Mia pov*
W sumie dobrze, że rodzice Layli są bogaci. Mogę bez problemu korzystać z basenu, który jest z tyłu domu. Można powiedzieć, że to wykorzystywanie, ale dla mnie to korzystanie z atrakcji, jakie tu mamy. Po tym jak przepłynęłam kilka długości basenu, wyszłam z wody. Obok miałam rozłożony ręcznik, na który się położyłam.
-Nie boisz się tak leżeć?-usłyszałam dobrze mi znany głos. Bez podnoszenia głowy, wiedziałam, że to Louis.-Ktoś Ci może zrobić zdjęcia i wrzucić do internetu.
-Przynajmniej będę sławna. Nie widzę problemu.
-Tak-parsknął Louis, siadając obok mnie.-Sławna dupa i cycki Mii.
-Nie masz co robić? Bo jakoś ja byłam szczęśliwa, dopóki nie przyszedłeś-uśmiechnęłam się.-Poza tym po co tu jesteś?
-Żebyś ruszyła swoją szanowną dupę i gdzieś ze mną pojechała. Umówiłem się z chłopakami na nogę...
-Nigdzie nie jadę-odpowiedziałam szybko.-W sumie jechałabym, ale nie jeśli będzie tam Styles.
-Nie pytałem się. Masz być gotowa na osiemnastą.
-Może jeszcze będę miała grać? Zapomnij, nie bawię się w to-mruknęłam, wiedząc, że z nim nie wygram. Dzisiejszego dnia jestem na nich skazana.-Layla będzie?
-Będzie i jeszcze jedna dziewczyna.
-Chociaż coś-westchnęłam. Rozmawiałam jeszcze chwilę z Louisem, po czym poszłam do domu. Louis nadal siedział w ogrodzie, a ja mogłam spokojnie się przebrać. Nie trwało długo, gdy przyszedł do mojego pokoju i rzucił się na łóżko. Cham.
-Wypierdalaj-wskazałam drzwi.-Nie jesteś u siebie. Robisz co chcesz, ale ja gdybym się położyła na twoim łóżku to byś mnie zabił.
-Nie przeklinaj. Kocham to łóżko, pachnie Tobą - mrugnął w moja stronę, na co przewróciłam oczami. Ten chłopak wyprowadza mnie z równowagi. W końcu gdy wiedziałam, że nie odpuści, położyłam się obok niego. Brunet co chwila zmieniał zajęcie, ja oglądałam TV i wszyscy byli szczęśliwi.
-Mia czy ja Ci nie mówiłem, że masz zerwać kontakt z Maxem?-momentalnie podniósł głos, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na chłopaka, jak na debila, ale po chwili zauważyłam, że ma telefon w ręce.
-Oddaj mój telefon. To moje prywatne wiadomości i Tobie nic do nich!
-Powiedziałem wyraźnie kurwa. Mam się z nim rozliczyć?-warknął, odpychając mnie z powrotem na łóżko. Telefon odrzucił na szafkę, wcześniej coś na nim pisząc. Wiedziałam, że będę musiała wszystko odkręcać.
-A kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać? Nie będę Cię słuchała.
-Jak nie chcesz być w piekle po raz kolejny, to nie podskakuj kurduplu.Widziałem, jak on na Ciebie patrzył i się uśmiechał. Nie podoba mi się.
-Tobie nikt nie pasuje. Nie znasz go, więc się nie wypowiadaj-odwarknęłam. Louis przybliżył swoją twarz do mojej i zaczął powoli i wyraźnie do mnie mówić.
-Pamiętasz, jak mówiłem, że masz nie wysiadać z auta? Nie posłuchałaś, co skutkowało spotkaniem z twoim ojcem. Mówiłem, że masz mnie słuchać, postawiłaś się i miałaś spotkanie z Harrym, więc do jasnej cholery jak mówię, że masz się z nim nie spotykać, to to zrobisz.
-Chyba sobie śnisz dupku-odepchnęłam Louisa od siebie, żeby mieć miejsce na wydostanie się. Chłopak szarpnął mnie z powrotem.-Puść mnie!
-Nie spotkasz się z nim, bo nie dostałem żadnego argumentu, który by na to pozwolił.
-Nie powiem Ci nic, bo...
-Czyli się nie spotkasz-uśmiechnął się, przytrzymując moje ręce. Wzięłam głęboki wdech, po czym spojrzałam zła na Louisa. Będzie się śmiał, o czym dobrze wiem.
-On nic do mnie nie ma, bo jest...-Louis pośpieszył mnie ruchem ręki i wbił we mnie swój wzrok.-Jest gejem-dokończyłam ciszej. Chłopak spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam, że drga mu kącik ust.
-On jest zasranym pedałem-zaczął się zwijać ze śmiechu. Walnęłam mu dwa razy w ramię, próbując go jakoś uspokoić, ale wszystko poszło na marne.-Nie wytrzymam, jebany pedał.
-Przestań się śmiać. Co z tego ,że jest gejem? Człowiek jak człowiek-warknęłam, szturchając Louisa. Chłopak dalej się podśmiewał, co mnie cholernie wkurzało.-Skończyłeś?
-Wiesz, co jest najlepsze? Że on nigdy nie zrobi tego-powiedział cicho, a za nim w ogóle posłałam mu pytające spojrzenie, nachylił się i złączył nasze usta. Swoją lewą rękę przeniosłam na kark chłopaka, a prawą wplotłam w jego włosy.
-Jesteś debilem-mruknęłam, odrywając się od jego ust.
-Przynajmniej nie pedałem. Będę czekał przed domem-mrugnął do mnie i wyszedł z pokoju.
Jeszcze przez długi czas patrzyłam tępo w jakikolwiek punkt. On...nawet nie umiem go określić. Jedna strona w mojej głowie krzyczy, że mam zakończyć tą znajomość jak najszybciej, ale druga znów przekrzykuje, że jest dobrze. Czasami czuję się trochę jak jego zabawka, jednak to szybko mija. Nim się obejrzałam, przyszedł czas,żebym się uszykowała. Narzuciłam na siebie luźne cichy i po związaniu włosów, wyszłam przed dom.
-Hej piękna-usłyszałam ten głęboki głos Louisa. Stał, opierając się o płot.
-Chce mieć to za sobą. Jedno słowo lokowatego idioty, a...
-Nie myśl o tym. Chodź-pociągnął mnie za rękę, kiwając głową. Nie minęło kilka sekund, a zobaczyłam, jak Louis wyciąga papierosa z kieszeni i go zapala.
-Wiesz, że palenie zabija? Już Ci chyba mówiłam.
-Jakoś jeszcze żyję. Już Ci chyba mówiłem-uśmiechnął się, idąc przed siebie.-Tylko jeden, nie przeżywaj Mia.
-Jeden? Chyba w ciągu ostatnich kilku minut. Jeszcze będziesz płakał, gdy Ci serce rozjebie-warknęłam, wyprzedzając go. Chłopak stanął, uśmiechając się.
-Raz tu trzeba skręcić mądralo, a dwa jak mi stanie serce, to nie będę żył, a wtedy nie będę mógł płakać-odparł, tym bardziej mnie denerwując.-Poza tym przynajmniej będzie o jedną, chorą psychicznie i złą osobę mniej na tym świecie.
-Ty serio jesteś porąbany-mruknęłam, przechodząc przez niskie ogrodzenie, za którym znajdowało się boisko. Ledwo weszłam na trybuny, zobaczyłam lokowatego pacana, który się do mnie uśmiechał. Pominęłam jego prowokację i usiadłam przy dziewczynach.
-Zły dzień?-zapytała Layla, a ja wzdrygnęłam ramionami.
-Nie mów mi nawet, bo coraz częściej myślę nad powrotem do ojca....zaraz wyjebie temu dupkowi.
-Przestań się nim przejmować i nie przesadzaj. Sama wiesz, że u mnie masz lepiej. Mojej mamy nie ma więcej niż jest, a mi nie przeszkadzasz. Plus możesz się widywać z panem Tomlinsonem-uniosła brwi, a ja spojrzałam na chłopaka, który biegł z piłką w stronę bramki.
-Jakoś bym się nie załamała, jakbym go nie widziała.
Przez resztę czasu rozmawiałyśmy na całkiem inne tematy. W sumie dobrze, że dałam się namówić na przyjście tutaj. Oparłam się o jedno z krzesełek, po czym ziewnęłam.Zrobiłam się senna, a już na pewno nie pomagał chłód, który był coraz większy. Owinęłam się szczelniej swoją bluzą, patrząc jak na dole kilkunastu chłopaków, biega za piłką. Około piętnastu minut później usiedli się na dole i zaczęli rozmawiać. Zeszłam powoli na dół, pomijając po raz kolejny Stylesa.
-Idziemy już? Zimno się zrobiło-powiedziałam, patrząc na chłopaka.
-Było się ubrać cioto, a nie porozbierana ja....
-Nie gadam z Tobą lokowaty idioto-podniosłam głos, już dość wkurzona jego prowokacjami.-To co idziemy?-mój głos ewidentnie się zmienił, gdy zdanie skierowałam znów do Louisa.
-A co? Masz jakiegoś klienta w rozpisce? Ile mam zapłacić za godzinę z Tobą?-uśmiechnął się chamsko, a ja poczułam ukłucie. Tępy debil.-Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi.
-Harry zamknij si...-zaczął Liam, ale wystarczyła chwila, a chłopak się zamknął, nie chcąc robić sobie kłopotu.-Rób co chcesz z resztą.
-Loda też zrobisz za drobną opłatą?-kontynuował z coraz większą satysfakcją. Ja powoli czułam łzy w oczach. Bolało mnie to, co mówił. Był to mój jakby czuły punkt.
-Nie jestem dziwką w porównaniu do Ciebie-odparłam, kierując wzrok na Louisa. Siedział wkurwiony, słuchając co Styles mówi w moim kierunku. Nie chciał robić afery, ale to jest do cholery przesada.
-Bo ty jesteś wielką dziwką. Louis tylko czeka, aż mu dasz dupę. Ilu to już było? Thomas, Max, Kevin...więc co mi też dasz?-powiedział, a ja poczułam łzy na policzku. Nie wytrzymałam.
-Odszczekaj to kurwa!
-Mówiłeś coś?-Styles spojrzał na Louisa.
-Cofnij to co powiedziałeś kutasie-popchnął lokowatego na krzesełka od trybun.-Ona nie jest dziwką i na pewno by Cię nie obsłużyła.
-Ona jest zwykłą szmatą, co daje każdemu. Mogę się założyć,że Max i Kevin rżnęli ją na zmianę.
W tym momencie nie wytrzymałam i sama opuściłam boisko. Jebany Styles! Jebane słowa! Dlaczego one tak bolą?! Starłam łzy, które zamazywały mi widok. Szłam dalej, zalewając się potokami moich łez. Nie jestem dziwką! Gdy byłam już na ulicy przy której mieszkałam, usłyszałam krzyki Louisa.
-Mia czekaj do cholery!-podbiegł do mnie całkowicie zdyszany.-On jest kurwa pojebanym dziwkarzem. Nie słuchaj go-chłopak mnie przytulił, czym nie pogardziłam. Owinęłam ręce na około jego ciała.-Nie jesteś dziwką. Chyba że wolisz gejów-zaśmiał się, chcąc mnie chociaż trochę pocieszyć. Nie podziałało, ale liczą się chęci, nie?-Nie płacz z takiego powodu.
-Słyszę to słowo na każdym kroku. Mój ojciec, Harry co chwila ktoś mówi, że jestem dziwką-załkałam, idąc dalej do domu. Louis nie odstąpił mnie na krok.
-Jakoś nie podałaś normalnych ludzi jako przykład. Dla mnie nie jesteś dziwką, a fajną dziewczyną i wiem, że z nikim jeszcze nie spałaś. Ten, który będzie pierwszy, będzie szczęściarzem.
Weszłam do środka domu, kierując się od razu do pokoju. Byłam zmarznięta, zmęczona i zapłakana. Przebrałam się w moją piżamę, gdy do pokoju wszedł Louis z dwoma szklankami kakao. Położył je na szafce, siadając na brzegu łóżka.
-Robisz się pipą-zaśmiałam się. Louis zdjął swoje ciuchy i położył się obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię. Jakim cudem on jest taki ciepły?
-Nie robię, po prostu nie chcę, żebyś płakała-mruknął.
-A jeśli nie umiem przestać? To boli jak kiedyś, gdy mówił mi to ojciec-powiedziałam, zamykając oczy. Dlaczego mnie ranią słowa osoby, której nienawidzę i mam w dupie?
-On nie jest ważną osobą, żeby miało Cię to ranić. Może i teoretycznie jest Twoim ojcem, ale na pewno nie w praktyce-szepnął, przytulając mnie do siebie. Po tym jak wypiłam swoje kakao, zasnęłam przytulona do chłopaka. Nie wiem, co między nami jest, ale może tak zostać.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Następny rozdział pojawi się, gdy pod tym będzie 6 komentarzy. Mam nadzieję, że nie robię dużych błędów, a wszystko jakoś idzie czytać ;) Rozdziały dodaję, jak mam czas, które w sumie nie mam prawie wcale XD Wystarczy cierpliwie czekać, a rozdział w końcu na pewno będzie ;D