poniedziałek, 23 listopada 2015

Rozdział 35

Mia pov*

W sumie dobrze, że rodzice Layli są bogaci. Mogę bez problemu korzystać z basenu, który jest z tyłu domu. Można powiedzieć, że to wykorzystywanie, ale dla mnie to korzystanie z atrakcji, jakie tu mamy. Po tym jak przepłynęłam kilka długości basenu, wyszłam z wody. Obok miałam rozłożony ręcznik, na który się położyłam.

-Nie boisz się tak leżeć?-usłyszałam dobrze mi znany głos. Bez podnoszenia głowy, wiedziałam, że to Louis.-Ktoś Ci może zrobić zdjęcia i wrzucić do internetu.

-Przynajmniej będę sławna. Nie widzę problemu.

-Tak-parsknął Louis, siadając obok mnie.-Sławna dupa i cycki Mii.

-Nie masz co robić? Bo jakoś ja byłam szczęśliwa, dopóki nie przyszedłeś-uśmiechnęłam się.-Poza tym po co tu jesteś?

-Żebyś ruszyła swoją szanowną dupę i gdzieś ze mną pojechała. Umówiłem się z chłopakami na nogę...

-Nigdzie nie jadę-odpowiedziałam szybko.-W sumie jechałabym, ale nie jeśli będzie tam Styles.

-Nie pytałem się. Masz być gotowa na osiemnastą.

-Może jeszcze będę miała grać? Zapomnij, nie bawię się w to-mruknęłam, wiedząc, że z nim nie wygram. Dzisiejszego dnia jestem na nich skazana.-Layla będzie?

-Będzie i jeszcze jedna dziewczyna.

-Chociaż coś-westchnęłam. Rozmawiałam jeszcze chwilę z Louisem, po czym poszłam do domu. Louis nadal siedział w ogrodzie, a ja mogłam spokojnie się przebrać. Nie trwało długo, gdy przyszedł do mojego pokoju i rzucił się na łóżko. Cham.

-Wypierdalaj-wskazałam drzwi.-Nie jesteś u siebie. Robisz co chcesz,  ale ja gdybym się położyła na twoim łóżku to byś mnie zabił.

-Nie przeklinaj. Kocham to łóżko, pachnie Tobą - mrugnął w moja stronę,  na co przewróciłam oczami. Ten chłopak wyprowadza mnie z równowagi.  W końcu gdy wiedziałam, że nie odpuści,  położyłam się obok niego. Brunet co chwila zmieniał zajęcie,  ja oglądałam TV i wszyscy byli szczęśliwi.

-Mia czy ja Ci nie mówiłem, że masz zerwać kontakt z Maxem?-momentalnie podniósł głos, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na chłopaka, jak na debila, ale po chwili zauważyłam, że ma telefon w ręce.

-Oddaj mój telefon.  To moje prywatne wiadomości i Tobie nic do nich!

-Powiedziałem wyraźnie kurwa. Mam się z nim rozliczyć?-warknął,  odpychając mnie z powrotem na łóżko. Telefon odrzucił na szafkę,  wcześniej coś na nim pisząc. Wiedziałam, że będę musiała wszystko odkręcać. 

-A kim ty jesteś, żeby mi rozkazywać?  Nie będę Cię słuchała.

-Jak nie chcesz być w piekle po raz kolejny, to nie podskakuj kurduplu.Widziałem, jak on na Ciebie patrzył i się uśmiechał. Nie podoba mi się.

-Tobie nikt nie pasuje. Nie znasz go, więc się nie wypowiadaj-odwarknęłam. Louis przybliżył swoją twarz do mojej i zaczął powoli i wyraźnie do mnie mówić.

-Pamiętasz, jak mówiłem, że masz nie wysiadać z auta? Nie posłuchałaś, co skutkowało spotkaniem z twoim ojcem. Mówiłem, że masz mnie słuchać, postawiłaś się i miałaś spotkanie z Harrym, więc do jasnej cholery jak mówię, że masz się z nim nie spotykać, to to zrobisz.

-Chyba sobie śnisz dupku-odepchnęłam Louisa od siebie, żeby mieć miejsce na wydostanie się. Chłopak szarpnął mnie z powrotem.-Puść mnie!

-Nie spotkasz się z nim, bo nie dostałem żadnego argumentu, który by na to pozwolił.

-Nie powiem Ci nic, bo...

-Czyli się nie spotkasz-uśmiechnął się, przytrzymując moje ręce. Wzięłam głęboki wdech, po czym spojrzałam zła na Louisa. Będzie się śmiał, o czym dobrze wiem.

-On nic do mnie nie ma, bo jest...-Louis pośpieszył mnie ruchem ręki i wbił we mnie swój wzrok.-Jest gejem-dokończyłam ciszej. Chłopak spojrzał na mnie, a ja zobaczyłam, że drga mu kącik ust.

-On jest zasranym pedałem-zaczął się zwijać ze śmiechu. Walnęłam mu dwa razy
w ramię, próbując go jakoś uspokoić, ale wszystko poszło na marne.-Nie wytrzymam, jebany pedał.

-Przestań się śmiać. Co z tego ,że jest gejem? Człowiek jak człowiek-warknęłam, szturchając Louisa. Chłopak dalej się podśmiewał, co mnie cholernie wkurzało.-Skończyłeś?

-Wiesz, co jest najlepsze? Że on nigdy nie zrobi tego-powiedział cicho, a za nim w ogóle posłałam mu pytające spojrzenie, nachylił się i złączył nasze usta. Swoją lewą rękę przeniosłam na kark chłopaka, a prawą wplotłam w jego włosy.

-Jesteś debilem-mruknęłam, odrywając się od jego ust.

-Przynajmniej nie pedałem. Będę czekał przed domem-mrugnął do mnie i wyszedł z pokoju.

Jeszcze przez długi czas patrzyłam tępo w jakikolwiek punkt. On...nawet nie umiem go określić. Jedna strona w mojej głowie krzyczy, że mam zakończyć tą znajomość jak najszybciej, ale druga znów przekrzykuje, że jest dobrze. Czasami czuję się trochę jak jego zabawka, jednak to szybko mija. Nim się obejrzałam, przyszedł czas,żebym się uszykowała. Narzuciłam na siebie luźne cichy i po związaniu włosów, wyszłam przed dom.

-Hej piękna-usłyszałam ten głęboki głos Louisa. Stał, opierając się o płot.

-Chce mieć to za sobą. Jedno słowo lokowatego idioty, a...

-Nie myśl o tym. Chodź-pociągnął mnie za rękę, kiwając głową. Nie minęło kilka sekund, a zobaczyłam, jak Louis wyciąga papierosa z kieszeni i go zapala.

-Wiesz, że palenie zabija? Już Ci chyba mówiłam.

-Jakoś jeszcze żyję. Już Ci chyba mówiłem-uśmiechnął się, idąc przed siebie.-Tylko jeden, nie przeżywaj Mia.

-Jeden? Chyba w ciągu ostatnich kilku minut. Jeszcze będziesz płakał, gdy Ci serce rozjebie-warknęłam, wyprzedzając go. Chłopak stanął, uśmiechając się.

-Raz tu trzeba skręcić mądralo, a dwa jak mi stanie serce, to nie będę żył, a wtedy nie będę mógł płakać-odparł, tym bardziej mnie denerwując.-Poza tym przynajmniej będzie o jedną, chorą psychicznie i złą osobę mniej na tym świecie.

-Ty serio jesteś porąbany-mruknęłam, przechodząc przez niskie ogrodzenie, za którym znajdowało się boisko. Ledwo weszłam na trybuny, zobaczyłam lokowatego pacana, który się do mnie uśmiechał. Pominęłam jego prowokację i usiadłam przy dziewczynach.

-Zły dzień?-zapytała Layla, a ja wzdrygnęłam ramionami.

-Nie mów mi nawet, bo coraz częściej myślę nad powrotem do ojca....zaraz wyjebie temu dupkowi.

-Przestań się nim przejmować i nie przesadzaj. Sama wiesz, że u mnie masz lepiej. Mojej mamy nie ma więcej niż jest, a mi nie przeszkadzasz. Plus możesz się widywać z panem Tomlinsonem-uniosła brwi, a ja spojrzałam na chłopaka, który biegł z piłką w stronę bramki.

-Jakoś bym się nie załamała, jakbym go nie widziała.

Przez resztę czasu rozmawiałyśmy na całkiem inne tematy. W sumie dobrze, że dałam się namówić na przyjście tutaj. Oparłam się o jedno z krzesełek, po czym ziewnęłam.Zrobiłam się senna, a już na pewno nie pomagał chłód, który był coraz większy. Owinęłam się szczelniej swoją bluzą, patrząc jak na dole kilkunastu chłopaków, biega za piłką. Około piętnastu minut później usiedli się na dole i zaczęli rozmawiać. Zeszłam powoli na dół, pomijając po raz kolejny Stylesa.

-Idziemy już? Zimno się zrobiło-powiedziałam, patrząc na chłopaka.

-Było się ubrać cioto, a nie porozbierana ja....

-Nie gadam z Tobą lokowaty idioto-podniosłam głos, już dość wkurzona jego prowokacjami.-To co idziemy?-mój głos ewidentnie się zmienił, gdy zdanie skierowałam znów do Louisa.

-A co? Masz jakiegoś klienta w rozpisce? Ile mam zapłacić za godzinę z Tobą?-uśmiechnął się chamsko, a ja poczułam ukłucie. Tępy debil.-Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi.

-Harry zamknij si...-zaczął Liam, ale wystarczyła chwila, a chłopak się zamknął, nie chcąc robić sobie kłopotu.-Rób co chcesz z resztą.

-Loda też zrobisz za drobną opłatą?-kontynuował z coraz większą satysfakcją. Ja powoli czułam łzy w oczach. Bolało mnie to, co mówił. Był to mój jakby czuły punkt.

-Nie jestem dziwką w porównaniu do Ciebie-odparłam, kierując wzrok na Louisa. Siedział wkurwiony, słuchając co Styles mówi w moim kierunku. Nie chciał robić afery, ale to jest do cholery przesada.

-Bo ty jesteś wielką dziwką. Louis tylko czeka, aż mu dasz dupę. Ilu to już było? Thomas, Max, Kevin...więc co mi też dasz?-powiedział, a ja poczułam łzy na policzku. Nie wytrzymałam.

-Odszczekaj to kurwa!

-Mówiłeś coś?-Styles spojrzał na Louisa.

-Cofnij to co powiedziałeś kutasie-popchnął lokowatego na krzesełka od trybun.-Ona nie jest dziwką i na pewno by Cię nie obsłużyła.

-Ona jest zwykłą szmatą, co daje każdemu. Mogę się założyć,że Max i Kevin rżnęli ją na zmianę.

W tym momencie nie wytrzymałam i sama opuściłam boisko. Jebany Styles! Jebane słowa! Dlaczego one tak bolą?! Starłam łzy, które zamazywały mi widok. Szłam dalej, zalewając się potokami moich łez. Nie jestem dziwką! Gdy byłam już na ulicy przy której mieszkałam, usłyszałam krzyki Louisa.

-Mia czekaj do cholery!-podbiegł do mnie całkowicie zdyszany.-On jest kurwa pojebanym dziwkarzem. Nie słuchaj go-chłopak mnie przytulił, czym nie pogardziłam. Owinęłam ręce na około jego ciała.-Nie jesteś dziwką. Chyba że wolisz gejów-zaśmiał się, chcąc mnie chociaż trochę pocieszyć. Nie podziałało, ale liczą się chęci, nie?-Nie płacz z takiego powodu.

-Słyszę to słowo na każdym kroku. Mój ojciec, Harry co chwila ktoś mówi, że jestem dziwką-załkałam, idąc dalej do domu. Louis nie odstąpił mnie na krok.

-Jakoś nie podałaś normalnych ludzi jako przykład. Dla mnie nie jesteś dziwką, a fajną dziewczyną i wiem, że z nikim jeszcze nie spałaś. Ten, który będzie pierwszy, będzie szczęściarzem.

Weszłam do środka domu, kierując się od razu do pokoju. Byłam zmarznięta, zmęczona i zapłakana. Przebrałam się w moją piżamę, gdy do pokoju wszedł Louis z dwoma szklankami kakao. Położył je na szafce, siadając na brzegu łóżka.

-Robisz się pipą-zaśmiałam się. Louis zdjął swoje ciuchy i położył się obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię. Jakim cudem on jest taki ciepły?

-Nie robię, po prostu nie chcę, żebyś płakała-mruknął.

-A jeśli nie umiem przestać? To boli jak kiedyś, gdy mówił mi to ojciec-powiedziałam, zamykając oczy. Dlaczego mnie ranią słowa osoby, której nienawidzę i mam w dupie?

-On nie jest ważną osobą, żeby miało Cię to ranić. Może i teoretycznie jest Twoim ojcem, ale na pewno nie w praktyce-szepnął, przytulając mnie do siebie. Po tym jak wypiłam swoje kakao, zasnęłam przytulona do chłopaka. Nie wiem, co między nami jest, ale może tak zostać. 

 









CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Następny rozdział pojawi się, gdy pod tym będzie 6 komentarzy. Mam nadzieję, że nie robię dużych błędów, a wszystko jakoś idzie czytać ;) Rozdziały dodaję, jak mam czas, które w sumie nie mam prawie wcale XD Wystarczy cierpliwie czekać, a rozdział w końcu na pewno będzie ;D

wtorek, 10 listopada 2015

Rozdział 34

Jak ostrzegał mnie Kevin i mówiła Layla, przez mój spacer w deszczu, leżę teraz z gorączką w łóżku. Mam katar, bolą mnie zatoki i głowa, a co najgorsze nie mam ochoty na nic. Męczy mnie samo leżenie. Podwinęłam kołdrę bardziej pod brodę, gdy do pokoju weszła dziewczyna. Blond włosy-Layla.

-Masz zupę-powiedziała, siadając obok. Mruknęłam ciche dziękuję, a dziewczyna dalej kontynuowała niańczenie mnie.-Chcesz coś jeszcze?

-Nie Layla, chcę spokoju.

-To zadzwoń po swojego chłopaka-zaśmiała się.-Wiesz, że Louis nie jest zadowolony z powodu, że się z kimś spotykasz-gdyby nie to, że nie mam na nic sił, Layla oberwała by z poduszki.

-Mam Ci powiedzieć, gdzie to mam? Gdzie jego koleżanka?

-A jak myślisz? Spali ze sobą dwa razy i stwierdzili, że jednak nic ich nie łączy. Czyli Louis jest teraz sam-dokończyła, a ja zamknęłam oczy, starając się nie słuchać dziewczyny.-Plus Kevin chyba woli was jako przyjaciół.

-Bo my jesteśmy przyjaciółmi-mruknęłam, odwracając się.-Nie denerwuj chorego. Jesteś z Niallem, to nie próbuj na siłę połączyć mnie i Louisa, ok?

-Jezu, przepraszam, że żyję-powiedziała, ale po chwili zaczęła się śmiać.-Jeszcze się zdziwisz. Plus nie zdziw się, jeśli w najbliższym czasie go zobaczysz-wyrzuciła na jednym tchu, po czym wyszła z pokoju. Zabiję ją kiedyś! Przyrzekam! Czułam się coraz gorzej, a nie mogłam nic poradzić. Brałam tabletki, zjadłam ten rosół, a w sumie go wepchnęłam i nie wiem, co jeszcze mam robić. Przekręciłam się na drugi bok, próbując zasnąć, ale poczułam nagłą potrzebę pójścia do toalety. Cholera! Wyszłam spod kołdry, idąc jak pokraka, czując, że panele w pokoju mnie parzą. Załatwiłam to, co chciałam, po czym wróciłam do pokoju.

-Nie stęskniłaś się?-zobaczyłam, jak Tomlinson rozgościł się w pokoju i usiadł w fotelu.

-Ja nie chcę Cię widzieć. To Layla kazała Ci tu przyjść, więc możesz wyjść-bardziej jęknęłam niż warknęłam w stronę chłopaka. Mogłam obstawiać, że właśnie teraz się uśmiecha.

-Ouaa ale zabolało.

-Ja widzę, że wrócił stary kutas Louis-mruknęłam ciszej, żeby nie pogorszyć bólu głowy. I tak już nie mogłam wytrzymać. Chłopak non stop siedział w fotelu, patrząc to na mnie, to na pokój.

-Chora, a nadal nie zamyka Ci się twarz-skwitował. Leżałam nadal z zamkniętymi oczami.-A słyszałem, że masz jakiegoś chłopaka? Kebab? Keban? A sorry Kevin, prawda?-zaśmiał się.

-To mój przyjaciel dupku. Nie masz co robić? Ja słyszałam, że Twoja laska znudziła Ci się po kilku godzinach? Była zła w łóżku?

-Gdybym tylko mógł, po prostu bym Ci wpierdolił tak, aż byś przede mną uciekała.

-Z tego co wiem, to już tak było-odszepnęłam już spokojniej. Nie dam mu się sprowokować, bo mam odpoczywać, a nie się jeszcze denerwować.-Więc co,biedny singiel, alkoholik, ruchacz Louis wrócił?

Chłopak na chwilę zamilkł, a ja usłyszałam kroki na podłodze. Szedł w moją stronę. Chwilę później materac się ugiął.-Możesz się sunąć?-powiedziałam, zachowując spokój, na co Louis się zaśmiał.

-Jeśli nie chcesz, żebym stał się Twoim koszmarem, to lepiej pomyśl co mówisz, ok?-powiedział tuż nad moim uchem, przez co poczułam dyskomfort. Zebrałam w sobie wszystkie siły, po czym poszłam w stronę drzwi i je otwarłam.

-Żegnam dupku-warknęłam, czego od razu pożałowałam, czując ukłucie w głowie.

-Nigdzie się nie wybieram skarbie.

-Wypierdalaj Tomlinson-po raz kolejny podniosłam głos, po czym zobaczyłam przed oczami ciemność i osunęłam się na ziemię. Chciałam wstać, ale nie miałam na tyle sił, żeby podeprzeć swoje ciało rękoma.

-Nie udawaj James. Mnie to nie rusza-nie odpowiedziałam chłopakowi w ogóle.-Mia?-chłopak klepnął mnie w policzek. Ścisnęłam w dłoni jego bluzę, chcąc się podnieść, ale za cholerę mi to nie wyszło. Pokój dosłownie wirował, a ja myślałam,że zaraz zwymiotuję.-Ciekaw jestem, co żeś robiła, że jesteś tak osłabiona-Louis wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Poczułam, jak chłopak wkłada mi termometr pod pachę, a po krótkim czasie przedmiot pika.-O cholera-szepnął.-Masz czterdzieści stopni.

Po tych słowach usłyszałam tylko jak drzwi od pokoju się zamykają, a ja odpłynęłam. Nie wiem, ile spałam, nie wiem, co się wtedy działo, ale gdy się obudziłam, Layla akurat wchodziła do pokoju. Powoli otwarłam oczy, czekając aż obraz się wyostrzy i zobaczyła jeszcze jedną osobę. Niall?

-Śpij Mia-usłyszałam głos przyjaciółki, po czym wycieńczona znów zasnęłam. Tym razem spałam do samego rana, a gdy się obudziłam, nie czułam kompletnie nic. Dosłownie jakby mnie ktoś pobił albo miałabym wypadek.

-Jak się czujesz?

-Chujowo-szepnęłam chyba najciszej na świecie.-Ja w ogóle jeszcze żyję?

-Żyjesz-uśmiechnęła się dziewczyna.-Ale masz cały czas wysoką gorączkę, katar, migrenę i sama w sumie wiesz, co jeszcze. Lekarz był, jak spałaś. Dał Ci tabletki i maść rozgrzewającą. Po prostu musisz to przetrzymać.

-Zabij mnie po prostu. Kto wczoraj tu był z tobą?-powiedziałam, powoli się poprawiając.

-A jak myślisz. Louis siedział przy Tobie i robił okłady na czoło. Plus gdy był u Ciebie doktor, zadzwonił z Twojego telefonu do Kevina i go opierdolił.

-To nie jego wina, sama chciałam iść w tym deszczu.

-Mi tego nie mów. Po prostu przyjmij do wiadomości, że Louis Cię lubi, a że jest jaki jest, to potrafi być chamski-powiedziała.-I dzisiaj na chwilę przyjdzie do Ciebie Kevin.

Mruknęłam ciche ok, po czym zostałam sama w pokoju. Nie trwało to długo, bo Kevin przyszedł już po godzinie. Usiadł na brzegu łóżka, uśmiechając się tym swoim uśmiechem.

-A mówiłem, że tak będzie.

-Nie wymądrzaj się-szepnęłam, patrząc na chłopaka.

-Wiesz, mam sprawę. Nie będę owijał w bawełnę....będziemy tylko przyjaciółmi, ok?-spojrzał na mnie niepewnie, a ja zmarszczyłam brwi.-I nie chodzi tu o to, że boję się Louisa. Po prostu jak do mnie wczoraj zadzwonił, to zobaczyłem, że się o Ciebie martwi, bardziej ode mnie. Będzie lepiej, jeśli będziesz bliżej z nim, a nie ze mną. Ja wolę nas jako przyjaciół...

-Kevin nie obraź się, ale ja zawsze traktowałam nas jako przyjaciół. A to że się całowaliśmy, to nie wiem,jak to wytłumaczyć-przerwałam mu, widząc, że powoli się męczy.

-To dobrze, myślałem, że mogę Cię urazić.

Uśmiechnęłam się do chłopaka i pokiwałam głową. Był u mnie dwie godziny, po czym musiał już iść, więc się pożegnał i wyszedł. Spałam zmęczona rozmową do samego wieczora. Nie czułam się lepiej ani trochę. Wszystko mnie drażni, a nie mogę ciągle spać. Gdy otwarłam oczy, znów zobaczyłam,że Louis jest w pokoju. Stał przy oknie, rozmawiając z kimś po cichu przez telefon. Domyśliłam się, że jest to Harry albo jeden z chłopaków. Przekręciłam się, żeby było mi wygodniej, gdy usłyszałam Louisa.

-Musisz wziąć tabletki.

-Nie chcę-szepnęłam.-Chcę dalej spać.

-Ja się nie pytam, czy ty chcesz. Ja mówię, że masz to zrobić-warknął, a ja fuknęłam pod nosem ciche przekleństwo. Brunet przesunął bliżej mnie szklankę z wodą oraz podał tabletki. Połknęłam je z trudem i opadłam na moją ukochaną pościel.-I co? Przeżyłaś, nie?

Pominęłam głupie pytanie chłopaka, zamykając oczy. Niech się wali. Mną rządzić nie będzie. Leżałam, smarkając się i kręcąc jakbym miała owsiki. Louis w międzyczasie poszedł do łazienki i wrócił z mokrym ręcznikiem.

-Chcesz, to śpij-mruknął, kładąc się obok. Gdy chłopak przyłożył zimny ręcznik do mojego czoła, poczułam się jak w niebie. Z moich ust wydobył się jęk ulgi, co zauważył Louis.-Widzisz, jednak się na coś ten kutas przydaje.

-Przynajmniej ten raz-szepnęłam.-Nie powiedziałam na Ciebie kutas ze swojej woli, Ty mnie do tego zmuszasz.

-I co jeszcze? Zamknij się już i odpoczywaj, bo nigdy nie wyzdrowiejesz, a wtedy nie będę miał kogo wkurwiać-powiedział, chichocząc, po czym oparł się, dalej trzymając w ręce ręcznik.

-Po co to robisz? Nie lepiej ze mną skończyć?

-Jakbyś nie zauważyła, lubię komplikować sobie życie-powiedział tym swoim tajemniczym głosem, po czym po raz kolejny kazał mi się zamknąć. Wzięłam swoje tabletki, które powodowały u mnie napad senności, przez co zasnęłam w ciągu godziny. Rano obudziłam się w o wiele lepszym stanie. Gorączka chyba mi przeszła, nie czułam takiego osłabienia, ale nadal bolały mnie zatoki i głowa. Co najważniejsze byłam głodna pierwszy raz od kilku dni. Odwróciłam się i zauważyłam Louisa. Chłopak zasnął obok mnie.

-Louis-szturchnęłam go w ramię.

-Czego?!-warknął, nawet na mnie nie spojrzawszy.-Widzisz tą godzinę? Jest za dwadzieścia ósma!

-I co. Nie jadłam prawie nic od kilku dni, zrobisz mi coś na śniadanie?

-Chyba Cię pojebało-zaśmiał się.-Idę spać.

-Louisek, proszę-jęknęłam cicho, czekając na reakcję chłopaka. Uniósł głowę, po czym zmroził mnie wzrokiem. W sumie jestem do tego przyzwyczajona.

-Nie waż się mówić na mnie zdrobnieniami. Chcesz? Może być Lou i nic więcej.

-No dobra, zrób mi to śniadanie. Proszę-przysunęłam się bliżej chłopaka, po czym pociągnęłam go za rękę.-Louis, jestem głodna, bo nie jadłam prawie nic od kilku dni-powtórzyłam.

-Jeżeli przyniosę to jedzenie, to się zamkniesz?-syknął, podnosząc się na łokciu. Uśmiechnęłam się do chłopaka. Wyszedł i poszedł do kuchni, a gdy wrócił po krótkim czasie, miał dla mnie jajecznicę.-Teraz się zamknij i daj mi spać.

Nim się obejrzałam chłopak zrzucił rzeczy z siebie i w samych spodenkach wszedł pod kołdrę. Czuj się, jak u siebie-zakpiła moja podświadomość. Nawet nie zdążyłam zjeść swojego śniadania, a usłyszałam ciche pochrapywanie Louisa. Korzystając z tego, że śpi, nachyliłam się nad chłopakiem i cmoknęłam go w policzek.

Louis pov*

Obudziłem się w nieswoim pokoju, a dopiero po chwili zobaczyłem, że jestem w pokoju Mii. Siedziała obok mnie, wgapiając się ekran telewizora. Zamknąłem ponownie oczy, żeby powoli się rozespać, gdy usłyszałem jej głos.

-Już się wyspałeś?

-Nie wiem. Jestem jakiś podmęczony-odpowiedziałem, leżąc przykryty po nos kołdrą.

-To jedź do siebie, a nie przesiadujesz w moim łóżku-westchnęła.

-Sama u mnie przesiadywałaś.

-Ta..wbrew mojej woli chciałeś dodać-odpowiedziała, na co zacząłem się śmiać.-Śmieszy Cię coś?

-Ty Mia. Mówiłem Ci już nie raz, że jesteś jak mały kotek. Chcesz być groźna, a nie jesteś-uśmiechnąłem się, po czym oberwałem poduszką w twarz. Zmrużyłem oczy, patrząc na Mię. Nie wiedziała, co chcę zrobić, ale sam wziąłem poduszkę i jej oddałem. Nie minęło kilka minut, a jedna z poduszek rozdarła się, rozsypując swoją zawartość na mnie. Mia popadła w nieopanowany śmiech.

-I co Cię tak bawi Green, co?-mruknąłem, otrzepując się z puchu.

-Fajnie tak wyglądasz. Bałwan we własnej osobie-zaśmiała się.

Spojrzałem na nią, unosząc kącik ust do góry, po czym poszedłem się ubrać. Telewizor dalej grał, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Złapałem swoją bluzę w
rękę, kierując się w stronę drzwi.

-Wiesz, co chciałbym teraz zrobić?...pocałować Cię, ale że jesteś chora, a nie chcę się zarazić, to powiem zwykłe na razie-zaśmiałem się i wyszedłem z pokoju,zostawiając zdziwioną Mię w czterech ścianach.Musiałem już wrócić do domu, bo i tak będą mnie napastować pytaniami. Zwłaszcza Harry. Przeszedłem całą drogę do swojego domu, po czym poszedłem do kuchni, żeby się napić.

-Gdzie byłeś?-usłyszałem pytanie, na co się zaśmiałem. Skąd ja mogłem wiedzieć, że tak będzie.

-Mia jest chora, więc poszedłem pomóc dziewczynom.

-Ah czyli wielki ''come back'' mam rozumieć?-parsknął Harry. Jedynie Niall wiedział, że byłem u dziewczyny znacznie dłużej niż reszta myśli.

-Nie? Po prostu im pomogłem. Nie mogę?-uniosłem ręce do góry.-Widocznie znudziła mi się tamta laska i wolę jednak po wkurwiać Mię.

-Jesteście pojebani-zaśmiał się Liam, patrząc w swoją gazetę. Ja się pytam, od kiedy on czyta gazety, co? Pokręciłem głową, przenosząc wzrok na Stylesa.

-Mogę się z nią przespać?-wypalił w końcu, po długim czasie zaciskania ust. Spojrzałem na niego pytająco, ale mruknąłem tylko, że ma iść z tym do niej.-Mia jest zwykłą dziwką-syknął.-Więc mnie też może obsłużyć-nie odwracając się do chłopaka, zacisnąłem zęby, nalewając sobie soku do szklanki. Liam w międzyczasie wyszedł z kuchni, bo wiedział, że za chwilę może być niefajnie.

-Skoro tak mówisz, to musi tak być-westchnąłem.-Zgłoś się do niej, to może się zgodzi.

-Nie dała Ci jeszcze dupy, prawda?-uśmiechnął się.-A mogę się założyć, że już to zrobiła z tym Maxem? Albo nie wiem, może...

-Zamknij się już Styles. Nie masz swojego życia?

-Nie przerywaj mi. Daje dupy wszystkim naokoło,a nie chce dać Tobie? Może dlatego ciągle do niej wracasz? Kevin, Max...wszyscy odhaczeni, tylko biedny Louis nic nie ma.

-Powiedziałem, że masz się kurwa zamknąć-syknąłem, patrząc na chłopaka.-Poszedłem do niej i to nie Twoja pieprzona sprawa. Będę robił, co mi się podoba, a nie co Ty debilu mi powiesz.

-Prędzej ja ją zgwałcę niż ty przelecisz-parsknął, chcąc wyjść z kuchni. Szarpnąłem go za rękę, żeby się odwrócił, po czym spojrzałem mu głęboko w oczy.

-Spróbuj chociaż do niej iść, a obetnę Ci kurwa łeb.

-Spierdalaj-wyszarpnął się, znikając za ścianą. Dokończyłem picie swojego soku, a że nie miałem nic do roboty, poszedłem na siłownię. Założyłem tam swoje ciuchy do ćwiczeń i rękawice. Żeby się wyżyć zacząłem walić w worek.

-Jebany Styles-szepnąłem do siebie.-Dotknie ją,a mu obiję mordę.

Rozumiem spać z różnymi dziewczynami. Sam tak robiłem i w sumie jeszcze czasem to robię. Ale nigdy ale przenigdy nie zgwałcę kobiety, bo chciałbym się zemścić na jakiejś osobie. Nie zgadza się, to do cholery tego nie robisz i szukasz innej. Moje uderzenia w worek stawały się coraz silniejsze, aż w końcu waliłem w niego z całych sił. Spocony usiadłem przy ścianie i napiłem się wody.

-Zależy Ci na niej-rzekł Niall, siadając obok mnie.

-Nie? A nawet jakby, to co z tego?

-Czyli przyznajesz, że jednak zależy-spojrzałem na chłopaka wkurwionym wzrokiem.-Nie masz co ukrywać. Jesteś jakby naszym szefem, przywódcą, a chowasz się przed tym idiotą Stylesem.

-Nie chowam się.

-Nie? Każdej innej osobie już dawno byś wyjebał, a jemu jedynie potrafiłeś grozić. Przestań mu na wszystko pozwalać Louis, bo wiesz, że on jest zdolny to zranienia Mii. Widziałeś co robił z Laylą.

-Nic jej nie zrobi, bo ja tego dopilnuję, ok?  Mia leży w pokoju i się stamtąd nie rusza.

-Lubisz ją Louis, lubisz i nie ukryjesz tego-Niall poklepał mnie po ramieniu, po czym wyszedł, trącając worek. Patrzyłem na kiwający się przedmiot. Ostatnio za dużo myślę, a o wiele lepiej jest  tego nie robić. 










CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Hej, jest i następny rozdział ;) Przepraszam za błędy, ale nie dość, że mam mało czasu na pisanie, to już wcale na dokładne sprawdzenie. Następny rozdział pojawi się, gdy pod tym będzie 5 komentarzy. Na razie :D