poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Rozdział 50

 Mógłbym godzinami wpatrywać się w Mię, która nawet nie myślała o tym, żeby się odwrócić i mnie na tym przyłapać. Chciałbym ją przytulić, mocno przytulić, ale jedyne co teraz mogę, to błagać, żeby mi wybaczyła mój głupi pomysł. Wziąłem wdech, po czym ruszyłem w jej stronę, gdy w głowie miałem pustkę i właściwie nie wiedziałem, od czego mam zacząć.

-Dzięki, że mogłem tu przyjść-wypaliłem, siadając obok niej, jednocześnie zaciskając powieki. Jestem idiotą, nic lepszego po prostu powiedzieć nie mogłem.

-Lepiej dla ciebie, jak masz już ułożone przeprosiny-westchnęła.-Nigdy bym nie powiedziała, że będziesz spiskował przeciwko mnie ze swoim ojcem. I jak mam ci ciągle ufać?

-Przepraszam, nie przemyślałem tego do końca.

-Co ty nie powiesz-odparła w prowokacyjny sposób, na co się słabo uśmiechnąłem, żeby jakoś odreagować. Mia była zła i to mało powiedziane, a ja nie umiałem nic zrobić, prócz paplania bzdur.

-Twój ojciec, jak wiesz, miał długi. To miała być zemsta, a skoro go nie ma, zostałaś tylko ty. Nie chciałem, żeby cię skrzywdził, to powiedziałem, że ja z tobą skończę zamiast niego.

-Nadal mnie boli, jak mówisz, że chciałeś ze mną skończyć, Louis-syknęła, okręcając głowę. 

Jej oczy wypalały we mnie dziurę, jednak po chwili i tak wróciła do patrzenia w niebo, nadal marszcząc delikatnie brwi. Potarłem kark, bardziej podsuwając nogi pod brodę. Moja bezsilność w stosunku do Mii robi ze mnie idiotę, bo nie wiem, co mam zrobić. Nigdy nie czułem się tak skrępowany jak w tej chwili, a żadna osoba nie sprawiła, że mam wyrzuty sumienia. 

-Mia, Boże, przepraszam. To wszystko miało na celu go oszukać, myślisz, że mi było wygodnie to zrobić?! Wolałabyś, gdyby cię zmuszał do bycia prostytutką lub podobnych rzeczy?! W cholerę by się ucieszył, gdybyś go co noc odwiedzała-wyrzuciłem z siebie na jednym tchu, ciągle widząc, jak dziewczyna zaczyna się wkurzać.-Na dodatek pytałem, czy mi ufasz, a jakbyś trochę pomyślała, to byś
wszystko połączyła, Mia.

-No faktycznie, dupku, zwal winę na mnie, bo to ja jestem winna. To ja zaatakowałam swoją dziewczynę i to mój popierdolony przyjaciel, wmawiał jej, że jej nigdy nie kochałam i miałam ją w dupie. Jesteście siebie warci-w chwili gdy ostatnie słowa wyszły z ust dziewczyny, zobaczyłem, jak zamyka oczy, żeby się nie rozpłakać. Ja za to poczułem ukłucie w klatce. Jeżeli Mia zrównała mnie ze Stylesem, to znak, że gorzej już być chyba nie może.

-Przepraszam-mruknąłem, kładąc się.-Przepraszam. Mi też nie jest łatwo. On tak męczył ten temat, że na końcu czułem, jakby ciebie na serio nie było. To bolało. Udawałem, że cieszę się z twojej śmierci, a on dobijał mnie na każdym kroku-powiedziałem, po czym zakryłem oczy ręką, żeby nie zauważyła, że od niedawna są załzawione.-W końcu po raz kolejny zostałem uświadomiony, że nigdy ci nie dam tego, na co zasługujesz. Ja i miłość? Przecież nie widział nawet łzy u mnie, odkąd ciebie nie ma-dodałem z nienawiścią w głosie. 

-Nienawidzę cię, Louis. Nienawidzę tego, że przychodzisz pieprzony dzień po każdej kłótni i ja za każdym razem się poddaje-powiedziała, gdy ja jedynie domyślałem się, że na mnie patrzy. 

-Przepraszam. Uwierz, że nie chciałem dla ciebie źle. Nie chciałem cię krzywdzić. Wiedziałem, że będziesz bezpieczna, jeżeli sam to wszystko zrobię, a Harry? Nie było w planie niczego, co powiedział. Przyrzekam, że nic o tym nie wiedziałem.

-Przestań się mazać, głupku. Zaczynam się czuć winna.

-Kocham cię, nie wiesz jak bardzo, ale nie potrafię wybierać właściwych rozwiązań. Zawsze coś na końcu wychodzi nie tak i myślę, że mogłem zrobić to inaczej, tylko że wtedy jest już za późno.

-Louis, przestań już-szepnęła, ścierając kciukiem zabłąkaną łzę z mojego policzka.

-Nie przestanę, dopóki do cholery nie zrozumiesz, że jestem ostatnią osobą, która by cię skrzywdziła. Nie umiem powiedzieć, jak cię kocham, a każde słowo, które na ciebie wypowiem, albo cokolwiek co ci zrobię, to tylko dlatego, że wiem, jak mi ufasz, a sama rozumiesz, że pod wpływem chwili dużo robię i mówię.

-Umiesz grać-stwierdziła.-Chyba.

-Chyba? Nie chciałem cię stracić, nie wiesz, do czego on jest zdolny. Nie powiedziałem ci nic i jeśli mógłbym cofnąć czas, nie zrobiłbym tego, bo nie chcę cię martwić.

-Nic nie zmienia faktu, że mogłeś mi powiedzieć, że coś się stanie, to bym przynajmniej nie panikowała. A tak miałam chęć cię zabić, za to co zrobiłeś.

-Nie, z tym wszystkim koniec. Chcemy sprzedać dom, wszystko co związane z dotychczasowym życiem i po podzieleniu się pieniędzmi, każdy zamieszka gdzie chce.

-A ty co chcesz zrobić?-spytała, nadal jeżdżąc kciukiem po moim policzku. 

-Zamieszkać z tobą w jakimś domu, który sobie wybierzesz-odparłem.-Jestem frajerem, że cię napadłem, przepraszam.

-Nie da się ukryć-uśmiechnęła się, opierając podbródek na mojej klatce.-Ale już przestań przepraszać, tylko daj mi to wszystko przetrawić, a w końcu zapomnimy i będzie dobrze-dodała.

Mia chwilę patrzyła prosto w moje oczy, aż jej wzrok padł na moje usta. Schyliła się, przybliżając powoli swoją twarz do mojej i delikatnie musnęła moje wargi, uśmiechając się. Ja nie miałem ochoty na zabawy, więc pogłębiłem pocałunek, nasuwając na dziewczynę koc i przytulony do niej, przestałem się już o cokolwiek martwić.

-Kocham cię.

-Ja ciebie też, bekso-zaśmiała się, na co i ja w końcu się uśmiechnąłem, całując dziewczynę w czoło.

-I tak wiem, że będziesz mi to wypominać.

-Miałabym przegapić taką okazję?

Leżąc na plecach z wtuloną w moje ciało Mią, patrzyłem na gwiazdy, które stopniowo zaczynały zlewać się w jedno, aż zmieniły się w całkowitą ciemność. Nie drgnąłem ani razu, chociaż czułem, że jest mi trochę za zimno, gdy ktoś szturchnął mnie w ramię. Otwarłem ponownie oczy, widząc, że Mia też zasnęła i nadal śpi.

-Louis, chodźcie do domu, pogoda się psuje-usłyszałem nad sobą Nialla, który sam nie wyglądał na zadowolonego, że musiał po nas tu przyjść. Kiwnąłem ręką, żeby sobie poszedł, jednak dopiero po chwili zrozumiałem, co powiedział. Ponownie otwarłem oczy, po czym odrzuciłem koc.

-Mia, wstawaj-szepnąłem.

Dziewczyna przebudziła się i mozolnie podniosła, by zabić mnie wzrokiem, za to że w ogóle pozwoliłem sobie ją obudzić. Uśmiechnąłem się, a złapawszy oba koce, poszedłem za brunetką do domu. Zatrzasnąłem nogą drzwi, rzucając wszystko co miałem w rękach na schody. Byłem zmęczony dzisiejszym dniem, a zwłaszcza tym, że ostatniej nocy nie spałem praktycznie wcale, więc nawet myśl, że jeszcze muszę dojechać do domu, odbierała mi ochotę na życie.

-Na razie, skarbie-złapałem Mię w pasie jedną ręką, przyciągając do siebie i cmoknąłem ją w policzek.

-Co?-spytała zdziwiona.-Co ty robisz?

-Jaka ty jesteś słodka, gdy jesteś zaspana i nie wiesz, co się dzieje-zaśmiałem się, widząc jej zmieszaną minę.-Jadę do domu, chcę spać i w końcu odpocząć.

-Wiem, gdzie chcesz jechać-przewróciła oczami.-Zostajesz tutaj.

-Mia, sama chciałaś, żebyśmy mieszkali osobno, więc nie możesz...

-Nie chcę, żebyś wracał tak późno. Masz się położyć obok mnie i iść spać-mruknęła, narzucając na siebie o wiele za dużą koszulkę.-Jak już tu jesteś, to nie masz wyboru.

Dalej stałem przy łóżku, patrząc na dziewczynę i myślałem nad tym, co robić. I tak wiedziałem, że prędzej czy później się poddam, bo moje ciało błagało o to, by się położyć, jednak nim doszedłem do takiego wniosku, Mia mruknęła coś pod nosem i popchnęła mnie na łóżko. Usiadłem, uśmiechając się pod nosem, po czym zrzuciłem z siebie zbędne rzeczy, które przeszkadzały mi w wygodzie i się położyłem.

-Dobranoc.

-Dobranoc-ziewnąłem, łapiąc dłoń Mii i splatając ją ze swoją.

Oboje po dzisiejszym dniu byliśmy w takim punkcie, że nie potrzebowaliśmy przytulania, a starczyła nam nasza obecność. Mia leżała skulona w kłębek, oddychając coraz spokojniej, co znaczyło, że zasypia, a ja jeszcze chwilę patrzyłem w ciemność pokoju, by zasnąć w tempie ekspresowym.

Gdy się obudziłem, dziewczyna już dawno krzątała się po pokoju, więc gdy zobaczyła, że się ruszam, od razu złapała jakieś pudełko i nim poruszyła. W pierwszej chwili patrzyłem na nią zaspany, nie rozumiejąc, o co chodzi, aż przypomniałem sobie o telefonie. 

-Dlaczego to kupiłeś?

-Było przeczytać kartkę.

-Zrobiłam to i wiesz, o co mi chodzi.

-Bo wszystko zaczęło się ode mnie. Możesz potraktować to jako prezent z powodu pierwszej, lepszej okazji-odparłem. Mia pokiwała głową i usiadła obok mnie na zgiętej nodze.

-Ale nikt nie kazał mi w ciebie rzucać telefonem.

-A ja mogłem wyjść i cię nie denerwować. Gramy dalej?-brunetka spojrzała na telefon i się zamyśliła, przez co złapałem ją w pasie i pociągnąłem ze sobą na poduszki.-Prezent na urodziny.

-Jasne, a na urodziny kolejny.

-Ej, miała być niespodzianka-zrobiłem smutną i zawiedzioną minę, przez co Mia się uśmiechnęła.-Co dziś robimy? Jakieś zachcianki?-spytałem słabszym głosem, znów się kładąc.

-Kupimy pizzę-uśmiechnęła się, całując mnie w kącik ust.-Pojedziemy nad jezioro, rozłożymy się na plaży i ją zjemy. Później wrócimy do domu, a dalej nie wiem, co się stanie.

-Mmm, ja wiem-mruknąłem, jeżdżąc opuszkami palców po dole pleców dziewczyny.-Myślałem, że wymyślisz coś bardziej skomplikowanego, chociaż i tak mi się podoba. A do tego czasu co robimy?

-Poszukamy tego nowego domu, gdzie chcesz ze mną zamieszkać.

-Więc gdzie on ma być?

-Nie wiem. Z jednej strony bym chciała, żeby był blisko mojej mamy, ale z drugiej nie chcę zostawiać przyjaciół. Przerąbane-westchnęła. Chwilę leżałem obok dziewczyny, która na siłę wyduszała ze mnie każde słowo, więc gdy poszła do łazienki, od razu wykorzystałem chwilę, by zejść do kuchni i zrobić nam śniadanie. W trakcie szykowania nie wiedziałem, jak wynagrodzić Mii dotychczasowe sytuacje, które wynikały tylko i wyłącznie z mojej winy, aż wpadłem na pomysł wakacji. Zadowolony złapałem tackę i ruszyłem po schodach do pokoju. 

-Kocham cię, pamiętaj-skradłem jej całusa, siadając na łóżku. 

-Powtórz to.

-Kocham cię, kocham cię, kocham cię-powtarzałem, obcałowując każdy centymetr jej twarzy. Mia cicho się śmiała, leżąc pode mną, aż zakryła mi buzię ręką. Odsunąłem się, po czym zobaczyłem, jak bierze tackę i kładzie między nami.-Gdzie chcesz jechać?

-Zależy o co ci chodzi. Mówiłam ci już, że nie wiem, co chcę dziś robić...

-Miałem na myśli wyjazd na tydzień na jakieś wakacje-sprostowałem.-Trochę się ostatnio działo, a jakikolwiek dotychczasowy wyjazd był porażką. Więc gdzie?

-Nie, Louis-zaparła się, co nie było dla mnie zaskoczeniem.-Nie chcę, żebyś teraz wydawał pieniądze na moje zachcianki. Nie muszę nigdzie jechać.

-To moja zachcianka. Tylko na niej skorzystasz, dlatego mów, gdzie jedziemy-powtórzyłem po raz kolejny, jednak nim Mia zabrała głos, zdążyłem się odezwać.-Masz pięć sekund, albo sam wybiorę.

-Louis, zrobię się rozpieszczoną księżniczką.

-Mia, ale właśnie w tym rzecz, że masz być rozpieszczana, bo jak widzisz, jak na razie w twoim życiu jest przeciwnie-przedrzeźniałem ją. Brunetka ugryzła kolejny kawałek kanapki, przewracając oczami, po czym pokiwała przecząco głową.-Czas ci minął.

-Jestem przyzwyczajona do takiego życia-zaśmiała się, chociaż mi nie było do śmiechu, jeżeli chodzi o ten temat.-Skoro minął, to nie jadę. Nie zmusisz mnie do tego, nie?

-Wiesz, jesteś słodka, jak udajesz, że nie chcesz jechać, ale jak włączył się nam czarny humor, to ci powiem, że mogę znowu spowodować, że zaśniesz i obudzisz się na miejscu-uśmiechnąłem się zwycięsko, sięgając swój kubek z kawą, po czym złapałem kontakt wzrokowy z dziewczyną.-Czekam rozpieszczona księżniczko.

-Spadaj, Louis-mruknęła.-Chyba nie chcę wakacji na plaży, wolałabym jechać w jakieś góry.

-Dobrze myślisz. Wyłączę ogrzewanie w naszym pokoju, to się ode mnie nie odkleisz-mrugnąłem w stronę dziewczyny, ciesząc się, że w końcu zaczyna współpracować.-Na pewno góry?-Mia potwierdziła skinieniem głowy, na co poczochrałem jej włosy na czubku głowy, od razu się odsuwając.

-Louis!-krzyknęła, łapiąc poduszkę, którą we mnie rzuciła.

-Jak chcesz, to współpracujesz, skarbie-zaśmiałem się, jednak tym razem Mia zeszła z łóżka i ruszyła w moją stronę z kolejną poduszką. Nim się obejrzałem, dziewczyna zaczęła mnie nią okładać, jednocześnie nie dając sobie jej zabrać.-Lubię, jak jesteś taka agresywna.

-Ty nie widziałeś mnie agresywnej-uśmiechnęła się.

Kolejne uderzenie poduszki w moje ciało było już ostatnim, bo zwinnym ruchem złapałem ciało brunetki i przerzuciłem je przez ramię, by po kilku krokach zrzucić na łóżko. Usiadłem na niej, przygważdżając Mię do łóżka, po czym dałem nam chwilę na złapanie oddechu. 

-Świnia z ciebie-zaśmiała się. 

Pocałowałem dziewczynę, podpierając się na wyprostowanych rękach i ani razu nie pomyślałem o tym, żeby się od niej oderwać. Kocham się z nią całować, kocham czuć jej ciało tak blisko i kocham to, jak Mia mi pomaga samą obecnością. W ciągu kilku sekund poczułem, jak język brunetki zostawia mokry ślad na moim policzku, przez co zacząłem się śmiać. 

-I to miało mnie zmusić do zejścia z ciebie?

-Nie wiem-wzruszyła ramionami.-Próbuję wszystkiego, ale teraz daj mi dokończyć śniadanie. 

Wstałem z łóżka, spełniając prośbę dziewczyny. Sam spojrzawszy na godzinę, schowałem telefon do kieszeni i pocałowałem Mię w policzek tak samo jak wczoraj, a raczej dziś w nocy, gdy zmusiła mnie do zostania. 

-Do wieczora?

-Pamiętaj, że nie lubię owoców w pizzy-skrzywiła się. 

-I oliwek, wiem-uśmiechnąłem się.-Kocham cię, Mia. 

-Ja ciebie też-krzyknęła, gdy byłem już na korytarzu z uśmiechem wymalowanym na całej twarzy. 



 

 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Rozdział jak widać dodany po pierwszej w nocy, więc nawet go nie sprawdzałam xd Ale że wyjeżdżam na kilka dni, stwierdziłam, że muszę się zmusić i go dziś dodać, żeby nie było długiej przerwy :D Miłego! I do następnego rozdziału!

4 komentarze:

  1. Słodko *.* Lou i płacz no no ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział :D Spodziewałam sie, że Mia mu tak szybko tego nie zapomni, ale w sumie dobrze, że tak się stało ^^ teraz tylko czekać co się wydarzy na wakacjach/Monia

    OdpowiedzUsuń
  3. Scena w ogrodzie idealna ^^ a zakonczenie nic dodać nic ująć :)/Larry69

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny rozdział oświadczyny? ^^

    OdpowiedzUsuń