieliśmy ją nastraszyć. To był ten facet właśnie, o którym ci mówiłem. To on przyszedł, gdy my wychodziliśmy-wrzucił torbę do bagażnika. 

-I wszystko jasne-szepnąłem.-Myślisz, że ona by była jakimś informatorem?

-No co ty. Proszę cię, ona? Prędzej by ją dał na zastaw niż informatora. 

-W sumie racja-zamknąłem klapę.

Wszedłem do samochodu i pojechaliśmy do domu. Ledwo wszedłem do środka, usłyszałem jakieś głosy. Położyłem palec na usta i powoli wszedłem do salonu. Super, telewizor zabójca. 

-Zajebisty bandyta-zaśmiał się Liam. 

-I nawet Mia tu śpi-powiedział Harry i spojrzałem na kanapę.-Trzeba ją obudzić.

Złapał poduszkę i już robił zamach, żeby jej walnąć, gdy ja nawet nie wiem czemu, ale mu ją wytrąciłem. Spojrzał na mnie.

-Zaczynasz mnie wkurwiać-syknął, a ja zmrużyłem oczy.

-Vice versa. Tak możesz sobie budzić swoje dziwki, ale nie ją.

-A kogo teraz budzę-zapytał się teatralnie i w tym samym momencie Liam mu walnął w twarz.

Nie zwracałem na nich uwagi. Niech robią co chcą, mogą się nawet pozabijać. 

-Nie patrz tak, tylko ją weź-powiedział cicho Niall.

-Ja? Po co?

-Nie rób z siebie debila-zaśmiał się i na nią wskazał.-Przecież nie będzie tu spała.

-Dlaczego?-wzdrygnąłem ramionami, a on tylko na mnie spojrzał.-No dobra. 

Jedną rękę wsunąłem pod jej zgięte nogi, a drugą za plecy. Zaniosłem ją do pokoju. Cicho coś mruczała pod nosem. Delikatnie ją położyłem po czym przykryłem kołdrą. Owinęła się nią i dalej spała. Sam wziąłem kąpiel. Odprężyła mnie. Wyszedłem z łazienki, gdy usłyszałem dzwonek oznaczający wiadomość.

 

 

 

Od:Niall

Dowiedziałem się czegoś ciekawego. Spodoba ci się.

 

 

 

Zmarszczyłem brwi i dopiero teraz zrozumiałem. Chodzi o jej ojca. Spojrzałem na jej twarz, która spokojnie leżała na poduszce. Co to za różnica i tak ją zabijemy. Położyłem się na swoim łóżku. Ah to super uczucie, gdy możesz się przeciągnąć i pójść spać. Rano obudziły mnie hałasy z dołu. Było słychać śmiechy, a Mii nie było w pokoju. Zszedłem w kierunku głosów.

-Lou, stary, ja ją kocham-Niall sylabizował każde słowo.-Spróbuj tej zapiekanki.

-Nic wielkiego-zaśmiała się.

Zobaczyłem, jak dziewczyna dobrze się dogaduje z chłopakami. Nawet o tym nie wiedziałem. Siedziała obok Liama i Zayna, ale nie widziałem Harrego. Pewnie jest zły za wczoraj lub pokłócił się z Liamem. Usiadłem przy stole.

-Masz i jedz-Zayn posunął mi talerz.

Zjadłem dwa kawałki i oparłem się o oparcie.  Słuchałem, o czym gadają. Mia cały czas się śmiała z ich popisów. 

-Co jeszcze dobrego robisz?

-Zobaczysz, jak zrobi-zaśmiał się Liam.

-Dziś wolne, co robimy?-Zayn.

-Ja siedzę w domu.

-Ja też-mruknąłem cicho.

-Czyli wszyscy-posumował Liam.-Gramy w coś?

-W co niby? Chowanego.

-Zawsze przegrywałeś frajerze, więc bądź cicho-usłyszałem, jak Liam śmieje się z Zayna.

-Może Monopoly?

Wszyscy się uśmiechnęli i poszli do salonu. Nie miałem jakoś ochoty. Wszyscy są szczęśliwi, a ja nie wiem dlaczego, nie. Siedziałem w ciszy, gdy Mia wróciła po dwie butelki soku. 

-Nie idziesz?-spytała niepewnie.

-Nie chcę-szepnąłem.

-No chodź, proszę.

-Mia nie chcę-warknąłem chłodniej, a ona na mnie spojrzała.

-Chodź-pociągnęła mnie za rękę.

Z nie chęcią poszedłem do salonu. Wszystko było rozłożone, nawet moje pieniądze, jakby wiedzieli, że ona mnie namówi. Usiadłem po turecku przed planszą. 

-Zaczynaj-rzuciła we mnie kostkami. 

Kulnąłem, a kostka pokazała sześć oczek. Ruszyłem do przodu. Tak graliśmy przeszło godzinę. Wszyscy się śmiali, a i ja miałem już inny humor. Powoli kończyliśmy grę, każdy rzucił po razie po czym przyszedł czas na podliczenie kasy i tak dalej. 

-Wygrałem frajerzy-zaśmiałem się. 

-Żal mi tej gry, mam ją w dupie-splunęła Mia, a reszta się zaczęła śmiać.-Mnie to nie bawi.

-Wiesz , kogoś mi przypominasz jeśli chodzi o przegrywanie-powiedział Zayn i na mnie spojrzał.

-Ja wygrywam słonko, ja wygrywam-zaśmiałem się.

Mia sięgnęła po sok i nalała sobie pełną szklankę po czym ją wypiła. Przypomniałem sobie sprawę z Niallem. 

-Niall, pomożesz mi w biurze, chodź-powiedziałem, a on poszedł za mną. 

-Spoko. 

Weszliśmy i po zamknięciu drzwi, zajęliśmy swoje miejsca. Usiadł naprzeciw mnie, a ja zacząłem mówić.

-Miałeś dla mnie jakąś sprawę. Pisałeś wczoraj.

-A no tak. Chodzi o ojca Mii. Ma na imię Taylor , mówi ci to coś.

-Taylor....Taylor....-spojrzałem na niego i zrozumiałem.-To ten sam Taylor?

-Tak Louis. Ten sam. Ten który cię....

W mojej głowie pojawiły się wspomnienia z tamtego dnia. Nienawidzę tego jebanego dnia. Zacisnąłem ręce na moich włosach. Zasrany Taylor, zabiję gnoja, a zacznę od Mii. 

-Nie kończ, proszę nie kończ-powiedziałem i zamilknąłem.-Skąd to wiesz?

-Wczoraj rozmawiałem z Laylą po naszym powrocie, powiedziała mi o nim, to co wiedziała i sam do tego doszedłem. 

-Wiesz o nim coś jeszcze? Layla coś mówiła?

-Jedna sprawa związana z Mią, ale ci nie powiem-założył dłonie w piąstkę. 

-Bo?

-Niech sama to zrobi. W sumie mogłaby już to zrobić, bo z tego co wiem, to jest kiepsko-mówił , a ja miałem chęć go zabić. 

-To dlaczego mi nie powiesz, skoro jest kiepsko-podniosłem głos, a on się uśmiechnął. 

-A powiedz Louis. Skoro ci na niej nie zależy, to po co chcesz wiedzieć, co?-uniósł brwi. 

-Bo chcę widzieć. Nic do niej nie czuję. Skończę z nią, Liam już wie.

-Mówił nam, nie zrobisz tego. Wczoraj się na nią cały czas gapiłeś i nie pozwoliłeś, żeby Harry jej walnął z poduszki. Nie okłamiesz już nas. 

-Zaczynam żałować, że z wami mieszkam. Cały czas tylko o tym mówicie, a to nieprawda. 

Pokiwał z rozbawienia głową. Oni mnie wszyscy wkurzają, ciągną ten temat i ciągną, a o mnie nie myślą. 

-Wiesz, fajna dziewczyna z tej Mii, więc nie spierdol tego-powiedział i chciał wyjść.

-Jak mam być dla niej miły, skoro jej ojciec...

-A czy to jej wina, czy ona kazała mu to zrobić? To było pięć lat temu, ona miała około trzynastu lat, nie wiedziała nawet, co się działo. Nawet nie warz się jej obwiniać. 

-Cokolwiek-mruknąłem, a on wyszedł. 

Podszedłem do okna z rękoma w kieszeniach i wyjrzałem na dwór. Nie mam na nich sił. Nie mam w ogóle sił, po tym co się dowiedziałem. Oparłem ręce o parapet. To jakieś gówno,  a nie życie. Westchnąłem i biorąc głęboki wdech, wyszedłem z biura. Mieć takie szczęście jak ja, marzenia innych-parsknąłem sobie w myślach. Nie dotarłem nawet do połowy schodów, a już miałem chęć pozabijać wszystkich na swojej drodze.

-Mia chodź do mnie-powiedziałem, przechodząc obok niej. 

-Ale po...

-Bez pytań-zatrzymałem się, co spowodowało, że na mnie wpadła. 

Powoli szła za mną, a ja wyszedłem do ogrodu. Była ładna pogoda, więc po co gnieździć się w domu. Stanąłem i spojrzałem na dziewczynę.

-Jak ma na imię twój ojciec-powiedziałem, zaciskając pięści ze złości.

-Taylor....po co ci...-zaczęła mówić, ale ją uciszyłem.

-Mówiłem bez pytań, tak? Mów co o nim wiesz-zacząłem chodzić po trawniku.

-Nic-szepnęła.-Wydaje kasę na narkotyki, chodzi do klubów i przyprowadza jakieś baby do domu-jęknęła, a ja na nią spojrzałem. 

-A ty? Jaki masz w tym udział?

-Żaden. On się mną nie interesuje. 

-Masz mi powiedzieć, o co chodzi z twoim ojcem, bo Layla się wygadała, a Niall nic mi nie powiedział-podszedłem do niej. 

-Ale ja nie wiem, o co chodzi-pisnęła wystraszona, co nie zrobiło na mnie najmniejszego wrażenia. 

-Ohh wiesz, ale mi nie mówisz-warknąłem, ona coś na pewno wie. 

-Nie wiem Louis-zaczęła się cofać aż dotarła do ściany domu. 

-Czy ja mam ci walnąć, jak Harry, żebyś zrozumiała?-przyparłem ją, kładąc ręce po obu stronach jej głowy i zobaczyłem, że zaszkliły się jej oczy.

-Nie.

-Więc mów-krzyknąłem, a po jej policzkach poleciały pierwsze łzy.

-Ja nie mogę-szepnęła, opierając czoło o moje ramię. 

-Niby dlaczego? Jestem dla ciebie miły, a ty nie potrafisz mi powiedzieć, o co tu do cholery chodzi. 

-To nazywasz byciem miłym?-jęknęła i starła łzy. 

-Strata czasu-powiedziałem i wróciłem do środka mieszkania. 

Usiadłem zły na swoim fotelu przed telewizorem. Zaraz mnie szlag trafi. Wielkie tajemnice robią, a na końcu się okaże, że to był jakiś badziew. Skakałem po wszystkich kanałach, nie myśląc o tym, co robię.

-Człowieku, ty nawet nie widzisz, co tam jest-usłyszałem Zayna.

-Mam to w dupie. 

-Niall nam powiedział wszystko-zaczął mówić, a ja dalej patrzyłem tempo w telewizor.-Wiesz dobrze, że nie musiałeś tak traktową Mii? Ona tu niczym nie zawiniła.

-Jest jego córką, to już wystarczy-warknąłem, a on się ironicznie uśmiechnął.

-Szkoda tylko, że nie wiesz, o co chodzi.

-Bo mi kurwa nie chcecie powiedzieć-podniosłem głos i się do niego odwróciłem.

-Pomyśl dobrze. Jeden szczegół u Mii, który to wszystko łączy. 

-W dupie mam te wasze zagadki. Nie traktuje jej źle, więc nie pierdol.

-Nie? To dlaczego ją skrzyczałeś? Nie jej wina, że ma takiego starego. Miała wtedy dwanaście lat może trochę więcej, nic by nie zrobiła. 

-Zaczynasz mówić jak Niall. 

-Bo Niall mówi prawdę. Nie rób jej nic złego, bo będziesz tego żałował.

Kiwnąłem mu tylko głową, a on zamilkł i oglądał ze mną Tv. Siedziałem znudzony z Zaynem. Matko i co tu robić. Już wolę siedzieć godzinami w biurze i uzupełniać papiery niż nic nie robić. Moją błogą ciszę przerwały krzyki z góry. Spojrzeliśmy na siebie z Zaynem i poszliśmy do góry. Mia siedziała z głową w kolanach na swoim łóżku,a Liam przepychał, a raczej bił się z Harrym. Ja pierdolę, ona cały czas o coś ryczy. 

-Co tu się dzieje-powiedziałem, widząc, jak Zayn trzyma Liama. 

-Ten idiota się na mnie rzucił-powiedział lokowaty, wycierając krew, która leciała mu z nosa. 

-Szkoda, że nie powiesz dlaczego-Liam się szarpnął i zabijał go wzrokiem. 

-Więc dlaczego?-zapytałem sarkazmem po czym spojrzałem na obydwu.

-Jego się pytaj. Robi awantury o nic. 

-O nic. Ten idiota się dobierał do Mii, jakbym go nie odepchnął to się założę, że by się posunął dalej. 

-Wal się debilu. Nic takiego nie robiłem, normalnie jak zawsze tylko ją obrażałem i nic więcej.

-Jesteś zwykłym kutasem, jeszcze się przyznać nie umiesz. On kłamie Louis-Liam zaczął krzyczeć.

-Kłamię? Zapytaj Mii czy jej coś robiłem-wskazał na dziewczynę.

-Zrobił ci coś?-dziewczyna popatrzyła na nas wszystkich i pokiwała przecząco głową.

-I widzisz-zwrócił się do Liama, a ja na nią patrzyłem. 

Nie utrzymywała kontaktu wzrokowego nawet na sekundę. Cały czas patrzyła w podłogę. 

-Ja też wierzę Harremu, że nic by jej nie zrobił-powiedziałem, patrząc na Liama. 

-Bo za chwilę tu jebnę na ziemię. Ona tak mówi, bo ten palant ją nastraszył. Powie ci coś, on ją pobiję, nawet nie będziesz wiedział kiedy. 

-Groził ci?-ponowiłem pytanie, a ona znowu pokiwała przecząco.-Wszystko gra. Harry jej nic nie zrobił, a ty się opanuj i nie rób awantur o nic. 

-Jesteś pojebany, mówiłem ci coś. Ufasz temu debilowi, a każdy wie, że on by wyruchał wszystko co się rusza-warknął,a Zayn go puścił.

-Odpierdol się.

-To ty się odpierdol od Mii, bo na następny raz ci nawet on nie pomoże.

-Grozisz? 

-Koniec-krzyknąłem, a oni się zamknęli.-Trzymam stronę Harrego, bo nie wierzę, że on by chciał coś z nią zrobić. 

-A kiedy nie trzymałeś jego strony jeśli o nią chodzi, co? Odkąd ona jest, co powie Harry, on mówi prawdę i ma rację. Harry mówi zabij ją, ty to chcesz zrobić. Harry mówi, że jej nic nie zrobił, a ty mu wierzysz. 

-Przyczepiłeś się, jak rzep do ogona-zaśmiałem się, a on pokazał mi środkowy palec.

-On jest kurwa Bogiem czy co?!-krzyknął i wyszedł. 

Zaraz po nim zniknął Harry, a ja spojrzałem na Mię. Dalej siedziała tak samo. 

-Nie marz się tak, bo tego nie lubię-westchnąłem, rzucając jej chusteczki. 

-Przepraszam. 

Pokiwałem głową z rezygnacją i wyszedłem z mojego pokoju. Niech siedzi tu sama.  Nie będę jej męczył moim towarzystwem. Zszedłem powoli po schodach, gdy na końcu zostałem pociągnięty za rękę. 

-Co ty odwalasz?!

-Przemawiam ci do rozumu-odpowiedział Niall i wepchnął mnie do naszego biura. 

Byli już w nim Liam, Harry i Zayn. Usiadłem na jednym z wolnych miejsc, a Liam zaczął mówić. 

-Domyślasz się po co to spotkanie, prawda?

-Mia nieprawdaż? Co znowu nie pasi?

-Chcesz ją zabić, tak?-Niall.

-I co z tego. Moja sprawa.

-To jest nasza sprawa, jesteśmy zespołem i rodziną.

-Ale ostatnie słowo należy do szefa, którym ja jestem.

-Tylko czemu szef wysłuchuje propozycji jednego członka, a nie reszty, co? Z tego co wiem, to mówiłeś o tym tylko z Harrym-do rozmowy włączył się Zayn. 

-No to słucham, co macie do powiedzenia-usiadłem się, podpierając brodę o rękę.

-Pierwsza rzecz. Jest cztery do jednego, żeby jej nie zabijać. 

-Trzy do dwóch-poprawiłem go, a on na mnie spojrzał.

-Proszę cię, wiemy, że tego nie chcesz. Nie bądź głupi Louis. Następna sprawa,co powoduje, że chcesz ją zabić.

-Raz za dużo widziała. Dwa jest córką Taylora, to będzie zemsta.

-To nie będzie zemsta, bo on ma ją w dupie. Jeszcze się ucieszy, jak to zrobisz. Pierwsza sprawa, mało ludzi żyje, a też nas widzieli? 

-Jaki ojciec się ucieszy, gdy zabiją jej córkę, co? Będę mógł wprowadzić mały szantaż, a na końcu i tak z nią skończę. 

-Jaki? Właśnie on cwelu. Nadal nie doszedłeś do tego, co się dzieje?-wszyscy zaczęliśmy się kłócić. 

-Jesteście popaprani. Louis dobrze kombinuje i ja popieram jego plan-głos zabrał Harry.

-Ty bądź cicho, nie lubisz żadnej dziewczyny, która ci nie chce dać dupy-zaczęli na niego jechać, super rozmowa.

Siedziałem wsłuchując się w kłótnie i patrząc na nich, co jakiś czas sam zabierając głos. Mam ich po dziurki w nosie, cały czas mnie tylko wkurwiają. 

-Tracicie tylko czas. Możecie już wyjść, bo nic nie zmieni mojego planu. Ona zniknie z mojego i waszego życia, rozumiecie? Nie będę z niczego rezygnował. Dokładnie sobie wszystko ustaliłem-powiedziałem spokojnie, a oni tylko patrzeli osłupieni. 

-Mówiłem, że jesteście gamoniami-powiedział Harry i szeroko się uśmiechnął.

Wszyscy po kolei wyszli, a na końcu ja sam zamknąłem drzwi. Mam nadzieję, że zamkną ten temat. Niall pojechał do Layli, Zayn gdzieś zniknął, a Liam pewnie jest u Mii. Jedynie Harry siedział, grzebiąc coś  w telefonie. Wyciągnąłem sobie butelkę piwa z lodówki po czym wziąłem łyka. Dlaczego ja zawsze muszę podejmować takie decyzje?Dlaczego ja zawsze muszę nad wszystkim panować? Godzina mijała za godziną, a minuta za minutą. W ten sposób dotarliśmy do godziny dziesiątej i znowu jechaliśmy razem w aucie.

-Tym razem masz stać na dachu i patrzeć czy nikt nie wchodzi, ok?

Mia pokiwała głową i weszła powoli po drabince na dach. Kiwnęła ręką, co oznaczało, że możemy iść. Żaden z nas jeśli nie było powodu, się nie odzywał. Szedłem powoli do kolejnych drzwi, gdy usłyszałem Mię.

-Louis, ktoś wchodzi bocznym wejściem.

Szybko schowałem się za murek i usłyszałem zamykanie drzwi. Facet przeszedł obok mnie. Wślizgnąłem się po cichu do głównego pomieszczenia. Pusto, co za gamonie. Chwyciłem szybko torbę, którą potrzebowałem i już miałem wracać do chłopaków, gdy usłyszałem kroki z korytarza. 

-Ta torba jest cenn...gdzie ona do cholery jest?!-krzyknął facet.

-Nie wiem szefie, była tu przy....-zaczął się jąkać.

-Powiedz wszystkim, żeby jej szukali, bo was pozabijam normalnie-warknął na niego.

Chłopak w mgnieniu oka wyleciał przez drzwi. Siedziałem cicho pod stołem obserwując kolesia. Mamrotał coś pod nosem na swoich pracowników. Odwrócił się, a ja miałem okazję uciec. Wyślizgnąłem się spod stołu i po cichu zacząłem iść w stronę drzwi.

-Jeszcze tu jesteś?-powiedział, a mnie zamurowało.-Zawołaj tu Nicka, mam z nim do pogadania.

Mruknąłem tylko niezrozumiałe tak szefie i wyleciałem na korytarz z bijącym sercem. O fuck, było blisko. Otwarłem torbę. W środku była jakaś siatka. Trzeba to sprawdzić za nim ją przekażę dalej. Po krótkim ominięciu kilku frajerów, w końcu mogłem wyjść na zewnątrz.

-Mia, jest czysto?-zapytałem.

-Jakiś facet właśnie wchodzi i idzie w twoją stronę. 

Szepnąłem ciche kurwa. Ta dziewczyna ma cholerne wyczucie czasu. Co tu robić myśl. Wtedy spostrzegłem jakieś drzwi o połowę mniejsze od normalnych. Szybkim krokiem się tam przedostałem, a zaraz po tym jak wsunąłem przez nie torbę, sam się przecisnąłem. Po drugiej stronie było ciemno. Szedłem powoli i po omacku. W końcu wymacałem włącznik światła. Nacisnąłem go i moim oczom ukazał się pokój pełen różnych płynów, kabelków i tak dalej. A więc to tu robią te swoje super bronie i pułapki. Rozejrzałem się po pułkach. Mieli pełno nielegalnych rzeczy, których my nawet nie mogliśmy nigdzie dostać. Wszyscy się dziwią, skąd ich gang ma ulepszone zabawki do zbijania, a tu proszę. Muszą mieć swojego małego geniusza. Złapałem kilka rzeczy, przynajmniej i my będziemy mieli lepsze zabawki. 

-Louis idziesz?-zapytał mnie Liam.

-Już, jeszcze chwila-odpowiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia.

Akurat nikogo nie było. Pewnie wszyscy są skupieni na szukaniu torby. Gamonie nic nie podejrzewają, a Mia się spisała. Wyszedłem z bronią w ręce na wszelki wypadek i się rozejrzałem. Nikogo nie ma, a ja mam drogę wolną. Przebiegłem pusty plac i wleciałem do samochodu. Wszyscy już byli w środku. 

-Odkryłem skąd mają tak dobrą broń-uśmiechnąłem się.

-No skąd? Pewnie Chiny albo coś.

-Nie żartuj chłopie. Sami sobie robią. Żeby im uciec, wszedłem powoli do pierwszego lepszego pomieszczenia, bo zaciekawił mnie tam takie małe drzwi. Zaświeciłem światło, a tam pełno tych wszystkich bzdetów od bomb i tak dalej. Przy okazji wziąłem kilka tych cacek-zaśmiałem się. 

-Co za skurczybyki, ale mam rozumieć, że tylko my o tym będziemy wiedzieć-uśmiechnął się Niall.

-No raczej-spojrzałem na dziewczynę.-A ty się dzisiaj spisałaś. Dwa razu mi uratowałaś dupę.

-Dzięki-uśmiechnęła się i spuściła głowę.

Wszyscy zadowoleni wróciliśmy do domu. Mia zmęczona od razu poszła na górę. Ja siedziałem chwilę w salonie, a w końcu i tak poszedłem do sypialni. Dziewczyna spała na łóżku, nawet nie miała ochoty się przykryć. Rozebrałem się do bokserek,a za nim sam wszedłem pod kołdrę, spojrzałem na nią. Nie wiem co mnie podkusiło, ale podszedłem i usiadłem się obok niej po czym chwilę patrzyłem jak śpi. Mia James, dziewczyna która mnie cholernie wkurwiła i wkurwia oraz jednocześnie przyciąga. Przykryłem ją kołdrą i wstałem.

-To jest facet , który niby nic do niej nie czuje-usłyszałem głos Liama, przez co momentalnie się odwróciłem. 

-Co ty tu robisz-mruknąłem cicho.

-Nie zamknąłeś drzwi, widziałem wszystko-uśmiechnął się. 

-I co? 

-Powiedz mi prawdę. Zachowam ją dla siebie i nikomu nie powiem. Tylko chcę choć raz szczerej odpowiedzi. Czy cokolwiek ciągnie cię do Mii, jakieś uczucie, no nie wiem-powiedział cicho, żeby jej nie obudzić, a ja na nią spojrzałem. 

-W niektórych sytuacjach odczuwam dziwne ukłucie-westchnąłem.-Czasem, gdy z nią przebywam, też się dziwnie czuję. Ale nie ma to znaczenia, bo to uczucie jest słabe. 

-W jakich sytuacjach?

-Wczoraj mnie przytuliła w kuchni, a ja znieruchomiałem, bo nie wiedziałem co robić. Poczułem gulę w gardle i po prostu powiedziałem, że was zawołam, bo już naleśniki były gotowe.

-I widzisz, a ty mówisz, że to jest słabe uczucie. 

-Bo jest słabe, nie umiem kochać, nie umiem być troskliwy. Nie będę mógł nigdy powiedzieć żadnej dziewczynie, że ją kocham, bo nie potrafię. Tak samo jest z wyrażeniem uczuć-położyłem się na łóżku.

-To pozwól, żeby ona ci to pokazała. Żebyś od nowa nauczył się kochać, żeby ona cię nauczyła. 

-Weź przestań, nie wiem nawet, dlaczego ci to powiedziałem. Mówiłem już, to uczucie jest słabe, więc tak czy siak się jej pozbędę. 

-OK, to dobranoc Louis. 

-No, dobranoc-mruknąłem, a on zamknął drzwi. 

Co za palant. Tylko mnie zdenerwował przed snem. Powiem w skrócie, jestem Louis Tomlinson, nie umiem kochać, nie umiem wyrażać uczuć, nie zakochałem się w Mii i się jej pozbędę, więc wszyscy którzy mówią inaczej, mogą się ode mnie odpieprzyć. 

 

 

 

Przepraszam za błędy :) 


niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 9

Louis pov* (jeden dzień przed akcją)

 

 

Od samego rana wszyscy chodzą zdenerwowani. Wszystko przez to, że jutro będzie ostatni dzień Mii. Może i tego nie chcę, ale muszę. To będzie najlepsze. Z samego rana zjadłem śniadanie. Mia patrzyła na nasze dziwne zachowanie, ale nikt się nie odzywał, a ona nie pytała. Od czasu, gdy wyznałem prawdę Liamowi, minęło kilka dni. Chłopak już więcej nie pytał. I dobrze. Po swoim śniadaniu poszedłem do biura, żeby się czymś zająć. Wyciągnąłem wszystkie papiery, gdy usłyszałem pukanie. Dobrze wiedziałem kto to, bo tylko jedna osoba by pukała, a nie weszła od razu.

-Wejdź-powiedziałem cicho.

-Co tu robisz?

-Uzupełniam papiery, chciałem się czymś zająć i nie myśleć-odpowiedziałem, odkładając teczkę z dokumentami.

-O czym nie myśleć?-spytała.

Mia zrobiła się ostatnio śmielsza, może to dlatego, że Liam jej powtarzał, że jej nie zabiję. Może to dlatego, że wszyscy są dla niej milsi, bo wiedzą, że jutro zniknie. Nie wiem, co to powoduje, ale po prostu już się tak nie boi. Spojrzałem na nią i mimowolnie się uśmiechnąłem.

-Nie ważne, lepiej powiedz, po co tu przyszłaś.

-Sama nie wiem-powiedziała po chwili namysłu.-Pomóc ci w czymś?

-W sumie możesz posegregować te papiery alfabetycznie.

Wrzuciłem jej na stolik górę kartek. Na jej twarzy pojawił się grymas.

-Serio? Miałam nadzieję, że to tylko te-wskazała na kilka teczek obok mnie.

-Oj nie mała, te to ja muszę pouzupełniać-zaśmiałem się.

-No ok, jak zacznę teraz, to szybciej skończę-westchnęła.

Zaczęła to robić,a ja się jej przyglądałem. Po co ona to właściwie robi? Nikt jej nie kazał tu przyjść.

-Dlaczego mi pomagasz?-zapytałem, a ona na chwilę się zatrzymała.

-Powiedzmy, że chcę spędzić z tobą czas-uśmiechnęła się i odłożyła pierwszą stertę kartek na krzesło.

-Ze mną? Przecież ci narobiłem pełno krzywdy i chce cię zabić-oparłem się o krzesło.

Nic nie odpowiedziała, co mnie zdziwiło. Cały czas się tylko uśmiechała. I niby ja jestem ten tajemniczy. Kończyłem uzupełniać papiery, jednocześnie spoglądając na Mię. Mimo tego, że nie chciała tego robić, bo widziałem, że się nudzi, cały czas przewracała kartki. Po upływie prawie dwóch godzin, w końcu skończyliśmy. Już miała wychodzić, gdy zatrzymała się i do mnie odwróciła.

-Powiedzmy, że cię lubię i to bardzo-powiedziała to tak szybko, że prawie jej nie zrozumiałem.

Już miałem się odezwać, ale zobaczyłem, że znika za drewnianą powłoką. Ona mnie lubi i to bardzo-powtórzyłem te słowa w głowie. Na mojej twarzy uformował się duży uśmiech. Nie wiem, co się ostatnio ze mną dzieje. Wyszedłem powoli z gabinetu i zamknąłem drzwi. Czemu do cholery nie mogę przestać się uśmiechać. W domu była totalna cisza, pomijając fakt, że było nas czterech. Ja, Mia, Liam i Harry. Widocznie każdy jest czymś zajęty. Dostałem wiadomość, żeby przyjść do ogrodu. Stał tam Harry.

-Co chciałeś?-zmarszczyłem brwi, wkładając ręce do kieszeni.

-Pamiętasz Troya? Chce się z tobą spotkać. Wiesz dlaczego? Bo twoja kochana Mia, powiedziała, że chcesz się zemścić. Jest zwykłym kablem tutaj.

-Nie pierdol człowieku-machnąłem ręką, a on się zaczął śmiać.

-Nie, to jak wytłumaczysz, że akurat zjawił się u tamtych gości, gdy my tam byliśmy, co? Dla mnie to nie był przypadek.

-To nic nie znaczy.

-Nie, a to, że przez niego siedziałeś ostatnio w celi? To nie Mia nakablowała, to był jej ojciec, skąd wiedział, zapytasz. Od Mii.

-Nie wierzę ci.

-To uwierz, komu bardziej ufasz, jej czy swojemu przyjacielowi. Na twoim miejscy bym teraz z nią pogadał-poklepał mnie po ramieniu i zniknął.

Stałem chwilę na dworze i zaraz po tym, jak się wyżyłem na murku, poszedłem do domu. Wleciałem do pokoju, gdzie była Mia. Spojrzała na mnie zdziwiona. Chodziłem zdenerwowany po całym pokoju, co chwila otwierając i zamykając buzię.

-Z jakiej racji tu jesteś?-warknąłem, a ona dziwnie na mnie spojrzała.

-Bo mnie przetrzymujesz.

-Inaczej, kto ci kazał wtedy mnie szpiegować, co?-nachyliłem się nad nią, a ona jakby mogła, to by weszła w oparcie.

-Nikt,ja wracałam do domu-wzruszyłam ramionami.

-Jasne, a ja w to uwierzę. Tak późno wracałaś? Twój  ojciec ci kazał.

-Nie, to jest związane z ojcem, ale nie.

-Mia do cholery, macie mi powiedzieć o co z tym wszystkim chodzi. Wielka zasrana tajemnica, kryta przede mną-krzyknąłem.

-Louis nie krzycz, proszę-szepnęła.

-Będę robił, co mi się zachce, a ty masz mi powiedzieć prawdę.Harry mi powiedział, że to sprawka twojego ojca.

- Ale co?

-To, że tam byłaś i, że przekazujesz mu informacje o nas.

-On kłamał-szepnęła.-Nie mam z nim kontaktu, odkąd mnie tu trzymacie.

Znowu zrobiła to co ostatnio i oparła się o moje ramię. Tym razem się nie dam i jej nie odpuszczę.

-Nie mogę ci tego powiedzieć, przepraszam-powiedziała.

-Zaczynasz mnie coraz bardziej denerwować Mia. Powiesz mi czy nie.

-Nie-szepnęła, a ja wyszedłem trzaskając drzwiami.

Usiadłem w spokoju w kuchni by coś zjeść. Nie mogłem się zdecydować, ale w końcu wyciągnąłem z lodówki składniki na omlet. Wymieszałem masę z kawałkami papryki i cebuli po czym wlałem na patelnię. Czekałem góra pięć minut, a była gotowa. Usiadłem przy stole i zacząłem jeść. Wkładałem właśnie kolejny kawałek do buzi, gdy do kuchni wleciał Liam.

-Chodź szybko, ale cicho-szarpnął mnie za rękę.

-Co ty odwalasz, chce się najeść-mruknąłem i dalej kontynuowałem jedzenie.

-Zjesz później, ruszaj dupę do cholery-pociągnął mnie do tego stopnia, że gdybym nie złapał się blatu, to bym leżał teraz na ziemi.

-Jak to nic ważnego, to masz prz....-położył palec na ustach.

Momentalnie się zamknąłem i poszedłem po cichu za nim. Chłopak pociągnął mnie do pokoju Harrego.

-Co ja mam tam robi...-po raz kolejny zamknął mi buzię i zgromił wzrokiem.

-Patrz i w końcu uwierz, że to co się stało kilka dni temu, to prawda-szepnął,a ja spojrzałem przez uchylone drzwi do pokoju.

Mia stała przy ścianie, przyciskana przez Harrego. Jedną ręką zakrywał jej buzię, żeby nie krzyczała, a drugą, zwinnie rozpinał jej koszulę, którą miała na sobie. Moja ręką zwinęła się w pięść. Zobaczyłem, jak z jej oczu zaczynają płynąć łzy.

-Widzisz, mówiłem, że on kłamie-szepnął Liam.

-Teraz zapłacisz za wszystko, czym mnie wkurwiłaś odkąd tu jesteś-zaczął ją całować.-Oraz za każdy raz, kiedy Louis się nad tobą litował. Nikt cię nie usłyszy i nie pomoże.

Zrzucił z niej bluzkę i zaczął się dobierać do zapięcia stanika. Poczułem wielką złość w środku. Już chciałem iść, ale Liam mnie złapał.

-Czekaj i słuchaj wszystkiego-szepnął.-Jesteś tu, więc on jej nic nie zrobi, bo w odpowiedniej chwili zareagujesz.

Otwarłem zdrętwiałą rękę i znowu ją zacisnąłem. Chłopak powoli ściągał ramiączko z jej ramienia.

-A wiesz czym mnie wkurzyłaś najbardziej? Gdy dzisiaj Louis do ciebie przyszedł, a ty mu powiedziałaś, że to nieprawda i ja kłamałem. Nie ładnie-złapał za guzik od jej spodni i zaczął powoli je zsuwać.

-To twoja sprawka?-jęknęła przez łzy.

-A czyja, co? Skłamałem mu , że wiem, że to wina twojego ojca i jesteś kablem. Śmieszy mnie to, że uwierzył, bo ty się nie nadajesz do niczego, jesteś zwykłą dziwką, a mam nadzieję, że mnie dzisiaj obsłużysz i to za darmo-Mia stała przed nim w samych majtkach i staniku, który trzymał się tylko na ramiączkach.

W tej samej chwili co zaczynał ją znowu całować, wbiegłem zły do środka i go odepchnąłem. Runął jak długi na ziemię,a dziewczyna skuliła się przy ścianie. Usiadłem okrakiem na lokowatym i walnąłem mu z pięści.

-Wierzyłem ci, że nic jej nie zrobiłeś, a ty jesteś zwykłym kutasem. Miałeś jej nie dotykać-dostał w twarz, a ja dalej nie przestawałem go bić.-Myślisz, że możesz zaliczać każdą dziewczynę, jaka się nawinie. Ona jest moja i masz ją zostawić rozumiesz, nie chcę widzieć, że ją dotknąłeś idioto-walnąłem mu po raz setny w twarz, a on skulił się z bólu i wypluł krew.

-Od początku wiedziałem, że jest twoją prywatną szmatą-powiedział, a ja kopnąłem go w brzuch.

-Jest dziewczyną. Ty możesz sobie zaliczać wszystkie striptizerki w mieście, ale masz jej nie dotykać. Dowiem się, że ją choć tknąłeś albo otarłeś się, a skończysz gorzej niż teraz-spojrzałem na jego twarz,która była cała we krwi.

-Jeszcze ją dostanę.

-Gówno zrobisz, a nie ją dostaniesz chamie. Nie chcę cię przy niej widzieć-cały czas się darłem i oddawałem kolejne ciosy.

-Louis, Louis zostaw go-poczułem szarpanie za rękę.

Nie zwracałem uwagi na Liama. Miałem w sobie za dużo wściekłości, żeby odpuścić. W końcu Liam pociągnął mnie tak, że poleciałem na plecy. Harry kulił się z bólu na podłodze z zakrwawioną bluzką i twarzą. Miałem ochotę dalej go okładać, ale Liam mnie wyprowadził.

-Już spokojnie stary. Mia leży w twoim pokoju na swoim łóżku, idź do niej.

-Dlaczego ja? Woli ciebie-warknąłem, a on się uśmiechnął.

-Z tego co mówiła i słyszałem to bardzo cię lubi-zaśmiał się.-Ale weź zmień bluzkę, bo ją wystraszysz.

-Dzięki-szepnąłem i poszedłem na chwilę na dół, żeby zabrać świeżą bluzkę.

Wróciłem powoli i po tym jak wziąłem głęboki wdech, wszedłem do środka. Dziewczyna leżała zakryta kołdrą. Płakała, choć może płacz to za delikatne określenie. Ona dławiła się łzami.

-Mia-szepnąłem, a ona nawet nie zareagowała.-Ej, wszystko dobrze?-chciałem ją dotknąć, ale się odsunęła.

Powtarzałem w głowie słowa Liama. Co mam teraz robić. Nie miałem jeszcze okazji pocieszyć dziewczyny. Wsunąłem się powoli pod kołdrę i ją przytuliłem. Czekałem na to,  co zrobi. Odwróciła się po czym wtuliła w moją klatkę. Delikatnie przejechałem ręką po jej włosach.

-Lou.. is ja nic ni... komu nie mó... wiłam,  przy... żekam-zaczęła się jąkać przez łzy.-On kła...mał, jest dup...kiem.

-Cicho Mia, wiem o tym, jestem głupi, że mu wierzyłem. Nie płacz już.

-Gdybyś nie wszedł.... to on by mnie...

-Nie kończ. Nic by nie zrobił,  bo by wyleciał na zbity pysk. Czemu masz moją bluzkę? - uśmiechnąłem się,  widząc T-shirt.

-Nie wiem, mam ściągnąć?

-Nie, ładnie ci w niej. 

Dziewczyna się uśmiechnęła i zamknęła oczy. Niech śpi. Trochę odpocznie od tego wszystkiego.

-Louis.

-Tak.

-Zostań ze mną. Nie chcę być sama.

-On już ci nic nie zrobi, nie dotknie cię.

-Ale zostań. Proszę-szepnęła, a ja na nią spojrzałem.

Fuck i jak tu odmówić. Przerzuciłem rękę przez jej ciało po czym mocniej przytuliłem. Dobrze wiedziała, że oznacza to, że z nią zostanę. Leżąc przy niej i myśląc o tym, co ma się stać jutro, zaczyna mnie boleć brzuch. Ona nie powinna, wtedy tam być. Powinna iść całkiem inną drogą i mnie po prostu nie spotkać. Dla każdego by było w ten sposób lepiej. Leżałem,patrząc na zasypiającą dziewczynę. Nadal nie wiem, o co chodzi z tą tajemnicą. Przejechałem delikatnie palcem po jej ręce. Miała tam jeszcze kilka słabo widocznych siniaków. Może to o to chodzi. Gdy dziewczyna zasnęła, leżałem przy niej chwilę po czym poszedłem na dół. Liam siedział, oglądając telewizor. 

-Mia zasnęła?

-Mmm tak.

-I co? W końcu rozumiesz, że ona cię potrzebuje?

-Jakoś nie-westchnąłem, siadając. 

-Jesteś głupi, jakbyś jej nienawidził to byś jej nie obronił dzisiaj, a ty wpadłeś w furię, gdy tam wszedłeś.

-Bo nie chcę, żeby on ją tak traktował, ok? A to jeszcze nic nie znaczy-fuknąłem na niego, co podsumował cichym chichotem.

-Ok, tylko nie bij. I tak wiem swoje. 

-Jeśli ci o to chodzi, to nie zmieniłem planów, co do jutra.

-Nic nie mówię-podniósł ręce w geście obrony i się w końcu zamknął. 

Siedziałem tak jakiś czas, gdy poczułem burczenie w brzuchu. Byłem głodny, więc ruszyłem się z kanapy i poszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z lodówki, zrobionego wcześniej kurczaka. Nałożyłem sobie go na chleb i  zrobiłem od razu kilka kanapek dla Mii. Czemu? Sam nie wiem. Wziąłem talerz z jedzeniem po czym poszedłem do pokoju. Dziewczyna nie spała, a siedziała, tępo patrząc w ścianę. 

-Przyniosłem ci kanapki.

-Nie chcę-jęknęła i schowała głowę w nogach.

-Zjedz chociaż trochę, przecież nie będziesz się głodziła. 

-Powiedziałam, nie chcę-fuknęła na mnie, a ja się uśmiechnąłem.

Spojrzała na mnie. Chyba dopiero do niej dotarło, co zrobiła. O dziwo nie byłem zły. 

-A ja mówię, że chcesz. Jesz albo sam ci to będę dawał-powiedziałem i podałem jej talerz.

Wzięła go niechętnie, a ja w tym czasie zdjąłem bluzkę, którą miałem na sobie i położyłem się na łóżko. Muszę sprawdzić kilka spraw, więc sięgnąłem swój laptop z szafki. Zobaczyłem, że Mia powoli przeżuwa kanapki, ale przynajmniej je. Wróciłem oczami na ekran laptopa. Szukając odpowiedniego folderu, trafiłem na ten, który był z informacjami o Mii. Po chwili namysłu, usunąłem go. Jak będę chciał coś wiedzieć, to się jej zapytam. Znalazłem w końcu ten, którego szukałem. 

-Dzięki-usłyszałem cichy głos, należący do dziewczyny.

-Nie ma za co. 

Siedziałem, pracując na laptopie przez jakieś dwie godziny, a jeszcze nie skończyłem. Powinienem mieć od tego ludzi. W między czasie zobaczyłem, jak Mia idzie do łazienki. Po chwili do moich uszu dotarł dźwięk lecącej wody. Spojrzałem na zegar-no tak, godzina 20:00. Robię dalej, to szybciej skończę. Spędziłem następne dwie godziny przed ekranem laptopa, ale opłacało się, bo skończyłem. Udałem się więc, w celu kąpieli do łazienki. Zrzuciłem z siebie bokserki i tak szybko, jak wszedłem do kabiny, również wyszedłem. Miałem ochotę się położyć i iść spać, bo oczy same mi się zamykały. Rzuciłem się na łóżko, jednak mój spokój nie trwał długo, bo po chwili usłyszałem ciche wołanie mojego imienia. Była to Mia. Pomimo tego, że odpowiedziałem, dziewczyna nie przestała mnie wołać, co przerodziło się w typowe krzyczenie.

-Louis, pomóż mi, proszę!-cały czas słyszałem z jej ust.

W tej samej chwili co podbiegłem do jej łóżka, zobaczyłem jak zaczyna się szarpać przez sen.

-Mia, ej obudź się-poklepałem jej policzek.

-Louis, gdzie jesteś! 

-Mia do cholery!

Dziewczyna usiadła się wystraszona, a na jej ciele zobaczyłem krople potu. Spojrzała na mnie, cofając się do tyłu. Płakała.

-On mnie zgwałcił-szepnęła.

-Nie, nie zrobił tego-złapałem jej rękę w swoją.

-Zrobił, Harry mnie zgwałcił.

-To był sen-przytuliłem ją do siebie, a ona oddała uścisk. 

-Nie był.

Jej panika zaczynała mnie denerwować. Położyłem się jak ostatnio obok niej, a ona oparła głowę o moją klatkę. Gładziłem jej włosy podczas, gdy ona głęboko oddychała. 

-To był sen?-jej cichy szept dotarł do moich uszu.

-Tak tylko głupi sen.

Dziewczyna na mnie spojrzała. Jej zaszklone oczy mnie złamały. Widziałem w nich totalny strach, smutek, panikę i ciort wie co jeszcze. Gdy z jej oka poleciały kolejne łzy, przyciągnąłem ją bliżej i nakryłem nas kołdrą. Pierwszy raz odkąd ona tu jest, złamała mnie i nie zaprzeczałem już temu, co czułem. W sumie złamała mnie, nawet nie wiedząc o tym. Po prostu płakała, przez to co się stało. 

-To był tylko koszmar-gładziłem jej włosy, a ona powoli się uspokajała.-Wiesz, nie pozwoliłbym mu tego zrobić. 

Poczułem, jak dziewczyna na chwilę wstrzymuje oddech, jakby nie wierzyła, w to co powiedziałem. W sumie ja sam nie wierzyłem. No, ale powiedziałem to tylko po to, żeby się uspokoiła. Przecież nie mam innego powodu.  

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

Przepraszam za błędy. 

 

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 7

Louis pov*

Spojrzałem powoli w górę i zobaczyłem, jak Liam dalej stoi, osłaniając Mię. Ulga w cholerę. Trójka facetów leżała na ziemi, w sumie obok reszty. 

-Nie musisz dziękować-odwróciłem się i zobaczyłem Harrego. 

Chował pistolet, mając na twarzy złą, a może poważną minę. Usiadłem na ziemi, oddychając. 

-Nic nie zmienia faktu, że to wina twojej szmaty. 

-Ona nie jest moja-warknąłem zły. 

-Nie?-parsknął.-Spójrz w lustro. Wyglądasz jakbyś miał zabić Liama, za to, że ją pociesza. W sumie nie wiem nawet po co. Idę do auta. 

Spojrzałem na dziewczynę i Liama, dokładnie słyszałem, o czym mówią. 

-Liam weź mnie stąd. Boje się-płakała na całego. 

-Zaraz Mia, jesteś już bezpieczna, nic ci nie jest. 

-Te kule latały tak blisko mnie. 

-Chodź, spokojnie już nikogo tu nie ma-Liam ją cały czas pocieszał, a ja czułem ukłucie.

Chciałbym, żebym ja ją tak pocieszał. Dobra ogarnij się Louis, o czym gadasz.

-Nie ruszam się. Te oczy na mnie patrzą-spojrzałem w tym kierunku, co ona.

Jeden z facetów miał otwarte oczy, leżąc w kałuży krwi. Ok, za fajny to widok nie jest.

-Nie patrz na ziemię. Patrz w niebo. Chodź-pociągnął ją powoli za rękę. 

Szła obok niego, a on ją zagadywał. Ten ciul zawsze miał podejście do dziewczyn. Wszystkie za nim latały, jaki to on nie jest. W aucie już byli wszyscy. Cieszyli się z wygranej, ale mi do śmiechu nie było. 

-Ej, uśmiech. Udało się-usłyszałem Zayna i na niego spojrzałem.

-Nie tak miało być.

-Tylko trochę więcej przygód. Ja się cieszę.

-Dobra, jest super-krzyknąłem uśmiechnięty, żeby się odwalili. 

Było widać, że i Liam się cieszy, ale ze względu na dziewczynę tego nie okazuje. Siedziała z głową na jego ramieniu. Na chwilę nasz wzrok się spotkał, ale w tym samym momencie ona odwróciła głowę. Zaraz po przyjeździe zanieśliśmy picie i jedzenie do salonu. 

-No to za super dzień. 

-Byłby super, gdyby ta ciota Louisa nie rozwaliła planu-zaśmiał się Harry. 

-A czy ona coś popsuła?-odezwał się Niall.

-Gdyby nie ona, już wcześniej byśmy się zmyli. A gdzie teraz jest? Siedzi i wyje w pokoju. Biedna, mała Mia.

-No to niech beczy, przejdzie jej-powiedziałem i spojrzałem na wszystkich chłopaków. 

-I to jest Louis-poklepał mnie po plecach. 

-To jest żałosny Louis-odstawiłem butelkę piwa od ust i spojrzałem na Liama.-Pokazałeś jaki jesteś facet. Facet bez jaj. Poszedłeś? Pocieszyłeś ją? Dałeś to czego potrzebowała? Nie. Ja to musiałem zrobić-popchnął mnie, a ja się wściekłem. Nie będzie mi zarzucał jakiś gówien.-Wiesz kogo mi przypominała? Pewnego małego szczeniaka na pierwszej akcji. Szczeniaka, który tak jak ona, bał się strzelaniny. Temu, któremu kula przeleciała przy głowie i wbiła się w drzewo przy którym stał. Którego sparaliżował strach i szok, bo widział na własne oczy śmierć. Przypomnij sobie, co ten dzieciak czuł i porównaj z nią. Dziewczyna! Nie facet. Do końca życia będzie przetwarzać ten widok. Znowu mnie popchnął, a ja strzepnąłem jego rękę.-Czemu nic nie mówisz, co? Czemu!?-wkurwia mnie tym darciem się.-Nie pamiętasz tego dzieciaka?

-Pamiętam kurwa-tym razem ja się wydarłem.-Wiem, co to znaczy!

-Pomogliśmy ci, a ty jej nie. Jeszcze udajesz, że nic do niej nie czujesz!

-Bo tak jest. Mam ją całkowicie w dupie. Jest nam potrzebna do akcji. 

-Oczywiście. Bo kto się liczy z jej zdaniem. 

-Oj stary zgadzam się z Liamem-usłyszałem Harrego.-Kłamiesz, każdy to widzi. 

-CO? Was już do końca pojebało?

-To zrób coś, co pozwoli mi i chłopakom w to uwierzyć-mówił powoli, a mnie roznosiło.

-No co? Przykład? 

-Dlaczego jej nie zabijesz? Miałeś pełno szans, a ty jej jeszcze śniadanka robisz-podniósł głos. 

-Czemu?!

-Tak czemu-teraz obydwoje krzyczeliśmy.

-Bo mi kurwa wielką przyjemność sprawi, gdy ja ją zabiję, rozumiesz?! Nie oni, ale ja usłyszę jej ostatni oddech-wydarłem się wściekły, a oni zamilknęli.

-Wygrałeś stary, nie kochasz jej-Harry się uśmiechnął, a w jego ślady poszli chłopaki.

Liam spojrzał na drzwi. Mia stała płacząc w wejściu. Kurwa, to się zacznie.

-Jesteś zjebany i to żałośnie zjebany-fuknął na mnie i za nią poszedł.

-Leć Romeo, leć-krzyknąłem za nim, a Harry się zaczął śmiać.

Siedzieliśmy razem w salonie do pierwszej w nocy. W końcu zachciało mi się spać. Poszedłem do swojego pokoju i po wejściu, zobaczyłem, że Liam leży z dziewczyną na kanapie. Sam położyłem się na łóżku. Po upływie godziny, usłyszałem głosy. 

-Mia, śpij już.

-Nie mogę, boję się.

-Jesteś bezpieczna. Spisałaś się dzisiaj-szeptali do siebie,  a ja znowu czułem to uczucie. 

-Dziś, jutro mnie nie będzie. 

-On to powiedział by Harry się odczepił. Uwierz mi, że jakby chciał cię zabić, to już by to zrobił.

-To zabolało. Myślałam, że jest inny. Myliłam się.

-Czyli jaki-spytał Liam, wiedząc, że nie śpie i słucham. 

-Dupek, idiota, cham, myślący o sobie palant, zaborczy frajer...

-Ej powoli, nie nadążam-zaśmiał się, a ona zamilknęła. 

Ja pierdolę, miałem ochotę wrócić do kuchni i się napić. W sumie najebać. 

-Ty jesteś inny, dobry-szepnęła do niego.

Jasne, Liam dobry, Liam wspaniały, Liam idealny.  Znowu usłyszałem śmiech chłopaka.

-Nie Mia, ja mogę być najmilszy z nich, ale nigdy nie będę dobry.

-Będziesz tu jutro?

-Ja tu mieszkam, więc tak.

Po tych słowach nastała cisza. Wtopiłem głowę w poduszkę. Muszę coś z tym zrobić, tak być nie może. Tak rozmyślając, w końcu odpłynąłem. 

 

 

 

 

 

Mia pov*

 

Rano obudziłam się sama. Jezu, czemu mnie to wszystko spotyka? Poszłam pod prysznic. O tak, właśnie tego potrzebowałam. Chłodna woda oblała moje ciało. Mam dość tego życia w stresie, że on mnie zabije. Najchętniej sama bym sobie coś zrobiła, ale nie jestem taka głupia. Po dokładnym wytarciu się, zabrałam ciuchu i ubrana zeszłam na dół. W kuchni siedział Liam. Jej. 

-Cześć, dzięki za wczoraj-uśmiechnęłam się.

-Nie ma za co.

-Jest, bardzo mi pomogłeś.

-Chcesz coś jeść?-zamknął gazetę i na mnie spojrzał. 

-Kanapki mi wystarczą.

Siedziałam rozluźniona, rozmawiając z Liamem. Ten chłopak jest super, jedyny normalny obok Nialla. W tym samym momencie wszedł Louis. Spięłam się. 

-Masz na chwilę iść do Harrego-powiedział w stronę Liama, przekręcając głowę.

Super, sam na sam z Panem Louisem. Spuściłam wzrok na stół i starałam się nie stresować, co mi nie wychodziło. 

-Bardzo się wczoraj bałaś?-w końcu się odezwał, nie chcę z tobą gadać człowieku.

-Tak.

-Minie ci, będziesz pamiętać, ale już się nie będziesz bała.

-Po co ty mi to mówisz i tak mnie zabijesz-fuknęłam, ale momentalnie się zamknęłam.

Już otwarł usta, żeby coś powiedzieć, ale je zamknął, może to i lepiej. 

-Jestem już-chłopak wszedł do kuchni.

Rozmowa z Louisem była krótka, ale i tak mam dość. Lou wyszedł, a ja się uśmiechnęłam. 

-Nie pytam-Liam.-Wiesz, co mnie bawi? To, że on cię kocha, a się nie przyzna. 

-Bo on mnie nie kocha. Jedyne co chce zrobić to mnie zabić, sam to wykrzyczał. Nie był zmuszany.

-Jesteście śmieszni. Inne pytanie. Czy Harry cię bije?

-Co? Nie, tylko obraża. 

-Skąd te siniaki na rękach?

-Nie ważne.

-Ważne, bo ktoś cię bił. Od początku je masz, widziałem je.

-Ty i nikt inny-szepnęłam.

-Ja i Louis. Sam się mnie pytał, czy coś wiem. 

-Liam przestań o nim mówić. On mnie nie kocha, koniec. 

-Dobra, masz-przesunął mi talerz,a ja wzięłam pierwszą kanapkę. 

Louis Tomlinson-cholernie seksowny facet. Umięśniony, postrach większości ludzi, każda laska chce z nim być, jest chamem i to zasranym i jeszcze miałby mnie kochać? Tsa, jasne. Jadłam w spokoju, który nie trwał długo. 

-Ciota! Cieszysz się swym krótkim życiem?-Styles.

-Cieszyłam póki nie przyszedłeś.

-Ktoś się zrobił pewniejszy? Źle.

-Spadaj, chcę dokończyć jedzenie-spojrzałam na talerz z połową mojej skibki chleba. 

-Oj, nie zjesz-specjalnie zrzucił talerz na ziemię. 

-Kutas.

-A ty chyba sobie grabisz.

-Ja? Chciałam tylko zjeść w spokoju, ale ty przylazłeś.

-Oj nie lubisz mnie. Vice versa.

-A kto by lubił takiego debila?-fuknęłam za pewna siebie.

-Błąd-poczułam jego dłoń na policzku.-Jesteś pod moim i chłopaków dachem, więc sobie nie pozwalaj, bo cię zniszczę słonko. Louis ma cię w dupie, słyszałaś z resztą, tak? 

-Idiota, a nie człowiek.

-Oj chyba ręka nie działa-podszedł i na mnie spojrzał.

Nim się obejrzałam, leżałam na ziemi. Debil walnął mnie w brzuch. Czy ja wyglądam na faceta, żeby mnie tak bić? To nie boks do cholery. Nawet ojciec mnie jeszcze tak mocno nie uderzył,a i tak mocno walił. Z bólu mnie zemdliło, więc oparłam się o ścianę. O fuck, zamazuje mi się obraz. W tym samym czasie usłyszałam głosy Liama i Louisa. 

-Co jej zrobiłeś-chłopak go popchnął i przydusił do ściany.

-To, na co zasłużyła-splunął na mnie. 

-Mia nie zamykaj oczu-Louis poklepał mnie po policzku. 

-Zostaw mnie, tak czy siak chcesz mnie zabić-szepnęłam.-Będziesz miał czyste ręce. 

-Ale nie teraz i nie tak-powiedział to w taki sposób, że tylko ja słyszałam.

Albo mi się śniło, albo on to powiedział, żeby mnie uspokoić. Po chwili poczułam, jak ktoś bierze mnie na ręce. Zaraz chyba zwymiotuję z bólu.

-Louis, mdli mnie-jęknęłam i usłyszałam głos Liama.

-Sorka, ale to nie Louis. Wiem, że chcesz go tu bardziej niż mnie, ale muszę ci wystarczyć-zaśmiał się, a ja zmarszczyłam brwi.

-Mówiłam, żebyś przestał. Nie chcę go, myślałam, że on mnie wziął, bo ze mną rozmawiał.

-Okey, nie tłumacz się. 

Położył mnie na moim niby łóżku, a ja się wyciągnęłam. Ałć, boli w kit, znowu będzie siniak. Czyżby wspomnienia wracały? Uf nie za fajnie.






Liam pov*

Wziąłem Mię do pokoju i położyłem na łóżku. Zabiję tego gnoja Harrego, nigdy nie miał szacunku do kobiet. Nie mówię o jakichś dziwkach z ulicy, bo do nich to nawet ja nie mam szacunku, ale Mia? Wyszedłem na chwilę i spotkałem Louisa na korytarzu.

-Co z nią?

-Jest, ok. Wystraszyłeś się-założyłem ręce na klatce. 

-Zdaje ci się. 

-A to, że ją kochasz? Wiesz, co powiedziała, jak ją niosłem? Zaczęła zdanie od słowa Louis, czy gdyby jej na tobie nie zależało, powiedziałaby to? Nie. Miała nadzieję, że to ty ją niesiesz, a nie ja. 

-Nie kocham jej stary,przy najbliższej okazji ją zabiję. 

Spojrzałem na niego z powagą w oczach i na twarzy, chyba się przesłyszałem.

-Kłamiesz, nie zrobisz tego. 

-Zrobię. Za długo to ciągnę. Powinienem to zrobić od razu.

-Nie pozwolę ci jej zabić-fuknąłem na chłopaka.

-Nie masz nic do gadania-westchnął zirytowany.

-To co jej zrobisz, co? 

-Zostawimy ją na akcji. Albo ją wezmą, albo zabiją. Prędzej czy później zginie.

-Pojebało cię? 

-Nie, zacząłem myśleć.

-Kiedy to zrobisz?-muszę wiedzieć wszystko.

-Za tydzień, do tego czasu są dwie akcje. Zmylimy ją, że normalnie z nami jeździ,a na końcu zostawimy-powiedział obojętnie. 

-Jak mam z nią rozmawiać skoro wiem, że zginie.

-Przyzwyczaisz się. Każdy przychodzi i odchodzi-wzdrygnął ramionami. 

-Ten idiota ci nagadał tak?

-Nie, sam do tego doszedłem.

-No to do tego czasu dopilnuję, żeby była szczęśliwa. Nie pytam o zgodę.

-Rób co chcesz-machnął ręką i sobie poszedł.

Jebany kutas, nie pozwolę jej zabić. Wróciłem do dziewczyny i zobaczyłem, że nabiera kolorów. 

-Zabiorę cię gdzieś.

-Gdzie niby?-podparła głowę ręką.

-A gdzie chcesz?

-Jest ciepło, a dawno nie byłam nad jeziorem.

-To za dwie godziny jedziemy.  Uszykuj się później.

Nie minęła nawet godzina, a ona już była gotowa. Spojrzała na mnie, zapinając pas.

-Louis ci pozwolił mnie zabrać?

-Nie pytałem się. On mną nie rządzi.

-Tobą nie, ale ja to co innego-oparła głowę o szybę.-Zrobisz coś dla mnie-momentalnie ożyła.

-Zależy co-uśmiechnąłem się.

-Wypuść mnie-dobra, tego się nie spodziewałam.

Na chwilę spojrzałem przed siebie i westchnąłem.

-Nie mogę. Przykro mi.

-Proszę Liam!-złożyła ręce ja do modlitwy.

-Nie, jedynie ci pozwolę się z kimś spotkać, nic więcej.

-I tak dobrze-powiedziała już z lekka zrezygnowana. 

-Sorka, chciałbym, ale nie mogę. 

-Ok, rozumiem. 

Jechaliśmy jeszcze kilka minut i znaleźliśmy się nad jeziorem. Dziewczyna rozebrała się do kostiumu po czym wskoczyła do wody. Dobrze umie pływać. Wszedłem do wody oraz sam zacząłem nurkować i tak dalej. Było zajebiście, ale po pewnym czasie mi się znudziło. Wyszedłem i usiadłem na piasku.

-Skąd wiedz, że nie ucieknę?-spytała, siadając obok mnie.

-Bo wziąłem cię tu, ufając ci. 

-Znasz mnie kilka dni-zauważyła, a ja się uśmiechnąłem.

-Ale widzę, że jesteś fajna. Tylko nie chcesz się przyznać-pacnęła mnie w ramię.

-Nie kocham go.

-Bądź ze mną szczera. Czujesz cokolwiek do Louisa. 

-Nie-powiedziała szybko, ale słyszałem cień zawahania w jej głosie. 

-Mnie nie oszukujesz, ale samą siebie.

-Ah, no dobra. Nie wiem, co to, ale nie miłość. On mnie intryguje, jest tajemniczy, ale mnie czasem przeraża.

-I to chciałem usłyszeć-uśmiechnąłem się, a ona pobiegła jeszcze na chwilę do wody. 

Skakała z pomostu, robiąc różne przewroty. Widać, że dobrze się bawiła. Żal mi było to przerywać.

-Mia, chodź, bo jeszcze mamy do kogoś jechać, nie?

Pokiwała głową i wyszła na brzeg. Podałem jej ręcznik, którym się wytarła. Zaraz po tym jak wróciła przebrana, poszliśmy do auta.

-To gdzie?

-Wiesz gdzie mieszka Layla?

-Wiem, ale czemu ona, a nie rodzina?

-Bo tak-powiedziała szybko.

Już wiedziałem, że mam nie poruszać tego tematu. Spojrzałem przed siebie i pojechałem pod dany adres. Mia wyleciała, jak oparzona z samochodu i zaczęła gwałtownie dzwonić. Drzwi się otwarły, a dziewczyna nie myśląc o niczym, wskoczyła na Laylę. 

-Mia-szepnęła Layla i oddała uścisk. -Co się z tobą działo? Martwiłam się.

-Ah Louis mnie zamknął,a ty nie z Niallem?

-Chodź do środka, chcesz coś pić?

-Dwa razy kawę-powiedziałem za Mię i usiadłem w fotelu.

Siedziałem nasłuchując dziewczyny. Widać, że Layla się martwiła i to strasznie. 

-No więc co? Ty nie z Niallem?

-Skomplikowane, on mi nie daje spokoju i cały czas pisze, że jestem jego, ale udało mi się go uprosić, żebym mieszkała tutaj, a on mógł przychodzić kiedy chce-powiedziała, rozkładając się na kanapie.

-Ja? Pobita i obrażana przez Harrego, dowiedziałam się, że zginę, bo mnie Louis zabije-spojrzałem na Laylę i zobaczyłem, że się spięła.

-Nie zabije, nie martw się-powiedziałem do obydwu, żeby się uspokoiły. 

-Ale mogę wiedzieć czemu nie odpisywałaś?-fuknęła na nią Layla, podając mi kawę.

-Nie mam telefonu, popsułam. 

-Nie mówiłaś nic. Bym ci kupił-znowu wtrąciłem.

-I widzisz, wszystko gra-powiedziała przyjaciółka i się uśmiechnęła.-Nie chcesz wiedzieć, co twój ojciec wyrabiał, gdy tu przyszedł. Był wściekły i mogę śmiało stwierdzić, że byłoby źle, gdyby Niall nie przyszedł-poprawiła włosy i spojrzała na Mię.

-Uuuuu bohater-cmoknęła do niej.

-To jest jedyny raz, gdy się cieszyłam i to bardzo, że on przyszedł o późnej godzinie. Nawet jest fajny-powiedziała ciszej i się zarumieniła.

Oj Niall będzie skakał z radości, jak mu powiem. Mia na mnie spojrzała i się uśmiechnęła, ja w tym czasie napisałem do Zayna, żeby pojechał i kupił jakiś dobry telefon. Mogła mi wcześniej powiedzieć, to bym sam kupił.

-Co mu zrobił? Nie chcę mieć później kłopotów-westchnęła i spojrzała na swoje nogi.

-Nic, bo kazałam mu zostać w pokoju, ale gdy usłyszał krzyki to zszedł na dół. Wtedy twój ojciec zaczął krzyczeć, że jestem szmatą no i Niall się wkurzył. Walnął mu po czym wywalił z domu, od tamtego czasu tu nie przyszedł. 

-I dobrze, że go masz. Zawsze przy tobie będzie, jak go poprosisz, a to już małe wsparcie, nie?

-Niby tak, ale jak mam być w pełni szczera, to nie raz lubię, gdy przychodzi. 

-No, ale teraz o czymś innym. Jak u twojej mamy?

Zaczęły o czymś rozmawiać, a ja po skończonej kawie wyszedłem z pomieszczenia. Chodziłem trochę po korytarzu, oglądając wnętrze. Mam wrażenie, że Layla biedna nie jest, ale też nie jest jakąś szychą. Spojrzałem na zegar i zobaczyłem, że zrobiło się późno.

-Mia musimy jechać-zawołałem ją i po chwili zobaczyłem, jak wychodzi z Laylą.

-Już idę. Będę pisała, jak znajdę nowy telefon-przytuliła przyjaciółkę.

Wsiedliśmy do auta i zapięliśmy pasy. Mia była uśmiechnięta.

-Podobało się?

-Tak, dzięki Liam. Mogę ci zadać pytanie? 

-Jasne-uśmiechnąłem się. 

-Czy Louis mnie zabije? Powiedz mi prawdę,  proszę. 

Nic jej nie odpowiedziałem, ale ścisnąłem ręce na kierownicy. Kurwa, takiego pytania nie chciałem. 

-Czyli tak-szepnęła i zobaczyłem, że rzednie jej mina. - Liam ja się boję. Nie chcę umierać w takim wieku.

-Mia on chce cię zabić, ale tego nie zrobi. Skoro mi ufasz, to mi uwierz, że on coś do ciebie czuje. Nie znasz go, tak jak ja. Nie widzisz, jak na ciebie patrzy. Louis zabijał od razu, każdą osobę, która widziała za dużo. Ciebie nie zabił do dzisiaj. Nawet cię nie pobił, a u niego to cud. Daj mu czas, żeby zrozumiał,  co robi.  Jedno wydarzenie w życiu go zmieniło. Nie umie wyrażać uczuć-powiedziałem spokojnie. 

-Jakie wydarzenie-Mia hamowała płacz. 

-On sam ci musi powiedzieć. Ja tego nie zrobię. Nie przejmuj się.  Masz wsparcie u mnie, Zayna i Nialla. Harry to Harry, on jest jeden.

-A Louis? 

-O nim już mówiłem. Jakby co, to ci pomogę. 

-Dzięki Liam. 

Uśmiechnąłem się do dziewczyny i w głowie zawitał mi plan. Może by namówić chłopaków, w sensie Zayna i Nialla, żeby tak jak ja, namawiali Louisa na zmianę zdania. Nie wierzę, że Lou zabije Mię. Daję mu góra tydzień, do kluczowej akcji, a chłopak  przyzna, że czuje coś do dziewczyny. 





CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

Przepraszam za błędy :D


sobota, 7 marca 2015

Rozdział 6

Louis pov*

Stałem przed drzwiami całkowicie zszokowany. Czy ją do końca pojebało? 

-Mia kurwa, otwórz drzwi-wydarłem się.

-Przepra...-próbowała się wydukać, gdy powoli otwarła drzwi, ale jej przerwałem.

-Czy ty do cholery ze mną igrasz, bo mnie dzisiaj po prostu wkurwiasz. Co ci przyszło do głowy, żeby mi prawie zajebać w nos z drzwi,co?

-Nie chciałam-zaczęła się cofać.-Ale ty miałeś broń i...

-I prosisz się, żebym ją użył, tak?-uśmiechnąłem się, podchodząc.

-Nie, nie. 

-Co nie, skarbie?-uśmiechnąłem się, widząc, że prawie płacze.

-Nie chcę, żebyś go użył.

-Wychodzę z chłopakami, więc będziesz sama. Nie próbuj uciekać, bo ci się nie uda. Rób, co chcesz-powiedziałem obojętnie i wyszedłem. 

-Ok-szepnęła. 

Jak ja kocham, gdy ludzie się mnie boją. Poszedłem do auta i pojechałem w miejsce, gdzie byliśmy umówieni. Mamy do odebrania jakąś paczkę. Nie wiem nawet, co w niej jest, ale nam dużo zapłacono, więc opłaca się to zrobić. Nie minęła godzina, a z uśmiechem na twarzy wręczyłem torbę mojemu zwierzchnikowi. 

-Dobra robota Tomlinson. Do następnego razu.

-Narka-kiwnąłem mu i poszedłem do samochodu.

Pojechałem prosto do domu, chłopaki pewnie gdzieś pojechali. Na milion wiem, gdzie jest Harry. Wszedłem do mieszkania i zobaczyłem, że świeci się w kuchni. Po cichu stanąłem na progu. Zobaczyłem jak Mia je jakiś jogurt, grzebiąc w lodówce. Stałem bez żadnych emocji z założonymi rękoma. Dziewczyna się odwróciła i znieruchomiała.

-Ja już idę. Przepraszam, że....

Chciała wyjść z pomieszczenia, ale w ostatniej chwili zrobiłem krok w bok. Mia prawie na mnie wpadła, co wywołało to u niej rumieńce. Spojrzała mi w oczy, szukając złości.

-Boisz się-prawidłowo. Nie masz, za co przepraszać, zjedz ten jogurt i idź spać, jest późno.

Patrzyła na mnie jak na idiotę. No dobra, jak wychodziłem to miałem ochotę jej walnąć. 

-Dziękuję-szepnęła, a ja poszedłem do góry. 

Po kąpieli, położyłem się spać. Byłem znowu zmęczony. Odkąd jest tu Mia, nie ma dnia, w którym bym szedł normalnie spać. Leżałem chwilę, gdy do głowy wpadł mi pomysł. A może by ją włączyć do jednej z akcji. Nikt by jej nie podejrzewał,a odwracała by uwagę.Jesteś geniuszem stary. Z tą myślą zasnąłem i nawet nie wiem kiedy, dziewczyna przyszła do pokoju i poszła w moje kroki. Rano po przebudzeniu, nie było jej w pokoju. Ciuchy były porozrzucane po całej podłodze, pewnie  nie wiedziała, co wybrać. Typowa dziewczyna. Zszedłem na dół i zobaczyłem jak stoi w kuchni. 

-Już wstałaś?-powiedziałem, a on podskoczyła, odwracając się.

-Tak. Chcesz, też zrobiłam dla ciebie-pokazała talerz z jajecznicą i bekonem.

Uniosłem kąciki ust. 

-Zasmakowało ci.

-No fakt, jest dobre-powiedziała cicho i zaczęła jeść. 

Po chwili ciszy, w końcu się odezwałem. Nie będę jej trzymał cały czas w domu.

-Nie chcesz, gdzieś jechać?

-Co?-powiedziała, nie dowierzając. 

-To, że tu jesteś, nie znaczy, że nie będziesz nigdzie wychodzić.

-Kolacja w restauracji?-palnęła, ona najpierw mówi, później myśli.

-Nie przeginaj Mia-powiedziałem sucho, ale w oczach miałem rozbawienie.-Centrum?

-Sam wybierz, a mam jedno pytanie.

-Jakie.

-Skoro tam jedziemy, to będę dzisiaj żyła?-wywołało to u mnie uśmiech, oj pobawimy się.

-Nie wiem, nie znasz dnia ani godziny. 

Odłożyłem talerze i poszedłem już do auta. Dziewczyna nie wracała i nie wracała.

-Długo jeszcze? Nie mam całego dnia-warknąłem, a ona na mnie spojrzała.

-No sory, że chciałam się ubrać. 

-No sory, że zapomniałem, że jesteś dziewczyną-zmrużyła na mnie oczy i odwróciła się w stronę okna. 

-Jesteś chamem.

-Mówiono mi już gorsze rzeczy-zaśmiałem się, wciskając pedał gazu.-To co? Ciuchy?

-Nie mam kasy.

-Bo ja płacę-weszliśmy do środka, a moją twarz obwiało ciepłe powietrze.

-Nie będziesz na mnie wydawał-fuknęła zdenerwowana.

Jeśli ona myśli, że ludzie mnie powstrzymają do opieprzenia jej, to się myli. 

-Będę, ty mi nie rozkazujesz.

-Pieprzony kontroler-szepnęła, ale to usłyszałem.

Momentalnie na mnie spojrzała, a ja się zatrzymałem i odwróciłem. Strzeliłem jej z otwartej ręki w policzek. Nikt nie zareagował. No bo kto by się odważył, wchodzić mi w drogę. 

-Jeszcze raz, a zrobię coś gorszego.

Pociągnąłem ją za rękę do sklepu. Jak mogła się spodziewać, kupiła te rzeczy, które ja zaakceptowałem. 

-Będziesz się tak nie odzywała?-zapytałem, biorąc od niej torby.

Wzdrygnęła ramionami i poszła do kolejnego sklepu. 

-Radzę ci się odezwać-oparłem się o drzwi od przebieralni.

-A co mam mówić. Jak powiem prawdę, to mnie pobijesz-powiedziała i dała mi kolejną bluzkę do torby.

-Możesz nic nie mówić, ale jak pytam, ty odpowiadasz. 

-Mhm-wyszła ze sklepu, a ja po zapłaceniu, ruszyłem za nią. 

Wsiadła do auta i od razu wywołała u mnie śmiech. Nie mogła poradzić sobie z pasem.

-Mnie to do cholery nie bawi-warknęła na mnie. 

-Nie tym tonem-ścisnąłem delikatnie jej policzki, żeby się zamknęła. Spojrzałem w jej oczy, zrobiło się cholernie niezręcznie.-Nie umiesz nawet pasa zapiąć?-zaśmiałem się do niej, żeby rozładować atmosferę.

-Bo się gówno zawinęło.

Oparła głowę o szybę, a ja kontem oka zobaczyłem jak dotyka policzka. 

-Jak przyjedziemy,masz siedzieć w pokoju i nie wychodzić aż po ciebie przyjdę, jasne?

Dziewczyna pokiwała głową, a ja powtórzyłem pytanie.

-Jasne?!

-Tak, Louis.

Sama się prosi o takie traktowanie. Będzie ze mną współpracować, to jej nie pobiję. Kierowałem autem,patrząc na drogę. W pewnym momencie poczułem dziwne uczucie. Mia się na mnie patrzyła, chyba nawet o tym nie wie. 

-Gapisz się-powiedziałem cicho, patrząc przed siebie.

Odwróciła głowę, a ja z uśmiechem skręciłem na podjazd.

-Nie mówiłem, że mi się to nie podoba. Wysiadka.

Wszedłem za nią do domu i usłyszałem jej rozmowę z Harrym.

-Dziś twój ostatni dzień cioto.

-A skąd ty to możesz wiedzieć-fuknęła.

-A myślisz, że po co to spotkanie-Harry się tryumfalnie uśmiechnął, wiedząc, że wygrał.

Powoli zdejmowałem kurtkę z ramion. W tej cholernej dziewczynie jest coś,co nie pozwala mi jej zabić. Miałem już to zrobić dwa razy, ale w ostatniej chwili się blokowałem. Raz gdy ją zobaczyłem pierwszy raz, chciałem ją od razu zabić, ale jak idiota prowadziłem ją do auta i skutkowało to uderzeniem mnie. Druga szansa, gdy zepchnąłem ją z ulicy. Na początku chciałem ją wywieść gdzieś i zabić, ale na końcu zdecydowałem jechać do jej domu. Ona mnie intryguje. 

-I jak?-spytałem w salonie.

-Arsenal wygrywa-usłyszałem śmiech Nialla i zobaczyłem złą minę Zayna.

- Twoja dziewczyna już zdążyła mnie wkurzyć-Harry.

-To nie moja dziewczyna, debilu.

-A może coś ważniejszego?-powiedział Liam.-Wieczorem akcja, a my nie mamy planu. 

-Wiem, ale coś wymyśliłem wczoraj.

-Ja też-usłyszałem Zayna i pokazałem,żeby mówił.-Może by zabrać lalkę Louisa. 

-W jakim sensie?

-No jako jakby łapówkę. Zajmą się nią,a my spokojnie zrobimy swoje.

-Miałem ten sam pomysł-przybiłem z nim piątkę.

-Później możemy ją zostawić, niech robią z nią co chcą-powiedział Zayn, a ja zmarszczyłem brwi.

-A może ją weźmiemy z powrotem?-wypaliłem, a wszystkie oczy z Harrym na czele, spojrzały na mnie.

-Ty masz łeb, będziemy ją tak wykorzystywać za każdym razem. Będziemy mieli ułatwioną sprawę z ochroną-poklepał mnie Liam i się uśmiechnął.

-No właśnie-powiedziałem.-Nie możemy stracić takiej okazji.

-Myślałem, że powiesz coś głupiego-Harry.

-Jest!!!! Widzisz idioto, mówiłem, że strzelą-Zayn zaczął się drzeć na Nialla, gdy Chelsea strzeliła gola.

-Wal się, jeszcze wygrają-splunął i wgapiał się dalej w telewizor.

Cały dzień przesiedziałem na rozmyślaniu, co z wieczorem. W końcu przyszedł czas. Sięgnąłem swoją broń i włożyłem za pasek.

-Idź po nią.

-Ok-założyłem skórzaną kurtkę.

Ruszyłem po schodach na górę i przed samymi drzwiami natknąłem się na Liama.

-Coś do niej czujesz-powiedział z uśmiechem.

-Co? Nie pierdol.

-Myślisz, że ja się dałem nabrać? Broniłem cię tylko dzisiaj. Widzę, że to nie chodzi, o to, żeby ją cały czas wykorzystywać, ty nie chcesz jej zostawić. Oni się nabrali, ja nie.

-Weź coś na głowę człowieku.

Wszedłem zły do środka pokoju. Leżała na łóżku, czytając książkę. Przeniosła wzrok na mnie.

-Mia pomożesz nam, chodź.

-A w czym-powiedziała.-Nie ufam ci.

-Opowiem w drodze, ok?

-No dobra. I tak nie mam wyboru-westchnęła, zakładając sweter.

-Dobra dziewczynka-zaśmiałem się, klepiąc ją po plecach.

Wsiadła do auta bez gadania i jechała razem z nami. Patrzyłem na nią, jednocześnie trawiąc co powiedział Liam. Ja się w niej nie zakochałem, nie wiem co to miłość. Nie umiem jej okazywać. 

-Co ja mam robić-powiedziała niepewnie.

-Dobrze by było, jakbyś zniknęła-syknął Harry,a ona zmierzyła go wzrokiem.

-Masz iść do drzwi, które ci pokażemy. Tam będą stali tacy kolesie. Masz z nimi gadać, ale nas nie wydaj.

Pokiwała głową i dalej mierzyła Harrego wzrokiem. Dobrze wiedziała, że jej teraz nic nie zrobi. Oni obdarzają się uczuciem-zaśmiałem się w myślach. Wyszła z samochodu i poszła w stronę dwóch goryli. Plan zaczął działać. Zajęli się nią, a my w tym czasie wślizgnęliśmy się do środka. 

-Harry, lewo-krzyknąłem do przyjaciela, a on nie patrząc, strzelił w tamtym kierunku.

Wbiegliśmy do głównej sali. Było ich więcej niż myśleliśmy. Kuźwa, myśl.

-Ktoś z was musi wejść na ten balkonik do góry-usłyszałem głos Liama z rękawa. -Będzie łatwiej strzelać i ogarnąć sytuację.

-Ja to zrobię, ale Niall mnie osłania.

Szybko tam ruszyłem,ale w pewnym momencie usłyszałem świst kuli przy uchu. Czas mnie nauczył, że w takiej chwili się nie zatrzymujesz i nie rozpamiętujesz, że było blisko. Skoro żyjesz i cię nie trafiła, to było daleko. Wszedłem szybko po drabince z pistoletem w zębach. Zobaczyłem cały magazyn. Każdy jak na dłoni. 

-Niall obejdź powoli samochód, bo ktoś idzie do ciebie z drugiej strony-powiedziałem do rękawa i zobaczyłem, jak strzela do kolejnego faceta. 

Kiwnął mi w ramach podziękowania i obejrzałem resztę. Radzili sobie, ale już się męczyli. Z resztą sam się denerwuję. Strzeliłem kilka razy w dół, gdy widziałem, że ktoś się zakrada do nich. Po magazynie rozlegał się huk strzałów,  a po chwili nastała cisza. Wychyliłem się i znowu prawie oberwałem.

-O ty huju-naładowałem broń i na ślepo zacząłem strzelać, dostał.-Kocham tą robotę-szepnąłem do siebie. 

Głęboko wciągnąłem powietrze i je wypuściłem. Oparłem się o balustradę. Zszedłem na dół i razem z chłopakami zabraliśmy cały towar i broń. 

-Dobra robota-zaśmiałem się, widząc ilość towaru i kasy.

Wyszliśmy na zewnątrz i w tym samym momencie, usłyszałem wystrzał. Liam mnie popchnął na ziemię za drzewo. 

-Nie zapomnieliśmy o czymś?

-Kurwa, ochroniarze-powiedziałem po chwili namysłu.

-Uciekamy, jest ich trzech-usłyszałem Harrego.

-Mają Mię-Liam uniósł brwi.

-Kurwa-krzyknąłem, łapiąc się za włosy.-Mają Mię-powiedziałem do Harrego.

-No to ją zostaw, czekam w aucie do cholery.

-Nie taki był plan-darłem się do rękawa.

-Pomożecie-spojrzałem na Zayna i Nialla.

-Jasne. Kocham tą robotę-zaśmiał się i przypomniałem sobie, siebie kilka minut wcześniej.

-Niall strzela do blondyna, Zayn do największego goryla, a ja ostatnim się zajmę. W tym czasie Liam leci po Mię. 

-Spoko-usłyszałem głos.

-Raz , dwa i trzy-wychyliłem się zza drzewa i strzeliłem.

Trafiłem bez problemu. Na ziemi leżało już ciało w które trafiłem ja i Niall. Co do cholery robi Zayn?! Debil nie trafił, akurat teraz? Kurwa Liam. Biegł w stronę Mii, a gdy do niej dotarł zasłonił swoim ciałem, żeby nie dostała z kuli. Zobaczyłem jak cel Zayna wymierza w Liama. Próbowałem przeładować broń, ale się zacięła. Jebane szmelstwo, no dalej. Szarpnąłem jeszcze raz i nic. Wtedy usłyszałem huk wystrzału. Cały spięty i zdenerwowany spojrzałem w górę.

 

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Mam nadzieję, że wybieram dobre momenty na skończenie rozdziałów xd Przeprasza za błędy i do nn :D

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 5

Mia pov*

Weszłam powoli do domu i zamknęłam za sobą drzwi. Słyszałam śmiechy w jednym z pomieszczeń, ale za nim zdążyłam zrobić krok, zobaczyłam Harrego. Na mój widok ,szeroko się uśmiechnął. 

-Kogo ja tu widzę-podszedł do mnie, ale ja się cofnęłam.-Dać się złapać po raz kolejny? Klawe.

Spojrzałam na niego jak na idiotę, a jego to nie ruszyło. Chciałam mu coś odpowiedzieć. Strach wygrał i sobie odpuściłam. W tym samym momencie wszedł Louis.Spojrzał na naszą dwójkę.

-Widzę, że zapoznajesz się z Harrym.

-Tak-parsknęłam, na co on ruszył w moją stronę.

Cofnęłam się o dwa kroki jednocześnie wpadając na Louisa. Usłyszałam jego cichy śmiech. 

-On ci nic nie zrobi-szepnął mi obok ucha, a ja stałam jak słup.

-Nie bądź tego pewien, skoro ty nie umiesz z nią skończyć, to ja to zrobię.

-W sumie masz rację-znowu zaczął się śmiać.-Jednak się bój-zwrócił się do mnie.

Miałam ochotę się zapaść. Czy te dupki nie ogarniają, że gadanie o mojej śmierci i to w mojej obecności jest dla mnie jakby trudne? Ciekawe jak oni by się czuli. Banda pacanów. Zmierzyłam ich wzrokiem i spojrzałam na chłopaka, który wyszedł z kuchni. Tego nie znam.

-Długo jeszcz...kto to?-zmarszczył brwi.

-Sławna Mia-usłyszałam Harrego, który poszedł w swoim kierunku.

-Pogromczyni Tomlinsona? Zaszczyt poznać-wyciągnął rękę, a ja podałam mu swoją.

-Już się naśmialiśmy? Chcę ją oprowadzić-fuknął i pociągnął mnie za rękę.

OK, chyba go rozzłościli, ale to nie moja wina, że uderzenie go w brzuch przyszło mi pierwsze na myśl. Niech dziękuje mojemu ojcowi. O fuck. Uderzyłam go krzesłem i można powiedzieć, że zniknęłam. Choć w sumie spędzę tu ostatnie dni, nie ma różnicy. 

-Tu jest biblioteka-otwarł drzwi, a ja zobaczyłam pełno regałów z książkami.

-Super-powiedziałam, bo lubiłam sobie poczytać.

Już chciałam po jakąś sięgnąć, gdy poczułam burczenie w brzuchu. Louis na mnie spojrzał.

-Jak cię oprowadzę, to zjesz ze mną kolację.

-Nie chcę-szepnęłam, a on po raz kolejny przycisnął mnie do ściany.

-Nie zadawałem pytania tylko stwierdzałem fakt. Pójdziesz grzecznie do kuchni i razem zjemy-puścił moje ręce.

On cholernie nie lubi, gdy ktoś mu się sprzeciwi. Poszłam za nim do następnego pomieszczenia. Zapalił światło.

-Sala kinowa, często oglądamy tu filmy z chłopakami. 

-Można tu spać?-powiedziałam widząc, wygodnie wyglądającą pufę.

-Co kto woli-wzruszył ramionami.-Chodź.

Znowu wyszliśmy na korytarz. Ten dom jest duży, co ja gadam ogromny. Rozglądałam się po pomieszczeniach, ale były to chyba pokoje chłopaków.

-Masz do dyspozycji kuchnię, łazienkę i salon. Tu jest sala gier czy tam jak to nazwać.

W środku zobaczyłam stół do bilarda, kręgle, piłkarzyki, stół od ping-ponga, cymbergaja, tarczę do rzucania rzutek, kilka maszyn do gry, duży telewizor z podłączoną konsolą, maszynę gdzie mogłeś porzucać piłkę do kosza i wiele innych. Już chyba wiem który pokój będzie moim ulubionym zaraz obok sali kinowej.  Przeszłam dosłownie każdy kawałek tego pomieszczenia. 

-To miejsce jest oblegane podczas imprez, a ja sam lubię przyjść pograć-usiadł  na stole do bilarda. 

-Czemu mnie nie zostawisz?-powiedziałam cicho, a on na mnie spojrzał.

-Mówiłem już, za dużo widziałaś. 

-Ale czy ty nie rozumiesz, że ja nikomu nie powiem-schowałam twarz w dłonie.

-Widocznie nie, chodź dalej-otwarł drzwi.-Tu jest nasze biuro i wchodzisz jeśli naprawdę musisz. 

Pokiwałam tylko głową, nie miałam ochoty komentować. Były jeszcze około trzy pomieszczenia. Na końcu musiałam iść do kuchni z chłopakiem.

-Czemu jesteś tak cicho?

-Nie chcę się nieodpowiednio odezwać-mruknęłam.

-Ale jak pytam to odpowiadasz-odpowiedział mi takim samym mruknięciem.-Lubisz jajecznicę z bekonem?

-Nie jadłam. To znaczy jadłam, ale nie razem-szybko dodałam i spojrzałam na Louisa.

-No to będzie pierwszy raz.

Patrzyłam tempo na chłopaka, który robił mi kolację. Nie wiem, co mu się stało. Jeszcze gdy tu jechaliśmy, zabijał mnie wzrokiem i cały czas dogryzał,a teraz mi robi kolację. Potwierdza się to, co pomyślałam, gdy go zobaczyłam po raz pierwszy. Louis jest cholernie tajemniczy. W pewnym momencie usłyszałam jego telefon, który wyrwał mnie z rozmyśleń.

-Siemka....no spoko....na pewno...nie jestem taki pewien-uśmiechnął się, a ja cały czas patrzyłam na jego ruchy.-No ok, dzięki-powiedział w końcu i się do mnie odwrócił, chowając telefon.-Możesz iść się przebrać, masz ciuchy do góry na korytarzu, przy moim pokoju.

Poszłam na górę i zobaczyłam dwa kartony z nowiuśkimi ciuchami. Wniosłam je do środka po czym wyjęłam sobie pierwszą lepszą bluzkę oraz spodnie dresowe. Będzie mi się wygodnie w tym spało. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Duże łóżko stało na środku, a obok okna była umieszczona mała kanapa. Przy drzwiach od łazienki stała szafa. Ściany były w kolorze kremowym z namalowanymi wzorami. Niektóre muszę przyznać, że były ładne. Zeszłam po schodach na dół, ale za nim doszłam do kuchni wpadłam na Harrego. Czujecie to moje szczęście?

-Siema cioto, co porabiasz?-zagrodził mi drogę.

Próbowałam go ominąć, ale mnie przytrzymał.

-Pytałem o coś? Mnie się nie ignoruje. 

-Idę do kuchni-jęknęłam, masując nadgarstek.

Spojrzał na mnie i chamsko uśmiechnął. 

-Mogę ci obiecać, że twoje życie tu będzie katorgą. Trapi mnie jedno pytanie. 

-Jakie?-powiedziałam zdenerwowana, bo nie chciał się odwalić.

-Grzeczniej. Jestem ciekaw za ile dajesz?

-Co?-wydukałam, gdyby nie to, że się go boję, walnęłabym mu z liścia.

-A może nie, pamiętasz naszą wizytę? Przyszedł jakiś facet. Ile ci dał za godzinę?

-Spieprzaj. Jesteś porąbany. Nie wiesz nawet kim on był.

-Twoim klientem. Ja mam nadzieję na darmową noc-podszedł i chciał mnie pocałować, ale mu się wyrwałam.

Pobiegłam do pierwszego lepszego pokoju. Okazało się, że to sala kinowa. Położyłam się na jednej z puf w kształcie piłki. Łzy leciały mi ciurkiem po twarzy. W jednym miałam rację. Jest tu wygodnie i można spać. Leżałam tak jakieś osiem do dziesięciu minut, gdy usłyszałam otwierane drzwi. 

-Miałaś mnie słuchać. Kazałem ci wrócić, a ty co robisz? Jak ci się nie podoba, to będziesz mieszkała w garażu. 

-Przepraszam-wzięłam oddech, ścierając łzy.

-Dalej, bo nie mam czasu. 

Pociągnął mnie w górę, pomagając wstać i poszłam za nim do kuchni. Zastałam już dwa talerze z jajecznicą i bekonem. Usiadłam na krześle, a on naprzeciw mnie. 

 

 

 

 

 

 

Louis pov*

 

Czekałem na nią aż wróci, ale jakoś tego nie robiła. Wyszedłem zły z kuchni. Próbuję być miły i jej nie pobić, a ona mi odpierdala takie coś. Przeszedłem kilka pomieszczeń i nic. 

-Widziałeś ją-zapytałem Harrego, który wchodził do biura.

-Sala kinowa-powiedział obojętnie i tyle go widziałem.

Wściekły wszedłem do pokoju. Leżała na jednej z puf. Zabiję ją normalnie. Po krótkim opieprzu poszła ze mną do kuchni. Chociaż się nie stawia. Siedziała, niby jedząc, a niby grzebiąc widelcem w talerzu. 

-Nie smakuje ci-upiłem łyk kawy ze szklanki.

-Jest super, ale...

-Ale? Coś nie tak.

-Nie ważne-odwróciła wzrok i zaczęła jeść.

Jadła cały czas w ciszy, a gdy skończyła, raczyła się odezwać.

-Pokażesz pokój?

-Tak.

Odłożyła talerz po czym do mnie dołączyła. Wszedłem do mojego pokoju. Spojrzała na mnie.

-To twój pokój.

-I twój.

-Ja nie będę z tobą spała-jęknęła, a mnie to rozbawiło.

-Bo nie będziesz, na tym łóżku spałem tylko ja. Żadna dziewczyna jeszcze na nim nie leżała.

-Co?-powiedziała, biorąc bluzkę z kartonu po czym zaczęła ją przewracać w palcach.

-Pstro, mówiłem i nie będę powtarzał. Na tym łóżku spałem tylko ja, żadna dziewczyna, a w sumie nikt na nim nie leżał ani nie spał. Ty też nie będziesz. Kanapa-wskazałem, a ona do niej podeszła.

Rozłożyła ją z łatwością, ale widziałem, że jest zmęczona. Ten dzień był za długi nawet dla mnie.

-Wiesz, zawsze masz pokój Harrego-uśmiechnąłem się, a ją jakby zemdliło.

-Nie dzięki, kanapa starczy. 

Rzuciłem jej poduszkę z kołdrą, którą rozłożyła na swoim ''łóżku''. Nachyliła się, żeby ją wyrównać, a ja zobaczyłem siniaka na plecach. Ok, tego nie widziałem wcześniej.

-Co to jest?-dotknąłem ją, a ona odskoczyła jak oparzona i uciekła na drugą stronę.-Luzuj, przecież ci nic nie robię.

-Nic, nie wiem o czym mówisz-cały czas unikała mojego wzroku. 

-Ukrywasz coś-mruknąłem, wracając do swojego łóżka. Zdjąłem wszystko oprócz bokserek.

-Zdaje ci się-szepnęła, kładąc głowę na poduszkę.

Zacząłem się po cichu śmiać.

-Mi się nic nie wydaje Mia. Śpij spokojnie, chociaż nie, bo nie znasz dnia ani godziny-powiedziałem, śpiewająco i mogłem się założyć, że nie pomogłem jej spać. 

Noc przespałem spokojnie. Zero dziwnych snów, zero jakichś leków i zero pasów. Obudziły mnie głosy z dołu. Co oni tam odwalają?! Przeniosłem wzrok na kanapę, Mia spała. Powoli przetarłem oczy i zauważyłem, że na dworze pada deszcz. Drobne krople odbijały się o szybę. Słysząc następne krzyki, zszedłem na dół. 

-A może byś się od niej odwalił, co?-Niall stał przy Zaynie i wyglądał jakby miał go zabić.

-A może ona by nie wtykała rąk,w nie swoje sprawy-warknął na niego.

-Mogę wiedzieć, co tu się dzieje do cholery?-stanąłem między nimi i dopiero teraz zobaczyłem, że Layla siedzi w fotelu.Wyglądała źle, chyba nadal ją trzyma grypa. 

-Ona znalazła nasz sejf na broń i narkotyki. I co zrobiła? Zaczęła je wysypywać.

Spojrzałem na dziewczynę, a ona dosłownie zatopiła się w oparciu fotela. Wziąłem głęboki wdech. 

-Prawie wszystko zdążyłem uratować. O co ci do cholery chodzi co?-Niall zaczął do niego podchodzić.

-Spokój-pociągnąłem go do tyłu.-Nie rób już o to afery-spojrzałem na Zayna.

W tym momencie zobaczyłem jak Mia wchodzi do salonu. 

-Mia wyjazd na górę-pokazałem ręką na schody.

-Ale...

-Powiedziałem kurwa wypad-krzyknąłem, a ona momentalnie zniknęła z mojego pola widzenia. 

-Co ty kurwa pierdolisz? Prawie zmarnowała nam tysiaka. 

-Ale tego nie zrobiła idioto-Niall cały czas ją bronił.

-Cisza-znowu się wydarłem.-Ty skończ temat, a ty dlaczego to zrobiłaś?-spojrzałem na nią.

-Bo ja...ja..narkotyki niszczą zdrowie,a...ja...nie chcę, żeby Niall je brał-w końcu wyjąkała, a chłopak na nią spojrzał, przechylając głowę.

Nie ogarniam co między nimi jest, ale Niall wyglądał jakby ktoś mu dawał nagrodę Nobla. 

-Już tego nie zrobi-spojrzał na nią, a ona pokiwała głową.

-Widzisz wszystko jasne, ona tego nie zrobi, a ty skończ temat.

Zayn poszedł zły do swojego pokoju,a Niall podszedł do Layli. Przytulił ją, a ona położyła głowę na jego ramię i zamknęła oczy. Poszedłem na górę do Mii. 

-Czego chciałaś?-warknąłem zły, że miała czelność jeszcze mi się postawić.

-Byłam głodna i chciałam śniadanie.

-I to nie mogło poczekać?-warknąłem po raz kolejny.-Chodź, zjesz kanapki? 

-Tak-wstała i poszła za mną.

-Skąd masz te siniaki?-mruknąłem cicho, ale tak, żeby ona słyszała.

-Nie ważne. 

-Nie ma nie, mów-ona mnie dzisiaj denerwuje. 

-Trudne dzieciństwo-tak do cholery, a ja jestem baletnicą.

-I mam wierzyć, że ci zostały przez tyle lat?-wyjąłem chleb i zacząłem go smarować.-Ile w ogóle masz.

-Osiemnaście-oparła się o stół. 

-Hmmm przynajmniej w czasie śmierci, będziesz pełnoletnia-zaśmiałem się. 

Spojrzała na mnie z miną pełną wyrzutów. Uważaj, bo się wzruszę.

-Czemu ty mi to robisz? I tak mam zjebane życie.

-Bo lubię mieć władzę nad ludźmi, a teraz jesteś ode mnie zależna. 

-Jesteś chory-splunęła na mnie, a ja przerwałem robienie śniadania. 

-Wiem to Mia, a po drugie widzę, że ktoś się zrobił śmielszy. Trzeba to zmienić, bo zajdziesz za daleko.

Dziewczyna momentalnie oprzytomniała i wyprostowała się na krześle. Przesunąłem do niej talerz. Podniosłem głowę, a ona w tym czasie pisała coś na komórce.

-Co ty do cholery robisz?-wyszarpnąłem go.

-Daj mi to.

-Chciałaś wezwać pomoc, szmato.

-Nie. Sms do Layli, obiecuję. 

-Kłamiesz.

-Proszę, będziesz widzieć, co piszę-zaczęła mnie błagać. Niech spierdala.

-Nie-rzuciłem nim o ścianę, roztrzaskał się w drobny mak.-Pilnuj się, bo już mi dzisiaj dwa razy podpadłaś, a ja mogę skończyć z tobą szybciej niż myślałem.





Mia pov*

Usiadłam przy ścianie i zaczęłam płakać. Koniec ze mną. Co ja mam teraz zrobić.  Gdy byłam z ojcem, wiedziałam, że przeżyję, teraz wiem, że on mnie zabije. 

-Siema cioto, oj Déjà vu?

-Wal się-wytarłam łzy. 

-Na jego miejscu bym z tobą skończył od razu. Kulka w łeb i po tobie.

-Spierdalaj idioto-krzyknęłam i wiedziałam, że przesadziłam. 

Twój błąd-już miałam dostać, gdy jego rękę złapał Liam.

-Zostaw ją.

-Bohater się znalazł?-fuknął na niego.

-Tak, wypad, już-wskazał na drzwi.

Oboje wyszli, a ja postanowiłam iść do biblioteki. Poszłam do działu ''nowości''. Znalazłam książkę pt.:''Utrata''  .  Siedziałam tak w środku przez trzy godziny. Książka była mega i bardzo wciągała. Już chciałam brać następną część, gdy usłyszałam głos Louis, który mnie wołał.

-Mia, kochanie, do mnie-pierwszą część zdania powiedział w taki sposób, jakby chciał mnie skusić i normalnie zabić. Drugą za to krzyknął, więc momentalnie się pospieszyłam. 

Otwarłam drzwi i jednocześnie je zatrzasnęłam z hukiem. Louis stał po drugiej stronie z pistoletem w ręce. Co ja najlepszego narobiłam? Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, już po mnie. 




CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Jest i następny rozdział. Naprawdę, naprawdę proszę o komentarze.  Nie wiecie jak motywują do pisania. Przepraszam za błędy, do nn <3