środa, 23 września 2015
poniedziałek, 14 września 2015
Rozdział 30
Louis pov*
Od godziny waliłem w worek treningowy. Jacob zgodził się ostatni raz, na niedokończoną walkę. Logiczne, że musiałem trochę się przygotować. Oddałem kolejny cios, gdy na salę wszedł Zayn. Chłopak rzucił mi picie i oparł się o ścianę.
-Mia też będzie?
-Skąd mam to wiedzieć? Nie widziałem jej od dnia, kiedy wybiegła z domu.
-Mogłeś mieć z nią jakiś kontakt-wzruszył ramionami, łapiąc butelkę w ręce. Rzucił ją w kąt, dalej na mnie patrząc. Zaczynałem się dziwnie czuć. Mam nadzieję, że się nie domyślą.
-Z nią?-parsknąłem.-Proszę cię. Nie rozśmieszaj mnie.
-No dobra. Idziemy dziś po walce na imprezę?
-Nie mogę.
-Chyba się przesłyszałem. Ty nie możesz iść na imprezę?!-skrzywił się, a ja na chwilę przestałem uderzać w worek.-Może powiedz, że przestajesz pić alkohol.
-Nie. Po prostu po walce, mam jedną sprawę do załatwienia. Nie masz spraw osobistych?
-No mam-mruknął, badawczo na mnie patrząc. Chwilę później zniknął z pomieszczenia. Coś wątpię, żebym wytrzymał to udawanie. Pary nie puszczę, ale jak się wyda, to nie dość, że będzie ze mnie ubaw, to dostanę masę pytań.Po kilku dodatkowych minutach treningu poszedłem się wykąpać. Jebałem potem z daleka, a koszulka dosłownie stała się moją drugą skórą. Rzuciłem ją do kosza na pranie i wszedłem do prysznica. Woda odświeżyła moje ciało w kilka minut, a ja od razu poczułem się bardziej na siłach. Stojąc przed lustrem zacząłem myśleć o Mii. Ciekawe kiedy zgodzi się iść ze mną do ......dobra. Nie mogę myśleć o nie, jak o innych dziwkach z klubów. Jak będzie chciała to to zrobi. Ubrałem świeże ciuchy i okazało się, że zostały mi jakieś cztery godziny. Czas na to żeby się najeść i jechać. Wstąpiłem po drodze do kuchni. Raz dwa zrobiłem jakieś kanapki i poszedłem do auta. Oczywiście zjadłem je na miejscu po czym spokojnie mogłem wyjechać na ulicę. Jedne auta się spieszyły, a drugie jechały jakby miały czas. Stanąłem na światłach, opierając się łokciem o szybę. Spojrzałem w prawą stronę i zobaczyłem jakieś auto, które akurat podjechało. Facet opuścił szybę. Wyglądał na jebanego cwaniaka, a już na pewno stwierdziłem to po tym, jak na mnie spojrzał. Skrzywiłem się, przeklinając pod nosem. Gdy zaświeciło się zielone światło, powoli ruszyłem do przodu. Wystarczył moment, a ten dupek zajechał mi drogę, ewidentnie mnie szczując. Chce cię bawić? To się zabawimy. Wcisnąłem pedał gazu i zacząłem się do niego zbliżać. Widać, że to auto długo nie wyciągnie, nie umie się nim obchodzić. Z uśmiechem zrównałem się z chłopakiem, a wystarczyło jedno auto z lewej strony, a on zahamował. Zacząłem się śmiać, patrząc w lusterko, jak wychodzi wkurzony. Uśmiech szybko zszedł mi z twarzy. On przypominał.....nie to niemożliwe. To nie on. Pojechałem do stałego miejsca walk i poszedłem się przebrać.
-Widziałem, jak byłeś u tej...jak jej, a no tak-Mia.
-Nigdzie nie byłem-powiedziałem pewny siebie w stronę Jacoba. Z jakiej racji on tu jest w ogóle? Może trochę prywatności.
-Nie? No fakt, byłeś kilka razy. Może was coś łączy? W sumie....dobry pomysł. Ty i Mia, a przeciwko wam reszta.
-Dobra kurwa. Czego chcesz?!-wstałem już gotowy i do niego podszedłem. Nie będzie mi tu groził palant. Może mnie w dupę pocałować.
-Podłożysz mi się i przegrasz walkę, tym samym ja ją wygram.
-Chyba cię jebie. W twoich snach.
-Słuchaj nikt nie jest głupi, a wystarczy kilka zdjęć, a każdy się dowie. A co na to Mia?-zobaczyłem ten jego jebany uśmiech na twarzy. Z przyjemnością mu ją obiję. Jebany dupek. Spojrzałem na jedną fotografię, którą miał przy sobie.-Więc jak? Przegrana czy prawda?
-Nigdy, ale to przenigdy się nie poddam, rozumiesz? A to zdjęcie i całą resztę-rozdarłem papier na drobne kawałki.-Wsadź sobie tam, gdzie nie dochodzi światło. Chcesz to sobie mów, nikt ci nie uwierzy, a nawet jakby to jakoś przeżyję.
-Robisz wielki błąd Tomlinson. A ty na nim nie ucierpisz.
-Nie boję się ciebie. Raz cię wywaliłem na drugi koniec świata, drugi też mogę.
-Wiem, że cię nie przerażam. Za to niejaka Mia może mieć inne zdanie na ten temat-odwróciłem się w jego stronę i zobaczyłem zabawę w jego oczach.-W każdej chwili mogę do niej wpaść jako dawny kolega.
-Mówiłem ci, że masz się od niej odpierdolić-popchnąłem go na ścianę za nim. Wściekł się, ale nawet mnie nie dotknął.-Chcesz coś robić to zrób to mi, a nie jej.
-Ale przecież robiąc coś jej, dotknę ciebie, czyż nie?
Ominął mnie łukiem i wyszedł, trzaskając drzwiami. Jebany dupek. Wiedziałem, że nie ma sensu. Ja i Mia razem. To jak woda i ogień. Jedno niszczy drugie. Po pół godzinie usłyszałem głos z głośnika. Wołali mnie na walkę. Stanąłem przy grupce moich przyjaciół, by po chwili podejść bliżej Jacoba.
-I co? Przemyślałeś moją propozycję?
-Tak-machnąłem ręką w jego stronę, tym samym uderzając go w w bok twarzy.-Zgnijesz tu.
Nim się obejrzałem, oddał mi. Leżąc na ziemi, skosiłem jego nogi. Tym razem to ja mam przewagę, siedząc na nim. Okładaliśmy się dobre kilka minut, aż nas od siebie oderwali.
-Postarajcie się. Wieje nudą-usłyszałem krzyki, a we mnie wstąpił jakiś diabeł.
Oddawałem cios za ciosem, co jakiś czas samemu obrywając. Moja ręką niemiłosiernie obrywała, ale nie zwracałem uwagi na ból. On przeminie, a dowalenie szatynowi będzie wieczne. Uderzając go w brzuch, po raz kolejny powaliłem go na ziemię. Na zakończenie mojej wygranej, kopnąłem go w nogi.
-Ja też mam propozycję-przykucnąłem przy nim.-Odwal się od niej, a nie będziesz tak obrywał.
-Widzisz? Ona cię zniszczy. Ostatnio gdy tu była, nie umiałeś ze mną wygrać, a dziś?
Spojrzałem na niego pytająco, ale jakiś koleś do mnie podbiegł i uniósł moją rękę do góry. Ma szczęście, że nie szarpnął drugiej. Normalnie bym zabił z bólu. Wszyscy zaczęli krzyczeć moje imię, ale ja skupiłem się na Liamie. Z uwagą na mnie patrzył, przerzucając wzrok na moją rękę. Domyślał się. Gdy w końcu dotarłem do szatni, on już tam był.
-Czego chcesz?
-Niezła walka, ale widzę, że z ręką nie tak.
-Minie mi. Jak wszystko.
-W końcu ci nie minie. Zobaczysz. O czym cały czas gadaliście?
-O niczym. Chciał, żebym się podłożył, w zamian za odczepienie się od nas-skłamałem w żywe oczy.-A każdy wie, że by tego nie zrobił.
-Będę udawał, że ci wierzę-Liam wyszedł, a ja gdy wszyscy się ulotnili, poszedłem do swojego auta.
Wyjechałem na ulicę, ale nie skierowałem się do Mii. Auto zostawiłem u nas w domu, a do dziewczyny poszedłem pieszo. Pewnie będzie spała, jak Layla. Przynajmniej wezmę lód na rękę. Po przejściu drogi i wdrapaniu się do pokoju, mogłem na chwilę odetchnąć. Ręka dawała się we znaki, a ja nie za bardzo wiedziałem co robić. Po zbadaniu czy wszyscy śpią, poszedłem do zamrażarki po mrożony groszek. Wziąłem całą paczkę, a gdy wróciłem do Mii, ona zamykała okno.
-Co ty robiłeś na dole?
-Nic. Poszedłem tylko po groszek-powiedziałem, cmokając ją w policzek.-A ty powinnaś spać.
-Spałam, ale poczułam chłód. Domyśliłam się.....co zrobiłeś w rękę?
-Nic. Wywaliłem się.
-Biłeś się-powiedziała z przekonaniem, a ja westchnąłem. Po chuja się pyta, skoro wie? No zero logiki. Usiadłem się na łóżku i położyłem groszek na na moim nadgarstku. Bolało i to mocno.
-No i co. Tylko mam opuchniętą rękę, nic się nie stanie. A to że jest fioletowa, znaczy tyle, że mam siniaka,który zniknie.
-Nie podoba mi się to. Wygrałeś?-spytała już znacznie spokojnie, a ja za nim się odezwałem, zdążyłem usłyszeć jej głos.-Z resztą wiadomo, że wygrałeś.
Mia poszła zgasić światło i położyła się, opierając głowę o moją klatkę. Przejechałem zdrową ręką po jej włosach. Były takie miękkie i gładkie w dotyku. Do głowy wróciły mi myśli o Mii z całego dnia. Nie chciałem, żeby tak było.
-Mia? Pasuje ci tak jak teraz? Ze mną i moim podejściem, bo ja nie chcę, żebyś marnowała czas na....
-A o co chodzi?-mruknęła, przekręcając głowę.-Jest mi dobrze jak nigdy. Nie muszę się o nic martwić, bo mam ciebie. Widzę, że jest ci trudno, ale się starasz. Gdzieś, głęboko w tobie, chowa się to całe uczucie i wiele innych rzeczy, o których nie wiesz.
-Ale ja nie umiem nawet wymówić tych dwóch głupich słów, bo zawsze się zacinam i czuję się dziwnie. Sam nie wiem, czego chcę, ale jak jestem z tobą, to czuję się dobrze. Nawet lepiej niż w domu z chłopakami.
-Właśnie to jest początek miłości Louis. Jestem tu po to, żebyś w końcu mógł powiedzieć te dwa słowa. Przyjdzie ten dzień, gdy to powiesz. Pewnie nie będzie to do mnie, bo jestem po to, żeby spróbować i żebyś się otwarł.
-Jakoś nie widzę na razie innej dziewczyny. Za dużo razem przeszliśmy i pewnie przejdziemy.
-Nigdy nie mów nigdy. Nawet jutro możesz poznać inną dziewczynę i co wtedy?
Mia spojrzała głęboko w moje oczy, a ja się zamyśliłem. Ona wie, że to na próbę, a się stara. Robi to praktycznie za nic, a ja nie mogę jej nic dać. Zasługuje na kogoś innego. Westchnąłem pod nosem i zobaczyłem, że groszek się całkowicie rozpuścił i wcale już nie chłodził.
-Daj, przyniosę inny-wyciągnęła rękę i zniknęła w korytarzu.
Nie wiem ile tak wytrzymam, ale po kilku dniach mam dosyć. Już tworzy się we mnie kolejny kłopot, a pomyśleć co będzie dalej. Co jeśli ja się serio w niej zakocham i będę chciał z nią być na serio, a nie na próbę.
-Na pewno nie chcesz sprawdzić tej ręki?
-Jest obita. Przejdzie mi-spojrzałem na Mię, która zmniejszyła odległość między nami i podała mi lód.-Gorsze rzeczy mi przechodziły.
-Dostałeś kiedykolwiek wiadomość od mojego ojca? No wiesz, czy pytał o mnie.
-Nie. A nawet jakby, to bym mu nie powiedział. A co? Nachodzi cię?-zmarszczyłem brwi na jej minę. Ewidentnie się zastanawiała, a ja mogłem się tylko domyślać, że coś ukrywa. Jednak trochę już ją poznałem. Nawet więcej niż trochę.
-Nic się nie dzieje. Martwię się na przyszłość.
Wymusiła uśmiech i położyła się obok mnie. Miłe uczucie leżeć tak obok kogoś. Pocałowałem dziewczynę w czoło. Ciekawe kiedy się wszyscy skapną. Mam tylko nadzieję, że Jacob nic nie zrobi. Straszyć to on umie, a z resztą jest u niego różnie.
-Louis zostań dzisiaj do rana-usłyszałem szept Mii, na co przytuliłem ją mocniej do siebie. Co mi tam szkodzi. W domu i tak bym nic nie robił, a tak trochę z nią pobędę. Rano wyjdę, a Layla się nawet nie skapnie, że tu byłem.
Mia pov*
Obudziłam się obok chłopaka, przytulona do jego ciała. Mogłam się nie zgadzać na tą ''próbę''. Będę znowu cierpiała. On znajdzie sobie nową, a ja....a ja będę miała swoje życie. Spojrzałam na czarne rzęsy, które ewidentnie dodawały mu uroku. Jego włosy były zmierzwione, a ja miałam chęć, przejechać po nich ręką. Z powodu mojego kręcenia się, Louis mruknął, otwierając oczy.
-Nie śpisz już?
-Obudziłam się przed chwilą. Dzięki, że zostałeś-uśmiechnęłam się, na co chłopak przysunął mnie i pocałował. W końcu mogłam zrobić, co chciałam. Wplotłam palce w jego włosy, gdy on dalej mnie całował. Robił to tak, że po prostu odpływałam.-Idź się wykąp.
-Pójdziesz ze mną?
-Nie. To jest próba, pamiętaj-cmoknęłam go w usta i wstałam, żeby iść po swoje rzeczy. Wysunęłam szufladę i w tym samym czasie usłyszałam, jak zamyka drzwi od łazienki. Oparłam się sfrustrowana o ścianę. Ja pierdolę, co ja robię. Odchyliłam głowę do tyłu i westchnęłam.-Kurde-warknęłam do siebie, gdy zobaczyłam, że wszystkie ręczniki są na biurku. Zabrałam je i zaniosłam do łazienki.
-Jednak zmieniłaś zdanie?
-Nie... przynio...-odpowiedź przerwała mi Layla. Wystarczyło, że usłyszałam jej głos, a nie wiedziałam, gdzie się podziać. Zdenerwowana wodziłam wzrokiem po łazience, aż zdecydowałam się wejść pod prysznic, gdzie aktualnie był Louis. Zrobiłam to w ostatniej chwili, bo blondynka weszła do łazienki.
-Mia nie widziałaś moich kosmetyków?-zasłoniłam Louisowi buzię i skrzywiłam się z powodu wody, która zmoczyła mi całe ciuchy. Chłopak uniósł brew, uśmiechając się.
-Powinny być w szafce.
-Ostatnio dużo się myjesz. Będziesz płaciła za wodę-usłyszałam jej śmiech, na co sama się uśmiechnęłam.Po chwili dziewczyna wyszła, a ja spokojnie odetchnęłam. Dopiero teraz skupiłam się na tym, że Louis stał całkiem nagi. Mia tylko nie patrz w dół.
-Wiedziałem, że przyjdziesz-uśmiechnął się, ukazując rzędy lśniących zębów. Moje oczy powędrowały na jego usta i zrobiłam coś, czego nie robiłam nigdy. Sama pocałowałam chłopaka. Jego ręce powędrowały na końce mojej bluzki. Złapał ją i chwilę później stałam naga. Dopóki się nie oderwaliśmy nie zwracałam na to uwagi, dopiero później poczułam ciepło na policzkach.-Nie masz się czego wstydzić. Masz piękne ciało.
-To ty mówisz. Facet który nie wie, co to jest wstyd.
-Bo co? Bo nie krępuje się, jak jestem goły?-zaśmiał się, marszcząc czoło. Nie wierzyłam w to, że stoję przed nim całkowicie naga. Kto by na to wpadł. Wyszłam z kabiny, szybko otulając się ręcznikiem. Louis skwitował to uśmiechem. Narzuciłam na siebie swoją bluzkę i założyłam jeansy.
-Ty się ubierasz i znikasz. Pa-pocałowałam chłopaka, zgarniając mokre ciuchy do kosza na brudy.-Kocham cię.
-Ja ciebie też-powiedział niepewnie po chwili przerwy. Nie jestem pewna czy on kiedykolwiek powie te dwa jebane słowa, ale w końcu musi to zrobić.Zbiegłam na dół wesoła. Layla siedziała, jedząc płatki. Wyciągnęłam drugą miskę i zrobiłam to samo. Blondynka na mnie spojrzała.
-Czy ciebie aż tak rozwesela ta kąpiel?
-Bo?
-Wyglądasz jakbyś wygrała w jakimś konkursie radiowym-mruknęła.-Druga sprawa. Co robił rozmrożony groszek na twoim łóżku?
-Uderzyłam się w nogę i go wyciągnęłam. Widocznie mi się z nim usnęło.
-Powiedzmy, że Ci wierzę. Niall robi jakieś ognisko z chłopakami, jedziesz?-uśmiechnęła się, a ja uniosłam rękę, żeby opanować jej entuzjazm.
-Wyobrażasz sobie mnie i Louisa razem? Bo ja jakoś nie-powiedziałam, udając zażenowaną, chociaż w sumie podobał mi się ten plan.
-No weź przestań. Załatwię Ci innego chłopaka, żebyś mogła z nim rozmawiać. Proszę, proszę.....
-Dobra. Zastanowię się, ale bądź cicho-przerwałam dziewczynie. Zjadłam jakieś małe śniadanie po czym poszłam znów do sypialni. Musiałam zadzwonić do Louisa. Odebrał od razu.
-Już tęsknisz?
-Wiedziałeś o tym głupim ognisku?-mruknęłam, chodząc po pokoju.
-No, a co? No chyba Ci to nie przeszkadza, nie?
-Nie?! To jest....nie wiem nawet jakie. Wyobrażasz sobie nas razem, ty nawet nie umiesz na mnie nie patrzeć, jak jesteś w mojej obecności-dopiero teraz zrozumiałam, co powiedziałam. Z drugiej strony nie dobiegał ani jeden dźwięk.-Louis to nie rozmowa na telefon. Spotkajmy się za kilka minut w kawiarni-po tych słowach się rozłączyłam. Boże...dlaczego ja to wypaplałam. Mogłam się zamknąć, cokolwiek. Ubrałam buty na swoje stopy i wyszłam z domu. Nie minęło dużo czasu, a ja weszłam do środka. O dziwo chłopak tam już był.
-No więc-zaczęłam, przerywając niezręczną ciszę.-Masz coś do powiedzenia?
-No a co? Jest ognisko za kilka dni. Po co Ci miałem mówić skoro i tak wiem, że pojedziesz.
-Skąd pewność. I co mam tam robić? Słuchać Ciebie i reszty chłopaków?!- warknęłam tym samym zwracając uwagę kilku innych osób na nasz stolik.
-Nie rób dramy. Sama mówisz, że to jest próba, a zachowujesz się, jakbym Cię zdradził-wygarnął mi, gestykulując rękoma. Momentalnie się zamknęłam. On ma rację. Po co ja się staram, skoro to jest jebana próba.-Mia?.....jak nie chcesz, to nie musisz mi pomagać.
-Nie. Jest okey, w sumie nie wiem po co to spotkanie. Nie mamy o czym rozmawiać-mruknęłam, szybko wychodząc na zewnątrz. Moje oczy się zaszkliły. Kurwa, dlaczego to jest takie skomplikowane. Raz go kocham, a raz go nienawidzę. Przyspieszyłam kroku, aż poczułam szarpnięcie za rękę. Odwróciłam się tym samym trafiając na ciało Louisa. Chłopak przywarł ustami do moich, ale byłam w tym momencie na niego zła, więc po chwili go odepchnęłam.
-Nie rycz James. Nie jesteś taka-mruknął. Spojrzałam na niego, mrużąc oczy. Odwróciłam się i poszłam dalej. Za sobą słyszałam jego kroki.
-Masz zamiar się za mną tak wlec?
-Wyciągnęłaś mnie z domu w połowie meczu, więc i tak nie mam co robić. Dlatego mogę chodzić za Tobą ile chcę-zaśmiał się, a ja przez jego uśmiech na moment zapomniałam o złości.-Nie będziesz już zła?-spojrzał na mnie, łapiąc moją twarz w dłonie. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Byłam rozdarta.
-Nie wiem. Po prostu mnie na razie zostaw.
-Ale wieczorem mogę przyjść, nie?-krzyknął za mną, ale poszło mu to na marne. Nie zareagowałam, a i tak wiedziałam, że on zrobi, co będzie chciał. Zasrany Louis Tomlinson.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
NN=5 komentarzy
Jest i kolejny rozdział <3 Mam nadzieję, że nie przeszkadzają wam te długie przerwy, ale nie moja wina, że nie mam teraz tyle czasu. Do następnego ;)
poniedziałek, 7 września 2015
Rozdział 29
Mia pov*
Od mojej wolności minął miesiąc, a ja czułam się jak w siódmym niebie. Robiłam, co chciałam. Nikt już nie zaczynał tematu Louisa, więc mogłam całkowicie odetchnąć. Spojrzałam na Laylę, która szykowała się do wyjścia.
-Odwiezie mnie nad ranem-nałożyła na usta różową szminkę i złączyła wargi.-Do tego czasu bądź grzeczna-uśmiechnęła się.
Wzięłam pierwszą lepszą poduszkę i rzuciłam w stronę dziewczyny. Uniknęła jej, mrucząc coś pod nosem, że wyjechała za linię brwi. Rozbawiona pokręciłam głową. Ta to ma problemy. Usłyszałam dzwonek, a po pożegnaniu z przyjaciółką zostałam sama. Poszłam się wykąpać i rzuciłam się na łóżko. Miałam ochotę pooglądać coś w telewizji. Akurat przyszła godzina, o której leciał mój ulubiony film. Zgasiłam światło i zakopana w kołdrze, zaczęłam oglądać. Nawet nie wiem kiedy, a mi się zasnęło. Po godzinie drugiej obudziłam się przez jakiś hałas. Nie wiedziałam, co to było, a nawet miałam podejrzenia, że mi się zdawało. Położyłam głowę na poduszkę, ale wystarczyło, że okręciłam się w stronę okna, a krzyknęłam ze strachu. Jakaś postać właziła mi do pokoju. Złapałam pierwszą lepszą rzecz, którą okazała się lampa. Dopiero jak się przyjrzałam, zobaczyłam, że jest to mężczyzna. Sylwetka pasowała idealnie.
-Mia?! Co ty robisz z tą lampą?-głos należał do Louisa. Odłożyłam czerwoną lampę na stolik i poszłam zapalić światło, które oświeciło cały pokój. Ledwo to zrobiłam, chłopak zmrużył oczy, by chwilę później runąć na ziemię. Był pijany. Moje serce zaczęło bardziej bić. To niemożliwe. Miałam już go nie widzieć. Miałam od niego odpocząć.
-Po co tu przylazłeś?
-Nie mogę?-wybełkotał zalany, kiwając się na boki. W tym samym czasie walnął drugi raz.-Cholernie chciałem cię pocałować.
-Ja mam wrażenie, że najebałeś się w klubie i tu przyszedłeś-parsknęłam, a on jakby się zamyślił i w końcu zaczął się rozbierać. Gdy zabrał się za ściąganie bokserek, momentalnie złapałam go za ręce.-To zostaw-chłopak spojrzał mi w oczy i chwilę później wbił się w moje usta. Całował mnie tak, jakbym za chwilę miała uciec. Odepchnęłam go od siebie, czując wyrzuty, że to zrobiłam i go nie powstrzymałam.-Idź spać. Jesteś nawalony.
-Mia wróć do mnie. Brakuje mi ciebie-szepnął, a ja stanęłam jak wryta i dopiero po chwili wyłączyłam światło i do niego wróciłam.-Nic ci nie zrobię. Chłopaki też nie, ale wróć do mnie.
-Nie mam po co-mruknęłam, idąc w stronę łóżka. Chłopak złapał mnie za rękę. Spowodowało to, że prawie sam się wywalił. Złapałam go za ramiona i przy mojej pomocy, położył się na łóżku.
-Kurwa Mia, bo sam cię zaciągnę-czyli Pan Louis nawet gdy jest pijany, potrafi być chamski. Wystarczyła chwila nieuwagi, a chłopak znów leżał na ziemi.-Ja czuję do ciebie coś więcej. Coś bardziej niż lubię. Wróć do mnie. Nie umiem ci tego powiedzieć, bo miałem trudne dzieciństwo. Nie powiem ci tego na trzeźwo. Nie wie o tym nikt, nawet chłopaki.
-O czym?-Louis spojrzał na swoje palce i chwilę się zamyślił. Nie widziałam już w nim bad boya. Widziałam w nim małego chłopca.
-Od małego ojciec mnie szkolił na zabójcę. Chciał, żebym był w gangu jak on. Matka była taka sama. Od małego pokazywali mi, jak się zabija. Nie chciałem tego. Nie chciałem, taki być, ale w końcu mi się spodobało. Ta adrenalina, to strzelanie. Tak czy siak był to dla mnie szok. Miałem może z siedem lat, gdy on zabrał mnie do starej szopy....i.....zabił faceta na moich oczach. Pobiegłem do mamy z płaczem, a ona jeszcze się cieszyła jak pojebana-chłopak zrobił przerwę i słyszałam, jak jego głos niebezpiecznie drży. O ja. Louis Tomlinson płaczący przy mnie? To coś nowego i niespotykanego.-Później jakoś szło. Zaczynałem im pomagać, ale nie czułem tej miłości. Do tamtego wydarzenia mówili mi kocham cię i te gówna, a po się to zmieniło. Najgorszy był moment, gdy kilka razy zerwałem się z spotkań, bo zacząłem się bić. Gdy się dowiedzieli, zabrali mnie na jakąś potyczkę. Byłem bezbronny. Sam. A nie miałem nikogo do obrony. Zostawili mnie. Znaleźli mnie rodzice Harrego. Oni z tym skończyli, ale ja do dzisiaj pamiętam te kule świszczące mi obok ucha. To wszystko mnie przytłacza i ja nie umiem kochać. Oni oduczyli mnie, a nawet kazali zapomnieć co to współczucie i tak dalej. Ale jak jestem z tobą, jak cię wtedy zobaczyłem....od razu wiedziałem, że będą kłopoty, bo jesteś inna. Bo jak cię zobaczyłem to poczułem się dziwnie. Inaczej....-ziewnął, kładąc rękę za głowę. Zaraz zaśnie, ale ja jestem tu zdziwiona w cholerę, że on wyznaje mi swoją tajemnicę. Tylko czy nie będzie wkurzony jak wytrzeźwieje?-Zgadzasz się? Spróbujemy razem?
Wybełkotał, przytulając mnie, a ja zastygłam. Zaczęłam udawać, że śpię, bo on i tak w takim stanie się nie skapnie. Po mimo tego co mi zrobił, w jego ramionach czułam się dobrze. Tak jakoś przyjemnie i bezpiecznie. Zasnęłam z myślą, co się będzie działo, jak wstanie. Nie czekałam na to długo, a rano na szczęście obudziłam się pierwsza. Louis nadal przygniatał nie swoim ramieniem. Z trudem się z pod niego wydostałam i spocona poszłam się umyć. Po drodze sięgnęłam bluzkę z krzesła. Po wejściu do wanny poczułam ulgę. Te upały nie są dla mnie. Przesiedziałam przeszło pół godziny w wodzie,a gdy wyszłam zauważyłam moją pomyłkę.
-Kurwa-szepnęłam do siebie, widząc, że bluzka nie jest moja. Louis rozbierając się, rzucił tą koszulkę na krzesło. Czaiłam się z tym, żeby ją ubrać. W końcu owinęłam się ręcznikiem i wyszłam po cichu z łazienki. Chłopak spał. Otwarłam szafkę i wyciągnęłam z niej swoją koszulkę. Była szara, a na piersi miała znak batmana. Usiadłam przed lustrem, rozczesując włosy, gdy usłyszałam mruczenie. Brunet podniósł się, żeby po chwili runąć na łóżko.
-Kurwa, moja głowa-położył na niej poduszkę i przewrócił się na moją stronę. Chyb nadal nie zauważył, gdzie jest. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Fajnie jest imprezować, nie? Szczególnie jak później można poruchać.
-Co ty tu....co ja tu robię-poprawił się, widząc gdzie aktualnie się znajduje. Założyłam ręce na klatce, patrząc na chłopaka. Niby stękał z bólu, ale na chamstwo miał siłę.-Ja pierdolę...-chwilę później wstał i poszedł się wykąpać,a ja poszłam zrobić śniadanie. Po krótkim namyśle stwierdziłam, że jemu też zrobię. Nakroiłam trochę warzyw na talerz, żeby zrobił sobie kanapki z czym chce po czym nalałam wody do kubków, żeby zrobić kawę. Chwilę później zszedł do kuchni. Na stole miał szklankę z wodą i tabletki.
-Chciałem być miły-zrobił przerwę, siadając na krześle.-Ale teraz się pytam serio. Co ja tu kurwa robię?
-Co ty nazywasz bycie miłym-parsknęłam w jego stronę.
-Nie denerwuj mnie, tylko mów. Może ty mnie rozebrałaś i zgwałciłaś?-uniósł brwi, a ja mało nie zachłysnęłam się śniadaniem. Spojrzałam na niego, jak na debila. Nie ma najmniejszego zawahania nawet przy takim temacie.
-Wlazłeś mi przez okno o godzinie drugiej w nocy, najebany w trzy dupy. Przy okazji mnie strasząc. Co najmniej trzy razy wyjebałeś się na podłogę i tylko dzięki mojej pomocy w końcu mogłeś się położyć-warknęłam w jego stronę, a Louis jak głupek zaczął się huśtać na krześle. Założył ręce za głowę.
-Jeszcze coś zrobiłem?-zapytał, udając znudzonego, a ja miałam chęć mu przyjebać. Zaraz wyleci z tego domu, szybciej niż wszedł przez to jebane okno. Mogłam go wywalić za drzwi, ale nie.
-Pocałowałeś mnie, namawiając do tego, żebym do was wróciła, bo ci mnie brakuje. Nadal jesteś taki mądry Louis? -uśmiechnęłam się w jego stronę i zobaczyłam, jak momentalnie jego twarz przybiera groźne rysy. Nogi krzesła zetknęły się z podłogą, wydając przy tym wielki huk. Napiłam się kawy, nie dając poznać po sobie, że trochę mnie wystraszył.
-Co ty powiedziałaś?! Kłamiesz mnie-syknął, patrząc mi w oczy.
-Czy ja wyglądam, jakbym kłamała? Wjebałeś mi się do domu, jak nigdy nic. Zacząłeś namawiać, żebym wróciła, a jak powiedziałam, że nie mam po co, to zrobiłeś ciekawą rzecz.
-Powiedź, że cię pocałowałem-zbliżył się do mnie, a ja widziałam, że zaczyna się wściekać. Wiedziałam, że tak będzie. Najebany Lou to dobry Lou.-Co zrobiłem kurwa-wydarł się na kuchnię.
-Opowiedziałeś mi swoją tajemnicę z dzieciństwa, którą-cytuję ''Nie znają nawet chłopaki''. Powiem ci ciekawa była, a wszystko uzupełnił twój łamiący się głos....-chłopak w ułamku sekundy znalazł się przy mnie, przygniatając mnie do lodówki. Wszystko w środku wydało dźwięk, a ja widziałam tylko wkurwionego Louisa. Stał przy mnie, nie wiedząc co powiedzieć.-Co jeszcze mówiłem!
-Nic. Pocałowałeś mnie, mówiąc, że już mi nic nie zrobisz, ale mam wrócić. Namawiałeś mnie, żebyśmy spróbowali. Że odkąd mnie zobaczyłeś pierwszy raz, wiedziałeś, że jestem inna i będzie inaczej...-zaczęłam nadawać jak nakręcona. Nie miałam żadnego pojęcia, co on chce teraz zrobić.
-Bądź już cicho-warknął, patrząc na podłogę. Nie miałam, jak się ruszyć, bo blokował mnie z obu stron. Zdenerwowana złapałam go za ramię, ale nie chciał mnie puścić.-Widzisz, co ty kurwa robisz? Właśnie dlatego, nie chcę się w tobie zakochać. Chcę być tym samym Louisem, co zawsze, a nie jakąś cipą, co bawi się w słodkie rzeczy.
-A czy ja kazałam ci robić takie coś? Jak na razie to mam ciebie dosyć. Jedyne co robisz, to mnie wyzywasz, jakbym to ja była winna-chłopak zamknął oczy, zaciskając dłonie w pięści. Chwilę później znów mnie pocałował. Nie oparłam się, żeby go nie zranić, a może dlatego, że tego chciałam. Chciałam,żeby mnie w końcu pocałował.-Widzisz. To jest chore Louis.
-A ty tego chcesz?
-Czego-szepnęłam mu w usta, a on się oderwał, patrząc na mnie.
-No...żebyśmy....ja pierdolę...
-Możemy spróbować, tak jak chciałeś. Pokaże o co chodzi, a ty będziesz mógł później mieć swoją dziewczynę-mruknęłam, chociaż czułam w brzuchu jakieś nieprzyjemne uczucie. Chyba to ja chciałam jednak być jego dziewczyną.-Idź już.
-Komuś się zrobiło niezręcznie?-uśmiechnęłam się na jego słowa i w tym samym momencie otwarły się drzwi. Na śmierć zapomniałam, że Layla nie wróciła na noc i w każdej chwili mogła przyjechać. Zobaczyłam ją w wejściu, jak i Nialla. Dziewczyna spojrzała na Louisa po czym przeniosła wzrok na mnie.
-Podwieźć cię? I tak już jadę-usłyszałam głos Nialla i zniknęłam. Wiedziałam, że Layla nie da mi dojść do słowa, więc od razu poszłam w inne miejsce. Chłopaki pojechali, a ona i tak w końcu mnie znalazła.
-Możesz powiedzieć, co to do cholery było?!
-Louis, już go nie poznajesz?-wstałam z łóżka i podeszłam do biurka. Próbowałam robić cokolwiek, ale nie wiedziałam za bardzo co. Za każdym razem i tak się poddawałam.
-Co on tu robił? Nie mów, że .....
-Nie robiliśmy tego debilko. Przyszedł w nocy totalnie najebany i zaczął mówić, że mam wróci....
-Stój-prawie krzyknęła i przysunęła sobie krzesło, żeby na nim usiąść. Pokręciłam głową, bo wiedziałam, co mnie czeka.-Mów.
-Że mam wrócić, że mu mnie brakuje. Że już nic mi nie zrobi, ale mam wrócić. Jak mu powiedziałam, że nie mam po co, to powiedział mi tajemnicę. Jestem jedyną osobą, która ją zna.
-Tą o dzieciństwie?-szepnęła, a jej oczy przybrały kształt monety.
-Tak. Oczywiście musiał mnie pocałować, jak to on, a ja jak głupia go nie odepchnęłam. Boże, jestem głupia...-złapałam się za głowę.-Dzisiaj rano przy śniadaniu....ustaliliśmy....że spróbujemy.....nikomu nie mów-zatkałam jej buzię za nim wydarła się z radości. Strzepnęła rękę i na mnie spojrzała.
-Żartujesz? Wiesz ile lasek by chciało być z Louisem.
-A z Niallem?
-Nie zmieniaj tematu-zmarszczyła brwi.-Cholernie się cieszę. Wiedziałam, że tak będzie.
-Tylko szkoda, że ja teraz się czuję, jak jakaś jebana seks zabawka. On pewnie będzie ze mną , ale na każdej imprezie będzie spał z inną-mruknęłam w stronę przyjaciółki, a ona zaczęła się śmiać. Nie wiedziałam, o co jej chodzi.
-Boże, jak ty to przeżywasz. Sama powiedziałaś, że próbujecie, a zachowujesz się, jak byście byli z rok-zaczęła się śmiać, a ja poczułam zawód.
-Wcale nie-oburzyłam się i wstałam z mojego krzesła. Dziewczyna kiwnęła głową, nadal chichocząc.-Nadal rozmyślam nad oddaniem ciebie.
-A to oddaj. Drugiej takiej jak ja nie znajdziesz...i tak mnie nikt nie będzie chciał-wzdrygnęła ramionami i wyszła z pokoju. Dobrze,że nie wypytywała o więcej. Chyba bym tego nie zniosła.
Wzięłam swój telefon do ręki po czym zobaczyłam, że mam nieodczytaną wiadomość. Od kiedy ja mam numer Louisa?
Od:Louis
Nie mów nikomu o tym, co ci powiedziałem. Niech to będzie między nami.
Do:Louis
Skąd mam twój numer? Nie przypominam sobie, żebym go brała.
Od:Louis
Wpisałem go wczoraj, jak zasnęłaś. Twój mam od samego początku.
Do:Louis
Czyli zaczynasz sobie przypominać? Ciekawe rzeczy robiłeś, nie?
Od:Louis
Tak ;) Tak w ogóle nie spałem, jak wyszłaś z łazienki. Lepiej wyglądałaś bez ubrań.
Uśmiechnęłam się na myśl o tym, że Louis umie ze mną normalnie pisać. Z drugiej strony miałam chęć się zapaść,że widział mnie nagą. Z resztą już mnie chyba widział wcześniej. Może serio coś z tego będzie. Położyłam się na łóżku, ale z powodu zbyt wielu wrażeń musiałam wstać. Zeszłam na dół do Layli. Siedziała jedząc jakieś ciastka. Wzięłam jej trochę, na co nawet na mnie nie spojrzała.
-A ty co? Nie walczysz o ciastka?
-Skończyłam z tym-mruknęła, a ja spojrzałam na pudełko i zaczęłam się śmiać.
-Rozumiem. Są bez czekolady.
-Tak-zaczęła udawać, że płacze, a ja ryknęłam jeszcze głośniejszym śmiechem.
Co za dziewczyna. Nie wierzę po prostu. Wywaliłam puste pudełko i się przysiadłam. Siedziała, czytając jakiś artykuł, a ja nie wiedziałam co powiedzieć,gdy zobaczyłam tytuł.
-Serio? Zamierzasz mieć dziecko?
-Nie, ale mnie zaciekawiło, co tu piszą. Na przykład...dziecko szybciej się uspokaja, gdy....
-Dobra. Nie chcę tego wiedzieć. Wyskoczymy gdzieś?
Layla momentalnie odłożyła gazetę i poszła się ubrać. Wybrałyśmy kino, a że nie zależało nam na żadnym filmie, to wybrałyśmy pierwszy lepszy. Szkoda, że okazało się, że to horror.
-No wiesz, nie miałam tego w planach, ale powinnam wytrzymać-uśmiechnęła się, unosząc głowę.
Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i spojrzałam na ekran. Wystarczyło, że zgasili światła, a ja wiedziałam, że mam przerąbane. Nie byłam wielką fanką horrorów, ale jednak lubiłam od czasu do czasu sobie obejrzeć. Na szczęście nie byłam sama i większość ludzi co jakiś czas, wydawała z siebie pisk strachu lub inne krzyki. Powiedzmy sobie szczerze, na następny raz normalnie wybieramy film.
-W sumie nie było tak źle.
-Tsa...nie było. Połowa ludzi chciała wyjść po pierwszych dziesięciu minutach.
-My też-podsumowała krótko po czym zaczęłyśmy się śmiać.
Po wyjściu z kina poszłyśmy do domu. Nie chciało nam się robić dosłownie nic. Idąc obok blondynki, cały czas myślałam o Louisie. O tym co mówiła. Louis Tomlinson chce spróbować ze mną być, po mimo że każda chciałaby mieć go dla siebie. W końcu się nie dziwię. Wyrzeźbione mięśnie, wysportowany, typowy bad boy i te jednocześnie czarujące i przerażające oczy.
-Nie zamyślaj się tak, bo wleziesz pod auto-Layla szarpnęła mnie na drugą stronę i się uśmiechnęła.-No co?
-Nic. Uśmiechać się nie mogę.
-Nie, bo domyślam się co jest tego powodem.....Louis-z uśmiechem poszła przed siebie, a ja chwilę stałam patrząc na nią. Dogoniłam ją i razem rozmawiając, doszłyśmy do domu. Wbiegłam do niego, czując jak na dworze robi się chłodno.Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie ciepłą czekoladę. Layli wystarczyła szklanka herbaty, więc po chwili zniknęła w ścianach swojego pokoju. Ja uszykowałam sobie swoją czekoladę, by po chwili i tak wrócić się do kuchni. Wzięłam z szafki paczkę żelków i dopiero teraz mogłam spokojnie iść do sypialni. Położyłam wszystko na biurku, a sama poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu, wróciłam do pokoju. Otwarłam opakowanie i wrzuciłam pierwszego żółtego misia do buzi. Sama przeniosłam się na łóżko, włączając telewizor. Włączyłam pierwszy kanał, na którym od razu się zatrzymałam. Leciał cały ''Tytanic''. Zasrana nieszczęśliwa miłość. Obejrzałam prawie całą część, gdy poczułam, że zaczynam przysypiać.
-Mia? Śpisz?
-Co? Nie...trochę tylko mnie znużyło-odmruknęłam i zobaczyłam, że Louis leży na łóżku. Położył głowę na moich nogach i spojrzała na TV.
-Serio? Tytanic?
-A co ty chcesz od tego? Zajebisty film, który się dupowato kończy w sumie.
-Dla mnie się kończy fajnie-zaśmiał się.-Przynajmniej jest trochę dramy, a nie samo migdalenie się.
-Zmieniając temat. Jakim cudem ty wspinasz się przez to okno?
-No muszę się trochę natrudzić, ale robiłem gorsze rzeczy-powiedział, sięgając żelki. Chwilę później zobaczyłam, że nie ma ani jednego. Świnia no. Zjadła mi wszystkie.Spojrzałam na telewizor i akurat leciało ostatnie pół godziny filmu. Nie trwało długo, a ja zaczęłam płakać. Boże, oglądam to po raz tysięczny, a nadal płaczę. Louis udawał, że zasypia, a ja za to pacnęłam go w ramię. Chłopak wstał i położył się obok mnie.
-Nie będziesz zła, jeżeli na razie będzie to tajemnica?
-Wstydzisz się mnie?-spojrzałam na chłopaka,który cmoknął mnie w policzek i się uśmiechnął. Co jak co, ale zakochałam się w tym uśmiechu i takim Louisie.
-Nie, ale wiesz co się ostatnio dzieje.
-Wiem....nie przeszkadza mi to, a i tak nie wiadomo czy nam się uda.
Uśmiechnęłam się, opierając o ramię chłopaka. On wyłączył telewizor, a ja zamknęłam oczy, szykując się do spania. Jak się postara, to potrafi być chociaż w małym stopniu miły.
-Zostaniesz na noc?
-Jak zaśniesz, to chwilę pobędę i pójdę. Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia-odszepnął, a ja ziewnęłam, poprawiając się pod kołdrą.
-Dobranoc Louis.
-Dobranoc-szepnął, a ja się uśmiechnęłam.
Jakby ktoś powiedział mi miesiąc temu, że tak będzie wyglądać nasza relacja, to bym go wyśmiała. A już na pewno bym na to nie wpadła. Ja i Tomlinson w łóżku? I można powiedzieć, że razem w związku. Zasnęłam przy chłopaku, który cały czas leżał, przytulony do mnie. Jak mam być szczera, to cholernie mnie to krępowało.
CZYTASZ=KOMETUJESZ
No to w końcu jest kolejny rozdział na FD. Nawet nie wiem, kiedy był ostatni.....miesiąc temu? Na moje wytłumaczenie podam, że nie dodawałam z powodu szkoły. Chodzę teraz do trzeciej gimnazjum i mam masę (moim zdaniem w uj niepotrzebnych) kółek. Do tego koniec wakacji chciałam spędzić, robiąc coś innego, niż siedzenie przed laptopem i pisanie rozdziałów. Od razu mówię, że na milion procent opóźni się opublikowanie nowego ff. Sama nie wiem, kiedy będę miała czas na dodawanie rozdziału na dotychczasowych ff.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ=4 KOMENTARZE
Subskrybuj:
Posty (Atom)