niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 49

Louis POV*

 

Siedziałem w swoim fotelu, nie umiejąc odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki byłem głupi, że zgodziłem się na takie coś. Cholera wie, czy Mia by mi wybaczyła i czy w ogóle by chciała mnie wysłuchać. Przeczesałem swoje włosy, nawilżając językiem wargi, gdy usłyszałem, że ktoś wszedł do biura i grzebie coś na półce, jakby był u siebie.

-Wiedziałem, że jesteś mądry, Louis-ten głos, ten cholerny głos, który doprowadza mnie do szału.

-Jak skończyłeś, możesz już zniknąć-odparłem, nie odwracając się.

-Oj, nie obrażaj się. To co się stało, już nie wróci. Jesteś praktycznie dorosły, zacząłeś myśleć i z tego co widzę, zmądrzałeś, jeżeli chodzi o rodzinę tej dziewczyny.

-Ona nie była jak jej ojciec-odparłem, przełykając gulę w gardle. Mówienie, że Mia nie żyje, jest najgorszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła.

-Myśl realnie, synu. Mogę się założyć, że wpajał jej wszystko od małego i jak oboje skończyli? Właśnie. Zasłużyli na to, długi tego dupka same by się nie spłaciły,a innego rozwiązania nie widziałem.

-Ty nie widziałeś-parsknąłem.-W tym problem. Tylko ty nie widziałeś-powiedziałem, nie mając już żadnej ochoty na okazanie złości, chociaż buzowała ona w moim ciele od początku dnia.-Mogliśmy to rozwiązać inaczej, ale jak zawsze ty masz tylko jedno wyjście. 

-No i jakie wyjście wymyśliłeś? Skoro tak bardzo kochałeś tą małą szmatę, to pozwoliłbyś, żeby pracowała jako prostytutka? To jest niemożliwe, żeby nawet w ten sposób nam się odpłaciła. Chyba, że przy okazji by przychodziła do mnie w niektóre noce-zaczął się śmiać pod nosem, swoim popierdzielonym, władczym głosem, a ja patrzyłem na szafę przed sobą, w której mieściła się broń, idealna do użycia w tym momencie. Ile problemów by to rozwiązało, ale również ile nowych ze sobą przywlekło.

-Przestań tak o niej mówić! Skoro jej nie ma, to daj już kurwa spokój całej sprawie!

-Nie dam, a wiesz dlaczego? Bo ich śmierć spłaciła długi, ale nie dostanę już pieniędzy, które przepieprzył na swoje zachcianki. A co do tej kochanej Mii-jak widzisz, jednak nie uroniłeś nawet łzy, odkąd jej nie ma. Tak ją kochałeś?

-Zamknij się.

-Nic już nie zrobisz, a nadal żyjesz?! Czyli jednak nie była ważna, była dla ciebie nikim.

-Była najważniejsza, dlatego nie wiem, po jaką cholerę Styles nagadał jej takich rzeczy, nim odeszła! Po co jej dogadywał, że jej nie kochałem, skoro tak nie było?! I kluczowe pytanie, po co ty kazałeś mu to zrobić!-krzyknąłem, wstając z fotela.

-Nie miałem z tym nic wspólnego. Sam to chciał powiedzieć. Z resztą lepiej, że odeszła, wiedząc prawdę o tobie, niż miałaby się wiecznie męczyć ze zgubną nadzieją-wycedził, patrząc mi prosto w oczy. Wkurzyłem się, naprawdę się wkurzyłem, nie wiedząc, co ze sobą począć.

-Nie wierzę ci-syknąłem.-Nie wierzę w żadne twoje słowo. Jesteś fałszywym gównem.

-Tak czy siak-zaczął, nawet się tym nie przejmując. Ludzie, dlaczego to mi trafił się taki ojciec?!-Wszystko znów jest dobrze i to dzięki tobie, synu. Nie myślałem, że kiedyś się jeszcze dogadamy, chociaż od zawsze musiałem naprawiać twoje błędy.

-Błędem to jesteś ty.

-Błędem była Mia i to że ją zaślepiłeś. Ty i miłość-parsknął, odkładając jakąś książkę na regał.-Jak chcesz, możemy zrobić tak, że wyprawimy normalny pogrzeb, chyba że już leży gdzieś pod ziemią.

Pokonałem szybko odległość, która nas dzieliła i przyparłem go do ściany, widząc, że chyba pierwszy raz to on poczuł przede mną respekt, a nie to ja starałem się nie okazywać strachu. Nie chcę już ani chwili rozmawiać o Mii, bo będzie to najgorszy temat do końca mojego życia.

-Zamknij już ten cholerny pysk i po prostu wypieprzaj. Zniszczyłeś jej życie, zniszczyłeś moje, to teraz zamknij drzwi od mojego domu i już nawet nie wracaj-wywarczałem, by od razu dać spokój i wyprostować swoją bluzkę. 

-Nie zamierzam, chyba że po raz kolejny mnie zmusisz-westchnął.-A i pamiętaj, nie chcę słyszeć, że spotkałeś się z kimkolwiek, kto jeszcze żyje z tamtej rodziny, bo będziesz miał przesrane.

Złapał swoją kurtkę, po czym wyszedł, poprawiając kołnierz. Zatrzasnąłem drzwi za mężczyzną i wkładając ręce do kieszeni, podszedłem do okna, by upewnić się, że odjechał. Przed domem rozległ się charakterystyczny dźwięk zapalania samochodu, po czym czarna plama, którą tworzył, zaczęła stopniowo znikać w oddali. Przymknąłem na chwilę oczy, przypominając sobie wszystko co tu powiedziałem. Łzy-łzy były dobrą opcją, jednak nie chciałem być pizdą. Potarłem kark, wahając się przed tym, co mam teraz zrobić. Telefon w mojej kieszeni wibrował od jakiegoś czasu, a ja wiedząc kto to, nie chciałem odebrać. Nie byłem na to gotowy, więc wyłączyłem go i wyszedłem za zewnątrz, żeby na chwilę oderwać się od wszystkiego. Jak zawsze potrzebowałem pomocy, po którą wstąpiłem do najbliższego sklepu. Później szło już z górki, dotarłem na stare trasy wyścigowe, gdzie do dziś Zayn nielegalnie się ściga i powoli jechałem, biorąc łyk za łykiem Whiskey. Alkohol za każdym razem palił mój przełyk, co za każdym razem skutkowało tym samym-chciałem więcej. Opanowałem się jednak do tej jednej, jak na mnie niedużej butelki, chociaż w tym momencie złamałem zasadę daną Mii, że nie będę się zapijał. Z resztą na tę chwilę nie ma to już nawet sensu. Po kolejnym łyku, zaczynałem powoli tracić nad sobą kontrolę, a musiałem jeszcze dotrzeć do domu. Odłożyłem butelkę na siedzenie obok i nakręciłem, by znów wrócić na główne ulice. W międzyczasie włączyłem telefon, gdzie czekało na mnie pełno nieodebranych połączeń. W skrócie mam przesrane. Dopiłem do końca butelkę, po czym wysiadłem, biorąc ją ze sobą.

-Nie nawaliłem się, wszystko wiem-powiedziałem,widząc, jak Niall wyszedł, zapewne chcąc zobaczyć, w jakim jestem stanie.-To była jedna butelka.

-Jedna-mruknął.-Na ciebie szklanka to za dużo, bo się na niej nie skończy.

-Nie przesadzaj-jęknąłem, zdejmując buty.

-Co ty właściwie odwalasz, co? Najpierw układasz plan, a później to my musimy go ratować, żeby nic się nie wydało.

-Ale jest dobrze-bąknąłem, przeciągając się. Momentalnie zrobiłem się senny, jednak gdy doszło do mnie, co powiedział Niall, odwróciłem się. Chłopak zrobił głupią minę, kiwając głową.-Twój staruszek podjechał w odwiedziny do starego domu Mii, zgadnij kto tam był?!

-Zabraliście ją, powiedz, że się nie widzieli.

-Może zacznijmy od tego, że Mia nadal się nie obudziła i leży w domu Layli, bo razem z chłopakami odwróciliśmy uwagę tego debila, a ty może na następny raz zajmij się swoją częścią,a nie wiecznie robisz to samo, myśląc, że się nic nie stanie.

-Kurwa, przepraszam-jęknąłem, pocierając skroń.-Miałem dosyć grania, że ona nie żyje i miałem dosyć słuchania o tym, jak ją oszukiwałem, że ją kocham. Wypominał mi wszystko, rozumiesz?! Aż doszedłem do momentu, gdzie wyobraziłem sobie, że jej serio nie ma.

-To już nie moja wina, że Styles sobie pozwolił na takie dogadywanie Mii i to jeszcze w takiej chwili. Od początku mogłeś go ogarnąć, bo jakoś Layli do dziś nic nie robi.

-Bo po prostu się uczepił Mii, nic na to nie zrobię-warknąłem.

-Weź już zniknij, człowieku.

Tak samo zdenerwowany jak blondyn, ruszyłem w przeciwną stronę bijąc się myślami, czy właściwie kiedykolwiek Styles odwali się od mojej księżniczki. Rozebrawszy się, wskoczyłem do łóżka, nadal czując lekkie zawroty głowy, które nie pomagały mi w zaśnięciu. Po pewnym czasie, gdy już myślałem, że spokojnie zasnę, za każdym razem budziłem się spocony, myśląc, że Mii naprawdę już nie ma. Sam cierpię, na czymś co nie powinno wywoływać takich skutków, przecież ona żyje. Na końcu odechciało mi się spać i po prostu leżałem, wpatrując się w czerń pokoju. W ciągu całej nocy nie przespałem choćby trzech godzin, co wyssało ze mnie wszelkie siły. Jedyną rzeczą, która mnie podtrzymywała, to myśl, że muszę zobaczyć się z Mią. Dlatego szybko wyszedłem z łóżka i wziąłem kąpiel, która trochę mnie rozbudziła. Nie mając ochoty na śniadanie, złapałem banana ze stołu i zjadłem go po drodze. Wysiadłem z samochodu krótko po dziesiątej, niepewnie idąc w stronę drzwi.

-Hej-niechętnie odparła Layla.

-Słuchaj, wiem, że nie jesteś moją fanką w ostatnim czasie, ale...

-Może zamiast pogarszać swoją sytuację, po porostu idź do niej i módl się, żeby cię nie zabiła.

Skrępowany jej słowami, wahałem się chwilę nad zadaniem kolejnego pytania, lecz w końcu ruszyłem do pokoju, gdzie zawsze spała Mia. Wziąłem wdech, po czym otwarłem drzwi, by zobaczyć Mię, która leżała na łóżku. Słysząc hałas, podniosła się i widząc, że to ja, zmarszczyła brwi.

-Wyjdź stąd-warknęła, odrzucając kołdrę.-W sumie jestem zdziwiona, że masz odwagę tu przyjść.

-Mia, ale ja...

-Wypierdalaj, Louis! Jesteś porąbany, nie wiem, czego się mam po tobie spodziewać. Mam tego wszystkiego dosyć!-krzyknęła, jednak gdy ja po raz kolejny chciałem się odezwać, dziewczyna wpadła w jakąś furię i rzuciła we mnie poduszką, gdy jednak nie dało jej to upustu emocji, w nerwach złapała swój telefon. Uniknąłem go, robiąc krok w prawą stronę i trochę się schylając, jednak telefon po spotkaniu ze ścianą, posypał się po podłodze.

-Mia, przepraszam. Daj mi wszystko powiedzieć.

-Nie chcę cię słuchać!-wstała z łóżka i do mnie podeszła.-Nie chcę słyszeć nawet słowa od ciebie, jesteś tyle samo wart, co Styles! Takie same debile i gnojki, co myślą o sobie.

-Ja pierdolę, Mia...

-Nawet nie wypowiadaj mojego imienia!-po raz kolejny mi przerwała, odpychając moje ciało od siebie. Co sekundę czułem, jak jej pięści okładają mnie bez namysłu.-Zabije cię. Zabiję cię za wszystko, co mi zrobiłeś.

-Przepraszam-tym razem to ja krzyknąłem, myśląc, że ją uciszę, ale jedynie pogorszyłem sytuację.

-Całe to pierdzielenie, czy ci ufam, czy cię kocham, czy ci wybaczę! Po cholerę to było?! Dla zmyłki, to mogłeś powiedzieć, żeby Styles mnie zagadał, mimo że i tak już swoje powiedział. Słyszałam wszystko, co wtedy wyszło z jego ust, miałam jeszcze na tyle świadomości, żeby to zapamiętać-wyrzuciła z siebie na jednym tchu, łamiąc po drodze głos. Dziewczyna opierała się, zamykając oczy, jednak jej charakter wygrał i po chwili zobaczyłem pierwsze łzy na policzku.-To boli. To wszystko nie ma sensu, ty nie masz sensu, ta cała wasza banda, czy jak to nazywacie siada mi na psychice, rozumiesz? Raz za razem mnie przez to poniżasz lub ranisz, a w mojej głowie nigdy to nie znika.

-Mia, daj mi coś powiedzieć, a nie ciągle przerywasz.

-Nie, to ty mnie słuchaj. Nie będę już tego tolerowała, bo znam swoje granice. Za dużo już zrobiłam, a wczoraj przeszedłeś samego siebie, nie mówiąc mi o niczym. Co ja miałam myśleć, skoro osoba, której ufałam najbardziej, usypia mnie i nie wiem, co chce zrobić?! Jeszcze twój durny, kochany przyjaciel. Po prostu mnie zostaw, bo chcę zadzwonić do mam...-zatrzymała się w pół zdania, patrząc na podłogę. Nie dość, że na jej policzku łza goniła łzę, to Mia przyklękła nad podłogą i zobaczyła swój telefon w częściach. Usiadła po turecku, po czym wyrzuciła wszystko znów na
ziemię, załamując się jeszcze bardziej. Ok, nie tak miało to wszystko wyglądać.

-Dam ci czas, skoro nie chcesz mnie teraz widzieć, ale naprawdę zadzwoń, to przyjadę i ci wszystko wytłumaczę-mruknąłem, nadal nie zmieniając swojej pozycji.-Przepraszam jeszcze raz i nie zapomnij, że od początku nie chciałem ci nic zrobić.

Wyszedłem z domu Layli, od razu sprawdzając wiadomości, jakbym oczekiwał, że Mia każe mi wrócić. Nawet po powrocie do domu, miałem ciągle brak jakiegokolwiek znaku, aż dałem sobie spokój. Muszę dać jej czas. Gdybym sam był w takiej sytuacji i tak nie byłbym tak spokojny jak ona, chociaż i tak już mi pokazała, że jest wkurzona. Jeszcze ten telefon, który można powiedzieć rozwaliła przeze mnie. Zadzwoniłem do Nialla z prośbą, żeby podjechał do galerii i kupił mi nowy, sugerując, żeby nie kupował żadnego gówna. Wróciwszy po dwóch godzinach, dał mi go, a ja od razu zaniosłem telefon do samochodu, żebym nie zapomniał go ze sobą zabrać.

-Nawet nie pytaj-mruknąłem.

-Domyślam się-odpowiedział.-Jednak dobrze, że zostawiliśmy was samych.

-To i tak nie zrobiłoby różnicy. Nie chciała mnie słuchać, więc powiedziałem, że dam jej czas.

-Na szczęście mamy już spokój. Niech inni zajmują się naszą działką, bo ja już do tego nie wrócę. Wolę to życie teraz, gdzie mam więcej czasu dla Layli i się nie kłócimy.

-Ja to bym chciał wrócić do walk, ale Mia nawet nie chce o tym słyszeć-westchnąłem.-A przecież od razu nic mi się nie stanie, z resztą zawsze wyzdrowieję.

-No, ale postaw się na jej miejscu. Jakby to ona miała ciągle chodzić i okładać się z innymi laskami, które mogą skopać jej tak dupę, że nie wstanie przez rok-odparł.-Chociaż rozumiem też ciebie.

-Jasne-mruknąłem.-Sorry, ale muszę lecieć do Zayna, bo chciał pogadać-wskazałem na drzwi, po czym wymusiłem słaby uśmiech, sprawdzając swój telefon.

Blondyn kiwnął głową, a ja wyszedłem, żeby porozmawiać z Zaynem, który aktualnie siedział w swoim pokoju. Wszedłem do niego, kodując, że od dawna tu nie byłem, a przecież kiedyś wiecznie przesiadywałem noce w tych czterech ścianach i grałem z Malikiem w Fifę. Tym razem nie było inaczej, siedział oparty o łóżko, trzymając pada w ręce, a drugą rękę zanurzał w paczce chipsów. Usiadłem obok, biorąc drugiego pada do ręki, po czym chłopak włączył grę od nowa.

-Chciałeś o czymś pogadać.

-Wczoraj, gdy cię wywiało, mieliśmy z chłopakami spotkanie.

-I?-uniosłem brwi, patrząc na Zayna.

-Razem stwierdziliśmy, że to wszystko jest nam niepotrzebne. Po co nam sala kinowa, skoro siedzimy praktycznie ciągle w pokojach lub salonie. Po co nam sala gier, z której najczęściej korzystamy tylko w czasie imprez i nawet wtedy nie zawsze. Zmierzam do tego, że nie będziemy przecież wiecznie siedzieć razem w jednym domu, jakbyśmy byli pedałami lub porównywani do tych, co siedzą przez całe życie z rodzicami. Chcemy sprzedać ten dom, sprzedać resztę rzeczy, co nam została po współpracy z handlarzami i oczywiście pozbyć się broni. Pieniędzy będzie dużo, a dojdą jeszcze te za dom. Podzielimy się nimi, każdy kupi sobie swoje małe mieszkanie. Ty masz Mię, Niall ma Laylę, ja poznałem ostatnio dziewczynę-uśmiechnął się, przez co i na mojej twarzy pojawił się uśmiech.-Jedynie nie wiadomo co z Harrym i Liamem, ale oni sobie sami poradzą. Więc pytanie-wchodzisz w to?

-Szczerze? To najlepsza informacja dzisiejszego dnia-odparłem.-Mogę stąd wyjechać nawet dzisiaj.A co do tej dziewczyny? Jaja sobie robisz, czy na serio jakąś poznałeś?

-Poznałem debilu-fuknął, udając urazę.-Na początku nie powiem, opierała się.

-Zmusiłeś ją-zaśmiałem się.

-Słuchaj, spodobała mi się, okey? A jeżeli kogoś kochasz, to masz o niego walczyć, bo ktoś inni zajmie twoje miejsce i co? I wczoraj zadzwoniła, że mam do niej przyjść, bo musi z kimś porozmawiać. Nie wybrała przyjaciółki, rodziców, tylko mnie. Z resztą wiem, że coś do mnie czuje.

-No okey, już nic nie mówię-po raz kolejny zaśmiałem się pod nosem.

Przesiedziałem z Zaynem całe popołudnie, przypominając sobie, jak dobrze się kiedyś bawiliśmy. Gdy wyłączył grę i zaczął sprzątać puste paczki z ziemi, które zostawiliśmy, ja wstałem i zniosłem puste butelki od soków do kuchni. W tym samym czasie poczułem, że moja kieszeń wibruje. Wyciągnąłem telefon, całkowicie zapominając o umowie z Mią i zdziwiłem się, widząc na wyświetlaczu ''Layla''. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałem swój błąd. Kazałem Mii zadzwonić do mnie, wiedząc, że rozwaliła telefon. Puknąłem ręką w czoło, po czym przeczesawszy włosy, poszedłem do samochodu. Spieszyło mi się, by zobaczyć Mię, póki nie doszło do tego, że musiałem wejść do domu. Wszedłem do środka bez pukania, jak to miałem w zwyczaju, gdy byłem akurat pod tym adresem i przechodząc obok salonu, zobaczyłem, jak Niall przytula Laylę i delikatnie gładzi ją po brzuchu, który był już dość widoczny. Pokonawszy szybko schody, wpadłem do pokoju, jednak nigdzie nie było Mii. Odłożyłem więc telefon na łóżko, wiedząc, że zobaczy go, jak mnie już nie będzie i wyszedłem na balkon. Spojrzałem odruchowo w dół, po czym się uśmiechnąłem. Mia leżała na kocu, oglądając niebo. Wróciłem do pokoju, by wziąć coś dla siebie, gdybym chciał się położyć i wyszedłem do ogrodu za domem.

 

 

 

 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

Kolejny rozdział...mam nadzieję, że długo utrzymałam was w napięciu i pytaniu, czy Mia żyje, czy raczej coś się jej stało. Jak się okazuje, Louis nie jest taką świnią :D Co do moich błędów, które się pewnie pojawiły---->wybaczcie mi je :/ Wykorzystam wakacje i wolny czas do końca, więc mimo że będę często wyjeżdżać, postaram się częściej dodawać rozdziały, choćby raz na tydzień, a może i częściej :3 

3 komentarze:

  1. Kocham cię za ten rozdział <3 0.0 Duża ulga, że nic jej nie jest, a Louis? Zrobiło mi się go trochę szkoda. W końcu chciał dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, masz szczęście, że Mia jest cała. Teraz tylko, żeby dobrze dogadywała się z Lou ��

    OdpowiedzUsuń
  3. O jaaaa xd Louis sobie naskrobał :/ ale oby się dogadali!/Larry69

    OdpowiedzUsuń