środa, 30 marca 2016

Rozdział 42


Brunet nadal siedział tuż za mną, luzując trochę uścisk. Nie wiedziałam, jak zareagować, bo z jednej strony chciałam się na niego rzucić, przytulić i już nie puścić, ale z drugiej chciałam go pobić za to, co zrobił Kevinowi. Nim zdążyłam się namyślić, co mogę w tej sytuacji zrobić, Louis zaśmiał się cicho pod nosem, przez co wiedziałam, że on nie przyszedł tu w celu pogodzenia się.

-Tęskniłaś skarbie?-szepnął mi nad uchem chłodnym głosem.-Wstaniesz, ubierzesz się, spakujesz i pójdziesz ze mną. Jedno piśnięcie, a ucierpisz i ty i twój kochaś-dodał, po czym wstał z łóżka.

-Jestem zmęczona-palnęłam bez namysłu, patrząc na chłopaka. Stał do mnie tyłem, ale doskonale wiedziałam, że grałam mu teraz na nerwach. Nie skłamałam, bo na serio byłam zmęczona i jedyne co chciałam to położyć się spać. Strach przed chłopakiem po prostu wygrywał, dlatego też wstałam z łóżka i leniwie zaczęłam się ubierać. On w tym czasie stał przy oknie, spoglądając na rozświetlone księżycem niebo.-Chcesz mi coś zrobić?-mruknęłam cicho, zaczynając się pakować. Nie usłyszałam odpowiedzi, a sam Louis nawet nie drgnął, stojąc ciągle przy oknie. Po dziesięciu minutach miałam wszystko w swojej walizce, ale dręczyło mnie to, że ja mu się tak łatwo daję. On mnie teraz nie widzi, a ja spokojnie bym mogła teraz wybiec z pokoju, żeby obudzić Kevina.

-Skończyłaś? Grzeczna dziewczynka-zaśmiał się, idąc w moją stronę.-Teraz idziemy na dół i obowiązuje cię ta sama zasada. Ani jednego słówka, bo was zniszczę-warknął, łapiąc walizkę. Szłam przed chłopakiem, starając się nie narobić hałasu. Założyłam buty, po czym wyszłam z nim na dwór, gdzie od razu poczułam chłodny wiatr, a że miałam na sobie tylko bluzę, odczuwałam go dość mocno.-Nie masz kurtki?

-Nie brałam jej z waszego domu-odparłam, patrząc na chodnik.

-Kurwa, żyję z debilami-warknął pod nosem i ściągnąwszy swoją skórzaną kurtkę, narzucił mi ją na ramiona. Wsunęłam ręce w rękawy, idąc obok chłopaka. Jego samochód stał kilka ulic dalej, przez co od razu ogarnęła mnie zła myśl, że nikt nie wie o jego planach. W skrócie mówiąc, mam przerąbane, a jeszcze gorsze jest to, że on nie wie o moim pocałunku z Kevinem. Wyciągając rękę w stronę klamki auta, spojrzałam w bok i zobaczyłam, że Louis pakuje moją walizkę. Nie wiem skąd, ale w mojej głowie pojawił się nieprzemyślany pomysł i zaczęłam biec. Byłam idiotką, myśląc, że zdążę mu uciec, bo nie dobiegłam nawet do końca ulicy, a Louis złapał mnie za rękę i pociągnął do tyłu.

-Przepraszam, przepraszam. Nic już nie zrobię-jąkałam się, biorąc wdechy.W moim gardle poczułam zimne powietrze, które niemiłosiernie drażniło. Chłopak wziął głębszy wdech, żeby unormować bicie serca i na mnie spojrzał.

-Ty na serio jesteś taka głupia?! Igrasz ze mną od początku, ale teraz się kurewsko poparzyłaś-syknął. Ściskając moją rękę do tego stopnia, że powoli traciłam w niej czucie, gdy on jedynie zaprowadził mnie jak dziecko do samochodu. Wsiadłam do środa i zapięłam pasy, jednocześnie podskakując do góry. Chłopak tak uderzył drzwiami, że dziwiłam się, że jeszcze nie uleciały. Odruchowo pociągnęłam za klamkę, by sprawdzić jakie mam szanse. Drzwi były zamknięte, a ja opadłam na fotel, czekając na Louisa. Brunet wsiadł krótko po mnie i ściągnął kaptur z głowy. Dopiero teraz dokładnie widziałam jego twarz, za którą tęskniłam przez te wszystkie dni. Szkoda tylko, że  teraz ta twarz była spięta i to przez mnie. Louis przeczesał włosy ręką, jednocześnie drugą grzebiąc coś w telefonie. Zapalił samochód, po czym ruszył przed siebie. Oparłam głowę o zagłówek, czując, że nadal jestem senna.

-Gdzie mnie zabierasz?-szepnęłam, spoglądając na Louisa.

-A co? Kevin nie zdążył cię przelecieć?-spytał, nie patrząc na mnie. Chłopak jechał
ulicami, które rozświetlały jedynie lampy po bokach.-Sorry, ale już nie zdąży.

Jego ton głosu ponownie spowodował u mnie ciarki. Louis zgasił światło i wnętrze samochodu zalało się ciemnością. Była prawie trzecia w nocy, a ja nie wiedziałam, co on chce ze mną zrobić ani gdzie jedziemy. Nie wiedziałam nic! Z jednej strony się go bałam, z drugiej wierzyłam, że mi nic nie zrobi...tylko pytanie czy to nie moje zgubne nadzieje. Ostatni raz na niego spojrzałam, po czym zamknęłam ponownie oczy i zasnęłam wtulona w jego kurtkę, która była wprost przesiąknięta jego perfumami. Spałam przez kilka następny godzin tak twardo, że nawet nie czułam, jak chłopak przeniósł mnie do pokoju. Obudziłam się w łóżku ze śnieżnobiałą kołdrą i czarnymi poduszkami. Podniosłam się powoli na łokciu, chcąc się rozejrzeć. Louisa nie było w pokoju. Nie było go całą noc, bo leżałam na środku łóżka-sama. Wstałam, kierując się w stronę okna. Zobaczyłam dookoła las i jezioro przy którym stał domek. To jest to miejsce, o którym mówił Louis. Stopniowo przypomniałam sobie noc i to wszystko co się działo. Louis mnie porwał. Zeszłam po cichu na dół, gdzie zobaczyłam, że chłopak siedzi przy stole i pije kawę, prawie zasypiając, jednak gdy mnie zobaczył, momentalnie oprzytomniał.

-Coś na śniadanie?

-Obojętnie-wzdrygnęłam ramionami. Spojrzałam na chłopaka, czując,że zaraz będę wymiotowała. Stresowałam się, chociaż nie wiem dlaczego.-Po co tu jestem?

-Zadajesz za dużo pytań, na które ci nie odpowiem. Będziesz tu ze mną, póki nie stwierdzę, że już starczy. Nie ma zasięgu, więc nie skontaktujesz się z nikim, a do najbliższych budynków jest godzina samochodem-odparł, nalewając masę naleśnikową na patelnię.

-Dlaczego mnie tak traktujesz?-powiedziałam, siadając na blacie od stołu.-Nie chcę wracać do tych czasów, gdy mną pomiatałeś i miałeś w dupie.

-Ty nie chcesz?!-zakpił, odwracając się. Wzdrygnęłam ramionami po raz kolejny, nie wiedząc, co mam powiedzieć.-Ja cię nigdy nie wystawiłem, nigdy odkąd jesteśmy razem nie pozwoliłem, żeby Harry cię obrażał, nie pozwoliłem choćby cię dotknąć, a ty zrobiłaś wszystko totalnie na odwrót w jeden pieprzony wieczór!

-Louis nie chciałam-powiedziałam, patrząc na chłopaka.-Nie myślę o tobie tak...

-I po co boisz się to powiedzieć?! Jak już rozmawiamy, to mów prosto z mostu-przerwał mi, podnosząc głos. Chciałam go teraz cholernie przytulić, ale bałam się, że mnie odtrąci i nie pozwoli na to.

-Jak na razie to się na mnie drzesz. Nie myślę o tobie tak, jak mówił Kevin. Nie jesteś dla mnie dziwką, mimo że powiedziałeś to wszystko o tym, że się przed nikim nie otworzyłeś, to wiem, że to zrobiłeś.

-Nie znasz mnie. Jesteś kolejną osobą, która ocenia mnie pod takimi względami jak Kevin.

Bezradna zeskoczyłam z blatu, biorąc swoje naleśniki. Nie uda mi się przemówić mu do rozumu, że to co powiedział Kevin, to totalne brednie. Ja go do cholery nie kocham i jedyną rzeczą jaką chcę to to, żeby Louis znowu był na sto procent moim chłopakiem.-Spałaś z nim?

-Co?!-odparłam cicho, starając się nie pokazać, że jestem spięta. Nie powiem mu tego, nie powiem.

-Nie będę się powtarzał. Nadal jesteś dziewicą?!

-Jestem. Z jakiej racji bym miała z nim to zrobić, co? Odwal się już od tego tematu.

-Nie zrobię tego!-przerwał mi, krzycząc.-Bo on włazi ci w dupę i robi wszystko, żeby się zbliżyć, a ja mu kurwa nie ufam, rozumiesz? A dowiem się, że chociaż cię dotknął, to będziesz mogła się z nim pożegnać.

-Nie ufasz jemu, to rozumiem, ale jednocześnie nie ufasz mi.

Louis spojrzał na mnie przelotnie, po czym wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samą. Zjadłam do końca, cudem powstrzymując emocje. Jestem po prostu pewna, że teraz nie mogę mu powiedzieć o tym pocałunku. Zabije Kevina, znienawidzi mnie do końca, a co najgorsze będzie koniec między nami. Posprzątałam po sobie i wyszłam w kuchni. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc założyłam bluzę, po czym wyszłam przed domek. Dzisiejszy dzień był w miarę ciepły, przez co sam Louis siedział na płotku altanki, patrząc przed siebie. W pierwszej chwili nie zauważyłam nic dziwnego, ale kilka sekund później z ust chłopaka wydobył się gęsty dym. Nie wierzę, że on znowu to robi. Paczka leżała obok niego razem z zapalniczką, a że zdenerwowałam się tym, co robi Louis, przeszłam zaraz przy nim i zabrałam wszystko ze sobą. Nim zauważył, że paczka zniknęła, ja już zdążyłam stanąć na pomoście.

-Spróbuj, a masz przejebane-wywarczał w moją stronę, uważnie obserwując moje ruchy.

-Nie raz ci mówiłam, że nie będziesz przy mnie palił! Miałeś z tym skończyć!

-Skończyłem, ale jak widzisz mi się nawróciło-uśmiechnął się, patrząc to w moje oczy to na rękę. Wziął kolejnego bucha ze skręta i specjalnie na mnie dmuchnął.-Prosisz się o wpierdol, a mam ci chęć go dać od kilku tygodni. Oddaj to do cholery. One nie są tanie.

-To ich nie kupuj debilu-westchnęłam, po czym upuściłam zapalniczkę do wody. Do moich uszu dotarł charakterystyczny dźwięk, gdy coś wpada do wody. Louis zacisnął szczękę, robiąc kroki w moją stronę.-I co mi zrobisz? Pobijesz jak Kevina? Czy może od razu mnie wrzucisz do wody i utopisz?

-Ten chuj sobie na to zasłużył i mógł mnie nie drażnić, a teraz dla twojego dobra oddaj mi moją własność-syknął.Kiwnęłam przecząco głową, nadal szczując Louisa, że zaraz wszystko wyląduje w wodzie.-Słuchaj mnie uważnie Mia. Jeżeli cokolwiek z tego zginie, oddam cię do najbliższego burdelu i sama spłacisz całą cenę co do grosza.

-Cholernie się wystraszyłam-parsknęłam, po czym nim Louis zdążył mnie powstrzymać, wzięłam zamach i razem z chłopakiem obserwowałam, jak paczka znika gdzieś pod wodą. Spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy, podczas gdy on coraz bardziej się wkurzał. Wziął ostatni raz wdech, by wywalić resztkę skręta i do mnie podejść. Byłam w pułapce, bo nie miałam gdzieś uciec, ale czułam, że przecież mi nic nie zrobi.

-Zabiję cię za to dziewczyno, zabiję. Po co ty się wtrącasz w nie swoje sprawy?

-Myślisz, że ja jestem ślepa? To nie były pieprzone papierosy, a paliłeś skręty. Co ci znowu odbija, że zacząłeś ćpać i pić jak jakiś menel! Skończysz gdzieś pod mostem-zaćpany i nikt ci nie pomoże.

-Chuj ci do tego. Oddasz mi pieniądze za to, bo tak się składa, że to nie był mój towar.

-Śnisz sobie w tym momencie-parsknęłam.-Jesteś zwykłym palantem Louis. Znowu stajesz się pieprzonym egoistą i nie patrzysz na mnie.

-Słuchaj-Louis podszedł do mnie i złapał mnie za policzki, jak to zawsze miał w zwyczaju.-Przestań mnie wkurwiać, bo zawsze są dwie możliwości spłacenia długu. Jedna-normalnie dajesz kasę. Druga-mogę dać dowolną dziewczynę w wiadomych celach...

-Nie strasz mnie tym gównem i tak wiem,że mi nic nie zrobisz-przerwałam mu, wyrywając swoją twarz. Louis zaczął się śmiać, przez co znowu poczułam to cholerne uczucie zawodu.-Pierdolony dupek.

-Dałaś Kevinowi, a innym nie chcesz?! Dziwne to moim zdaniem-gdy po raz kolejny dzisiejszego dnia, usłyszałam te słowa z ust chłopaka, wkurzyłam się. Z powodu chwili popchnęłam go do tyłu, przez co prawie wleciał do wody, co mnie nie ruszyło ani razu. Uderzyłam go kilka razy w klatkę, aż w końcu złapał moje ręce w nadgarstkach i je unieruchomił.

-Przestań tak do mnie mówić, dobra! Bo ja w porównaniu do ciebie nie zrobiłam takiej rzeczy. Niby jesteś ze mną, ale widzisz pierwszą lepszą i już dla ciebie nie istnieję! Jesteś śmieszny po prostu! Nienawidzisz mnie, wiem to, ale nie musisz mi tego okazywać na każdym kroku. Przyznałam się do błędu. Powiedziałam, że tak do cholery o tobie nie myślę. Nie jesteś dziwką, nie jesteś zły! Co jeszcze mam ci powiedzieć, co?!

-Hmm no pomyślmy. Właściwie nic nie możesz zrobić. Po prostu jestem w siódmym niebie, mogąc cię dręczyć. Jesteś zależna ode mnie i mi się to podoba. A wracając do twojego opłakiwania Kevina...może na następny raz posłuchaj wersji obu stron, a nie wierzysz tylko temu jebanemu dupkowi. Taka rada na przyszłość.

Louis poszedł z powrotem do domu, a ja jeszcze przez chwilę stałam sama na pomoście. Czy ze mną jest coś nie tak? Zaraz później poszłam się przejść, mimo że zaczęło się robić chłodno. Miałam to chwilowo w dupie, bo nic nie męczyło mnie bardziej, niż zachowanie Louisa i każde słowo, które wyszło z jego ust. Nie wiedząc, ile przeszłam, zaczęłam wracać, bo nie chciałam się zgubić. Nim zdążyłam dojść do punktu docelowego, zrobiło się jeszcze chłodniej. Pociągnęłam nosem i weszłam do środka. Od razu zrobiło mi się ciepło, więc zdjęłam buty i poszłam zrobić sobie herbatę. Słyszałam, że w pomieszczeniu obok jest włączony telewizor, dlatego poszłam tam z kubkiem w ręku. Louis siedział na kanapie, grzebiąc coś w telefonie. Usiadłam obok, podkulając nogi, układając głowę na poduszce.

-Kochasz mnie jeszcze?-mruknęłam, patrząc na chłopaka. Spojrzał na mnie na chwilę, odłożył telefon i po odrzuceniu poduszki, położył się obok mnie.-Proste pytanie.

-Nie wiem.

-Boli, jak to robisz.

-Mnie też bolało, gdy mnie wystawiłaś, a żyję-odparł. Przesunęłam się na bok, podkładając dłoń pod policzek i starałam się skupić na filmie. Chciałam już zostawić ten temat w przeszłości, ale postanowiłam mu powiedzieć jeszcze te kilka słów, które chciałam wydusić z siebie od wczoraj.

-Może i mnie nienawidzisz, ale ja cię nie przestałam kochać i nadal chcę, żebyś był mój.

-Zaskakujące.

-Tracę na ciebie czas. Nie łudźmy się, że znowu się mną bawisz i raz zgrywasz miłego, a za chwilę będziesz się na mnie darł, czego nie lubię przez moje wspomnienia, a ty dobrze o tym wiesz-wyrzuciłam z siebie na jednym tchu. Louis poruszył się, jednocześnie znowu się śmiejąc, co doprowadzało mnie do szału.

-Łatwo się poddajesz.

-Po cholerę mam się starać, skoro druga strona nawet nie chce walczyć? To tak jakbym miała rywalizować sama ze sobą-mruknęłam. Brunet zachowywał się, jakby mnie nie słyszał i leżał tuż obok mnie, tak że czułam jego ciało przy swoim.

-A może druga strona za dużo się starała i odpuściła, żeby samemu się nie zabić?! Może miała na swojej drodze kogoś, kto cholernie mu przeszkadzał i nie umiał sobie już z nim radzić...

-Miałeś się odwalić od Kevina-warknęłam, odwracając się do chłopaka. Spojrzał na mnie, marszcząc brwi, na co od razu spuściłam z tonu. Chciałam, żeby mnie teraz pocałował i jakkolwiek pokazał mi, że mu na mnie zależy. Ten tylko przekręcił głowę, by na mnie spojrzeć i mruknął jakieś przekleństwo pod nosem.

-Nie rozumiesz, że on mi się nie podoba! Pomińmy to, że ciągle włazi ci w dupę i mnie wkurwia, ale po prostu on mi się nie podoba. Nie zdziwię się, jeżeli lada dzień się dowiem o nim prawdy, a wtedy będę mógł powiedzieć, a nie mówiłem.

-Słuchanie tych głupot jest żałosne Louis. A ty do teraz mi nie wytłumaczyłeś, dlaczego doprowadziłeś go do tego stanu?! Myślisz, że go to nie bolało?! Dotknąć się nie dał.

-Mmm czyli zadziałało-szepnął do siebie.-Przestań się o to dowalać, bo już ci odpowiedziałem na to. Najpierw sprawdź obie wersje wydarzenia, a nie jedną i to na dodatek pewnie zmyśloną.

-No to proszę, oświeć mnie skoro jestem taka głupia!

-Nie mogę ci powiedzieć-odparł, wstając z kanapy. Spojrzałam na niego, jak na niedorozwiniętego człowieka i po prostu za nim poszłam.-Nie teraz-powtórzył, przez co szarpnęłam go za rękę, żeby się do mnie odwrócił. Wyrwał ją, wkurzając się i ścisnął pięść.

-Żartujesz sobie ze mnie?!

-Nie muszę ci o niczym mówić! Nie muszę cię szanować ani nosić na rękach. Jesteś tu po prostu ze mną i uszanuj kurwa to, że jeszcze ci nic nie zrobiłem, bo mnie cholernie korci.

-No to zrób, to co chcesz!-krzyknęłam, odpowiadając na jego wrzaski.-Pobij mnie, zrań jakkolwiek, zgwałć, albo mnie nawet zabij, bo ja mam na to wyjebane. Nie dam się znowu tak pomiatać. Możesz nawet wyjść w tym momencie, najebać się i przelecieć jakąkolwiek dziewczynę, a ja mam to w dupie!

-To że ty dajesz wszystkim naokoło, nie znaczy, że ja robię to samo.

-Jesteś chujem-warknęłam, czując, że w moich oczach zbierają się łzy. Hamowałam się ile mogłam, żeby tylko nie dać mu wygrać i nie pokazać, że nadal mi zależy.

-Zabolało? Hmm szkoda, ale większość prawd boli. Nie musisz się już kryć, z resztą Harry dzwonił, czy jednak mu...-nim Louis zdążył dokończyć zdanie, moja ręka spotkała się z jego policzkiem. Chłopak zmrużył oczy, zaciskając szczękę, która zaczęła drżeć ze wściekłości. Zaczęłam płakać z powodu słów, które ciągle słyszę od osoby, która jest dla mnie najważniejsza.-Zrób tak jeszcze raz, a obiecuję ci, że źle skończysz.

-Jesteś takim samym frajerem jak mój ojciec. Bawi cię mój strach i to że mnie
ranisz.

Ruszyłam w stronę sypialni, żeby być jak najdalej od chłopaka. Po drodze usłyszałam, jak coś rozbija się o ścianę lub podłogę i z trzaskiem rozpada się po ziemi. Sama zamknęłam za sobą drzwi, po czym usiadłam na poduszkach, którymi był wyłożony parapet przy oknie. Spojrzałam za okno, czując kolejną falę łez. Jestem zwykłą szmatą. Podciągnęłam nogi pod samą brodę i patrzyłam, jak woda na jeziorze leniwie faluje z powodu podmuchów wiatru.  Zmęczona płaczem przeniosłam się na łóżko i sięgnęłam pierwszą lepszą książkę, która była na półce. Nie wiem, czy miało mnie to dobić, czy był to czysty przypadek, ale nawet ta zasrana książka musiała być o nieudanej miłości. Nawet nie doczytałam jej do końca, a będąc już za połową, odrzuciłam ją na szafkę, po czym przekręciłam się na bok. Mimo że odczuwałam delikatny głód, nie miałam ochoty na nic. Chciałam zasnąć i się nie obudzić. Nie mam tu kontaktu z nikim, a cholernie potrzebuję teraz rozmowy z Laylą. Zamiast tego po kilku minutach usłyszałam, że ktoś idzie po schodach. Louis wleciał do pokoju, nie zwracając na mnie uwagi, a po zabraniu z szafki jakiejś paczki, wyszedł.



*Trzy dni później

   Stałam przy umywalce w łazience, rozczesując mokre włosy, gdy Louis wszedł bez żadnych ostrzeżeń do środka. Odwróciłam się do niego, przytrzymując ręcznik przy szyi, co tym bardziej ograniczało moje ruchy.

-Mia przejdziesz się ze mną?-mruknął niewyraźnie, chcąc mnie do siebie przyciągnąć.

-Nie dotykaj mnie i się odczep.

-Mia proszę! Jesteś seksowna, a ja już nie wytrzymuję-odparł, co mnie zbiło z tropu. Spojrzałam na chłopaka, starając się rozszyfrować, co jest nie tak, aż w końcu trafiłam na jego oczy.-Jeden raz.

-Ćpałeś-odparłam, strzepując jego ręce ze swojej twarzy.-Zostaw mnie i się nawet nie zbliżaj.

-Mia! Bo zrobię to po swojemu-warknął, momentalnie zmieniając humor. Odsunęłam się od chłopaka o kilka kroków, błądząc oczami po jego ciele. Jeden z nielicznych razy, gdy na serio się go bałam.-Będzie przyjemnie, obiecuję.

-Kurwa Louis, odwal się!-krzyknęłam, odpychając go od siebie. Narzuciłam na swoje ciało niebieski T-shirt tak, by nic nie widział i założyłam majtki. Tomlinson w tym czasie uważnie na mnie patrzył, opierając się o drzwi.

-Co ma w sobie Kevin, czego ja nie mam! Co ci się we mnie nie podoba?!

-Ty mi się nie podobasz! Jak tak bardzo chcesz seksu, to sobie zwal!-podniosłam głos, wkurzając się na chłopaka. Pogorszyło to tylko sprawę, bo jego oczy pociemniały, a ja byłam pewna, że to z powodu mojego wybuchu.

-Ty możesz to zrobić-powiedział poważnie, na co pokiwałam przecząco głową.

Usiadłam się na łóżku, obserwując Louisa, który nerwowymi ruchami ściągał z siebie ubranie. W końcu wskoczył na swoje miejsce i pociągnął mnie w swoją stronę. Zaczęłam się śmiać, czując jego ręce na moim brzuchu, ale nie minęło kilka minut, a poczułam, że chłopak zaczął zmierzać do czegoś innego.

-Puść mnie Louis. Ja tego nie chcę, nie rozumiesz?

-Ale ja chcę od dawna. To jest moje i będzie moje, więc po co to przedłużać.

-Louis-podniosłam głos, starając się zwrócić na siebie uwagę. Ten dalej błądził pocałunkami po moim dekolcie, aż w końcu nie wytrzymałam.-Louis do cholery! Nie jesteś sobą!

-Za to ty jesteś jak każda. Najpierw się opieracie, a później będziesz jęczała przez całą noc.

-Kurwa Louis ty mnie zgwałcisz-mruknęłam, prawie płacząc. Brunet na chwilę się zatrzymał i na mnie spojrzał.-Nie chcę tego, zrozum mnie. Jutro nie będziesz nic pamiętał, ale później będziesz się z tym męczył jeszcze długi czas. Jeśli ci na mnie zależy, to mnie nie dotykaj.

Louis jeszcze chwilę na mnie patrzyła, aż w końcu zasnął. Powinnam go teraz zostawić, albo najlepiej jeszcze wywalić gdzieś na dwór, ale po raz kolejny przegrałam z sumieniem. Nakryłam Louisa kołdrą i przeczesałem jego włosy ręką. Miałam czas do rana, żeby pozbyć się wszystkiego, co doprowadza Louisa do tego stanu. Wstałam i obeszłam po cichu łóżko, by móc przeszukać całą szafkę, z której Louis wyciąga te jebane paczki. Były one powciskane dosłownie w każdą szparę, aż w końcu znalazłam sześć paczek z narkotykami. Wywaliłam wszystko do toalety, po czym wcisnęłam spłuczkę, błagając, by Louis mnie jutro za to nie pobił. Ostatnią rzeczą, którą musiałam zrobić, było pozbycie się każdej butelki alkoholu z domu. Gdy wyciągnęłam wszystkie z lodówki, powylewałam ich zawartość do zlewu, a butelki postawiłam przy koszu. Z satysfakcją wróciłam do łóżka, by móc się w końcu położyć. Zamknęłam oczy, marząc o spokoju i o tym, by to wszystko się skończyło. Obudziło mnie trzaskanie drzwiami, przez co zerwałam się z łóżka i usiadłam na nim, rozglądając się po pokoju.

-Poszukaj gdzieś w rurach od kibla. Alkoholu już też w tym domu nie znajdziesz-mruknęłam, widząc, że wkurzony Louisa szuka swojej zguby.

-Co kurwa zrobiłaś?!-zaczął do mnie iść, ale ja mimo to nawet się nie odwróciłam.-Kazałem ci cokolwiek robić?! Kazałem?! Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy!-krzyknął, szarpiąc mnie za ramię. Mimowolnie odwróciłam się w jego stronę, czując uścisk na ramieniu. Spojrzałam na jego wściekłe spojrzenie, które mogłam porównać do jakiegoś wściekłego zwierzęcia i zrozumiałam, że ja go chyba do końca nie poznałam. Nigdy się tak nie zachowywał.

-Nie będziesz pił w takich ilościach, nie będziesz palił czy ćpał. Widziałeś siebie w lustrze? Schudłeś i to mocno. Jakby cię ktoś wyzwał na walkę, to w ciemno można obstawić, że przegrasz.

-Nagle się mną przejmujesz?! To ty mnie niszczysz, a nie te gówna!-krzyknął, popychając mnie do tyłu.-Wszystko co robię, jest po to, żebym zapomniał o tobie i tym że mnie nienawidzisz za nic! Co ja ci zrobiłem, co?! Miałem cię zabić, tak jak planowałem, ale nie kurwa, musiałem coś poczuć, bo inaczej bym się nie nazywał Louis Tomlinson!-po raz kolejny poczułam, że Louis traci nad sobą panowanie, a ja chciałam się wydostać spomiędzy niego a łóżka. Jego ręce owinęły się na moich ramionach i znowu je ścisnął.-Czym mi się odpłacasz? Obierając mi jedyną rzecz, która pozwala mi odciąć się od tego wszystkiego.

-Ja cię nie nienawidzę-szepnęłam, czując łzy w kącikach oczu.

-Przestań mnie okłamywać, bo mogę się założyć, że jeżeli byłby tutaj Kevin, to byś mówiła coś innego! Co byście wymyślili teraz? Dziwka, pedofil, gwałciciel? Coś jeszcze?

-Louis przestań tak mówić, uspokój się i mnie puść, bo to boli.

-To niech boli-syknął, zaciskając zęby, ale gdy już miałam go odepchnąć, żeby uwolnić się od uścisku, chłopak spojrzał na mnie łagodniej i zamrugał kilka razy oczami. Zdezorientowana spojrzałam na niego, uspokajając oddech. Jego ręce opadły bezwładnie wzdłuż ciała, by po chwili jedną zgiął w łokciu i oparł na biodrze, a drugą przeczesał włosy.

Nie wiem, co się z nim ostatnio dzieje, ale zaczynam się bać, że on potrzebuje pomocy i to bardziej niż wszystkim się zdaje. Przydaliby mu się przyjaciele, a nie siedzimy tutaj jak kołki, ciągle robiąc awantury.

 

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

No to mamy kolejny rozdział, który w sumie miał być już w święta, ale ostatecznie zdecydowałam dodać po :D Przepraszam za jakiekolwiek błędy i mam nadzieję, że nie jest nudno xd Dzisiaj nie będę się jakoś rozpisywała, więc do następnego :) 



czwartek, 10 marca 2016

Rozdział 40

Louis pov*

Mia od jakichś dziesięciu minut żegnała się ze swoją mamą. Niby ją rozumiem, ale patrząc na moje czekanie, aż w końcu kobieta raczy przyjść do samochodu, robi się nudne. Wystukiwałem rytm na kierownicy, co jakiś czas spoglądając na Mię, która rozmawiała z kobietą. Mam czasem takie momenty, że najchętniej bym kazał jej ode mnie odejść. Wiadomo, że nie przestaniemy się nigdy kłócić, ona ma za bardzo podobny charakter do mojego, żeby od tak odpuścić. Mia przytuliła matkę naprawdę ostatni raz i jej rodzicielka wsiadła do samochodu.

-Przepraszam Louis, ale nie lubię się żegnać.

-Przecież jeszcze ją zobaczysz. Ona nigdzie się nie wybiera-uśmiechnąłem się, skręcając w kolejną ulicę. Wdepnąłem pedał gazu, co jakiś czas spoglądając w lusterko. W głowie ciągle miałem dziewczynę i to że może jednak na nią nie zasługuję. Ja nie powinienem się z nikim wiązać.

-Niby tak, ale patrząc na przeszłość, mam urazę do takich spraw-odpowiedziała kobieta.

-To niech przeszłość pozostanie przeszłością. Trzeba się skupić na teraźniejszości. Pewnie Mia opowiedziała, jak to na początku między nami było. Gdybym miał zwracać na to uwagę, nie dotknąłbym jej, żeby znowu jej nie zranić.

-Powiedziała mi chyba o wszystkim-zaśmiała się.-Buzia jej się nie zamykała, ale przynajmniej widzę, że jest szczęśliwa. Szczerze, to jestem zdziwiona, bo nie sądziłam, że ona od razu pozwoli mi się zbliżyć. W końcu jakbyś zareagował, gdyby jakaś obca baba mówiła, że jest twoją matką, a ty nie miałbyś żadnych dowodów na to?

-Jesteście za bardzo podobne, żeby myśleć inaczej.

-Tak czy siak dziękuję, że jeszcze sobie nic nie zrobiła. Miała chociaż ciebie, bo ja niestety za długo żyłam w strachu. Chciałabym cofnąć ten czas-westchnęła, opierając głowę o szybę. Wiedziałem, że ostatnie zdanie bardziej skierowała do siebie, niż do mnie, ale ja przypomniałem sobie fakt, że Mia chciała się już zabić. W końcu wzięła moje tabletki, ale przecież nie powiem jej o tym.

-No nie wiem, czy to dzięki mnie nadal żyje-wydusiłem, stukając palcem o kierownicę.-Layla zrobiła więcej niż ja i to do niej ma pewnie większe zaufanie. Z resztą ostatnio zastanawiam się nad tym, czy nie zostawić Mii-dodałem, nawet nie myśląc o tym, co mówię. Kobieta spojrzała na mnie, unosząc brwi.-Nie chodzi o to, że jej nie kocham. Jest dla mnie najważniejsza, ale po prostu ona ze mną nie będzie szczęśliwa, a już nacierpiała na zapas.

-Jakoś nie słyszałam, żeby się skarżyła na to, że już jej się znudziłeś. Ciągle mówiła, że to ty wyciągałeś ją z kłopotów i broniłeś przed wszystkim. A kłótnie są i będą, nic na to nie poradzisz.

Wzdrygnąłem ramionami, gdy w tym samym momencie dostałem wiadomość od Mii. Dziewczyna już zdążyła mi napisać, że jej się nudzi, dlatego też postanowiłem, że jak wrócę to ją gdzieś zabiorę. Dawno nigdzie nie jechaliśmy, a dzisiaj mam co do tego okazję i czas.

Wjechałem na podjazd domu i zobaczyłem przed sobą ogród większy od naszego. Moje oczy dosłownie przypominały monety, a ja w głowie miałem to, jak muszą wyglądać samochody, które powinny być w garażu obok. Nie wiem, kogo sobie znalazła matka Mii, ale ten człowiek chyba śpi na pieniądzach. 

-Dziękuję-powiedziałem szybko, widząc, że kobieta wychodzi już z samochodu.

-To ja dziękuję, że mnie znalazłeś-uśmiechnęła się.-Do zobaczenia.

Kiwnąłem głową, wymuszając uśmiech, po czym zobaczyłem, jak kobieta znika za furtką. Jeszcze przez chwilę patrzyłem na dom i w końcu ruszyłem w drogę powrotną. W tym czasie Mia przysłała kolejną wiadomość, że mam wracać szybciej. Przekonany, że i tak żadnej policjant mnie nie złapie, wcisnąłem pedał gazu i zacząłem mknąć jak błyskawica między samochodami. Zadowolony wróciłem o wiele szybciej, niż jechałem w pierwszą stronę i wszedłem do domu. Nigdzie nie widziałem Mii, przez co w głowie pojawiły mi się głupie myśli.

-Mia?!-krzyknąłem, oczekując odpowiedzi. 

Ku mojej uldze chwile później usłyszałem odgłos stóp na schodach i zobaczyłem dziewczynę. Skoczyła na mnie z przedostatniego schodka, prawie powalając nas na ziemię. Przytuliłem ją i obróciłem nad dookoła własnej osi. Byłem zdziwiony jej zachowaniem, ale po postawieniu jej na podłodze, cmoknąłem dziewczynę w czoło.

-Coś się stało?

-Nic-skradłem jej ponownie całusa.-Masz ochotę na kino? Chyba że chcesz jechać gdzieś indziej.

-Nie, kino zdaje się być fajne-uśmiechnęła się.-Tylko się ogarnę i możemy jechać-dodała, po czym biegiem wróciła na górę. Ku mojemu zdziwieniu zeszła na dół po dziesięciu minutach, ubrana w zwykłe jeansy i koszulę w kratę. Niby najzwyklejszy strój, ale i tak wyglądała w nim idealnie.

-Jesteś piękna-mruknąłem, mierząc ją od góry do dołu. Dziewczyna uśmiechnęła się, zawiązując buty i wstała, po czym mnie pocałowała.-Dziękuję, że mnie nie zostawiłaś.

-Nie mam za co-odparła.

Wsiadając do samochodu, usłyszałem ponownie jej prośby o to, żebym coś zaśpiewał. Po raz kolejny jednak nie dałem się namówić i wytrzymałem całą drogę, słuchając jej namawiania. Uśmiechnięty, wyszedłem z samochodu, po czym oparłem się o dach auta.

-Ze mną nie wygrasz.

-Jeszcze zobaczymy. Dla twojej wiadomości, ja wybieram film-cmoknęła do mnie i ruszyła w stronę kina. Zatrzasnąłem drzwi i zamknąłem samochód, po czym dogoniłem dziewczynę. Na szczęście wybrała jakąś komedie i nie dała mi się męczyć na zjebanym romantycznym bzdecie. Zająłem odpowiednie miejsce na sali, wyciągając telefon. Mia korzystając z tego, że siedzieliśmy na kanapie, rozwaliła się na swoim miejscu, opierając o mnie.-Idealnie.

-Chyba za dobrze, a nie idealnie-zaśmiałem się. Spojrzałem na dziewczynę i pocałowałem ją w skroń.-Mam ochotę, gdzieś cię porwać. Tak żeby nikt nie wiedział, gdzie jesteśmy-mruknąłem. Mia uśmiechnęła się, splatając nasze ręce.

-A masz jakieś miejsce, które byłoby dobre?

-Mam. Na dodatek kilka godzin stąd, więc bądź grzeczna, bo cię tam porwę-wymruczałem, ale że na sali zgasły światła i film powoli się zaczynał, Mia jedynie odmruknęła ''mhm'' i się przytuliła. Siedziałem całe dwie godziny, oglądając komedię, która nawet mnie trochę rozśmieszyła. Grunt, że Mia nie wybrała żadnego romantycznego gówna, bo bym nie wytrzymał. Objąłem dziewczynę w pasie i

wyszedłem z nią z sali. Cały czas nadawała coś o filmie,aż w końcu doszliśmy do samochodu. Ja przez ten czas nawet się nie odezwałem, bo nie miałem powodu.

-Co tak milczysz?

-Nie pytasz mnie o nic-odparłem, wsiadając do auta.

-Nie muszę. Możesz mówić, bez odpowiadania na moje pytania. Z resztą...czemu się tak patrzysz?

-Po co ja mam się odzywać, skoro wolę słuchać twojego nadawania-zaśmiałem się.

Dziewczyna wzdrygnęła ramionami, śmiejąc się, a ja po prostu włożyłem kluczyki do stacyjki i wyjechałem z parkingu. Myślałem chwilę nad tym, czy jechać do domu, czy jeszcze wstąpić do jakiejś knajpki lub restauracji. W końcu zdecydowałem, że skoro już jesteśmy na mieście, to możemy gdzieś zjeść. Dlatego pojechałem do jednej z moich ulubionych pizzeri. Jak zawsze za ladą stał jeden z moich znajomych. Przywitałem się z nim i zamówiłem jedzenie, po czym wróciłem do Mii. Rozmawiałem z nią, starając się skupić na tym co mówi, ale ciągle czułem na sobie czyiś wzrok. Dlatego rozejrzałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu winowajcy i zobaczyłem pewną szatynkę. Siedziała na swoim miejscu, powoli sącząc jakiś sok. Jest kurwa ślepa, czy jaka? Posłałem jej spojrzenie, które wskazywało, że ma się odwalić i wróciłem do rozmowy z Mią. W tym czasie przyszedł do nas kelner z jedzeniem, więc zaczęliśmy jeść.

-Widziałeś faceta mojej mamy?-wypaliła w końcu, patrząc na mnie.-No jak ją odwoziłeś, widziałeś go, bo mnie ciekawi, czy w końcu dobrze trafiła.

-Jego nie widziałem, ale widziałem w kit odjebany dom i ogród prawie raz większy od naszego-odparłem, łapiąc dziewczynę za rękę. Pociągnąłem ją w swoją stronę, przesuwając się, żeby mogła usiąść obok mnie.-Już wyobrażam sobie, jakie ten gościu ma samochody, a tak serio to nie martw się o nią. Teraz już sobie poradzi.

-Kocham cię Louis.

-Ja ciebie też-odparłem i pocałowałem dziewczynę w policzek.

Chwilę później kelner przyniósł nam nasze zamówienie, więc od razu zabrałem się za jedzenie. Brakowało mi tego spokojnego czasu z dziewczyną, bo za cholerę nie umiem wmówić sobie, że ona jest ze mną szczęśliwa, póki nie widzę jej uśmiechniętej ze mną. Rozmawiając z dziewczyną, dokończyłem swój posiłek, cały czas spoglądając na tamtą dziewczynę, która doprowadzała mnie do szału.

-Zaraz wrócę i pojedziemy-powiedziałem, wstając.

Skierowałem się do drzwi z napisem ''WC'' i wszedłem do łazienki. Po załatwieniu swojej potrzeby, stanąłem przed lustrem, gdzie była umywalka i zacząłem myć ręce, gdy usłyszałem kobiecy głos za sobą. Podniosłem głowę do góry, wiedząc, że to nie jest Mia i zobaczyłem szatynkę.

-Czy ja ci do cholery daję złe znaki, że masz odpuścić?

-Oj nie zgrywaj takiego. Każdy wie, jaki jesteś-uśmiechnęła się, podchodząc do mnie.

-Nawet mnie nie znasz idiotko, więc możesz mi possać. Mam dziewczynę, a ty jej nawet nie dorównujesz-splunąłem, odwracając się. Na jej twarzy uformował się sarkastyczny uśmiech, który nie wróżył nic dobrego.

-Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi. Ona ci nie da tego, co ja mogę ci dać nawet tutaj. Dobrze wiemy, że ty takich okazji nie przepuszczasz Louis. Więc jak?

-Więc wypierdalaj-zaśmiałem się.-Jedyne kogo chciałbym teraz choćby dotknąć, to dziewczyna z którą przyszedłem, a ty nią na szczęście nie jesteś-uśmiechnąłem się, opierając o ścianę.-Chcesz dawać każdemu dupę, to szukaj sobie kolejnego frajera.

-A może cię to przekona-mruknęła uwodzicielsko i nim się obejrzałem, pociągnęła mnie za kurtkę i zaczęła całować. Oczywiście jestem takim debilem, że nim się otrząsnąłem minęło trochę czasu. Odepchnąłem ją od siebie, hamując swoje ciało przed niepotrzebnymi ruchami, które mogłyby uszkodzić tą szmatę.-Jednak jesteś chujem.

Skrzywiłem się, pokazując jej środkowy palec, po czym wyszedłem z łazienki. Na miejscu gdzie powinna siedzieć Mia, było pusto. Kurwa mać! Proszę, żeby ona tego nie widziała! Jak oparzony wybiegłem z lokalu, nie patrząc na nikogo. Na dworze też jej nie było, a ja bezradny kopnąłem oponę, krzycząc wszelkie przekleństwa. Dopiero jak trochę rozładowałem emocje, wsiadłem do samochodu i z piskiem ruszyłem do domu.

-Jebana kurwa-szepnąłem pod nosem, patrząc w przednie lusterko. Moja twarz wyrażała wszystko od wściekłości do zdenerwowania. Jeśli to widziała, nie wybaczy mi. Nie będzie mnie słuchać i nie pozwoli nic powiedzieć. Stanąłem gwałtownie obok naszego domu, po czym zostawiając otwarte auto, czego nie robiłem nigdy, ruszyłem wzdłuż ścieżki.-Mia?! Gdzie jesteś?!-krzyknąłem, wpadając do środka. Jak na złość dziewczyna mi nie odpowiedziała,a zobaczyłem, jak Layla wychodzi z kuchni.

-Co znowu zjebałeś?

-Gdzie jest Mia?!-warknąłem, opierając ręce na biodrach.

-Nie mogę powiedzieć. Co zjebałeś?-powtórzyła, doprowadzając mnie do szału.-No czekam na wyjaśnienia, choć nie sądzę, żeby były one warte łez Mii. Lizałeś się pewnie z jakąś dziwką, nie? Kevin mówił, że to nic dziwnego-dodała, a ja zrobiłem krok w jej stronę.

-Co on tu robił?!

-Nie interesuj się. Był i sobie pojechał kilka minut temu-wzdrygnęła ramionami.

Uderzyłem wkurwiony pięścią w ścianę, po czym wróciłem do samochodu, który na szczęście nadal stał przy drodze. Wsiadłem do niego z zamiarem odwiedzin tego chuja. Że ja wcześniej się nie domyśliłem, że on na pewno jest w to wmieszany! W końcu co by się obyło bez niego, skoro to jest pieprzony król, który ciągle wchodzi w dupę mojej dziewczynie! Na miejscu bez pukania wszedłem do domu, będąc gotowym, by rozwalić wszystko na mojej drodze.

-Czegoś szukasz?-zaśmiał się Kevin.

-Pierdol się gnojku-warknąłem, popychając go.-To że ona traktuje cię jak przyjaciela, nie znaczy, że ja będę cię traktował jak kumpla, dlatego mi nie rozkazuj.

-Nie boję się ciebie pozerze. Jesteś mądry w gębie, ale...-chłopak nawet nie dokończył, bo moja pięść spotkała się z jego brzuchem.-Na dodatek jesteś frajerem, który nie umie kochać-wydusił, zginając się w pół.

-No faktycznie. Masz rację. Jestem mądry tylko w gębie-parsknąłem.

Zostawiając go na dole, pobiegłem po schodach, by znaleźć Mię. Była w jednej z sypialni i rozczesywała włosy, które nadal mokre od wody opadały jej na ramiona. Wszedłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi, co spowodowało, że dziewczyna się odwróciła. Chwilę na mnie patrzyła, po czym zobaczyłem, że jej oczy się zaszkliły. Dlaczego ja ciągle powoduję jej łzy?!

-Mia...przepraszam. To nie była moja wina, przyrzekam-jęknąłem, podnosząc ręce do góry. Tłumaczyłem się, jakbym był winny. A to nie ja całowałem tamtą dziewczynę, tylko ona mnie pocałowała. Oczy Mii były pełne smutku, a ja chciałem ją w tym momencie tak cholernie przytulić. Spuściłem wzrok na jej bluzkę i zobaczyłem, że na pewno nie należy ona do mnie. Zacisnąłem pięść, biorąc wdech, po czym wypuściłem powoli powietrze z ust.

-Nienawidzę cię Louis. Za każdym razem dawałam ci szansę, a ty chyba ranienie mnie traktujesz jak

hobby. Mam na czole napis,wykorzystaj mnie?!-wydukała, ścierając łzy.

-Daj mi się wytłumaczyć Mia. No kocham cię najbardziej na świecie, nie odrzucaj mnie. Ta szmata od samego początku na nas patrzyła. Dawałem jej znaki, żeby się odjebała. Nawet w tej łazience jej to powiedziałem. Zrobiłem błąd, że nie wyszedłem wcześniej, tylko wdałem się w rozmowę. Nawet nie wiem kiedy, a sama się do mnie przykleiła. Czy jakbym sam ją pocałował, byłbym tu teraz? No mała...

-Nie jestem dla ciebie żadną małą-krzyknęła, cofając swoją rękę. Zrobiłem kilka kroków do przodu, żeby ją przytulić, na co Mia zaczęła się cofać.-To wszystko było przykrywką, żebym tylko nie zauważyła, że mnie wykorzystujesz?!

-Nie wykorzystuję cię Mia. Co mam zrobić, żebyś mnie zrozumiała? Kocham cię, nie chcę, żebyś mnie zostawiła. Jakbym miał cię jakkolwiek wykorzystać, już bym to zrobił...

-Czas się skończył-usłyszałem za sobą głos Kevina, co mnie jeszcze bardziej rozdrażniło. Niech on przestanie się we wszystko wpierdalać!-Wypad, bo ci pomogę! Zjebałeś sprawę, co nie jest nowością, ale zadziwię cię, bo nie będziesz mną pomiatał jak resztą ludzi.

-Mia chodź ze mną. Przecież wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą. Zrobiłem ci cokolwiek w ostatnim czasie? Nie! Wiem, że w głębi nie jesteś zła i chcesz się teraz przytulić i wypłakać, po czym mnie pobić i zwyzywać. Nie będę się nawet dziwił, jeśli to zrobisz, ale chodź ze mną.

-Skończyłeś?! To tam są drzwi-w chwili gdy jego słowa ucichły, odwróciłem się i popchnąłem go na ścianę. Chłopak znowu się skrzywił, patrząc na mnie z wyrzutem.-Jesteś kutasem, który zalicza panienki. Przecież to twój znak rozpoznawczy, prawda? Jesteś dziwką, więc nie wciskaj kitu, że to ona cię pocałowała, bo nikt nie uwierzy w te bajeczki...-w trakcie gdy chłopak mnie obrażał, w mojej głowie puściły hamulce. Działo się tak za każdym razem, gdy ktoś wchodził na ten temat bez żadnych podstaw.

-Zamknij mordę gnojku-splunąłem, uderzając go w twarz.-Nie znasz mnie! Nikt mnie nie zna i nie pozna! Przez takich ludzi jak ty, nie mam zamiaru się dla nikogo otwierać! Po chuj, skoro zawsze będę oceniany jak jebana dziwka i jakiś potwór, co? Nawet ona nie widzi we mnie nikogo innego, prawda?-odwróciłem się w stronę Mii i zacząłem do niej podchodzić. Nie panowałem nad sobą i nie chciałem. Skończyłem z byciem miłym w tym momencie.-Kogo we mnie widzisz, co?! Dziwkarza, gwałciciela, pedofila czy może jeszcze kogoś innego?!

-Louis nie panujesz nad sobą...-zaczęła, ale ja nie zwracając uwagi na jej stan, dalej drążyłem temat.-Wyjdź stąd-szepnęła, patrząc prosto w moje oczy. Zaczynała się bać, a ja tym bardziej się nakręcałem. Uśmiechnąłem się, łapiąc dziewczynę za policzki. Nie ścisnąłem ich, a normalnie złapałem, żeby nie sprawić jej dodatkowego bólu.Nie chciałem jej zranić!

-Odpowiedz na to jebane pytanie!

-W tej chwili to ja się ciebie boję i nie widzę w tobie nikogo-szepnęła, na co głupio się zaśmiałem.

-Wybrałaś tego kutasa-parsknąłem, patrząc na dziewczynę.-Po tym wszystkim wybierasz tego chuja i każesz mi wyjść?! Doigrałaś się sieroto-krzyknąłem.-Możesz się przywitać z dawnym Louisem.

Skierowałem się w stronę drzwi z głupim uśmiechem na twarzy, po czym na chwilę się odwróciłem by powiedzieć te kilka słów, które cisnęły mi się na język od początku wizyty tutaj. Skończyłem z nimi, po prostu z nimi skończyłem. Nikt nie będzie tak mnie traktował, jak zrobiła to Mia. Kocham ją, ufam jej, a ona mnie wystawia dla tego dupka.

-Szczerze? Jesteście siebie warci. Miłego jebania się z Kevinem, bo ja już się starać nie będę-splunąłem i kiwając na pożegnanie, odwróciłem się na pięcie, po czym poszedłem do tego jebanego samochodu, po drodze rozwalając jakieś zdjęcie. Wróciłem wkurwiony do auta. Siedząc w samochodzie, stukałem rytmicznie w kierownicę, żeby jakoś się odstresować, co za cholerę nie pomagało. W końcu uderzyłem w nią kilka razy, dając upust emocjom i oparłem głowę na swoich dłoniach. Dlaczego ona mnie tak potraktowała?! Nie zaprzeczyła ani razu, gdy on nazwał mnie dziwką. Od niechcenia zapaliłem samochód i wróciłem do domu. Tak wolno nie jechałem chyba jeszcze nigdy. W domu zrezygnowany rozebrałem się, po czym poszedłem do kuchni i wyjąłem piwo z lodówki.

-Oglądasz z nami mecz, bo...Louis, stało się coś?-Liam próbował mnie zatrzymać, ale ja bez słowa poszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Normalnie bym się rozpłakał, jednak ja nie jestem typem chłopaka, który płacze. Kilka minut później, usłyszałem pukanie do drzwi, na które i tak nie odpowiedziałem.

-Nie krzycz na mnie, ale to ja-zobaczyłem blondynkę, na co nie zareagowałem, tylko znowu spojrzałem na sufit.-Sorry za moją reakcję, ale nie wiedziałam dokładniej, co jej zrobiłeś...

-Zareagowałaś jak wszyscy, norma. Jestem zawsze dziwką, która jest wszystkiemu winna-westchnąłem, po czym wziąłem łyk piwa z mojej butelki. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na idiotę i przeniosła wzrok na butelkę.-Dopiero pierwsza, spokojnie.

-Nie jesteś dla mnie dziwką. W każdym razie nie posądziłam cię nigdy o stanie pod lampą, czy o bycie winnym wszystkiego. Mia powiedziała mi tylko, że całowałeś się z inną. Jak miałam zareagować? Poklaskać ci? Z resztą nieważne...o co ci chodzi z tym ocenianiem siebie?

-To nie ja siebie oceniłem. Kochany chłopak Mii to powiedział. A wiesz co najlepsze? Że ta mała...-ugryzłem się w język, żeby nie powiedzieć na nią złej rzeczy, po czym wziąłem wdech.-Że ona nawet nie zaprzeczyła, a jeszcze stała po jego stronie i kazała mi wyjść.

-Wiesz, oni już byli ze sobą blisko w szkole, ale później im się kontakt urwał. Teraz odkąd znowu są w dobrym kontakcie, wszystko po prostu wróciło. Nie usprawiedliwia to jednak Mii-mruknęła, siadając na brzegu łóżka. Na chwilę w pokoju nastała cisza, która doprowadzała mnie do szału, po czym znowu przerwała ją Layla.-Boli cię to, prawda? I dlatego taki teraz jesteś.

-Zniszczyła mnie dzisiaj, rozumiesz? Nie wiem, co ze sobą zrobić, bo mam w głowie jej słowa i tą obojętność. Skąd mam wiedzieć, że teraz się z nim nie rżnie, co? Może to właśnie ja byłem oszukiwany, a tak naprawdę oni byli razem!

-Louis ona cię kocha jak cholera. Widocznie zrobiła to tylko po to, żeby ci dopiec. Jestem pewna na milion procent, że nie myśli tak, jak mówił Kevin. A może właśnie ta przerwa dobrze wam zrobi?

-Po co właściwie tu jesteś?!-przerwałem jej. Dziewczyna przewróciła oczami, śmiejąc się pod nosem.

-Masz kumpli, którzy zmusili mnie, żebym z tobą porozmawiała, bo sami nie chcieli ruszyć dupy, ale spokojnie, ta rozmowa zostaje między nami-odparła. Wzdrygnąłem ramionami, biorąc kolejny łyk piwa i znowu spojrzałem na sufit, który był teraz kurewsko ciekawy.

-Chciałbym zapomnieć o dzisiejszym dniu i o tym co się stało. Nie chciałem całować tamtej szmaty. Ona się chowa przy mojej Mii we wszystkim-jęknąłem, zamykając na chwilę oczy. Odstawiłem pustą butelkę po piwie na podłogę i się rozebrałem, mając w dupie, że Layla siedzi metr dalej.

-Wiem, że może i jestem ostatnią osobą, z którą chciałbyś o tym rozmawiać, ale jakby co zawsze możesz przyjść i porozmawiać-westchnęła i mrucząc ciche ''pa'' skierowała się w stronę drzwi. W ostatniej chwili zatrzymałem ją odchrząknięciem, ale nie wiedziałem zbytnio co jej powiedzieć.

-Nie jesteś ostatnią osobą, z którą chciałbym teraz rozmawiać. W sumie dziękuję, że mogłem to z siebie wyrzucić-wydusiłem z siebie, patrząc na dziewczynę. Uśmiechnęła się, kiwając głową, po czym wyszła z pokoju na dobre. 

 

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

Witam was z kolejnym rozdziałem ^^ Chciałabym zacząć od tego, że nie wiem, jakim cudem kilka dni temu został dodany rozdział 41 (jednocześnie pominięty został 40).  Zauważyłam to dopiero wczoraj, gdy weszłam pierwszy raz od kilku dni na bloggera. No ale stało się xd Kto zdążył przeczytać, miał szczęście, a kto nie to tak czy siak w końcu go przeczyta. Rozdział 41 chwilowo usunęłam, żeby była zachowana kolejność, ale na pewno będzie on na następny raz dodany. Bardzo przepraszam za jakiekolwiek błędy w dzisiejszym rozdziale, ale jestem zmęczona i nie ogarniam już tego, a chciałam w końcu coś dodać :D Mam nadzieję, że podobają wam się moje ''wypociny'' i uszanujecie to komentarzami :* Dobrej nocy i do nn! 


 




niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 41

Mia*

Od dwóch tygodni mieszkam w jednym domu z Kevinem, starając się iść do przodu. Na początku nie było to łatwe, bo stało się tak, jak mówiła Layla. Moja złość minęła, a kontrolę przejęła tęsknota za Louisem, co jest już bez znaczenia, bo chłopak ma już mnie w dupie. Nie istnieję dla niego i nic nie wskazuje na to, żebym zaczęła. Weszłam na balkon, po czym usiadłam na zimnej podłodze, spuszczając nogi między barierkami. Oparłam głowę o metalową rurkę, gdy usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju. W środku miałam cichą nadzieję, że będzie to Louis, ale okazało się, że to tylko Layla.

-Hejka. Jak się czujesz?

-Chujowo, nadal mam katar-odparłam, myśląc o grypie, którą miałam przez ostatnie trzy dni. Layla przewróciła oczami, powstrzymując się od komentarza,aż w końcu sama się odezwałam.-Co mam ci powiedzieć? Tęsknię za nim i wiem, że zjebałam wszystko.

-Nie zjebałaś Mia. Byłaś tylko zła, a miałaś do tego prawo. On też mógł cię zrozumieć i dać ci ten dzień czasu, żebyś ochłonęła. Pogadalibyście i wszystko byłoby ok. Z resztą on też tęskni Mia.

-Nie okłamuj mnie chociaż-parsknęłam, kiwając głową.-Tak tęskni, że nawet nie ruszy tu dupy,żeby próbować to jeszcze raz wyjaśnić? Ja się prosić o to nie będę. W końcu kiedyś zapomnę...

-Jesteście tak samo pojebani-przerwała mi blondynka, siadając obok mnie.-On się prosić o to nie będzie, ty też nie chcesz, więc kto ma to zrobić? Ja, Niall czy jeszcze ktoś inny? Gdyby było z nim wszystko dobrze, to by nie siedział ciągle w pokoju. Ja nawet nie wiem, czy on jeszcze żyje.

-Widziałam, go kilka dni temu na mieście-powiedziałam pod nosem.-Byłam z Liamem na zakupach, żeby się trochę rozerwać i akurat na niego trafiłam. Nie wiesz, z jaką pogardą na mnie spojrzał, po czym gdzieś poszedł z jakimś facetem.

-Wmawiasz to sobie. Zobaczysz, że w końcu do ciebie przyjdzie i pogadacie na spokojnie.

-Nie przyjdzie. Kevin ciągle mówi, że on ma mnie w dupie i nigdy mnie nie kochał, a ja zaczynam po prostu widzieć w tym sens-szepnęłam. Zacisnęłam powieki, żeby się nie rozpłakać i wstałam, otrzepując spodnie. Zrobiło mi się zimno, przez co weszłam  z powrotem do domu.-Chcesz coś do picia?

-Obojętnie-odparła dziewczyna.

Zeszłam z nią do kuchni, ale gdy zobaczyłam w jakim stanie siedzi tam Kevin, momentalnie się zatrzymałam, przez co dziewczyna na mnie wleciała. Fuknęła coś pod nosem, po czym podniosła wzrok na chłopaka, który siedział przy stole i przykładał lód do ręki. Wyglądał jak jakaś kupa nieszczęść.

-Kevin co ci się stało?-powiedziałam, podchodząc do chłopaka. Z jego wargi i łuku brwiowego ciągle sączyła się krew, nie mówiąc już o rozciętym czole. Wyjąwszy apteczkę z szafki, rzuciłam ją na stół, by iść namoczyć ręcznik. Musiałam zmyć z jego twarzy całą krew i bród. Ledwo dotknęłam skórę chłopaka, ten cofnął się, strzepując moją rękę.

-Kurwa, Mia-podniósł głos, po czym od razu złagodniał, biorąc wdech.-Przepraszam. Nie chciałem.

-Nic się nie stało. Widzę, jak to wygląda i wiem, że może cię to boleć-uśmiechnęłam się do chłopaka, znowu starając się oczyścić jego ranę. Kevin zacisnął zęby, znowu się kręcąc.-Kto ci to zrobił?

Layla postawiła obok nas kubki, na co kiwnęłam głową, żeby usiadła. Siedziała bez słowa, przez co od razu przeczułam, że chyba znam odpowiedź, kto pobił Kevina do tego stopnia. Chciałam tylko usłyszeć potwierdzenie, te kilka zasranych słów, które potwierdzą, że Louis jest zdolny doprowadzić kogoś do takiego stanu.

-A jak myślisz. Twój kochający, delikatny i troskliwy Louis mi to zrobił-warknął, marszcząc brwi.-Przejrzyj na oczy, jaki on jest! Jak do niego wrócisz, wystarczy, że coś źle powiesz i skończysz tak ja ja!

-Coś mu zrobiłeś?

-A co miałem zrobić? Spotkałem go na mieście i mnie dupek gdzieś zaciągnął...Pilnuj się się Mia, bo on jest nieobliczalny. Odjebie mu coś, a ty na tym ucierpisz. 

-Nie pobiłby jej. To że potraktował tak ciebie, nie znaczy, że pobiłby Mię, którą kocha-przerwała nam Layla, akcentując ostatnie dwa słowa. Kevin przewrócił oczami, krzywiąc się, co Layla na szczęście pominęła, żeby się nie kłócić. Kilka minut później skończyłam opatrywać mu rany, a sam powoli poszedł do góry. Widziałam, że wszystko go boli, bo nawet nie umiał iść wyprostowany, jednak dałam mu spokój. Jeszcze by zaczął, że sam sobie poradzi i znowu by mnie opieprzył.-Dlaczego ty mu pozwalasz tak szmacić Louisa?

-Louis też go obraża, więc są na zero.

-Ale nie w takim stopniu. Louis powie na niego kutas, idiota, ale nie mówi takich rzeczy jak on Mia. Przestań mu tak na ślepo wierzyć i w końcu uwierz w to, co mówię ja. Chyba że bardziej ufasz jemu niż mi-dodała, odchylając się od stołu.-Nie znam Tomlinsona za wiele, ale nigdy by cię tak nie pobił.

-Dobra, skończmy już ten temat, bo nie chcę o tym rozmawiać-mruknęłam.

Layla pokiwała przecząco głową, ale przystała na moją prośbę i już ani razu o tym nie wspomniała. W końcu mogłam oderwać swoje myśli, od wszystkiego co mnie ostatnio przytłaczało. Gdy po kilku godzinach dziewczyna pożegnała się i wyszła, ja poszłam do góry domu. Zapukałam w drzwi od pokoju Kevina, po czym weszłam do środka. Chłopak leżał na swoim łóżku i czytał jakąś książkę.

-Coś chciałaś?

-Nie. Sprawdzam tylko, jak się czujesz.

-Boli, ale da się wytrzymać-uśmiechnął się, siadając po turecku. Usiadłam na brzegu łóżka, ciągle patrząc na swoje nogi, żeby tylko coś robić, po czym przeczesałam ręką włosy, okręcając się w stronę chłopaka.

-Wiesz, chyba powinnam powoli wrócić do domu Layli. Nie chcę ci robić kłopotów.

-Nie robisz Mia. Matka Layli teraz wróciła i jest ze swoim fagasem, jak to określono-zaśmiał się.-U mnie jest luz. Sama wiesz, że mi nigdy nie będziesz przeszkadzała.

-Na pewno?

-Na pewno Mia-uśmiechnął się. Chciałam teraz cholernie porozmawiać z Louisem i go opierdolić za to, co zrobił Kevinowi, ale wiedziałam, że skończyłoby się to tym, że bym uległa i chciała do niego wrócić. Po cholerę ja się w nim tak zakochałam?-Ej, nie przejmuj się tak-Kevin wyrwał mnie z rozmyśleń, łapiąc moją dłoń.-Będzie dobrze i nie płacz już-jego kciuk starł łzy z mojego policzka.

Spojrzałam na niego obojętnie, wiedząc, że i tak nie będzie dobrze. Nienawidzę siebie i nienawidzę mojego życia, które ostatnio stara się mnie zniszczyć do końca. Kevin przejechał palcami po moich włosach, zbliżając swoją twarz do mojej. Nie zdążyłam nawet spostrzec tego, co chce zrobić, a poczułam jego usta na swoich. Nie całował tak, jak robił to Louis, ale właśnie to mnie zgubiło. Louis całował mnie zachłannie i jednocześnie był delikatny, a Kevin po prostu muskał moje usta. Jeszcze kilka miesięcy temu twierdziłam, że Kevin całuje lepiej niż Louis, ale teraz wiem, że Louisa nie zastąpi mi nikt. Zapomniałam jednak o wszystkim przez ten jeden pojebany pocałunek, gdy chociaż raz od kilku dni poczułam, że komuś na mnie tak mocno zależy. Chłopak położył swoje ręce na moich biodrach, po czym pochylił się nade mną, powodując to, że położyłam się na łóżku, nadal nie przerywając pocałunku. Zatraciłam się na dobre, nie myśląc o konsekwencjach tego czynu. Zostawiłam Louisa za ten sam błąd, który ja popełniam w tym momencie.

-Nie. Ja nie mogę tego robić-odepchnęłam Kevina od siebie, wstając, jakby poraził mnie prąd.

-Mia, przepraszam. Nie wiem, co mnie napadło-Kevin złapał mój nadgarstek, ale ja wyszarpnęłam go, podnosząc rękę do góry. Odwróciłam się do niego, biorąc głęboki wdech, po czym pokiwałam przecząco głową.

-Nic się nie stało. Dobranoc.

Wyszłam z pokoju, nie czekając na odpowiedź chłopaka, bo sama czułam narastające zdenerwowanie w swoim ciele. Całowałam się z Kevinem...! Przecież ja go nie kocham, dla mnie liczy się tylko Louis. Przebrałam się w swoją piżamę, w międzyczasie wysyłając Layli wiadomość, że jutro chcę się spotkać. Zaraz po tym odrzuciłam telefon na szafkę, a sama przytuliłam się do poduszki i nawet nie poczułam tego, a po policzku zaczęły lecieć mi łzy. Teraz on mi nie wybaczy na pewno. Ścisnęłam poduszkę jeszcze bardziej, pociągając nosem, aż w końcu około pierwszej w nocy udało mi się zasnąć.

Rano obudziłam się z powodu hałasu w pokoju. Usłyszałam ciche przeklinanie, które doskonale znałam. Layla trzymała się za kolano, stojąc obok biurka z książkami. Podniosłam się na łokciu, by po chwili znowu opaść na poduszki.

-Sorry, że cię obudziłam.

-Nic się nie stało i tak już dosyć naspałam.

-Mia? Jest po godzinie dziesiątej, a nie obraź się, ale patrząc na ciebie, widzę, że nie spałaś długo.

-Mam akurat wyjebane na to, jak wyglądam w tym momencie-oparłam cicho. Layla usiadła po turecku na łóżku i pisząc coś w telefonie, kopnęła mnie w nogi.

-Więc po co miałam przyjść? W końcu chcesz się spotkać z Louisem?-uśmiechnęła się, ale widząc moją minę, Layla od razu opuściła kąciki ust, po czym mnie przytuliła. Znowu przypomniałam sobie o Louisie i wczorajszym pocałunku z Kevinem, co skutkowało kolejnymi łzami.-Ej, co się stało?

-Wczoraj całowałam się z Kevinem-jęknęłam, zaciskając powieki.-Popłakałam się z powodu Louisa, a on mnie pocałował. Nie odepchnęłam go i to był mój błąd.

-Cicho Mia. Przecież nic wielkiego się nie stało. Ten dupek wykorzystał twoje załamanie i brak bliskości, żeby cię pocałować. Wiedział, że mu ulegniesz.

-Louis mnie zabije, rozumiesz? On mnie znienawidzi do końca. Już teraz ma mnie w dupie, a co będzie jeśli się dowie o tym. Czemu to wszystko obraca się przeciwko mnie?!

-Ohh Mia-mruknęła Layla i mnie przytuliła.-Weź kilka wdechów i nie myśl o tym. On też pocałował dziewczynę, więc...

-To ona go pocałowała-przerwałam jej, odsuwając się.-A ja nie przerwałam pocałunku, tylko otrząsnęłam się, gdy posunął się dalej! Znowu to ja wyszłam na dziwkę, a nie Louis!-warknęłam.

Przesiedziałam z Laylą dosłownie cały dzień, ale nie unikałam Kevina. Po prostu zachowywałam się w jego obecności, jakby nic się wczoraj nie zdarzyło, mimo że gdy zostawałam sama lub byłam z Laylą, to miałam chęć się rozpłakać ponownie. Skończyłam z tym, bo i tak płacz już nic mi nie da. Podkurczyłam nogi, siadając na krześle, po czym spojrzałam na Laylę, która ubierała kurtkę. Ona nie miała żadnego problemu od małego. Dopiero teraz nie jest dobrze między jej rodzicami, ale ma już to w dupie, bo ma swoje życie.

-Jesteś pewna, że mam nie zostawać na noc?

-Nie musisz. Masz swoje sprawy i jeszcze Niall by mógł wkurzyć.

-Nie patrz na niego, tylko serio się pytam, czy mam zostać-westchnęła, zakładając ręce na klatce. Po raz kolejny pokiwałam przecząco głową. Dziewczyna przytuliła mnie na pożegnanie i wyszła, a ja zostałam sam na sam ze swoimi myślami, które zadręczały moją głowę nawet podczas kąpieli. Odchyliłam głowę do tyłu tak, żeby woda obmyła moją twarz, po czym wyszłam spod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Narzucając na siebie bluzkę, ciągle myślałam o wczorajszym wieczorze. Kevin mnie pocałował, ale była to tylko i wyłącznie moja wina, bo nie zareagowałam. Z tą samą myślą zasnęłam wtulona w kołdrę, jednak sen nie był mi dany, bo gdy spałam poczułam, że nie mogę oddychać. Coś blokowało mi dopływ tlenu, przez co otwarłam gwałtownie oczy i się szarpnęłam. Jakaś osoba trzymał rękę na moich ustach. Próbowałam krzyczeć, ale nawet tego nie mogłam zrobić. Jednym szarpnięciem zostałam poniesiona do pozycji siedzącej tak, że opadłam na klatkę mojego napastnika. Wtedy postanowiłam się uspokoić, bo im bardziej się szarpałam, tym większy czułam uścisk na moich ustach jak i rękach. Minęła chwila nim całkowicie się uspokoiłam, a moje serce wróciło do równomiernego bicia, ale ta chwila starczyła, bym poczuła te charakterystyczne perfumy, które czułam każdego wieczoru, zasypiając przy chłopaku. Podniosłam rękę do góry, żeby ściągnąć dłoń chłopaka ze swoich ust i powolnym ruchem to zrobiłam.

-Louis?-szepnęłam, oczekując odpowiedzi, która była dla mnie oczywista.  

 

 

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

No więc jest ten 41 rozdział, z którym było tyle problemów. Do dzisiaj nie wiem, jakim cudem był dodany haha Ale tym razem jest dodawany przeze mnie i świadomie. Widziałam, że kilka osób już go przeczytało kilka dni temu, ale przeczytajcie go jeszcze raz, bo pisałam to od nowa i niektóre rzeczy mogą się różnić, przez co nie połapiecie się w kolejnych rozdziałach. Mam nadzieję, że nie zrobiłam za dużo błędów i że podoba wam się to ff :D Liczę na jakieś komentarze i do następnego :*