niedziela, 3 lipca 2016

Rozdział 47

 Louis POV*

Siedziałem na miejscu kierowcy i spokojnie prowadziłem samochód, którym wracaliśmy z Mią do domu. Dziewczyna spała na miejscu obok, zwrócona twarzą w moją stronę. Co jakiś czas na nią spoglądałem, po czym wracałem do patrzenia przed siebie, gdzie jedyne co oświetlało ciemność nocy, były lampy samochodu. Nie chciałem wracać tak późno, ale Mia się uparła, że skoro już zobaczyła się z matką, to możemy wracać. Zmieniwszy bieg, wcisnąłem pedał gazu, patrząc jak strzałka kieruje się w górę. Auto zwiększało prędkość, aż osiągnęło 160km/h i zaprzestałem na tym, wiedząc, że i tak już ryzykuję, jadąc tak szybko. W końcu po upłynięciu półtorej godziny, byłem już w swoim mieście. Mijałem ulice, które były mi dobrze znajome, kierując się do domu, gdy zobaczyłem, że dzwoni do mnie Harry. W tym samym momencie co przyłożyłem telefon do ucha, skręciłem na naszą posesję, słysząc pierwsze słowa lokowatego, które mnie zaniepokoiły.

-Czemu mam niby nie wracać?-spytałem.

-Bo nie. Człowieku, nie chcę kolejnej dramy. Przejedź się dookoła, a ja pozbędę się problemu-usłyszałem od chłopaka. Zdziwiony wyszedłem z samochodu, zostawiając w nim Mię, która i tak pewnie jeszcze trochę, a się obudzi.

-Znowu coś spierdzieliliście?

-Nie. Boże, Louis po prostu mnie posłuchaj-powiedział w tym samym momencie, co wszedłem do domu. Chłopak spojrzał na mnie, po czym odsunął telefon od ucha i zacisnął usta.-Jak coś się stanie, to nie miej do mnie zasranych pretensji.

Przeszedłem obok chłopaka, chcąc dostać się w głąb domu, gdzie czekała mnie zapewne niemiła niespodzianka. Odrzuciłem kluczyki na szafkę, które zleciały z niej z charakterystycznym dźwiękiem, ale byłem tak nastawiony, by dowiedzieć się, co się stało, że ich nie podniosłem. Ledwo jednak wszedłem do salonu, miałem ochotę z niego wyjść. Ciemnowłosy mężczyzna stał do mnie tyłem, a ja już chciałem puścić pawia na myśl, że go widzę.

-Co ty tu kurwa robisz? Wyraziłem się niejasno, że masz się nie zbliżać do kogokolwiek z nas?-krzyknąłem, idąc w stronę swojego ojca. Ten wyciągnął rękę, żebym nie podszedł za blisko i zacisnął usta w cienką linię.-Wypierdalaj.

-Nie chcę ci nic zrobić.

-No fakt, już mi zrobiliście. Wyjdź, bo cię wywalę-wskazałem drzwi, zaciskając szczękę.

-Daj mi wytłumaczyć, po co tu przyszedłem. Chciałem ci powiedzieć, że masz przestać robić szum naokoło siebie. Zabiłeś jakiegoś faceta, wsadziłeś Jacoba do więzienia i pozbyłeś się jego ludzi. Przystopuj trochę, bo to wszystko idzie w złą stronę.

-Nie udawaj, że się tym martwisz-splunąłem.-Jeszcze byś mnie wsadził do tego więzienia z uśmiechem na twarzy! Ale wiesz, ciągle się zastanawiam, po cholerę ja się rodziłem?! Nie mieliście nikogo do pomiatania?

-Nigdy tak nie myśleliśmy. Chcieliśmy cię nauczyć, że w tym świecie nie ma nic za darmo i musisz sam sobie to wywalczyć, ale widzę, że do dziś tego nie umiesz docenić.

-Hmmm trudno docenić to, że w czasie gdy małe dzieci się bawiły, ja musiałem zapierdalać na treningi, które nie raz kończyły się moją kontuzją-warknąłem.

-Ale teraz przynajmniej wygrywasz walki-słabo się uśmiechnął.

-Porozmawiałeś? Teraz wyjdź!-wyrzuciłem z siebie, odwracając się.

Rozpędzony wyszedłem z salonu, by otworzyć drzwi wejściowe, gdy poczułem, jak ktoś blokuje mi drogę. Wleciałem na Mię, która zaczęła przeklinać pod nosem. Złapałem ją w pasie, patrząc, o co chodzi i przypomniałem sobie o jej kolanie. Zacisnąłem zęby, wiedząc, że to kolejny problem w tej chwili, który pogarsza sprawę.

-Przepraszam, idź do pokoju-powiedziałem szybko i cicho, jednak ona jedynie dziwnie na mnie spojrzała. Kiwnąłem jeszcze raz głową na schody, po czym znów zobaczyłem, że nawet się nie ruszyła.

-Ale po co?

-Już nie musisz. Zaraz wychodzę-usłyszałem za plecami.-Louis pamiętaj, co ci mówiłem. Wyhamuj trochę, bo nie tylko ty na tym ucierpisz-po tych słowach odwróciłem się od Mii i przywaliłem własnemu ojcu w twarz. Nigdy się nie spodziewałem, że znowu to zrobię.-Nadal się rządzisz dzieciaku. Nic się nie zmieniłeś.

-Nie chcę cię widzieć, rozumiesz?! Masz wyjść!

-Louis, uspokój się-Mia szarpnęła mnie za rękę.-Jedak chcę iść do pokoju-dodała szybko, widząc, że nawet przez myśl mi nie przeszło, żebym mu odpuścił.

-Posłuchaj jej i idź odpocząć. Tylko ci doradzałem, a ty jak zawsze musiałeś pokazać swoje ja, prawda?-złapał swoją szczękę i nią poruszył, przez co chciałem się uśmiechnąć.-Jeden wybryk i to ja załatwię ci takie samo traktowanie, jakie teraz ma Jacob.

W chwili gdy te słowa opuściły jego usta, poczułem, że wyjdę z samego siebie. Doskoczyłem do niego, pierwszy raz od dawna dając się sprowokować. Nawet nie skupiałem się, gdzie uderzam, bo jedyne czego chciałem, to pokazać mu, że nie powstrzyma mnie myśl, że to mój ojciec. Nim Liam zdołał do nas podejść i mnie odsunąć, poczułem, jak dostałem w lewą stronę klatki.

-Aż się przypomniały stare czasy, prawda? Jak obrywałeś, a i tak się niczego nie uczyłeś-zakpił.

-Stare czasy?-spytałem sarkastycznie.-Kojarzą mi się z tobą i oszukiwaniem w każdej walce. Lepiej jest walić w mój czuły punkt, niż przyznać, że jestem lepszy-uśmiechnąłem się. 

-Pamiętaj, co ci mówiłem, bo nie żartowałem.

-Dobra, już dosyć-Liam ruszył w stronę drzwi, przez które chwilę później wyszedł ten zasraniec.

Mia w tym czasie złapała moje policzki w ręce i mówiła coś, że mam się uspokoić. Spojrzałem na nią, po czym się przytuliłem, wtulając głowę w jej szyję. Mimo że nadal jeszcze trochę byłem zdenerwowany, złapałem jej rękę i poszliśmy do pokoju. Było już późno, więc tym bardziej chciałem jak najszybciej iść spać. Po szybkiej kąpieli, założyłem na siebie spodenki i wskoczyłem pod kołdrę, gdzie leżała już Mia. Ułożyłem swoją głowę na jej brzuchu, czując, jak się poprawia, żeby było nam wygodniej i poczułem, że wplata rękę w moje włosy.

-Czemu udajesz, że cię to nie ruszyło.

-A co? Mam się rozpłakać-mruknąłem.

-A jak ci powiem, że i tak już miałeś załzawione oczy? Przecież nikt się nie dowie, jesteśmy tu sami-szepnęła, przeczesując moje włosy.

Zamknąłem oczy, myśląc jedynie o śnie, który nie chciał nadejść. Zamiast tego moją głowę zaprzątała dzisiejsza sytuacja. Do czego to doszło, że biłem się z własnym ojcem? To popierdolone. Nic się nie zmienił. Nadal potrafi mi tylko grozić i straszyć. Idąc coraz bardziej w głąb wspomnień, nie zauważyłem kiedy, a na policzku poczułem coś mokrego. Płakałem. Ja nie płakałem ,odkąd ostatni raz widziałem się z rodzicami. Zawsze to oni dawali mi powody do płaczu. Ścisnąłem Mię, bardziej się do niej przytulając, przez co zauważyłem, że jeszcze nie zasnęła. Okręciła się na prawy bok, po czym sama mnie przytuliła. Ona nawet sobie nie wyobraża, jak mi teraz pomaga.

-Kocham Cię i to bardzo-szepnęła, całując mnie w policzek.

-Jak będziemy mieli dzieci, to nie dopuszczę ich do tego gówna. Mają mieć normalne dzieciństwo.

-Chcesz mieć ze mną dzieci?-zaśmiała się.

-Jak chcesz, to mogę ci się już oświadczyć.

-Nie, nie musisz. Z niczym mi się nie spieszy-odparła.-Ale już widzę ciebie, jak bierzesz na ręce taką małą wersję Louisa, która się przytula i nie chce puścić-dodała, całując mnie delikatnie po policzku.

-Nie zapędzasz się, Mia?-tym razem to ja się uśmiechnąłem.

Uniosłem się na łokciu, patrząc na dziewczynę. Nie widziałem jej za dobrze przez ciemność, która panowała w pokoju, jednak mimo to wiedziałem, że Mia na mnie patrzy, przez co przysunąłem się, jadąc opuszkami palców wzdłuż jej ręki. Gdy dotarłem do twarzy dziewczyny, złapałem jej podbródek w między palce i odchyliłem jej głowę w tył, by móc złączyć nasze usta. Muskałem je powoli, co jakiś czas delikatnie przygryzając.

-Aż tak bardzo się napaliłeś?-zaśmiała się.

-Chciałaś dzieci, to będziesz je miała-odszepnąłem.

-O nie nie nie-zaczęła się śmiać.-To ty zacząłeś ten temat.

-Będzie dziwne, jeżeli cię teraz rozbiorę i to zrobimy?-wypaliłem bez zastanowienia, przesuwając się nad dziewczynę. Mia cmoknęła mnie szybko w usta, po czym pociągnęła za szyję do siebie. Położyłem swoje ręce na jej biodrach, zasysając skórę na jej obojczyku, wiedząc, że za chwilę powstanie tam fioletowy ślad, po czym pocałowałem to miejsce. Mia nadal nic nie mówiła, ale złapała koniec moich bokserek i ściągnęła je w dół, zjeżdżając pocałunkami w dół mojej klatki.-Od kiedy to ja pierwszy jestem bez ubrań?

-Odkąd jesteś ze mną.

-Na pewno tego chcesz?-złapałem je ręce, żeby przestała się ruszać.

-Louis-przerwała mi, kładąc rękę na buzię.-Niczego nie byłam bardziej pewna.

 Mia wróciła do całowania mojej szyi, a ja uśmiechnąłem się, krzyżując ręce za głową, bo w sumie żadna dotychczasowa dziewczyna nie sprawiała mi przyjemności, tylko to ja zawsze szybko zaczynałem i kończyłem. Mia była inna. Nie myślała tylko o sobie, jednak po chwili stwierdziłem, że to ja wolę dawać jej przyjemność, więc znów okręciłem nas tak, bym to ja był na górze.

-Nie raz ci już mówiłem, że masz piękne ciało-odparłem, całując dziewczynę.

-I jak tu cię nie kochać?-spytała.

Pozbyłem się z ciała dziewczyny reszty rzeczy i zacząłem robić to, co zawsze dawało mi już pierwszą satysfakcję. W ciągu kilku minut sprawiłem, że zaczęła cicho pojękiwać z przyjemności, co jakiś czas zaciskając ręce na kołdrze. Wiedząc, że już jest gotowa, odnalazłem prezerwatywę i ją założyłem.

-Kocham cię-mruknąłem, całują Mię w nos, na co odpowiedziała mi tym samym.

Denerwowałem się zapewne bardziej niż ona, bo nie chciałem, by kojarzyła to z czymś złym, jednak wszedłem w nią i zacząłem się poruszać, dając jej czas do przyzwyczajenia się. Moje ręce bez sekundy przerwy przemieszczały się po jej ciele, gdy usta zostawiały mokre ślady na ramieniu i szyi.

-Czuję się, jakbym cię z lekka wykorzystała.

-Bo?-zapytałem, przejeżdżając palcami po policzku dziewczyny.

-Bo jeszcze chwilę temu płakałeś i byłeś załamany, a teraz...no wiadomo-wydusiła, przylegając do mojego ciała jeszcze bardziej. Uśmiechnąłem się, całując dziewczynę w ramię.

-Jakbym nie chciał, to bym tego z tobą nie zrobił. Pomagasz mi, nawet o tym nie wiedząc. Wystarczy mi już to, że ze mną jesteś-wyjaśniłem, po czym poczułem, jak ręce dziewczyny wbijają się w moje plecy, przez co zassałem powietrze. Cholera. Nie przestałem się ruszać, a jeszcze bardziej mnie to nakręciło, przez co brakowało mi już niewiele by skończyć. Ponownie zacząłem całować Mię, narzucając szybsze tempo, przez co zaczęła się niemiłosiernie kręcić. Wiedząc, że i ona jest blisko, wykonałem dwa ruchy, po czym jęknąłem, wyginając się pod wpływem paznokci dziewczyny.

-Louis...-nawet nie dokończyła zdania, załamując głos. Dziewczyna opadła, rozluźniając spięte mięśnie, a ja wyrzuciłem zużytą gumkę i przyciągając do siebie Mię, nakryłem nas dokładniej kołdrą. Dziewczyna schowała głowę  moich ramionach, przez co mogłem pocałować ją w czoło i szczęśliwy wpatrywałem się w niebo za oknem.

-Serce ci nadal zasuwa-wypowiedziała powoli i cicho, leżąc głową na mojej klatce.

-Bo cię kocham. Kolejna zarwana noc-zachichotałem.-Dziękuję, że ze mną jesteś. Wiem, jaki czasami potrafię być, wiem, co mogę powiedzieć, ale cię kocham.

-Też cię kocham Louis, ale wiesz, dawno mi nie śpiewałeś.

-Shut the door. Turn the light off. I wanna be with you. I wanna feel your love. I wanna lay beside you. I can not hide this even though I try. Heart beats harder. Time escapes me.  Trembling hands touch skin. It makes this harder. And the tears stream down my face-zacząłem śpiewać szeptem, tuż obok ucha dziewczyny. Nie chciałem śpiewać, jednak dla Mii po raz kolejny to zrobiłem.-You know I'll be Your life, your voice your reason to be My love, my heart Is breathing for this Moment in time I'll find the words to say Before you leave me today. Hands are silent,Voice is numb, Try to scream out my lungs, But it makes this harder, And the tears stream down my face-ściszyłem głos prawie do zera, widząc, że Mia już zasnęła.

Sam zamknąłem oczy i przytulony do dziewczyny zacząłem powoli zasypiać, mając w głowie wizję tego, co by się dziś stało, gdyby jej tu nie było. Kto pozwolił temu durniowi tu przyjść? Co by się stało, jakby Mia była akurat sama w domu, a on by się tu zjawił? Nie ufam mu najbardziej na świecie. Każde przeprosiny, których jeszcze nie usłyszałem, może sobie wsadzić głęboko w dupę. Mógł myśleć co robi, a nie teraz będzie udawał troskliwego o to, co się ze mną dzieje. Wsadzą mnie, to wsadzą do tego zasranego więzienia i mam to gdzieś, bo prędzej czy później z niego wyjdę.

Rano obudziłem się dość wcześnie i nie mogłem znów zasnąć, przez co leżałem z nadzieją, że jednak po jakimś czasie uda mi się odpłynąć. Męczyło mnie to, tym bardziej że nie chciałem obudzić Mii, która nadal spała. W końcu odsunąłem się, nie wykonując gwałtownych ruchów i po ubraniu się, zszedłem do kuchni. Otworzywszy lodówkę, zobaczyłem, że chyba pierwszy raz od dawna trzeba iść zrobić zakupy, które były w tym momencie dla mnie zbawieniem. Poszedłem po samochód, którym dotarłem do sklepu w kilka minut. Chodząc między półkami, ciągle miałem w głowie dziewczynę i to że mogłem zostawić jakąś wiadomość, gdyby się obudziła, bo znowu będzie milion pytań, gdzie byłem. Przyspieszyłem trochę tempo, żeby szybciej wrócić, po czym stanąłem na przeciwko kasy.

-Wszystko?-kiwnąłem głową, gdy kobieta skasowała wszystkie produkty, podałem jej pieniądze i wyszedłem ze sklepu. Wsiadłem do samochodu, gdzie od razu sprawdziłem telefon, jednak nie widząc wiadomości od Mii, mogłem się spodziewać, że nawet nie wie, o moim zniknięciu.

Wróciłem do domu, gdzie od razu zabrałem się za szykowanie śniadania. Mia nadal spała, aż zacząłem podejrzewać, że nie ma jej w domu, bo z nas dwóch to ja zawsze jestem tym wiecznie śpiącym. Usiadłem na krześle, podwijając jedną nogę, po czym zacząłem jeść swoje śniadanie. W międzyczasie zdążyłem nawet rozmawiać z Harrym, który o dziwo wstał o tej godzinie po wczorajszej imprezie, nie mówiąc już o Zaynie, który ostatnio coś często znika.

-Dziewczyna ci uciekła?-mruknął zaspany.

-Śpi. Ty też powinieneś.

-Nie mogę. Wczoraj ten debil tu przyszedł, zdenerwował mnie, poszedłem do klubu, wypiłem za dużo i teraz czuję się jak gówno-jęknął, opadając na blat stołu. Zacząłem się śmiać, patrząc na chłopaka, który wyglądał jak nieszczęście.-Muszę znaleźć sobie dziewczynę.

-Nie wierzę, że to powiedziałeś-parsknąłem śmiechem.

-No to uwierz. Myślisz, że czemu Zayna co chwila nie ma? Znalazł sobie jakąś. Niall i ty już masz, Liam to tam Liam, a ja? Pewnie ludzie mnie osądzają, o bycie gejem.

-To nie przychodzi na zawołanie-odparłem.-Ale faktem jest, że by cię trochę ogarnęła.

-To że Mia zrobiła z ciebie pipę, nie znaczy, że ktoś zmieni mnie-warknął, od razu się podnosząc, gdy ja wstałem, by odłożyć talerz.-Z resztą jak pomyślę, że trafi mi się taka jak ona to...

-To dowiesz się, jak bardzo się idzie wkurwić, gdy ktoś próbuje obrazić twoją dziewczynę. Więc się zamknij-chłopak parsknął, kiwając ręką, żebym przestał już gadać.

Już kilka razy popełniłem ten błąd, nie broniąc jej. Teraz już tego nie zrobię. Harry jeszcze chwilę posiedział w ciszy, aż w końcu wstał i wyszedł, zapewne chcąc do końca wyleczyć kaca i zmęczenie z wczorajszej imprezy. Sam dokończyłem jeść swoje śniadanie, po czym poszedłem do sypialni, by zobaczyć co robi Mia. Stawiałem wszystko na to, że dziewczyna będzie spała, jednak gdy wszedłem do pomieszczenia, zobaczyłem, że łóżko jest w nieładzie i nie ma w nim Mii. Idąc dalej, usłyszałem, jak w łazience leci woda. Dziewczyna brała prysznic, a że mnie nie zauważyła, usiadłem na brzegu wanny. Byłem pewien, że wszystko jest dobrze, póki nie usłyszałem, jak pociąga nosem. Płakała. W końcu rozsunęła drzwi od prysznica, tym samym delikatnie się wzdrygając.

-Boże, nie strasz mnie-mruknęła, sięgając ręcznik.

-Co się dzieje?

-Nic. Co by miało się dziać?-odpowiedziała pytaniem.

Zmarszczyłem brwi, spoglądając na dziewczynę, która ciągle unikała kontaktu wzrokowego. W sumie unikała każdego kontaktu ze mną. Stanąłem na wyprostowanych nogach, po czym podszedłem do niej i szybko przytuliłem, żeby nie zdążyła zareagować.

-Mów, co się stało.

-Nic mi nie jest, Louis! Ty płakałeś w nocy, ja robię to teraz...

-Ajajaj tym bardziej mów, co się dzieje-przerwałem jej.-Normalnie byś mi tego nie wytknęła.

Mia przewróciła oczami, chcąc do końca się ubrać, jednak ja przerzuciłem ją sobie przez ramię i zaniosłem do pokoju, gdzie rzuciłem brunetkę na łóżko. Mimo że na początku coś do mnie warczała, w końcu zobaczyłem, jak się uśmiecha, gdy usiadłem na niej okrakiem.

-Louis, puść mnie. Proszę.

-Odpowiadaj, ja mam czas. Chodzi o wczoraj? Coś się boli? Nie chciałem ci nic zrobić.

-Nie, wczoraj było mi bardzo dobrze.

-Jesteś w ciąży? Myślałem, że to później się okazuje-zaśmiałem się.

-Nie, Boże, nie! Nic mi nie jest-odparła.

-Mój ojciec, który nie jest moim ojcem?-dalej zadawałem jej pytania, chcąc w końcu się dowiedzieć, dlaczego dziewczyna jest w takim stanie. Mia pokiwała przecząco głową, patrząc na sufit, jednak widziałem, że hamuje śmiech z powodu mojego pytania.-Harry ci coś powiedział-stwierdziłem, łapiąc jej twarz w dłonie. Spojrzała na mnie, łapiąc po raz pierwszy dzisiejszego dnia kontakt wzrokowy. Może udawać, ale oczy zdradzą wszystko.-Bingo.

-Czemu on mnie nienawidzi? Nic mu nie zrobiłam, żeby tak mnie traktował.

-Co zrobił?-mruknąłem, opadając na swoją połowę łóżka.

-Był pijany, ale to i tak go nie tłumaczy, bo nawet jak jest trzeźwy, to robi to samo.

-Mia! Co zrobił?!-podniosłem głos, żeby dziewczyna w końcu na mnie spojrzała i odpowiedziała na pytanie.Wzdrygnęła ramionami, wpatrując się w swoje ręce.-Nie wyjdziesz stąd.

-Pojedziemy zjeść śniadanie na mieście?

-Jadłem już, ale okey...z resztą nie zmieniaj tematu-otrząsnąłem się.

-Louis, nie będę na niego skarżyć. Jesteście przyjaciółmi, a ja nie będę tego psuła, rozumiesz? Gdybyś nie wchodził mi do łazienki, to byś nawet o tym nie wiedział. Powiedział, co powiedział i może nawet było w tym trochę prawdy.

-Ja stwierdzę, czy była to prawda, nie ty. I przepraszam, na następny raz będę trzy razy pukał, po czym nawet nie wejdę, żeby nie widzieć swojej dziewczyny-wyrzuciłem z siebie. Mia pokiwała głową, schodząc z łóżka, by do mnie podejść, jednak ja odsunąłem się, kiwając głową.-Jak będziesz gotowa, to przyjdź do samochodu.

Nie chciałem się z nią kłócić, tym bardzie że przypomniałem sobie, co się działo w ostatnim czasie.  Mimo to nie chcę, żeby ona kryła Stylesa, bo każdy dobrze wie, jaki on potrafi być. W dupie mam jakąkolwiek przyjaźń. Jeżeli byłby moim przyjacielem, to nie zrobiłby nic Mii, a on nawet gdy udaje, że już jest dobrze, po kryjomu nadal stara się ją męczyć. Czekając na dziewczynę, wystukiwałem powoli rytm na kierownicy. Po krótkim czasie Mia weszła do samochodu, po czym zapięła pas.

-Będziesz tak cicho przez cały czas?

-Mamy o czym gadać?-spytałem, nadal koncentrując się na tym, by dołączyć do ruchu.

-No nie wiem. Może coś koło ''nie chcę się kłócić, bo dopiero co przez to zerwaliśmy''?

-Nie chcę się kłócić, bo dopiero co przez to zerwaliśmy, ale nie jesteś ze mną szczera, więc i ja nie będę z siebie robił jakiejś cipy-wyszczerzyłem się sztucznie w stronę dziewczyny, przez co zobaczyłem, jak mruży oczy.

-Szkoda, że ci to nie przeszkadzało, gdy mnie ruchałeś-warknęła.

Zacisnąłem pięści na kierownicy, starając się nic nie powiedzieć. Wygrałem sam ze sobą, prawie przegryzając sobie język zębami, by nic nie palnąć, aż dojechaliśmy na miejsce. Mia bez słowa poszła do środka, a ja zostałem w samochodzie. Po szybkim namyśle, sięgnąłem telefon, po czym wybrałem numer do Harrego.

-Co jest?

-Pytasz się, co jest?! Co kurwa zrobiłeś Mii, że dzisiaj rano płakała?! Ile razy mam ci mówić, żebyś się od niej odpierdolił!-wydarłem się, nie sprawdzając nawet, czy ktoś nie przechodzi.

-Przecież ja jej nawet nie wiedziałem! Niech ta mała suka przestanie kłamać, dobra? Bo dzięki niej rozjebuje się nasza przyjaźń. Jesteś z nią, to bądź, ale nie zapominaj, kto był z tobą od samego początku.

-Bardzo dziwne, że ona sama nawijała o naszej przyjaźni. Czyżby zbieg okoliczności?-syknąłem, spoglądając przez szybę, gdy dostałem olśnienia.-Byłeś wczoraj w klubie, najebałeś się, a każdy wie, że w takim stanie mówisz to, czego nie powiesz normalnie, więc może na następny raz omijaj Mię szerokim łukiem, dobra?

-Skąd ja mogłem wiedzieć, że z nią w ogóle gadałem, skoro tego nie pamiętam, co?!

-To już nie mój problem. Masz ostatnią szansę.

-Fajnie wiedzieć, kogo wybierasz-parsknął, po czym się rozłączył.

Rzuciłem telefon na tylne siedzenie, słysząc, jak się od czegoś odbija. Po serii głębokich wdechów, wysiadłem z samochodu i dołączyłem do Mii, która zdążyła już złożyć zamówienie. Usiadłem naprzeciw niej, czując, jak podąża za mną wzrokiem, jednak dalej była cicho.

-Z kim rozmawiałeś?

-Nie interesuj się-odparłem, czekając na reakcję dziewczyny. Dopiero po chwili poczułem wyrzut, że celowo chcę ją sprowokować. Ta spojrzała tylko na moją twarz, jakby chciała wyłapać moją zmianę nastroju, po czym przesiadła się obok mnie i przytuliła.

-Powiedz jej, że jak nie chce przejechać twarzą po ziemi, to ma się odjebać, bo jesteś mój.

-Nie ma żadnej innej, za to u ciebie bym się zastanawiał.

-Jak chcesz mnie sprowokować, to nadal ci to nie wychodzi. Spróbuj czegoś innego-westchnęła.

Uśmiechnąłem się pod nosem, dobrze wiedząc, że dziewczyna tego nie widzi i złapałem jej rękę, splatając nasze palce. W tym samym czasie kelner przyniósł jedzenie, więc moja osoba zeszła na dalszy plan. I jak mam do jasnej cholery pogodzić obie strony? Nie chcę stracić żadnej, a jak tak dalej pójdzie, to będę zmuszony wybierać, czego po prostu nie chcę.

-Nie chcę wracać do was.

-Co?-jęknąłem, słysząc jej kolejne życzenie dzisiejszego dnia.-Mia, nie wymyślaj.

-Nie czuję się tu dobrze. A raczej każdy chciałby czuć się akceptowanym przez resztę. Chcę tylko ten jeden dzień spędzić całkowicie poza domem. Jechać gdziekolwiek. Wieczorem wrócić i iść spać.

-I gdzie mnie chcesz wywieźć?-westchnąłem, opierając się o oparcie krzesła.

-No mówiłam, że możemy jechać wszędzie.

Gdy dziewczyna dokończyła swój posiłek, a ja zapłaciłem, razem wyszliśmy na zewnątrz. Mia od razu odnalazła wzrokiem nasz samochód, po czym prawie że do niego biegła. Ona mnie dzisiaj wykończy i wcale nie mówię tu o stanie fizycznym. Wsiadłszy na miejsce kierowcy, włożyłem kluczyki do stacyjki, by zapalić samochód, gdy nadal nie miałem pomysłu gdzie jechać. Dziewczyna zmierzwiła moje włosy, przez co strzepnąłem jej rękę, chłodno na nią patrząc.

-To nie ma sensu. Nie możemy po prostu jechać do domu?!

-Nie! Jak chcesz, to wracaj, a ja wysiadam-warknęła.

Zacisnąłem szczękę, starając się nie okazać żadnych emocji. Dzisiejszy dzień jest jakąś jebaną próbą między mną a Mią, a ja coraz bardziej czuję, że mi się nie uda. Jestem, jaki jestem i nie odpuszczę. Krążyłem przez kilka minut po okolicy, aż wpadłem na pomysł, gdzie mogę ją zawieźć. Wjeżdżając do jednej z uliczek, zobaczyłem pytające spojrzenie Mii.

-Chciałaś zasranej przejażdżki, to ją masz.

Cicho mrucząc coś pod nosem, wyszła z samochodu. Wyprzedziłem ją, wiedząc, że lepiej jak to ja pierwszy wejdę do środka budynku, bo sam nie wiem, czego mogę się spodziewać. Zadzwoniłem dwa razy dzwonkiem, po czym wszedłem przez drzwi. Do moich uszu od razu dobiegły śmiechy z głębi. 

-Nie tęskniliście za mną?!-krzyknąłem, widząc swoich znajomych.

-Tomlinson! To my myśleliśmy, że się obraziłeś-odparł Logan, po czym wymienił ze mną męski uścisk. Przywitałem się ze wszystkimi, jednak gdy usiadłem na wolnym miejscu, usłyszałem pytanie, które padło z ust chłopaka.-A to kto? 

-Mia. 

-Podobno jego dziewczyna, jednak widzę, że nie powinno mnie tu być. 

-Ouuu Louis i dziewczyna? Dopiero co mówiłeś, że jej nie chcesz, bo cię będzie ograniczała. 

-Jednak zrobiłem ten błąd-mruknąłem. Nawet nie musiałem długo czekać, by usłyszeć parsknięcie Mii. Dziewczyna przeszła obok mnie, chcąc usiąść jak najdalej. W sumie podziwiam jej odwagę, bo jest wśród obcych osób, a jej chęć dowalenia mi jest tak duża, że ze wszystkim wygrywa. Wróciłem do rozmowy z chłopakami, jednak kątem oka spoglądałem, co robi brunetka. Nie raz od rana myślałem o tym, że może nie powinniśmy być razem, ale mimo kłótni ja nie wyobrażam sobie, że ona mogłaby być z kimś innym. Z transu skutecznie wybudziło mnie szturchnięcie w ramię.

-Idziesz zapalić?-słysząc to pytanie, okręciłem się w stronę Mii, która przyglądała mi się bez słowa. 

-Idziesz zapalić?!-powtórzyła znacznie ostrzej od chłopaka. 

Wstałem z kanapy, chcąc jedynie wyjść na dwór. Skoro obiecałem jej, że już nie będę palił, to nie będę tego robił wcale. Może jednak nie chcę jej aż tak dogryźć-spytałem się w myślach. Razem z Loganem usiadłem na krzesełkach, które stały na tarasie, po czym dołączyła do nas Tessa. 

-Gadaj, co się dzieje. Ona chce cię zabić.

-Praktycznie nic się nie stało! Dopiero co wczoraj ją odzyskałem, po tym jak sam zjebałem wszystko, co nas łączyło, a dzisiaj już nie wiem, co się dzieje. Harry musiał jej coś powiedzieć, bo rano płakała. Tyle razu mu mówiłem, nawet groziłem, a on robi swoje.

-Wszystko jak wszystko, ale jednak mógłbyś pomyśleć, że Mia w tej sytuacji jest na przegranej pozycji-westchnęła Tessa.-Styles jest kutasem, nic tego nie zmieni. 

-A co jeśli ona to wyolbrzymia? Płakała, ale to...

-Człowieku, jeżeli on doprowadził ją do płaczu, to nad czym się zastanawiasz?

-Może nad tym, że zawsze może przeżywać i tak serio chce tylko rozdzielić przyjaźń Louisa i Harrego-blondyn wypuścił dym z ust, jednak nie trwało długo, a oberwał od dziewczyny przez głowę. Złapał się w to miejsce, krzywiąc usta.

-Stul pysk Logan! A ty jeżeli ci na niej zależy, to do cholery zrób coś z Stylesem. On nie powinien jej nawet dotknąć, jeżeli ona tego nie chce. Mia to fajna dziewczyna. Jest normalna, a nie sztuczna jak większość waszych lasek do zabawy-zaakcentowała ostatnie słowo, przez co się zaśmiałem. 

-Tyle miłych słów z twoich ust? Jestem zdumiony-zaśmiał się Logan, by po chwili uciec na drugą stronę tarasu.-Weź coś z nią zrób! 

-Tobie to nawet on nie pomoże idioto-warknęła Tessa. 

Ja w tym czasie ciągle cicho się śmiałem, odkładając ich przekomarzanie się na drugi plan. W głowie miałem jedynie dzisiejszy dzień i Mię, którą chyba potraktowałem za ostro. Mogłem niektórych rzeczy nie mówić, bo mimo że ją to nie ruszyło, ja będę miał przez jakiś czas wyrzuty. Wstałem z krzesła, przeciągnąłem się i wróciłem do domu. Albo teraz pogadam z Mią albo znowu będę musiał udawać, że nie zależy mi na naszym związku.  

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Hej, wszystkim! Pojawiam się z pierwszym rozdziałem w te wakacje. Trochę musieliście się naczekać, ale miałam małe problemy z internetem i nie zawsze miałam ochotę pisać. Przepraszam za jakiekolwiek błędy w pisowni, które zapewne będę robiła do końca :D Jak widać musiałam trochę pomęczyć Mię jak i Lou + jak pojawił się pomysł w ostatnich komentarzach, by wkręcić w coś  Harrego, tak też zrobiłam. Wgl dziękuję, że ktoś komentuje te rozdziały :3


5 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam 😊. Rozdział cudowny ♡.♡ ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa dziękuję za Harrego :D Brakowało mi jego zachowania xd

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu scena łóżkowa <3 Jak zawsze mega napisane*.*/Larry69

    OdpowiedzUsuń
  4. Tyle czekania, ale się opłacało! Z każdym rozdziałem coraz bardziej chcę kolejnego :*

    OdpowiedzUsuń